Czy naprawdę muszę pisać co jest nie w porządku z „Pinkie Pie is Dead”?
Jest to naprawdę zastanawiający fanfik. Przypomina mi inną pozycję pt. „Unmarked”, którą kiedyś wysłuchałem. I te podobieństwa są w pewnym sensie uderzające. Unmarked był jednak czymś co nazywamy Occult Detective – kryminał okultystyczny, podczas gdy „Pinkie Pie is Dead” udaje rasowego przedstawiciela powieści detektywistycznej do tego w klimacie Noir. Equestria nawet do tego zachęca, wszak przypomina ona nieco Stany Zjednoczone lat 20-30tych, prawda? I ma to wiele z tego, czego oczekujemy od kryminału Noir.
Narracja jest wartka, detektyw jest sfrustrowany swoją pracą i życiowymi niepowodzeniami, w dodatku nadużywa alkoholu. Owszem, nie ma tutaj zbyt wielu scen akcji, ale autor po mistrzowsku prowadzi dialogi między detektywem a przesłuchiwanymi, ukazując ich relacje w sposób pełen niuansów. I tak jak w dobrym kryminale morderca gdzieś tam jest, przewija się na kolejnych stronach ale praktycznie nie ma dowodów, na to, że może być sprawcą. Pomówimy o tym później.
Opisy kolejnych etapów prowadzenia śledztwa jak np. oględziny miejsca zbrodni nie są przepełnione profesjonalnym żargonem (co bym ocenił pozytywnie) ale pokazują mniej więcej przebieg śledztwa. Detektyw logicznie próbuje rozważyć przyczyny i przebieg zajścia i a czytelnik pochłania kolejne strony jak szalony. Nie kłamię, jeszcze żadnego fanfika nie czytałem z takim zapałem. Nie przeszkadzają w tym literówki, powtarzające się zbyt blisko siebie słowa. To jest tłumaczenie z języka angielskiego a tam powtórzenia są normą, jednak korekta mogłaby być ciut lepsza.
Poza tym sam bohater wydaje się być odrysowany od sztancy detektywów z filmów czy powieści Noir ale wciąż ma w sobie tę charyzmę, która sprawia, że mimo iż jest miejscami żałosny, budzi zainteresowanie czytelnika. Dopiero pod koniec ta obawa o niego słabnie, gdyż autor chyba jednak trochę przesadził w tym psychologicznym samobiczowaniu bohatera.
Z małych zastrzeżeń wyciągam wniosek, że bohater jednak czasem wyciąga informacje podczas przesłuchań nie wiadomo skąd. Przykładowo podczas rozmowy z Twilight mówi on, że interesuje się nekromancją. Czy detektyw, który nie jest wybitnym czarodziejem ani nie ma żadnej sugestii, że zna się na czarach lepiej niż przeciętny jednorożec, potrafiłby rozpoznać dzieła o nekromancji? Autor często sugeruje, że przesłuchiwane kucyki coś ukrywają, ale nigdy nie mamy możliwości wniknięcia co za tym stoi. Czy Mane 6 nie lubiły tak naprawdę Pinkie Pie i nic do niej nie czują? Są takie sugestie ale mają one za zadanie tylko odwrócić uwagę czytelnika i dodać pikanterii całości przed ostatecznym wskazaniem winowajcy.
I tutaj muszę to napisać: sprawca nie mógł być wskazany przez czytelnika poprzez otrzymane informacje ani posiadając wiedzę z serialu.
Tak, autor nie kierował się kanonem, wiele rzeczy wymyślił, ale i tak nie daje to czytelnikowi do myślenia się kto zabił, inaczej niż strzelając na ślepo i nie mając żadnych dowodów na poparcie swojej teorii. Nawet nie da się uzasadnić logicznie jednej rzeczy:
To wszystko może by dało się wyjaśnić, lecz wszystko dzieje się zbyt szybko i powstaje wrażenie, że decyzje autora o uczynieniu tej a nie innej osoby zabójcą była czymś w rodzaju zakończenia UFO z gy „Silent Hill”. Może zamiast skupiać na sposobie przeprowadzenia zbrodni autor powinien się skupić na motywach sprawcy. Wówczas może zakończenie byłoby przewidywalne ale przynajmniej spójne. A ten fanfik na takie zasłużył.
Jeszcze na koniec wspomnę o jednej rzeczy, fanfik nie trzyma klimatu serialu ani jego świata. Broń palna, whisky i tak dalej, tego nie odnajdziemy w tym świecie. Jest natomiast pod tym względem podobna do wspomnianego „Unmarked”. To nie jest kwestia przeze mnie oceniane negatywnie, po prostu o tym wspominam.