Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hetman WK

  1. - Psia mać! - warknął - Jeszcze tego brakowało - Sięgnął do kabury, którą miał w płaszczu, jednocześnie aktywując tarcze energetyczną i celownik na wizjerze. Wyciągnął pistolet plazmowy od razu biegnąc do gangsterów - Tu Strzemiński! Wyszukać moją pozycję i przysłać drony zwiadowcze i dwa zespoły specjalne! - krzyknął do komunikatora a komputer zaczął wysyłać informację - Reszta zostać na pozycjach i kontynuować robotę. Jak jakiś strzelec jest w okolicy, to walić bez pytania! - dodał.

  2. -Ręcznie robiona, potrafiąca wytrzymać każdy cios. A nawet kule muszkietów kirysa nie przebiją. Sprowadź dobrą, wilczną lub lwią skórę, a o koniu i uzbrojeniu nie wspomnę. Nie zaprzątaj sobie tym głowy, bo i tak skoro nawet na zakrycie ciała ci złota nie starczyło, to ledwo na nosal styknie - powiedział, udając dumę.

  3. Ojcze, Ursunie dajcie mi siły. Bo chyba osobiście rzucę się na pierwszego lepszego nieumarłego. - O wspaniale. Błazen. No na dworze Carycy nie widziałem, ale spodziewałem się że tu, w Bretonii, państewkiem za Imperium Karla, występują jeszcze tacy jak ty geniusze. Sądziłem że wyruszam z rycerzami, a okazało się, iż mam u boku chłopa, błazna, studenta. Już lepiej armię posłać.

    - I kobietę - wtrącił pocztowy.

    - No, to akurat nie jest najgorsze.

  4. Ruch uliczny. W mordę. Przynajmniej żadnego wypadku. Obrócił głowę. O. Kogoż moje zdrowe oczy widzą. Czyżby to on...może. Dobra, nie jest nowicjuszem. Ale dla bezpieczeństwa...Skupił na nim swój wzrok, czekając aż skaner sprawdzi przechodnia. Komputer przetwarzał informację, a na końcu zamieścił lokalizację na mapie, przy okazji wysyłając dodatkowy rozkaz do reszty drużyny. Kiedy czerwone światło ustąpiło zielonemu, zaczął iść dalej, coraz bardziej zbliżając się do swojego celu.

  5. Kurrrr. A taka okazja. Oddychaj, spokojnie. Stanął spokojnie przed Zerem.

    - Wiesz ja miałbym inną propozycję. Mogą się tu czaić jacyś bojówkarze, który chętnie pokuszą się na nasze pozostałe zapasy. Lepiej niech ktoś pójdzie na zwiad na lotnisko i do miasta. Maksymalnie dwie osoby. Jak coś się znajdzie, to można wrócić, aby na następny raz wziąć więcej. Lub zmienić miejsce pobytu. Mogę pójść. Rozsądnie, będzie jak ty zostaniesz, bo byłoby słabo, jakby już na początku misji, stracilibyśmy dowódcę, który wie co i jak. A przyda się zostawić kogoś kto na rzemiośle wojennym zna się mocno.

  6. - Co waćpana tak śmieszy? Co, kobiety chędożyć to chętnie, a jak się w ich towarzystwie zająć, to już nie specjalnie? - uśmiechnął się, dosiadając konia - Chyba, żeś niespecjalnie rycerz, bo ani świty ani parobków. To wtedy rozumiem, od chłopa się tego specjalnie nie wymaga - Na to, pocztowi zaśmiali się i zaczęli ustawiać za swym rotmistrzem w dwuszeregowej kolumnie.

  7. - Proszę cie bardzo. Zarówno tobie i mi, przyda się mały trening fechtunku - rzekł do Muuubeka. Wszedł spokojnie po schodach na piętro. Rozejrzał się trochę, sprawdzając czy starczy miejsca. Odwrócił się do człowieka-krowy i wyjął swe dwa, zakrzywione ostrza - No dawaj przyjacielu. Pokaż na co cię stać. 

     

  8. Niech zobaczą. Wybiegł na przód, otwierając jedno z drzwi. Miało ty wyglądać że zna zasady dobrego wychowania. Teoretycznie tak, ale chciał jak najszybciej zobaczyć znajome twarze. I faktycznie, już na dziedzińcu czekała na niego w szeregu towarzysze husarscy z podniesionymi kopiami. A tuż przed zamkiem, jego ulubiony koń o paście kasztanowej. Śnieżynka. Z powodu tego że na śniegu było ją widać świetnie.

  9. [Nie dziwię się]

     

    Rozmowa z Hayat minęła mu dobrze, ale nastał w końcu czas aby jednak trochę się przekimać. Przez pierwsze dwa dni, spędzał czas na czytaniu książki, tudzież na kolejnych dyskusjach. W czasie sztormu, który go swoją drogą nie obudził, starał się przede wszystkim zabezpieczyć zapasy. Gdyby w razie utonięcia, miały szansę zachować stan użytkowy. Co było w sumie dalej, to nie pamięta. Obudził się na jakieś plaży. Bolały go gnaty, ale nie na tyle, aby nie móc wstać. Wyprostował się, i przeciągnął trochę, jęknąwszy przy tym. Rozejrzał się, ujrzawszy resztę drużyny. Nie licząc Zera. Już miał do nich pójść, ale zorientował się, że nie ma przy nim jego karabinu i plecaka. Zbladł mocno. Biegał od skrzyni do skrzyni. Przy okazji znalazł toporek strażacki. Karabin, leżał całkiem niedaleko, toteż szybko go zabrał. Szczęśliwie, tylko trochę się obrysował, ale do użytku wciąż gotowy. Plecak, natomiast, wisiał na jakimś kawałku blachy. Obrał wyraz twarzy, który wyrażał mniej więcej:No chyba sobie ze mnie żartujecie. Musiał parę razy podskoczyć, żeby zdobyć swój tobołek. Kiedy go odzyskał, sprawdził zawartość. Księgi, o dziwo, przetrwały. Liczyło się dla niego tylko to. Pomimo iż reszta ekwipunku też była niczego sobie. Na głos Zera, podniósł się i podbiegł.

    - Osz ty - syknął - Toś trafił.

    Zaparł się nogami i z trudem zaczął podnosić część statku.

  10. Hetman

     

    Pokiwał głową, widząc uroki swego miasta. Ech idioto. Najchętniej to bym cię własnoręcznie zastrzelił, ale zrobią to inni gangsterzy, albo jakiś zdenerwowany klient.

    No, widzę że wziął świeżego. Muszę pamiętać, żeby z nim porozmawiać  - pomyślał, kiedy zauważył, że tajniak mu kiwnął.

    Przechodził krokiem spokojny, choć w miarę szybkim. Teoretycznie mógł wziąć taksówkę, ale w razie jakiegoś zdarzenia, mógł zwyczajnie użyć swoich cybernetycznych implantów w nogach, aby dostać się na dachy, tudzież pobiec z nienaturalną prędkością. Po za tym, lubił spacery. Niejako właśnie w ten sposób zaczęła się jego kariera. Z czasem, zaczął się zastanawiać, czy ten idiota, w ogóle na niego trafi. Naczelnik nie powiedział nic o jakimś znaku, sygnale, czy czymkolwiek. I dlatego, na nowe czasy, wysokie stanowiska powinni zajmować młodzi, bardziej rozgarnięci. I wymieniani, zawsze kiedy osiągną odpowiedni wiek. Uśmiechnął się pod nosem. Włączył na chwilę mapę w okularach, aby sprawdzić czy któryś z jego towarzyszy nie uciekł czy dostał kulkę.

  11. - Mości panno, ja szanuję szlachcianki, ale konie mi nie potrzebne. Jam przybył, nie wiem jak wy, panowie bracia, a pachołkami i towarzyszami. Nie brak mi wierzchowców i jadła. Dzięki za chęci, ale wolę jeździć na mych konikach niż waszych - spokojnie powiedział, idąc za gwardzistką.

  12. O, zaczyna się robić ciekawię. Ja rozumiem, wszystko, ale kobieta w Gwardii? Dobra. Z szacunkiem, co kraj to obyczaj.

    Zdjął z głowy swój szyszak i wykonując oficjalny gest ręką, skłonił się w pół.

    - Witaj, pani szlachetna. Zaszczytem prawdziwym, aby moją szablę, ofiarować ci do użytku. Życiem mym rozporządzaj, skieruj przeciwko swym wrogom, a żaden z nich nie przeżyje. Jestem Stanisław Zdulski, herbu Strzemię, szlachcic Kislevski, rotmistrz husarski.

  13. - Dobra chłopcy, słuchać. Mamy robotę i wolałbym żeby została wykonana dobrze - szepnął do komunikatora. Więc tak...odział specjalny, prosiłbym abyście byli w pogotowiu, jeśli chodzi o nasze rejony. Krawężniki, pamiętać aby obserwować teren, bo jak dowiem się że położyliście lachę, łby pourywam. Każde zachowanie zgłosić, a dopiero potem działać. No chyba że sytuacja wymaga. A i pamiętajcie żeby niespecjalnie rzucać się  na widok publiczny. Na pogrzeb wasz nie przyjdę. A! I pamiętajcie, o naszym...dodatkowym zadaniu. Na spokojnie, ale kilka kredytów więcej zawsze. Strzelcy wyborowi, mam nadzieje że w najlepszych miejscach, bo możecie być przydatni. Dobra. Pamiętajcie, to nie jest łapanie pospolitego złodzieja oprogramowań. Do roboty - po usłyszeniu odpowiedzi, charknął i wyłączył komunikator. Westchnął, dokańczając syntetyk smakowy. Niby nic, ale przyjemności trochę sprawia. Zaciągnął kaptur, zapiął całościowo płaszcz i odszedł od ściany, przy której się podpierał. Wolnym krokiem, włączył się w ruch uliczny, przeciskając pomiędzy innymi członkami społeczeństwa, od razu zmierzając do swojego celu.

    Jasny gwint. Zamiast zrobić to normalnie, trza się czaić. I jeszcze ten debil który mi może zwalić robotę. Coś ważnego. Pewnie. Oczywiście. Łażę między tymi śmieciami, którzy są chyba uczuleni na uczciwą pracę. Psie syny. Ale dobrze. Kiedyś wszyscy i tak zostaną wybici. Zadbam o to.

    Przechadzał się bez pospiechu, czekając w każdej chwili na dostanie wiadomości. Zapowiadała się długa noc służby. Dla niego i chłopaków.

×
×
  • Utwórz nowe...