Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hetman WK

  1. No ja pier...wiedziałem. Nie. On wiedział że muszę być w tym ośrodku, ale nie. Ja rozumiem wszystko, Bachus robi świetne imprezy, ale dlaczego to trwało cały tydzień?! Wino, dobre jedzenie, fajne towarzystwo, a potem pojawiasz się z bólem głowy wielkości koloseum, a trza iść. Ech. Dobrze że przynajmniej mam kwitek, to może nie będą mieli takich pretensji.

    Szedł szybkim krokiem, dość żwawo przy tym oddychając. A niska temperatura, tylko bardziej wprawiała go w poddenerwowanie.

    - Aż! - złapał się za głowę - Nawet poprzeklinać w głowie nie mogę. Obiecuje, że następnym razem, przyjdę do niego miesiąc przed czymś ważnym.

    Wilczyca szczeknęła.

    - Masz rację. Im bardziej będę gadał i marudził, tym gorzej - pokiwał głową.

    Wszedł w końcu na górę i spojrzał na rozpościerający się przed nim zamek.

    - Matko. Gotycki? Tak trudno było zrobić w stylu romańskim? I taniej i szybciej, lepsza obronność - zrobił tu pauzę - Dobra. Nie przypominaj mi.

    Poprawił plecak, idąc w stronę swej przyszłej szkoły. Im był bliżej, tym chęci tracił. Ale musiał. No siła wyższa.

    W końcu był przed wielkimi drzwiami. Poprawił koszulę, uregulował oddech i powiedział coś pod nosem, by następnie wejść do środka. No nie powiem. Nieźle to wygląda. Ale trochę zbyt nowocześnie.

    Zagaił do któregoś z portierów.

    - Przepraszam pana, zajęcia już się rozpoczęły? I gdzie mogę znaleźć niejakiego Dantego? Syna dyrektora tego ośrodka.

  2. - No cóż. Możliwe.

    Moje doświadczenie powinno się do czegoś przydać.

    - Ogólnie to źle zaczęliście. Orki są mocno niewrażliwe na ból. Szczególnie te z północy. Takimi sposobami to możecie równie dobrze uderzać głową w mur. Hmm...

    Zbliżył się do orka, kucnął i spojrzał w plugawe ślepia, po czym zaczął mówić mową orkową.

    - Jako jeden z doborowych wojowników czarnego władcy, zapewne cenisz sobie honorową walkę. Powiedz mi, kto jest twoim kapitanem lub wodzem. Wskaż jego miejsce, a mogę ci zaproponować ostatnią walkę na miarę uruka. Lub... - uśmiechnął się i ostatnie słowa wyszeptał tak, aby jego towarzysze nie usłyszeli - Słyszałem że łowcy niewolników, Czarnych Numenorejczyków nie pogardzą kimś kolejnymi żołnierzami czy pracownikami w kopalniach.

  3. Hetman

     

    Dobrze że pokoje przesłuchań posiadają kamery.

    Uśmiechnął się ironicznie.

    - Proszę pana, radziłbym się uspokoić, gdyż sytuacja jest dość poważna. A jeśli wszystko okażę się prawdą, to mogę postawić zarzuty stawiania oporu oraz agresji na funkcjonariusza. Co z kolei poskutkuje dodatkową karą w postaci kolejnych lat w więzieniu. Proszę usiąść.

    Oparł lewą rękę o biurko, ukrywając przy tym pluskwę pod blatem.

    - Przechodząc do sedna, możliwe że słyszał pan o akcji niejakiego gangu, charakteryzującego się dziwnym upodobaniem do 10. Dwóch z przedstawicieli tej...organizacji, którzy dokonali aktu terroru, konkretniej zniszczyli czyiś przybytek. Zabili dwóch funkcjonariuszy i cywili, a skończyli w naszych rękach. Jeden prawie cały, drugi przebywa teraz w kostnicy. Dzięki skutecznemu wyciąganiu informacji, udało mi się dowiedzieć że gangiem przewodzi niejaki ,,Nor". I tu pojawia się pan, jako iż:

    Nagłośnił swój komunikator i włączył nagranie z przesłuchania. Konkretniej fragmenty gdzie pojawiły się informację o Dorianie. Jednocześnie wysłał wiadomość do funkcjonariuszy którzy sprawdzali jego dom.

    - Dodając jeszcze pana zachowanie, jestem w stanie uwierzyć w słowa przesłuchiwanego delikwenta. A więc?

    Skrzyżował ręce na piersi.

  4. Bosman uśmiechnął się ironicznie.

    - Po pierwsze. Nie dzięki. Bo pewnie chcesz uśpić moją czujność i wbić nóż w plecy. A po drugie, nie mam zamiaru stosować pirackich sposobów. Damy im możliwość wygadania informacji za ulżenie kary. Jak nie będą zainteresowani to po prostu trafią za kraty. I póki tu jestem to żadnego jeńca nie tkniesz.

  5. W ten sposób w porządku.

    Odkaszlnął.

    - Argumenty bardziej konkretne? To zacznę tak - wyciągnął z kieszeni rewolwer - Od kiedy pamiętam, uczyłem się posługiwać tego rodzaju bronią. Ale zgaduje że to nie istotne, jeśli chodzi o demony. I wie pan, sama zdolność kontrolowania żywiołów, czy co te inne demony dają, może okazać się mało użyteczna, bez dobrej strategi i taktyki. I oto mi chodzi. W sprawach planowania jestem bardzo doświadczony, a oni - wskazał medalion i bransoletę na nadgarstku - Są podobnych zdolności, do tego poświadczyli abym tu przybył. Chyba, że przyjmuje się tu jedynie takich co bezwładnie ciskają kulami ognia, rzucają przedmiotami i tym podobne, to wtedy fakt, niepotrzebnie tu jetem. A co do pojętności, miałem na myśli że każdą nową umiejętność, potrafię łatwo przyswoić. Także powtarzam. Przeszkody, bez dobrego planu i strategi, są ciężkie, lub niemożliwe do pokonania. I bez powodu, te demony nie wybrałyby tego - wskazał na siebie - śmiertelnika.

  6. - Doprawdy? No, będzie ciekawie. Jakby coś się działo to wiesz co robić - pokiwał głową i wszedł do pokoju.

    Inaczej sobie go wyobrażałem.

    - Witam pana. Słyszałem że groził pan moim kolegą, wezwaniem przełożonych. No cóż. O to jestem - Aktywował w swoich okularach kamerę - Komisarz Strzemiński, powszechnie jednak nazywany ,,Hetmanem". Ale wracając. Co do pytania...no jest parę rzeczy. Bo widzisz znalazły się brudne informacje na twój temat.

     

  7. Adam

     

    Teraz zastanawiam się czy potrzebnie ten żart wtrąciłem.

    Widząc kiwającą głowę, pana Franka, który przeglądał dokumenty, wprawiły go w zastanowienie. 

    - Bezpośrednio widzę. Dobrze - uśmiechnął się - Zostałem tu w sumie zaproszony, przez nieznanych mi ludzi. Nie wysłali mnie też rodzice, bo z nimi od dłużego czasu nie mam kontaktu, ale podejrzewam że nie to jest istotne. Zaproszenie przyjąłem, gdyż spotkało się to z aprobatą moich...towarzyszy. A jaki cel mi przyświeca? To co podejrzewam każdemu, kto aplikuje na miano członka tego stowarzyszenia. Kwestia kwalifikacji. Zapyta pan dowolnego nauczyciela z którym miałem styczność, to panu powie że jestem pojętny. Problem taki że jeno do wybranych przedmiotów. Po za tym, jeszcze nie miałem poważnej styczności z wrogim przedstawicielem innego świata.

    Chyba nieźle idzie. Ale na wszelki wypadek wsparcie nie zaszkodzi.

    Przetarł szybko, choć ostrożnie swój medalion, co miało być znakiem dla ,,Hetmana"

  8. Adam

     

    Na dźwięk polecenia wejścia, przeszedł go dreszcz. Poprawił swoją koszulę, wymamrotał coś pod nosem i otworzył drzwi. Wystrój pokoju, sprawiał że czuł ulgę, bo będzie mieć do czynienia z kimś inteligentnym. Z drugiej strony, rozmówca raczej może być dość wymagający. Mieszanka uczuć minęła szybko, kiedy zobaczył profesora. Stracił trop.

    - Witam - odpowiedział podając rękę - Na imię mi Adam z domu Zawadzkich. Dom zbudowany przez dziadka, czyli się liczy. - Zasiadł spokojnie na krześle

    - Jeśli już pan proponuje, to wody. Zwykłej, bez lodu czy cytryny. Wolałbym coś mocniejszego, ale przecież nie wypada.

     

  9. No. Czas na pokaz - pomyślał kiedy zbliżył się do budynku. Widząc sporą grupę pracowników westchnął ciężko. Czuje się jak przy tłumieniu zamieszek. Z tą różnicą, że tu zabicie kogoś, może mocniej odbić się na mej wypłacie.

    - Rozumiem - pokiwał głową na słowa funkcjonariusza.

    Widząc awanturującego się pracownika pokiwał głową. Podszedł do problematycznego urzędnika, złapał go za kołnierz i odsunął na bok.

    - Mili państwo, prosiłbym was o zachowanie spokoju - głośno powiedział do tłumu - Zdaję sobie sprawę że sytuacja nie jest przyjemna. Ani dla was, ani dla mnie i moich kolegów. Niestety, z pewnych powodów, jesteśmy zmuszeni aby załatwić pewne sprawy, których nie mogę oraz nie chcę zdradzać. Ale obiecuję, że postaram się aby jak najprędzej pozbyć się tych niedogodności.

    - Jak będą sprawiać znaczne problemy, to daję wam pozwolenie na użycie paralizatorów i siły ogólnie. Wszystko biorę na siebie - szepnął do jednego z funkcjonariuszy. Poprawił swój ubiór i od razu zaczął iść w stronę windy. Wybrał konkretne piętro, jednocześnie zastanawiając się, jak pójdą te rozmowy. Bo w sumie zostawił wszystkie instrumenty na komisariacie. Jeno mógł liczyć na swoje pięści, pałkę i pistolet plazmowy. Ewentualnie użyje tego co znajdzie w biurze. Wyszedł z windy, gdy ta dotarła i skierował się do określonego pomieszczenia.

  10. Bosman stał na głównym pokładzie i zaczął przesłuchiwać jeńców. Zaczął od tego, który podał się tylko z powodu tego, że jego koledzy zrobili podobnie.

    - ¿Sabes inglés? - zapytał go spokojnie.

    Podniósł głowę, nabrał trochę śliny i bez żadnego słowa napluł oficerowi w oko.

    - Maldito perro! - bąknął nie tracąc werwy - No te diré nada.

    - Veo - pokiwał głową, przecierając twarz - Te daré un tiempo para pensar.

    Podchodził do kolejnych, ale nie uzyskał nic, prócz wzroków patrzących w dół.

    Westchnął i odszedł aby podziwiać widoki, ścierających się okrętów.

    - Ty znasz hiszpański? - zapytał go podoficer, który przyglądał się sytuacji.

    - Trochę. Nauczyłem się. Gorzej mam ze szwedzkim, niemieckim, francuskim a języki wschodu...uuu - pokiwał głową.

    - Co mu powiedziałeś?

    - Zapytałem czy zna angielski. On mnie przeklął i rzekł że nic nie powie. Dam mu trochę czasu do namysłu.

    - Mhm.

    - Coś za łatwo nam poszło. Zdecydowanie za łatwo.

  11. No. W końcu.

    Wyszedł szybko z zarośli i skierował tarczę w stronę wargów. Akurat ten, który na niego wpadł, uderzył o metal łbem, przez co padł ogłuszony. Eldarion korzystając z okazji, przebił czaszkę mieczem. Wyciągnął i wykonał cios na kolejnego, przecinając mu pysk, tworząc dużą szramę. Odskoczył, kiedy łapa starał się go uderzyć. W odpowiedzi, przeciął psu gardło, od boku.

  12. Siłacz padł martwy na drewno. Bosman, przybrał wyraz twarzy bardzo poirytowany. Co pokazał też przejeżdżając stalą po twarzach dwóch przeciwników.

    - Żebyś się nie zdziwił. Do czorta. - wycedził przez zęby. 


    Tym czasem, reszta floty żółtych, zaczęła srogo przegrywać, z szybszymi brygami. Fregaty złamały formację, co trochę oszczędziło uszkodzeń, ale i zmniejszyło siłę ognia. Jedna, trzymała się dosyć daleko i unikała walki.

    Załoga liniowca, powoli ulegała Brytyjczykom. Większość oficerów padła, a komuś udało się oderwać banderę z masztu. A to, według ogólnie przyjętych praw, jest mocnym ciosem w psychikę. Koniec końców, doszło do poddania się Iberyjczyków. Rzucili broń i podnieśli ręce w górę. Tak na wysokość głów. Bosman, będąc pod wrażeniem tego ruchu, nakazał wszystkich związać, choć ciągle było słyszeć salwy armat. Jak później policzyli, to zlikwidowali w sumie tak z dwudziestu marynarzy zwykłych. Kapitan, choć rad z wyniku, wśród trucheł, nie był w stanie znaleźć swego odpowiednika.

    - Przeszukać statek! - rozkazał - Sprawdźcie zapasy. Mogą się nam przydać - dodał wchodząc do kajuty.

    Podkomendni, nie specjalnie chcąc się kłócić zabrali się do poszukiwań. Bo można też zagarnąć coś dla siebie.

  13. Pierwsze dwa brygi, od razu wypaliły w stronę statku wroga, i odbiły, żeby fregaty ich nie zniszczyły. Kolejne dwa, zrobiły tak samo. Liniowiec brytów, swą salwę skierował na nieprzyjacielski flagowiec i popłynął w jego stronę. Fregaty pozostałe same sobie.

    - Szykować haki! - krzyknął bosman. Nie zorientował się, kiedy Jack na własną rękę wskoczył na nieprzyjacielski statek.

    No mógłbym się go w końcu pozbyć. Jasny gwint.

    - Abordaż! - rozkazał kapitan. Haki z linami rzucono bezpośrednio na reje wroga. Podciągnięto je, do kiedy odległość była minimalna. Marynarze chwycili za stal i rzucili się do walki. Rozgorzało starcie. Co sekundę, rozbrzmiewał szczęk, czy strzały pistoletów i muszkietów. Terenem, był pokład nieprzyjaciela. Żółć i czerwień wymieszała się, tworząc bardzo specyficzną masę. Bosman też brał czynny udział. Od razu, wraz z dwójką grenadierów, zajął się innymi oficerami. Kapitan, natomiast, przedzierając się przez żołdaków, szukał swego hiszpańskiego odpowiednika.

    Jack, który wysyłał w zaświaty nie małe ilości żółtych, stał się celem jednego z większych marynarzy, który zamiast miecza czy muszkietu, dzierżył coś w rodzaju topora. Zamachnął się, przeniósł ciężar broni za plecy a potem wykonał silny cios na mniejszego, byłego pirata.

  14. Prócz kapitana, także inni oficerowie, patrzyli przez lunetę. Ale nawet bez tego, można było dostrzec co nadpływa. Sześć fregat, z jednym linowcem, na którym prawdopodobnie zamontowano moździerz. Na swych banderach, można było zauważyć żółć, z czerwonym zamkiem.

    - Hiszpanie! - krzyknęli wyżsi stopniem. Na ten dźwięk, inni załoganci odetchnęli z ulgą. Lepsi katolicy od piratów.

    - Pozycje bojowe! - rozkazał kapitan i od razu pobiegł do steru.

    - No psy! Do dział! - warknął bosman, wyjmując broń. 

     

    Flota brytów, rozpoczęła niejako kontratak. Zmienili kierunek na swoją bakburtę. Brygi z boków, zaczęły flankować, a fregaty z flagowym, miały na celu wbić się linem, czy zablokować drogę. Natomiast siły Iberyjska, standardowo przyjęła szyk liniowy. Z każdym momentem, czas wzajemnego ostrzału zbliżył.

  15. Czas mijał spokojnie. Nikt nie liczył, gdy minęła kolejna godzina. Bosman zdążył już się opatrzyć, oraz z kimś porozmawiać. Fregata została naprawiona, i jedynie pogoda zrąbała się całkowicie. Morze się wzburzyło, a z szarego nieba zaczął padać deszcz. Toteż jak najszybciej, podciągnięto kotwice i rozwinięto żagle. Zmieniono też trochę formację. Brygi ustawiły się w rogi rąbu, liniowiec w środku a fregaty bliżej jego dzioba, a druga bliżej rufy. Płynęli stosunkowo szybko, przez sprzyjający wiatr. Który mógł w każdej chwili zmienić się we wroga.

    - No to znowu po rynnę, co? - zwrócił się żołnierz piechoty morskiej, do zwykłego marynarza.

    - A daj spokój. Mogło być w sumie jeszcze gorzej.

    - Na przykład?

    - Może się pojawić trąba wodna. A w obecnej sytuacji, bylibyśmy w głębokiej rzyci. A po za tym, fale aż tak wysokie nie są.

    - Ta. No to starczy tylko czekać na...

    Wtem, jak uderzenie pioruna, coś uderzyło potężnie w wodę, z lewej burty liniowca. Litry wody wzbiły się w górę, oblewając załogantów. Zakotłowało się.

    - Co do czorta? - wrzasnął kapitan, wybiegając z kajuty. Zbliżył się do krawędzi statku, wyciągając lunetę. W tym czasie, reszta, także ci obsługujący działa na dolnych poziomach, pojawili się na głównym.

  16. Na wzrok wojowniczki Rohanu, przeszedł go dreszcz. Chciał coś powiedzieć, ale Dastan go uprzedził. Ukrył się za jednym z większych drzew, chwytając za rękojeść miecza. Na widok trola oraz orków, powróciły do niego wspomnienia. Kiedy walczył w północnym Arnorze.Tam gdzie pełno było Rhundur, oraz jego lud. Dziki, nieokiełznany. Prawie tak jak orkowie. Ale dużo bardziej, rozmyślał o innych ludziach, dużo jeszcze bardziej bliżej gór. Przy samych. Zwani przez trole śnieżne i górskie, ludźmi z żelaznymi twarzami. Ten wielkolud, którzy maszerował w pierwszym szeregu, spowodował u rycerza uśmiech politowania. Tam, jego pobratymcy pracowali jako niewolnicy. Zresztą, tak jak orkowie. No ale, wspomnienia później. Trzeba skoncentrować się na zadaniu.

  17. - No panowie! Dość tego widowiska! Wracać do roboty! - krzyknął donośnie kapitan. Załoga bezzwłocznie zabrała się do swoich zajęć. Pokład na nowo rozbrzmiał dźwiękami kroków, szorowania, i tym podobnymi.

    - Masz świadomość że ci tego nie puści płazem? - zwrócił się do bosmana.

    - He. Jasne. Jeżeli ten były pirat spróbuje, to odeślą go na nasze plantacje cukru. Oj będzie zabawnie. Nawet jeśli mnie zabije, to on będzie mieć gorzej niż ja.

    - Jak zawsze pewny siebie. Na wszelki wypadek trzymaj przy sobie choć trzech grenadierów, dobra?

    - Tak jest kapitanie! - zasalutował - A! I dziękuje za interwencje.

    - To mój obowiązek, żeby utrzymać tu porządek. Przynajmniej względny. Przypilnuj steru. Ja muszę coś zrobić w kajucie.

    - Oczywiście - pokiwał głową.

    Obaj zaczęli robić swoje. Bosman odczuwał wielką satysfakcję, z powodu swego zwycięstwa, nad tym, który w jego mniemaniu powinien być w więzieniu. Jakim cudem, ta gnida chodzi po naszych ulicach i na statkach, które te morskie psy mogą co najwyżej zniszczyć. Oh! Co się tu stało! Choć w sumie...może któryś marynarz byłby zdolny, albo na tyle potrzebujący pieniędzy, żeby wykonał robotę za mnie. Hmm. Trzeba to przemyśleć. Stanął przy burcie, patrząc na wodę.

     

    W tym czasie, załoga felernej fregaty, kończyła już naprawy, więc można było niedługo kontynuować podróż do najbliższego portu.

  18. Hetman 

    - Mhm. Dobra panowie. Lekka zmiana planów. Złożyć Dorianowi wizytę w pracy i przygotować na rozmowę ze mną. I niej inny patrol przeszuka jego dom. czy mieszkanie. Może znajdziemy coś interesującego. A. Bez pośpiechu. Przepytywanie trochę może zająć - powiedział do komunikatora. Zapowiada się ciekawa robota. Zaczął powoli zmierzać do miejsca pracy hakera. Ponoć. Bo coś przeczuwał że poszło zdecydowanie za łatwo - Jeszcze jedno. Na wszelki wypadek, niech drużyna specjalna, lub kilka dronów bojowych będzie w pogotowiu - dodał.

     

×
×
  • Utwórz nowe...