Skocz do zawartości

Hetman WK

Brony
  • Zawartość

    430
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hetman WK

  1. - Dziękuje. Nieskromnie nie pierwszy raz to słyszę. Szczerze powiem że z pana też dobry nauczyciel - kiwnął głową. Schował notatnik i długopis, przywołał wilczycę i wyszedł z sali.

     

    Poszło lepiej niż sądziłem. Co by tu...

    Wzruszył ramionami i podjął decyzję aby wyjść na świeże powietrze. Musiał trochę głowę przewietrzyć.

  2. Są dwie rzeczy których Karol, przez znajomych zwany Carolusem, nie znosił. Pierwsza, byli to idioci którzy za grosz nie szanują historii.

    Drugą natomiast, było cholerne przepisywanie. Zawsze się zastanawiał po co to wszystko, skoro tekst źródłowy można znaleźć w podręczniku. Marnowanie jedno tuszu i czystych kartek. Ale że w tej sytuacji nie było innego wyjścia, a i książek brak to siedział cicho i robił to co nauczyciel od niego oczekiwał. Żeby nie wyjść na niepojętnego, czasem zadawał pytania z tematem związane. I starał się wszystko zapamiętać.

  3. A więc stało się.

    Po ponad rocznym oczekiwaniu na dogodny moment, czas to zrobić. Jest to mój pierwszy fanfic, aczkolwiek przez ten czas trochę zostało w nim zmienione i różni się od wersji pierwotnej. Zdążyłem naskrobać też następne...części? No, rozdziały, przez co od razu będą trzy.

     

    Opis: Ile to antagonistów mieliśmy w serialu? No paru było. Mniej lub bardziej niebezpieczni. Z każdym sobie natomiast radzono i pamięć o złych znikała. Czasami tylko była wspominana. Aczkolwiek Equestria, będzie musiała zmierzyć się z czymś kompletnie innym. Bo bestia ta jest przebiegła, groźna, nieprzewidywalna(A przy tym dobrze uzbrojona)

    Cóż to jest? Przekonajcie się

     

    Jeszcze parę kwestii, które mogą odstraszyć. Raz, wiadomo co jest w tagach, ale spokojnie. Bez pochopnych decyzji.

    Sprawa druga, bardziej poważna, czyli kwestia techniczna, która może być co najwyżej przyzwoita.

     

    Podziękowania kieruje do Świeżego Rekruta, za wsparcie, korektę i pre-read.

     

    Spoiler

    Informacja dla tych którzy znają się co nieco na Warhammer Fantasy. Jest to cross, ale linia czasowa jest całkowicie zmieniona. Było mi tak wygodnie, moja wizja, dziękuje.

     

    Nie przedłużając:

    Preludium

    Rozdział 1

    Rozdział 2

    Rozdział 3

    Rozdział 4

    Rozdział 5

    Rozdział 6

     

    Ps. Prosiłbym, o wypowiedzenie się w komentarzach, co jest dobrze( o ile coś takiego jest) co jest źle, abym na przyszłość mógł wiedzieć do czego przywiązać większą uwagę. I nie mówię tu o kwestii technicznej(choć ta też jest ważna) a o treści. Ogólnie, byłbym wdzięczny za jakiekolwiek opinie, bo to bardzo pomaga. Dziękuje.

    • +1 3
  4. Uśmiechnął się, widząc jak ludzie do niego podchodzą. A więc płomyk buntu nie zgasł. Trzeba było go tylko podsycić. Miał już coś powiedzieć, kiedy podbiegł do niego jeden z najemnych jeźdźców. Szepnął mu coś na ucho. Kiwnął głową i kazał poczekać.

    - Skoro żeście do walki gotowi, zostaje tylko mnie przedyskutować strategię z resztą sztabiku. Wy w ten czas, idźcie się przygotowywać. Zbrójcie się w kosy, widły, topory, co macie. A jak komuś brak, zbrojownia mej posiadłości stoi otworem. 

    Zwrócił się jeszcze do sługi - Powiedz Bartkowi, że może już swoich dozbroić. Kupiec jest niezwykle szybki - odprawił go, a sam podszedł do Olefa.

    - To jak, kapitanie? Idziemy omawiać szczegóły - on i ochrona byli gotowi do pójścia.

  5. Ojcze. Przewrócisz się w grobie, ale honor muszę ratować.

    Najemnicy chwycili za miecze i rusznice.

    - Co, obrażasz się że ujawniłem twoje prawdziwe cele? - uśmiechnął się - Wszyscy? A co jeśli wtedy napadną na miasto od innej strony? Potrzebujemy tego rozpoznania. A co do wszyscy... - zbliżył się do niej - Czy jestem taki jak inni, skoro chłopów traktuję jak się powinno, znaczy nie jak niewolników, a uczciwych pracowników? Czy jestem jak reszta, skoro rezygnując z przychodów, ograniczam im pańszczyznę, a kobiety i dzieci robią tylko z własnej woli? Czy tak jak oni, płacę składki na armię która ma nas zniszczyć? Czy posłusznie padam przed nią, zabijając zepsute królewięta? A kto przeznacza na broń i wyposażenie? Bo ty jedynie z niego korzystasz. Jak truteń, żerujący na pracy pszczół.

    Spojrzał na zbiorowisko. No nie to było jego celem. Kiwnął głową do strzelców i razem z nimi strzelił w niebo. A żeby to wszystko uciszyć.

    - Ludzie. Sprawa jest jasna. Strategia strategią, ale przede wszystkim do sukcesu potrzebujemy waszych chęci i serc - wszedł na podest - Nie możemy zmarnować tej szansy. Zniszczenie idącej do nas eskapady, pokażę królowej że jesteśmy dla niej zagrożeniem, a inne miasta i wioski wspomogą nas, wiedząc że jest szansa na zwycięstwo - podniósł głos - Co jeśli uciekniecie? Będą wasz szukać a na koniec zabiją. A jeśli zostaniecie i ramię w ramię staniemy na przeciw tyrani, czeka nas upragniona wolność. A tak, co jest lepsze? Śmierć, czy niewola? Do tych co nie są tu dla idei - spojrzał na najemnicę - Gdy padnie ich armia, hrabiowie stracą ochronę. A gdy wyniesiemy ich nas kosach i włóczniach, to komuż przypadnie złoto w opiekę? Wam, którzy wolą martwić się o kiesę. Straciłem przez władzę wiele. Ale smutkowi i strachowi śmieję się w twarz. Musimy powstać i wykorzystać naszą szansę. No, to kto jest za jakimkolwiek rozprawieniem się ze zbrojnym królowej? - wzniósł miecz w górę.

  6. Obrażać szlachtę? Spokojnie. Przecież wiadomo że to jedynie teatrzyk.

    - Można ciebie tak łatwo rozpracować. Chcesz wyglądać na opiekuńczą, ale i tak chodzi ci o zapłatę. Bo dla samej idei raczej ciężko, prawda? Mógłbym się przechwalać, ale ojciec nakazał mi skromność. Po za tym, czy ty sprawdzałaś, czy jakaś droga prowadzi do lasu? Bo kilka razy sprawdzałem i może jeden jest, ale dość lichy. Po za tym, żołnierze chodzą w szyku, ze strzelcami w środku formacji. Jeśli nawet się na nich rzucicie, to was powystrzelają. Ale, co ja tam wiem?

    - A co do ciebie, panie bracie - spojrzał na Bartka - Ty i twoi chłopi, mogą ich poturbować. Jeżeli ktoś z moich będzie chciał się dołączyć, to proszę. Mają wolną wolę - spokojnie powiedział. Do przywódcy bandy, nic nie miał. No może tylko że ponoć jego chłopcy poturbowali znajomego szlachcica, ale i tak był mu dłużny - Po za tym, jeśli chcecie, to i zaopatrzyć was mogę.

  7. Zerknął na zabójczynię. Jego świta już szykowała broń, ale zatrzymał ich.

    - I mówi to ktoś kto martwi się jeno o swą kiesę? - uśmiechnął się - A gdzie mają uciec? Kiedy siepacze królowej okrążą miasto? A nawet jeśli zawczasu uciekną, to i tak ich znajdą i skażą na więzienie. Po za tym, skoro ty umiesz posługiwać się bronią, to może co po niektóre też umieją. Ale jeśli już mamy ich ukryć, znaczy niewiasty i dziatki, bo mężczyzn potrzebujemy wszystkich, to jest pewna grota, była po rozbójnikach. Tam mogą przeczekać batalię.

    Spojrzał jeszcze na odróżniającego się chłopa - To nie ty ochotników potrzebujesz a ja. Każda dusza wolna jest na wagę złota. W mi podległych gospodarstwach, znajdziesz chętnych do pomocy. Pod warunkiem, że żadnego domostwa nie spalisz.

  8. - Wie pan...nie dziwi mnie to, szczególnie w jakim towarzystwie się obracam. A co do iluzji, to nie do końca moja dziedzina, ale może się przydać - ponownie usiadł w ławce, przywołując wilczycę - A. Jeszcze jedno. Czy mogę prosić o zwrot włóczni? Jest dość istotna jeśli chodzi o moje...specyficzne zdolności.

  9. Z niepokojem, słuchał szeptów które pełne były strachu. To tacy buntownicy? Jak przychodzi co do czego, to uciekać? O nie. Z wielką ochotą chciał ich opieprzyć, ale trzeba poczekać. Pokazał się wreszcie kapitan. Wysłuchał go kręcąc głową. Padła opcja złożenia propozycji. Wraz z czterema kompanami, przeciskał się na przód, w czasie gdy najemniczka proponowała coś swojego. Przewrócił oczyma.

    - Ja, przyjacielu Olefie, mam coś do powiedzenia - głośno powiedział, stając na przedzie zbiorowiska.

    - Przede wszystkim, czy ktoś martwił się o zwiad? Bo chyba od tego trzeba zacząć. Po drugie, winniśmy postawić wokół miasta i podległych wiosek. No, nie licząc mego domostwa, które dawno jest gotowe na przybycie gości. Dalej - złapał prawicą za miecz - Jeśli nasza milicja broni nie posiada, to niedługo od mego znajomego przybędzie karawana z ostrzami i samopałami. Ludzi nam nie braknie, a moi najemnicy są na każde skinienie. Po za tym - spojrzał na bandę łupieżców - Kwestia siły samej w sobie, jest już załatwiona.

     

  10. Eryk, obudził się wcześnie, nim słońce w pełni wyszło zza horyzontu. Wstał, ubrał się i spożył coś lekkiego na śniadanie. Ciągle rozmyślał o zakupie broni, która miała przybyć do miasta i zostać rozdana chłopom i mieszczanom. Transakcja przebiegła pomyślnie, cena była odpowiednia, martwił się tylko czy sługusy królowej nie przerwą transportu, bo choć to nie kosztowało wiele, to jednak majątek nie należał do tych, które posiadają magnaci. No, ale nie można wiecznie rozmyślać o jednej rzeczy. Gdy już kończył, służka przyniosła mu mały pakunek. Kiwnął do niej głową i rozwinął przesyłkę. Podniósł ze zdziwieniem brwi. Obrócił mały płatek, uśmiechając się. Spojrzał na zegar i widząc, że czasu jeszcze starczy, postanowił przejść się po swoich dobrach. Zawczasu poinformował kapitana najemników, aby ten przygotował dwóch strzelców i dwóch szermierzy. Bez wsparcia ma iść? Kiedy chodził po grząskich polach z zadowoleniem patrzył na chłopów, którzy z równym spokojem duszy, uwijali się by plony były dobre. Dwóch czy trzech, prowadziło pług, ciągnięty przez woła, kilku znosiło drewno z pobliskiego małego lasku, który został wygrany w karty, chłopki natomiast doglądały krów, świń, wołów, kur. Dziatki natomiast, nosiły słomę za wozem, z którego ta złota roślina wypadała. Widząc swego zwierzchnika i opiekuna, skłonili się w pół. W odpowiedzi, ,,Dobrodziej" uczynił tak samo. Może dziwne, ale lubił spacerować po swych ziemiach, doglądając pracy, a czasem zamienić słówko z jakimś starszym. Ale czas goni. Wziął swój miecz, dwa samopały, zebrał orszak i wybrał się na miejsce zbiórki.

  11. Imię: Eryk
    Nazwisko: Dynastia Orłowskich
    Pseudonim: ,,Dobrodziej"(patrz historia)

    Wiek: 29 lat
    Strona: Buntownicy
    Stanowisko: Jeden z przewodników mas chłopskich

    Wygląd: Wysoki, 175cm, z gęstą, czarną brodą, bujną, zmierzwioną czupryną i niebieskimi oczyma. Nosi brązowy strój szlachecki
    Charakter: Pewny siebie, ambitny, pamiętliwy, zazwyczaj uśmiechnięty.
    Umiejętności: Mieczem walczy przednio, koniem potrafi jeździć, a i z samopału strzela dobrze(jak nie ma, to z kuszy) Umiejętny orator, strateg, potrafi porwać innych. No i nieźle gra na lutni i trochę śpiewa. Ale tylko trochę.

    Krótka historia: Urodził się blisko granic, w tych biedniejszych częściach królestwa. Cudem, niewyobrażalnym szczęściem, jego rodzina była zamożna. Tak szlachta średnia, ale zawsze. Dzieciństwo miał spokojne, lubił trenować szermierkę, grę w szachy, a matka zaszczepiła mu chęci do używania instrumentu. Z ojcem, ćwiczył oratorstwo, aby przekonać do swojego punktu widzenia. Od pana ojca, miał jeszcze coś. Otóż głowa rodziny, szanował chłopów i dbał o nich, przez co ci, z miłością nazywali go ,,Dobrodziejem". Młody Eryk, zaprzyjaźnił się z jednym z chłopskich synów. Kiedy stuknęła mu osiemnastka, wyjechał do centrum kraju na studia. I coś go tknęło. To jak się traktuje bożych, jak ci bogaci przelewają swe pieniądze na rzeczy zbędne. Wtedy, zauważył tą niesprawiedliwość. Po powrocie, udało mu się wygrać w karty skrawek ziemi. Przysiągł sobie wtedy, że tak jak ojciec, biedniejszych będzie dobrze traktował. I wkrótce jego, nazywali ,,Dobrodziejem". Mimo że miał więcej roboty, a trochę smutku po śmierci stwórcy, podczas polowania, był wciąż młody, toteż przydałoby się ożenić. Akurat się stało, że wpadła mu w oko pewna dziewka. Bardzo piękna. Zrządzeniem losu, odwzajemniła uczucie. Nadchodził w końcu dzień ślubu, gdzie wraz z Marią, tak miała na imię wybranka, mieli odpocząć w posiadłości Orłowskich. Niestety, władza zniszczyła plany. Panna młoda, została napadnięta przez zbirów pewnego bogacza, a nawet może hrabiego, który otrzymał wcześniej odmowę od wybranki Eryka. Została zhańbiona i zabita. Rodzina, w sumie cała okolica wiedziała kto to zrobił, ale cień królestwa ich przerażał. Orłowski, czuł ogromny ból, przykryty pod ideą i chęcią zemsty. Stanął pewnego dnia przed chłopami i po ognistej przemowie, ruszył wraz z nimi i wojskami najemnymi, aby zabić zbrodniarza. Udało się. Od tamtego momentu, wiedział że to początek końca, władzy.

    Dodatkowe informacje: Lubi dobrze zjeść i wypić. Jak to szlachcic. Ocenia ludzi po czynach, a nie po ilości pieniędzy.

  12. Silniejszego. No no no. Ty się ciesz że to zaledwie cząstka tego co potrafię.

    - No cóż, spróbować zawsze warto - wzruszył ramionami, jednocześnie tarcza zniknęła z jego lewego nadgarstka - A co do nauki...chciałbym poznać słabe i mocne strony przeciwników, by móc je jak najlepiej wykorzystać. Jeśli pana to interesuje.

     

  13. Tak jak sądziłem.

    W miejscu gdzie wbiła się włócznia, tam błysnęło, a broń zniknęła, pojawiając się na nowo w prawej jego prawej dłoni. Ledwo jednak ją dotknął, gdy obrócił się, zamachnął i rzucił z całej siły w nauczyciela. W tym czasie, wilczyca wyglądał na znudzoną całym przebiegiem sytuacji. 

  14. Hetman

     

    - Zamknij drzwi i zostaw nas samych - zwrócił się do kolegi, wzdychając.

    Odkaszlnął.

    - Po pierwsze, na własne oczy widziałem co ta dziewczyna, jak pan ją nazwał, robi. Nie obchodzi mnie z jakich powodów. Ale miała do wyboru setki nazwisk, a akurat padło na pana. Przypadek? Może nie jest pan hakerem, ale czymś zawinił, skoro cię wydali. Dwa, moi towarzysze znaleźli interesujące informacje na pana temat. I jeżeli będzie pan współpracował, to może uda się jakoś karę odroczyć, a może wszystko pójdzie w zapomnienie. A w kwestii sądu - zaśmiał się.- Mam dla pana coś interesującego. Nie licząc akcji w terenie, jestem znany z skuteczności przesłuchań. Staram się robić to spokojnie. Ale jeśli to nie działa...pokażę panu pewne nagranie.

    Przesłał mu film, nie długi bo ledwo dwuminutowy, ale w dobrej jakości. Był na nim więzień, siedzący na krześle komisarz i kilku innych specjalistów od przesłuchań. Których sam szkoli. Podejrzanemu delikwentowi, zatapiali rękę we wrzątku. Darł się niezwykle głośno, co dla mundurowych, było powodem do uśmiechu. Nastąpiło cięcie i podobna sytuacja, z tym że widać było tylko komisarza, który z pomocą piły laserowej...,,psuł" zbrodniarzy, aby zmusić innego do gadania. Ostatni przeskok i już klasyka klasyk. No prawie, bo gorącą wodą polewano bardzo poranione ciało. 

    - Niestety nie mam swych asystentów, co nie oznacza że nie mogę po improwizować.

  15. - Dobra przyjacielu. Jeśliś tak sprytny - podniósł się z krzesła. Wilczyca usiadła pod ścianą i znudzonym wzrokiem obserwowała dalszy przebieg sytuacji.

    - To możemy się bawić tak - ponownie zmaterializował tarczę na lewym nadgarstku. W prawej dłoni, pojawiła się włócznia, o miętowym kolorze. Podrzucił ją, mierząc ciężar. Zerkał to raz na nią to na przeciwnika. W końcu, zamachnął się i rzucił w nauczyciela, ciągle patrząc co zrobi.

  16. Przygotować? Cóż, nic innego mi na ten moment nie potrzeba.

    Wyciągnął z plecaka tylko długopis i mały notatnik, które schował w koszuli.

    - To do zobaczenia później - odpowiedział na odchodne, wychodząc z pokoju. Wilczyca podążyła za nim.

    Dopytując się portierów, dotarł do stołówki. Nie miał większych potrzeb, to zjadł coś prostego, choć sytego.

    Po posileniu się, zaczął iść w kierunku sali o numerze 47.

  17. Cofnął się powoli. Kurdę. Coś naprawdę musiało się zdarzyć. Dostrzegł kontem oka zdjęcie. Podszedł do szafki, wyciągając rękę.

    Wilczyca szczeknęła, jakby ostrzegawczo.

    - Daj spokój - pokiwał głową oglądając obrazek - Aaa. Kojarzę ją. Guri. Amor coś opowiadał. Ponoć interesujący przypadek - wyszeptał - Skoro jej tu nie ma, to pewnie nie można umieszczać dziewczyn i chłopców w jednym pokoju. Mądre - odszedł i wyciągnął plecak spod łóżka. Sprawdził czy na na pewno wszystko jest - Jak tak o tym myślę, to zastanawiam się czy i mi się uda coś...wyrwać - otrzymał od towarzyski jakby jęk - Ha ha. Bardzo zabawne - odrzekł, wstając - Dante, prawda to że jesteś blisko z jakąś niewiastą? - zapytał, ironicznie ustawiając usta - A tak w ogóle to co ci się stało z oczami? Zdenerwowałeś Eskulapa?

  18. - W porządku - szepnął.

    Gdy był już w pomieszczeniu, rozejrzał się. No. Pałac to to nie jest. Ale mogłem trafić gorzej. Ciekawe, kto będzie mi umilał czas, lub psuł humor.

    Uwalił się na łoże, chowając plecak pod nim.

    - No Larentia. Spokojnego snu - zwrócił się jeszcze do wilczycy, która ułożyła się przy łóżku. W odpowiedzi szczeknęła krótko.

     

    Na nogach, po całodobowym prawie śnie, był w sumie od 5.50. Z uwzględnieniem na nogach, bo obudził się dużo wcześniej, ale naprawdę nie chciał wstawać. Tak. Czuje się znacznie lepiej. Jak już podjął tą jakże ważną decyzję o podniesieniu czterech liter z materaca, to przed to jeszcze:

    - Larentia! Dzień już się zaczyna. A coś mi mówi że wiedźmy losu szykują nm specjalne atrakcje - powiedział spokojnie. Wziął głęboki oddech i spełzł na podłogę. Dostrzegł szybko, iż ktoś śpi w łóżku obok. '

    - O ciekawe. Musiałem strasznie mocno kimać.

    Oczy mu się szeroko otworzyły, gdy tylko zobaczył twarz Dantego. Trochę inną niż pamiętał, ale może Bachus dłużej przeciągał.

    - Na Jowisza! Dante! To twój pokój? Jeśli zająłem czyjeś miejsce to wybacz. Zeszło mi, przyznam, acz jestem w końcu. Słyszałem że coś się tu stało, prawda to? - szybko wyrecytował podchodząc bliżej.

×
×
  • Utwórz nowe...