Skocz do zawartości

Elion_Time001

Brony
  • Zawartość

    91
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Elion_Time001

  1. - Ja? - zapytał pogodnie młodzieniec. - Nikim wielkim, po prostu zwykłym podróżnikiem. - rzekł, całkowicie wykręcając się od odpowiedzi - A ty.... - Nieznajomy spojrzał na Taillowa, który wylądował teraz grzecznie na twoim ramieniu. - ... czyżbyś był trenerem? - Cóż, ludzie szybko wyciągają najbardziej oczywisty wniosek. - Hmm... musisz być dosyć silny, skoro kierujesz się tą ścieżką.
  2. Statek niestety się nie pojawił, zniknął prawdopodobnie na cały, kolejny miesiąc. Chłopak za to zszedł ponownie do jaskini. - Uważasz, że teraz jest zimno? - zapytał ironiczne, machając ręką na znak, abyś poszła za nim. - Uważaj, aby się nie poślizgnąć. Cokolwiek miał na myśli, wyruszyliście. Tak oto schodziliście coraz niżej, a temperatura spadała coraz bardziej. To faktycznie była dziwna jaskinia. Mogłaś być tylko zła na siebie, że nie ubrałaś się cieplej. Theo oświetlał latarką drogę przed wami. Powoli na skalistych śladach zaczęły pojawiać się ślady faktycznego lodu. Wtedy doszło do ciebie, jak zimno faktycznie tutaj było. Lód poczynał pokrywać całe boczne ściany, tworząc wkrótce prawdziwą, kryształową jaskinię, nawet podłoże było gdzieniegdzie pokryte zamrożoną wodą, przez co faktycznie łatwo było się poślizgnąć. W końcu teren wyrównał się lekko i znaleźliście się w wielkim pomieszczeniu, pokrytym bardzo głęboką warstwą lodu ze wszystkich stron. Długie przebywanie tu na pewno sprawiłoby, że nabawiłabyś się jakiegoś choróbska, w końcu temperatura jaka tu panowała prawdopodobnie spadała poniżej zera. Chłopak za to wydawał się być totalnie przyzwyczajony do takich temperatur, zważając na jego lekki ubiór. - Widzisz? Fajne, co? - rzekł, odwołując się do twojej wcześniejszej wypowiedzi. Wtedy skierował latarkę centralnie w jedną ze ścian. Gdy podeszłaś ujrzałaś coś niebywałego. W lodzie zamrożone były różne, morskie istoty. Ryby z wielkimi zębiskami i światełkiem na łbie, nawet jakieś ośmiornice i płaszczki. Niektóre były jednak niecodziennie duże, najbliższa ryba miała chyba z trzy metry długości, a w tym, pojedynczym świetle wyglądała lekko przerażająco, z bardzo szeroko otwartą paszczą.
  3. Twój ptaszek przez chwilę widocznie zastawiał się nad czymś, aby w końcu wzlecieć w powietrze. Piesek warknął, ale Taillow jedynie wisiał nad ziemią, machając skrzydłami. Gdy Poochyena w końcu ustawiła się w pozycji bojowej, niby przygotowując się do skoku, ptak wystrzelił nagle, uderzając dziobem prosto w łeb bestii (Peck), która zatoczyła się zdezorientowana i zaskomlała krótko. W końcu psina otrząsnęła się i cofnęła o krok do tyłu... czy to możliwe, że była zwykłym tchórzem? Ptak wzleciał teraz tak wysoko, że był zdecydowanie poza zasięgiem wroga. Gdy Taillow przymierzał się do kolejnego ataku, pies natychmiast wycofał się jeszcze kawałek, aż w końcu ruszył prędko w głąb drogi, zanim zdołał oberwać po raz drugi. Tak, tchórz jakich mało. Już miałeś ruszyć za nim, gdy nagle usłyszałeś za sobą kroki. - Co za niespodzianka, spotkać tu kogoś innego... - odezwał się nieznajomy głos. Gdy się obróciłeś, ujrzałeś prawdopodobnie młodszego od siebie mężczyznę o niebieskich oczach i krótkich, blond włosach. Nosił na jednym ramieniu mały plecak i spoglądał na ciebie lekko zaskoczonym wzrokiem. Skąd on się tu nagle wziął? Niby przyszedł od strony Fortre....
  4. Zapomnij o niej, razem ze mną zobaczysz cały świat
  5. KP: Otworzyłeś powoli swe oczy. Wokół panowała grobowa cisza, a całość oświetlona była jedynie przez jasną poświatę, opadającą z dziury, znajdującej się wysoko nad ziemią. Podłoże było miękkie, całkowicie wyścielone różnego rodzaju i koloru kwiatami, oraz zieloną trawą, a wokół znajdowało się trochę sporych skał, które najwyraźniej oderwały się z "sufitu". Spróbowałeś wstać, ale twoje ciało było całkowicie obolałe. Jakim cudem znalazłeś się w tak specyficznym miejscu. Głowa cię bolała, trudno było przywołać konkretne wspomnienia, ale musiałeś jakimś cudem tutaj wpaść przez wielką dziurę... Nie miałeś bladego pojęcia jakim cudem przeżyłeś upadek z tak wysoka. W tym momencie jednak niemożliwym było wydostanie się z tego miejsca tą samą drogą, trzeba będzie poszukać innego wyjścia. Przed tobą znajdował się rozległy korytarz, prowadzący w głębokie i nieznane ciemności. Wszystko wyrzeźbione w wielkiej jaskini. Nagle usłyszałeś cichy szelest, spojrzałeś w tamtą stronę i ujrzałeś dziwną postać, która wystawiła swój łeb zza jednego z większych kamieni. Nieznajomy natychmiast schował się ponownie, unikając twojego wzroku. Mogłeś przysiąść, że stworzenie wyglądało jak szary pies, ze szpiczastymi uszami i wielkim, czarnym nosem... co tutaj robił taki zwierz?
  6. Wilczek przeszedł z ciągłego ujadania do cichego warczenia, obserwując cię bystrym wzrokiem. Może złagodniał trochę, jednakże nie ruszył się ze swojego miejsca ani o krok. W końcu przysiadł sobie, umilkł całkowicie i przechylił na bok swój łeb. Nie wyglądało jednak na to, abyś mógł przejść tędy bez walki, chytrego planu lub negocjacji. Nawet jeśli jest to malutka psinka, to potrafi mocno ugryźć, więc trudno ją zlekceważyć... Ciekawe czego tak zawzięcie pilnował?
  7. - Nie twoja sprawa. - zmierzył cię wzrokiem, po czym przez chwilę nad czymś głęboko się zastanawiał. - Hm... cóż, prędzej czy później i tak byś tam wlazła pewnie. W takim układzie rzeczy, niech ci będzie. Bardziej niż poszukiwania, po prostu wypatruję czegoś... słyszałaś, że ostatnimi czasy zaobserwowano przy brzegu dziwną, morską kreaturę? Sprawdzałem, czy to prawda, ale wydaje się, że to kolejne, miejscowe banialuki. W końcu szperałem tutaj aż od czterech dni Hm... jak teraz o tym wspominał, to gdzieś mogłaś o tym usłyszeć, ale to tylko takie puste plotki były. - Myślałem, że może mieć jakiś związek z tym, co ostatnio znalazłem, ale najwyraźniej po prostu nie istnieje. - wzruszył ramionami, po czym ponownie spojrzał w twoim kierunku. - Wydajesz się przydatna...Chcesz zobaczyć coś fajnego? - Chłopak uśmiechnął się chyba po raz pierwszy od waszego spotkania.
  8. Lilycove City stało się więc twym celem podróży. Ruszyłeś bezzwłocznie, zabierając ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy i oczywiście ptasiego kompana. Droga prowadząca do miasta była bardzo podmokłym terenem, otoczonym wokół gęstym lasem. Miejsce roiło się od dzikich Pokemonów, a niektóre z nich były niezwykle niebezpiecznymi stworzeniami. Z twoim Taillowem miałeś trochę marne szanse na obronę, jednakże, nawet pomimo tego faktu, dzielnie brnąłeś naprzód. Przez dług czas nie napotkałeś żywej duszy. Na drodze zaczęły pojawiać się gdzieniegdzie kałuże, gdy nagle poczułeś na sobie czyjś wzrok. Zwróciłeś się w kierunku lasu i dostrzegłeś krótki błysk oka. Zaraz z gęstwin wyłonił się... bardzo mały, szary wilczek. Zastąpił ci drogę i szczeknął raz, mając chyba wrażenie, że brzmi groźnie. Pokemon ten zwany był Poochyena. Psiak począł szczekać raz po raz, nie mając najwyraźniej zamiaru przepuścić cię dalej. Wyglądał, jakby czegoś zawzięcie pilnował. Twój ptaszek nastroszył lekko piórka i zaczął się niepewnie przyglądać małej bestii.
  9. Tutaj mam zamiar dawać rożne ogłoszenia, jeśli będzie taka konieczność, ale jeśli gracze mają coś ważnego do zgłoszenia, to również mogą wykorzystać ten wątek. No, to tyle w temacie.
  10. @Pixelator Prosz bardzo, twój OC'etek~ Mam nadzieję, że spełnia oczekiwania x3
  11. Przestań się tak na mnie gapić, ty...ty... żółwiu! *ale pocisk*
  12. Chłopak w końcu zdołał wyglądnąć z jaskini. Oświetlił latarką plażę, w którą przed chwilą wbił się statek. Zaraz jednak usłyszał twoje kolejne pytanie. - Według miejscowych, co miesiąc, o pełni księżyca.... - odpowiedział prędko, ale zaraz zakrył usta dłonią, zdając sobie sprawę z głupoty swoich słów - Z-znaczy, ja... mniejsza już z tym. Nie wiem, po co się mnie o to pytasz. Musiałaś posiadać już taką informację, jeśli akurat dzisiaj, o północy, znalazłaś się na klifie, wypatrując tego statku. W końcu, wczoraj cię tutaj nie było, prawda? - stwierdził zrezygnowany, po czym już spokojnie wygramolił się z jaskini i wspiął się na plażę. Widocznie przestał już być taki nerwowy, gdy tylko duszek zniknął. - Statki rozbite przez sztorm przeważnie nie powracają. Najwyżej sternik faktycznie może przeżywać swój błąd i to nie daje mu odejść, zdarzają się takie przypadki. Statki widmo to skomplikowana sprawa, potrzeba by było więcej informacji...Meh... zupełnie zapomniałem o tej legendzie, darowałbym sobie dzisiejsze poszukiwania... - ostatnie zdanie mruknął ciszej, bardziej do siebie. Zaraz znowu spojrzał na twoja osobę - No, widziałaś swój stateczek z bajek, to chyba powinnaś się już zbierać, co? Robi się coraz później.
  13. Znalazłaś to, o co cię prosiłem? Ech, twoja niekompetencja sięga zenitu, doprawdy, sami imbecyle znajdują się u mnie na służbie.
  14. Fakt faktem, dłoń chłopaka była materialna i ciepła, nic nie wskazywało, jakby mógłby być duchem, w jakikolwiek sposób. Ale prawdą było, że za dużo to wiedział. - N-nie? - Zapytał Theo, trochę niepewnie, jakby sam zaczął wątpić w swoje słowa. - Jestem pewien, że zapamiętałbym coś tak wielkiego! - dodał w końcu, potrzebując najwyraźniej chwili na zastanowienie się. - Przebywam tutaj ledwo od miesiąca, jeszcze nie wszystko wiem...! - Odwrócił wzrok. Tak, wspaniałym kłamcą to on faktycznie nie był. Zaskoczyłaś go mocno następnym pytaniem, wyglądał, jakby przez chwilę nie mógł znaleźć odpowiednich słów. - ....Szesnaście. Na pewno - stwierdził w końcu, pewnym siebie tonem. - A po co ci to wiedzieć? Spoglądnęłaś znowu na statek-widmo, który wrył się już na plażę. Boże, nawet dźwięku przy tym nie wydał. Mogłaś podziwiać, jak widowiskowo roztrzaskuje się o klif i rozpada praktycznie bezszelestnie. Stwarzało to naprawdę straszną atmosferę. Części, które wpadały do morza nie powodowały jego wzburzenia, a części spadające na plażę znikały, gdy tylko dotknęły powierzchni ziemi, rozpływając się wśród nocnych ciemności. Tak oto, po dobrej chwili, wielki trójmasztowiec kompletnie zniknął z powierzchni ziemi, a jedynym źródłem światła została mała latarka trzymana przez czarnowłosego młodzieńca, który spoglądał na ciebie niepewnie. - Zniknął już... prawda? - odezwał się ostrożnie.
  15. Spakowałeś więc prędko swe rzeczy (Jakieś konkretne może?) i trochę zmieniłeś wizerunek, aby zaraz wyruszyć w drogę. Cóż, kiedyś trzeba było opuścić twoje rodzinne strony, nie żeby ktoś zauważył, żeś zniknął. Taillow spoglądał na ciebie lekko zdezorientowany, aż w końcu zaćwierkał wesoło, przysiadając ci na ramieniu. Wygląda na to, że był uradowany tym, nagłym zwrotem wydarzeń. Pytanie tylko brzmiało, w którą stronę się udać? Z jednej strony leżało Lilycove City, miasto portowe, a z drugiej Mauville City, choć podobno trza przekroczyć rzekę, aby się do niego dostać, a to chyba nie było zbyt dobrym pomysłem, jak na razie.
  16. - Nie dziwie się, że jej nie znasz - odrzekł chłopak bez większego wytłumaczenia, odnosząc się do twojej pierwszej wypowiedzi. - Lepiej jednak nie schodź głębiej w takim razie, bo zamarzniesz na śmierć, przy twojej kondycji. Ty za to przyglądałaś się statkowi. Ale... na nim było praktycznie pusto. Dostrzegłaś tylko jedną, niską sylwetkę przy strzeże. Mężczyzna uparcie parł statkiem na przód, będąc prawdopodobnie doskonale świadomym wszelkich konsekwencji. - Hm...niedokończone sprawy, co? Ale w takim razie, coś więcej musiało być do tego zdarzenia, niźli nam mówią. Może... - zamilkł się na chwilę i ostro pokręcił głową - N-nie, nie, nie będę się znowu mieszał w sprawy z duchami. - rzekł, kierując słowa bardziej do samego siebie. Chwilę musiałaś poczekać, aż w końcu odpowiedział na twoje pytanie. - Podobno był to statek handlowy...chyba płynął gdzieś w stronę Portugalii, ale zaginął po drodze, właśnie w tym miejscu. Ciekawe czemu wybrał tak dziwną trasę...? - rzekł ten, który nic nie wie. - A-ale pierwszy raz widzę ten statek na oczy.... Młodzieniec wyglądał, jakby pogrążył się na chwilę w myślach, puki nie przerwałaś mu, wyciągając do niego rękę. - No tak... - odrzekł, niechętnie uciskając twoją dłoń.... teraz zauważyłaś dopiero, że od początku trzymał latarkę w lewej ręce. Widać był leworęcznym dzieckiem. - Theodor Spiritus... - przedstawił się krótko
  17. Chłopak pokręcił głową. -N-nic nie wiem! Naprawdę.... - milczał przez sekundę, aż w końcu dodał cichutko. - Po prostu... nie lubię duchów...nie wierzę w duchy... są takie niematerialne, nie można im nic zrobić, ta bezradność jest przerażająca. - znowu mówił zaprzeczając samemu sobie, starając się nie wpatrywać za bardzo w statek. Czyżby był po prostu zwykłym tchórzem? W końcu westchnął cicho i odrzekł - Może... słyszałem coś tam o statku Lacerta. Dziadek o nim wspominał w jednej ze swoich historyjek. M-mówił, że statek zabierze do swojego świata każdego, który stanie na jego drodze, a ja nie mam zamiaru sprawdzać, czy to prawda. - Młodzieniec wahał się jeszcze przez chwilę, ale zerkając na zbliżający się trójmasztowiec, odezwał się ostrym tonem. - N-nie mamy czasu na bzdety, prawdopodobnie będziesz zadowolona, jeśli będziesz miała dobry widok na ducha, prawda? Chodź, wiem gdzie możemy się ukryć, chodź za mną. - Praktycznie pociągnął cię za nadgarstek, prędko kierując się w prawo. Kawałek stąd dojrzałaś dość wąskie wejście... chyba do jakiejś jaskini.... cóż, człowiek mógłby bez trudu tam wkroczyć. Było tutaj coś takiego wcześniej...? W każdym razie, wejście osadzone było na trochę niższym poziomie, niż grunt, na którym staliście, a woda wlewała się praktycznie do środka. Chłopak zeskoczył na dół, zaciągając cię do wnętrza, było tam nienaturalnie chłodno, dużo gorzej, niż na dworze. W końcu nieznajomy puścił cię, nie mając nawet zamiaru wyglądać znowu na zewnątrz, ty za to mogłaś mieć widok na statek, który powoli zbliżał się do brzegu. Był już tak blisko, że miałaś wrażenie, jakby z każą, następną chwilą mógłby roztrzaskać się o spory klif. - Jak myślisz... - zapytał cicho chłopak. - Dlaczego ten statek ciągle powraca...?
  18. - Hm... myślisz, że jesteś na tyle silny, aby się nam sprzeciwić?... - Wyglądało na to, że mężczyzna pragnął dodać coś jeszcze, ale zamiast tego zamknął usta i tylko zlustrował Cię wzrokiem. - Dobrze, poczekamy na razie. Miej jednak w pamięci naszą ofertę, bo sam dużo nie zdziałasz. - Naprawdę pozwalasz mu odmówić? - odezwała się nagle dziewczyna, której głos usłyszałeś chyba po raz pierwszy. Był ostry i piskliwy, raczej nieprzyjemny. - Pamiętasz co... - Zamilcz - rzekł ostro nieznajomy, zwracając się do swojej towarzyszki. - Musi jej pan wybaczyć, jeszcze nie do końca zna swój fach. - skierował ponownie słowa w Twoją stronę. - Na razie więc musimy się pożegnać. Do zobaczenia...niebawem. Po tych słowach nieznajomy odwrócił się i odszedł, zabierając ze sobą (Zaciągając praktycznie) swoją towarzyszkę. Tak właśnie zostałeś sam, a wokół zapanowała cisza.... to były.... specyficzne odwiedziny. Na stole wciąż siedział twój ptaszek, który w końcu wydał z siebie niepokojący świergot. Ten poranek zdecydowanie rozpoczął się wspaniale.
  19. Zasalutowałaś więc i zbiegłaś. Chłopak wyglądał, jakby potrzebował chwili, aby przyswoić cóż takiego właśnie powiedziałaś, po czym faktycznie popędził za tobą. Wiedziałaś, ponieważ światło latarki od razu dawało znać o jego obecności. - Głupia jesteś, czy co? Po ciemku w takie miejsce? - krzyknął - Z-zresztą, tak. Statki widmo nie mają prawa istnieć! D-duchy nie istnieją.... a zresztą, słyszałem, że są obłożone klątwą.... - odrzekł zaprzeczając sam sobie, gdy już cię dogonił. Na pewno lepiej było widać drogę dzięki latarce. - Chwila moment.... to tego wypatrywałaś? - dodał zaraz trochę zdezorientowany. Zdaje się, że zaszło jakieś nieporozumienie. Tak udało ci się dotrzeć do malutkiej plaży, tuż przy klifach, a stamtąd miałaś wspaniały widok na zbliżający się trójmasztowiec. Mogłabyś przysiąc, że statek ma zamiar wpłynąć prosto na klify (Jeśli byłby materialny, to znaleźliście się w bardzo nieprzychylnej pozycji, gdyż tylko stoicie na jego drodze). Chłopak za to przycisnął się praktycznie do wielkiej, skalnej ściany z tyłu, chcąc być wyraźnie jak najdalej tego widma. Wciąż jednak, nie mógł cię chyba zostawić na pastwę losu, ciemności i duchów. - I-i co ty niby masz zamiar z tym zrobić, co? Dać się zgnieść?! - rzekł nerwowo.
  20. - Czyżby?... - zaczął i pewnie wykłócałby się dalej, gdybyś nagle nie odwróciła jego uwagi. Młodzieniec odwrócił się, aby zaraz dostrzec podejrzany trójmasztowiec. Przez chwilę wpatrywał się w obiekt, który otoczony był niepokojącą, jasną poświatą. - F-faktycznie niesamowite. O tej porze nie powinno tutaj być żadnych statków... W ogóle mało tędy przepływa.... to prawie jakby...- odrzekł trochę niepewnie, zatrzymując się w połowie zdania, szybko odwracając wzrok od dziwnego obiektu. - A-ale co to ma wspólnego z naszą rozmową? - wyglądało to, jakby trochę na siłę unikał tego, dziwnego zjawiska. A statek powolutku i mozolnie zbliżał się do brzegu.
×
×
  • Utwórz nowe...