Skocz do zawartości

Matalos

Brony
  • Zawartość

    1435
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Matalos

  1. - Dobrze, to piątka z nas pójdzie po zabytki, a pozostali zostaną i zobaczą co da się zrobić tutaj - odparła dziewczyna.

    Chwilę później piątka osób z "drużyny A" udała się do siedziby. Pozostali zaś weszli na teren i podążali za właścicielką. Nikt nic nie mówił, wszyscy milczeli z szacunkiem.

  2. Grupa spojrzała po sobie. Przez chwilę milczeli, nieco zaskoczeni reakcją właścicielki. W końcu jeden z nich odezwał się:

    - Nie zamierzamy się włamywać! Chcemy tylko prosić o pomoc, w przechowaniu kilku zabytków.

    Nie wyglądali groźnie. Ba, nie mieli żadnej broni przygotowanej na tą okazję.

    - Bardzo prosimy - odezwała się jedna z dziewczyn. - Te zabytki wiele znaczą zarówno dla kraju jak i dla nas. A obawiamy się, że Rosjanie mogą chcieć je zniszczyć.

  3. - I na tym kończymy awaryjne wydanie wiadomości. Prosimy o pozostanie przy radioodbiornikach... - jeden z chłopaków wyłączył urządzenie. Wszyscy siedzieli cicho, spoglądając po sobie z niepokojem. Słuchali audycji jakiegoś radia z Zachodniej Polski. W sumie to nie dowiedzieli się niczego nowego... Po części.

    Na pewno zaatakowali ich Rosjanie, jednak nie dotarli jeszcze do Warszawy. Choć są na prostej drodze by tutaj dotrzeć. Pewne było też to, że wszystkie urządzenia elektryczne podłączone do sieci nie działają. Jednak nie zaatakowano elektrowni, jak się wszystkim wydawało. Rakieta poleciała w jakąś bazę wojskową, czy też jakiś inny obiekt strategiczny,właśnie z tego obiektu unosiła się chmura dymu, nie z elektrowni jak wcześniej myśleli. Ale prądu w budynkach jak nie było tak nie ma.

    - Słuchajcie, trzeba coś zrobić - powiedziała Julia. - Nie możemy tak siedzieć tutaj bezczynnie i czekać na Rosjan... W dodatku mamy za dużo znalezisk i za mało kryjówek...

    W pomieszczeniu było dwadzieścia osób, nie licząc Julii, jej brata i Adama. Głównie młodzi chłopcy, choć było tutaj tez kilak dziewczyn. Wszyscy mieli tą samą emocję na twarzy. Olbrzymie zaniepokojenie. Właściwie tylko Julia trzymała tą grupę przed rozpadnięciem się.

    - Ale co możemy zrobić? - spytał się jeden z uciekinierów. - Jest nas tylko dwudziestu trzech... Raczej nie wyniesiemy wszystkiego na rękach poza miasto - powiedział i wskazał kilka obrazów, rzeźb oraz książek, które znajdowały się w pomieszczeniu razem z nimi.

    - Powiem wam co zrobimy - rzucił Julia i uśmiechnęła się cwaniacko. - Podzielić się na dwie grupy. Jedna ma za zadanie znaleźć jakąś dobrą kryjówkę dla naszych skarbów. Wiecie, jakaś prywatna firma, która nie da się zastraszyć Ruskim, może odpowiednio duże zejście do kanałów... Coś musicie znaleźć. Gdzieś to trzeba będzie przechować, bo znając Rosjan będą chcieli to zniszczyć.

    - A druga grupa? - spytała się jedna z dziewczyn.

    - Wy natomiast pójdziecie się spotkać z rodzinami - powiedziała Julia. - Upewnicie się, że nic im nie jest oraz że bezpiecznie opuścili miasto. Potem to wrócicie - powiedziała to z taką pewnością, że większość nie miała wątpliwości, że tak będzie. - jak ktoś swojej rodziny nie znajdzie, to mój brat ma telefon satelitarny. Możliwe, że uda się z nimi skontaktować. I potem się zamienicie. Proste? - spytała się i wszyscy kiwnęli głowami, mniej lub bardziej pewnie. - To do dzieła - machnęła rękami i posłała swoich ludzi na ulice.

    Julia usiadła obok brata. Pogłaskała go po czuprynie i powiedziała:

    - Trochę więcej pewności siebie bracie. Wszystko będzie dobrze.

    - Nie wiem... Mi się wydaje że to dopiero początek... - odparł Jakub wpatrzony w telefon.

     

    Grupa poszukiwawcza, która buńczucznie nazwała siebie "Drużyną A" wyruszyła przez Warszawę w poszukiwaniu dobrego miejsca na schowanie zabytków. Po kilku nietrafionych propozycjach, ktoś przyznał się, ze był na demonstracji ekologów. I że budynek, przed którym strajkował nadawałby się do ich celów.

    10-cio osobowy oddział ruszył więc w kierunku laboratorium. Liczyli że przynajmniej ich nie przegonią.

  4. Przyjechał transport. Jakub siedział sobie przy wejściu do siedziby i obserwował. Trzy całkiem sporawe ciężarówki zatrzymały się przed sporym budynkiem, zbudowanym tak by przypominać daną kawiarnię która stała tutaj przed wojną. Jakub skończył rozmowę ze swoim kolegą w laboratorium chemicznym, kiedy nagle rozległy się syreny.

    Początkowo myślano, że to mogą być ćwiczenia... Ostatnimi czasy urządzano je z powodu groźby wojennej. Jednak tym razem było inaczej.

    Jakub wstał i wtedy nad jego głową coś świsnęło. Nie był w stanie stwierdzić co to było. W następnej chwili rozległ się ogłuszający huk, od którego popękały szyby w oknach i zatrzęsło ulicą. Jakub popatrzył przed siebie. Z miejsca gdzie stała dawna elektrownia unosiła się teraz wysoka struga dymu.

    Zaczęła się panika. Prawie wszyscy ludzie, którzy byli na ulicy w momencie ataku wbiegli do domów. Pustawe uliczki miasta po krótkiej chwili wypełniły się setkami ludzi, chcących opuścić miasto jak najszybciej. W kilka minut od upadku pierwszej bomby, na ulicy zaczął się tworzyć korek.

    Pracownicy "Światowida" spojrzeli po sobie. Potem na swojego szefa. Ten właśnie rozmawiał przez telefon, nie mógł im pomóc. Zaczęli się rozkruszać, chcieli jak najszybciej dostać się do swoich domów, rodzin. Ocalić to co miało dla nich największa wartość.

    - Dobra ludzie! Zabierać sprzęt i lądować go do środka. Pokażę wam gdzie co i jak - usłyszeli władczy, kobiecy głos. Spojrzeli w tamta stronę i zobaczyli siostrę ich szefa. Kobietę z którą mieli o wiele lepszy kontakt, W końcu to ona spędzała większość czasu w "Światowidzie".

    W trakcie kiedy Julia wydawała rozkazy i starała się umieścić najcenniejsze dzieła w wykopanej skrytce w podziemiach budynku, Jakub gorączkowo wydzwaniał do swoich pracowników w biurze. Na szczęście wszyscy byli cali, a pieniądze u nich zdeponowane zabezpieczone. Jakub udzielił im jeszcze kilku wskazówek po czym zabrał się do pomocy przy wyładowywaniu. Przed nimi odpowiedź na trudne pytanie... Uciekać czy nie?

  5. Wielka wystawa zaginionej sztuki!

    Grupa pracowników znanej w Polsce fundacji "Światowid" odkryli w starym niemieckim bunkrze wiele antyków, zabranych podczas drugiej wojny światowej. Zabytki te zostaną przekazane Muzeum Narodowemu w ciągu najbliższych kilku tygodni. Jednak będzie można je już niedługo obejrzeć. Za dwa dni nastąpi wystawa, w głównym budynku "Światowida" w Warszawie. Wstęp płatny. Jak podają...

     

    Jakub przerwał czytanie gazety i sięgnął po filiżankę.Wziął łyk kawy i spojrzał na ulicę. Jeździły samochody, przejęci biznesmeni chodzili ze swoimi aktówkami po ulicy i podawali coraz wyższe kwoty, młodzież słuchała muzyki na cały regulator... Panował normalny, typowy dla dużego miasta klimat. Warszawa rozwijała się, a Jakub lubił patrzeć na to rozwijające się miasto.

    Zwłaszcza kiedy miał urlop. Jeszcze parę dni przed nim, podczas których nie musiał się przejmować światową gospodarką. Nic tylko spokój, cisza i...

    W tym momencie czyjeś ręce uderzyły go w ramiona. Jakub nawet się nie odwrócił, gdyż dobrze wiedział, kto to.

    - Cześć braciszku - usłyszał wesoły, kobiecy głos zza pleców.

    - Cześć siostra - odparł spokojnie, choć wesoło. - Siadaj - rzucił i wskazał ręką krzesło naprzeciw niego.

    Jego siostra minęła go i usiadła na krześle. Niemal natychmiast zaczęła się bawić swoimi brązowymi włosami, spiętymi w kucyk.

    - No, to mam nadzieję, że dostawa już jest w drodze - powiedziała i mrugnęła konspiracyjnie okiem.

    - Tak, transport powinien dotrzeć dzisiaj wieczorem - odparł Jakub.

    - W porządku - odparła jego siostra. - Wszyscy moi ludzie są na pozycjach i zajmują się strefą. Jeśli dobrze liczę, to wszystko powinno być gotowe akurat na przyjazd.

    Jakub lubił swoją siostrę. Bardzo. W końcu to ona sprawiła, że zafascynował się sztuką, oaz to ona znalazła kilka bardzo cennych zabytków, których reprodukcje stoją dumnie w głównej siedzibie "Światowida" w centrum Warszawy. W tym samym miejscu będzie wystawa znalezionych sprzętów.

    - Jest jedna sprawa - powiedział i dopił kawę. - Chodź za mną.

    Zaprowadził ja do swojego samochodu. Dał znać Adamowi, który przez cały czas siedział za kierownicą, aby ruszał.

    - Znalazłem takie coś - powiedział i wyciągnął ku siostrze dziennik. - Kilka takich.

    - Chcesz je sprzedać co? - spytała niemal z miejsca.

    - Owszem... Opłaci się je spieniężyć... Ale jest jeszcze jedna sprawa...

  6. Notesy miały głównie wartość historyczną. Wszystko co się w nich znajdowało, Jakub mógł spokojnie znaleźć na Wikipedii. Jednak było tam coś, co go zaintrygowało.

    Początkowo wyglądało jak zwykła zbroja rycerska. jednak potem zauważy kilka krzywo nakreślonych notatek, które po przetłumaczeniu sprawiły, że podrapał się po brodzie w zadumie.

    Pancerze wspomagane.

    Czytając dalej Jakub dowiedział się, że podczas projektu wszystko szło dobrze. Udało im się nawet opracować nowy stop, który, wedle testów, miał zapewnić wytrzymałość z lekkością. z notatek wynikało, że cienka metalowa blacha chroniła przed ostrzałem z MG42... nie będąc dla noszącego zbyt sporym obciążeniem. Cały ten stop zapowiadał się naprawdę intrygująco i Jakub uznał, że musi go dokładnie przebadać.

    Wziął pod pachę notes i zajrzał do wnętrza bunkra. Zobaczył tam kilku pracowników "Światowida" niosących sporawe worki.

    - Widzę, że znaleźliście dużo ciekawych rzeczy - powiedział do nich.

    - To jeszcze nie wszystko - odparł jeden z chłopaków. - Tutaj jest tego jeszcze więcej, ale będziemy potrzebowali jeszcze kilku ludzi, aby to wszystko wynieść.

    - Dobra robota - powiedział do nich z uśmiechem. -  Zadzwonię po jakąś pomoc dla was i muszę jechać do Warszawy. Zorganizujemy wystawę tego co znaleźliście, podajcie mi wasze imiona, jesteście zaproszeni - mrugnął do nich cwaniacko okiem.

     

    Niecałe pół godziny później jechał już do Warszawy. Umówił się na spotkanie z pewnym chemikiem, który pomoże mu w sprawach tego znaleziska. Jakub prowadził właśnie rozmowę z szefem Warszawskiego oddziału "Światowida" w sprawie prezentacji tego co znaleźli.

  7. Jakub siedział sobie na trawie i czytał. Przeklinał siebie w duchu za to, że uważał naukę niemieckiego za stratę czasu. Umiał się nim co prawda posługiwać, jednak to w jaki sposób były zapisane te notesy zmuszało go do skorzystania z internetowych słowników... A później często musiał buszować po sieci w celu zrozumienia tego co przetłumaczył.

    Kilku pracowników "Światowida" już udało się do podziemi, aby sprawdzić wnętrze bunkra. Na razie nie było od nich żadnych wieści, ale podejrzewał że znajdą tutaj ciekawsze rzeczy niż dzieła sztuki.

    Jakub w międzyczasie czytał te zabrane z podziemi książki. Większość z nich dotyczyła chemii oraz fizyki... Ale znalazł też jedną książkę z projektami. Właśnie ją przeglądał.

    Dowiedział się ciekawych rzeczy. Że na przykład że rzeczywiście istniał projekt niemieckiego spodka latającego, ale odrzucono go bardzo szybko w związku z kosztami. Znajdowało się tutaj też parę projektów, które wyprzedzały swoją epokę... Choć we współczesnym świecie nie robiły już takiego dużego wrażenia.

    Jakub jednak czytał dalej. Wierzył, że w tej książce może znaleźć coś ciekawego. Może coś o historii tego miejsca?

    W jego głowie już się rodziły pomysły biznesowe. Po pierwsze, wycieczki do bunkra. Płatne, ale stan tej budowli w pełni to usprawiedliwiał. Po drugie, muzea byłyby gotowe zapłacić spotą sumę za znalezione przez niego książki. Po trzecie, skoro jest bunkier to może i dzieła sztuki się znajdą... A więc wielka wystawa...

    W jego głowie pojawiały się kolejne, coraz to bardziej dochodowe interesy. W pewnym momencie musiał przerwać czytanie i potrząsnąć głową aby wrócić do lektury na spokojnie.

  8. Bunkier był... Dziwny. Początkowo przypominał jeden z wielu takich bunkrów. Stary, opuszczony, prawie każdy metal pokryty rdzą a farba spadała ze ścian.

    Jednak im głębiej wchodzili, tym bardziej młody wydawał się być bunkier. Wiele drzwi, wykonanych z metalu zdawało się błyszczeć nowością, plakaty propagandowe wyglądały jak gdyby powieszone zaledwie wczoraj a ściany zdawały się świeżo malowane. Jedynie gruba warstwa kurzu na podłodze była tym co sprawiało, że  obydwaj mężczyźni nie czuli się przeniesieni w czasie.

    Idąc głębiej do bunkra w końcu znaleźli otwarte drzwi. Zbliżyli się powoli i zajrzeli do środka. Kilka biurek, przy których pracowali kiedyś oficerowie, najpewniej. Pomieszczenie nie zostało oznaczone, albo też napis wyblakł przez czas.Światło latarki ukazało metalową półkę, na której leżało kilak oprawionych w skórę książek. Jakub podszedł do półki i wziął pierwszy z góry tomik. Oświetlając sobie go latarką przejrzał kilka pierwszych stron. Rysunki techniczne, jakieś opisy... Wszystko po niemiecku. Jakub podrapał się po brodzie i wziął ze sobą kilka tomików. Następnie spojrzał na zegarek w telefonie.

    - Adam, wygląda na to że zasiedzieliśmy się tutaj z 45 minut. Wracajmy już.

    Ochroniarz kiwnął mu głową i obydwaj mężczyźni ruszyli do wyjścia.

  9. Jakub wraz z Adamem otworzyli właz do wnętrza. Ochroniarz wyciągnął z ubrania latarkę i poświecił w dół. Wewnątrz widzieli krótki szyb, do którego przymocowana była drabinka. Lekko zardzewiałe metalowe pręty sprawiały raczej nieprzyjemne wrażenie. Adam lekko nacisnął stopą na jeden ze szczebli.

    Ku zaskoczeniu obydwu mężczyzn szczebel utrzymał ciężar, nie złamał się.

    Jakub spojrzał na zegarek w telefonie. kilku pracowników "Światowida" miało tutaj przyjść za półtorej godziny. Wydawało się to być zdecydowanie za długo, a jego ciekawość nieustannie pchała go do wnętrza. Spojrzał na swojego ochroniarza. Adam wydawał się być równie ciekawy co on.

    - Schodzimy? - spytał się. - Szybko się rozejrzymy i wyjdziemy.

    - No nie wiem szefie... Nie wiadomo czy Niemcy jakoś tego bunkra nie zaminowali...

    - Och, już daj spokój. Będziemy ostrożni, nie otworzymy żadnych zamkniętych drzwi i cały czas będziemy patrzeć pod nogi. Najwyżej po prostu przejdziemy się starym korytarzem i tyle.

    - No dobra... - odpowiedział Adam i stanął niepewnie na drabince. Zszedł parę szczebli i oświetlił wnętrze. - Dobra szefie, schodź - odpowiedział i machnął ręką.

    Jakub oparł stopy n szczeblach i po chwili obydwaj mężczyźni ruszyli wgłąb kompleksu.

  10. Wycieczka na wschód przebiegła w miarę dobrze. Dookoła rosły różnorakie drzewa, a ogólny krajobraz przypominał Jakubowi jeden z wielu obrazów jaki wystawiano kiedyś w "Światowidzie". Zapamiętał go dobrze, ponieważ bardzo przypadła mu do gustu gra barw i światła oraz delikatne ruchy pędzla, jakimi artysta stworzył ten majstersztyk. Krytykom też się podobał, gdyż artysta potem został całkiem znanym malarzem w Europie. Często wysyłał "drobne" datki pieniężne na "Światowida", w podzięce za wypchnięcie go do przodu.

    Jednak "Światowid" zajmował się nie tylko młodymi artystami. Szukali też zagubionego dziedzictwa Polski, buszując po starych magazynach, aukcjach i tym podobnych, aby następnie przekazać je państwu. Słynne szkice Matejki, czy też zdjęcia odbudowywanej Warszawy tylko podniosły prestiż fundacji, oraz wysokość otrzymywanych datków.

    Operacjami dotyczącymi odnajdywania zabytków zajmowała się jego siostra, Julia Odźwierna. I choć często zdarzały się jej wpadki, to jej niezachwiany optymizm oraz upartość sprawiały, że radziła sobie na tym stanowisku bardzo dobrze.

    Jakub szedł przez las i rozglądał się dookoła. Nic takiego nie widział. Nic co by wskazywało na obecność jakiegokolwiek bunkra. Żadnych wywietrzników, tajemniczych wzgórz i tym podobnych. Okolica była po prostu kawałkiem wielkiego lasu. i tyle.

    Wtem nos Jakuba spotkał się z trawą. Dosłownie. Musiał zaczepić butem o coś i przewrócić się, myślał, kiedy obracał się na plecy. Jego ochroniarz już przy nim stał i podawał u chusteczkę. Jakub siorbnął nosem i poczuł znajomy smak. Znowu musiały mu pęknąć naczynka i leci mu krew, Już dawno powinien iść do lekarza na laserowe wzmocnienie, ale zawsze zapominał.

    Spojrzał na przeszkodę, o którą się potknął. I niemal natychmiast sięgnął po telefon. Wybrał numer do Julii i rozpoczął dzwonienie. Jego siostra miała jednak rację, coś tu było.

    Otóż Jakub potknął się o wystającą z kupy trawy rączkę od włazu. Drobna swastyka utwierdzała go wprzekonaniu, że trafił na coś ciekawego.

  11. Mazury... Słońce, chłodny wiaterek, woda. Nic tylko siedzieć i odpoczywać. Ostatni kontakt przyniósł mu tyle pieniędzy, że mógł sobie pozwolić na urlop. Zasłużył, w końcu to on prowadził większość rozmów.

    Ale teraz mógł sobie odsapnąć. Z wędka w ręce, radyjkiem nastawionym na jedną ze stacji muzycznych i z delikatnym szelestem drzew nad jeziorem. Jego jeziorem. dzięki temu, że wykupił sporą część tego terenu, mógł sobie pozwolić na prywatność. Nienawidził tłumów, spotykania się z dużą ilością ludzi. Nawet w jego firmie można było wchodzić do gabinetu tylko najwyżej w dwie osoby.

    Ale nie chciał myśleć teraz o pracy. Wolał się skupić na plumkaniu wędką w wodzie. Nie założył przynęty, chciał tylko posiedzieć i skorzystać ze słońca. A trzymanie wędki uspokajało go.

    Wtem coś gwałtownie przerwało mu jego odpoczynek. Telefon rozbrzmiał, psując cały sielankowy nastrój okolicy. Jakub otworzył oczy i sięgnął do kieszeni. Nacisnął zieloną słuchawkę, i przyłożył ją do ucha. Znał ten dzwonek i wiedział, kto do niego telefonuje.

    - Cześć siostra - powiedział do aparatu. - Co się stało?

    - Słuchaj, nie uwierzysz co znalazłam - usłyszał w słuchawce jej głos. nie potrafił się na nią gniewać za przerwanie mu urlopu. W końcu ona miała taki wpływ na niego. - Przeglądałam jakieś stare dokumenty i...

    - Czekaj, czekaj, czekaj - przerwał jej. - Czy to znowu będzie tak ja z tą Bursztynową komnatą, która okazała się być po prostu...

    - Nie! - odpowiedziała pospiesznie. - Tym razem chodzi o coś prawdziwego. Zrobisz coś co przyda się zarówno tobie jak i "Światowidowi" - rzuciła.

    - Dobra... mów - odpowiedział. Jego siostra wiedziała dobrze, jak zachęcić go do działania.

    - Niemcy, kiedy rozkradali dzieła sztuki, podobno jakieś przewieźli na Mazury. Schowali w bunkrach, licząc na to, że jak ruszą z kontratakiem na Rosjan, wtedy odzyskają te dzieła. No i znalazłam trop, który prowadzi do jednego z tych "Bunkrów z niespodzianką".

    - Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo nielogiczne to jest? - odpowiedział jej brat.

    - Spokojnie, wszystko jest autentyczne. Poza tym, to Niemcy, nigdy nie wiesz, czego się po nich spodziewać - powiedziała i zaśmiała się głośno. - W każdym razie, z map wynika, że bunkier jest na tym terenie co o kupiłeś. 50 metrów na wschód od jeziora.

    - Mam biegać po tych chaszczach, szukając wejścia do bunkra bo ty znalazłaś jakiś papier, wedle którego Niemcy ukryli tam jakieś zabytki?

    - Trochę ruchu ci nie zaszkodzi - odpowiedziała wesoło. - Dasz radę braciszku.

    Jakub Odźwierny westchnął ciężko i rozłączył się.W sumie mógł iść na ten nieszczęsny spacer. 50 metrów to nie tak dużo, a poza tym, nie spacerował do końca po tym terenie. Po prostu go kupił i od razu przyjechał na urlop. Wycieczka po jego ziemi w sumie może mu dobrze zrobić.

  12. Alder, nie przesadzaj. Trochę za mocno, jak na mój gust napisałeś o Putinie (twoje prawo, tu nie Rosja). Jednak zauważ, że jak an razie Putin robi dobrą, polityczną robotę.

    Zajmuje to, na co wie że mu pozwolą. Umawia się z innymi krajami, żeby chociaż trochę złagodzić uderzenie, jeśli sankcje rzeczywiście wejdą w życie. Pokazuje słabość głównego przeciwnika (w tej roli USA) w konflikcie Syryjskim (sprawa broni chemicznej, jak Rosja stwierdziła, że to rebelianci jej użyli). Ogólnie rzecz biorąc, Rosja staje się coraz silniejsza.

    Tak apropo umiejętności politycznych Wladimira, co powiesz na temat planów Rosji do stworzenia Unii Euroazjatyckiej? To dalej jest brutalna siła?

    No i w końcu... Gaz. Europa Putinowskim gazem stoi. I zakręcenie kurka byłoby olbrzymim ciosem dla gospodarki. A że USA nie robi zbyt wiele, aby zapewnić Europie bezpieczeństwo na taki wypadek (gadać to każdy może. Jeśli naprawdę istnieje takie prawo, to zapowiedź usunięcia go, albo też przedstawienie takiego projektu Kongresowi na pewno by nieco bardziej wzmocniło Europę i narobiłoby Putinowi paru rzeczy do przemyślenia przed snem ;) ).

    W sumie:

    - Putin to dobry polityk, ale dla Rosji. Wszystkie inne kraje (zwłaszcza te Europy środkowej) powinny mieć jakiś plan awaryjny. Bo nie wiadomo, czy można liczyć na Zachód.

  13. Ja myślę, że  ona po prostu przyspieszyła. Mam nadzieję, ze jednak zwolni, zamiast jeszcze bardziej zaszarżować.

     

    Na Alasce jeszcze nie obudziły się "uciskane" mniejszości Rosyjskie,więc raczej jej nie chciał zyskać. Putin sobie wybadał Zachód aby sprawdzić, na co mu pozwolą. Pozwolili mu na Krym, a na temat Doniecka nie chcą żadnych oficjalnych działań podjąć (poza najstraszliwszą bronią o kryptonimie "ZANIEPOKOJENIE" ;) ). Więc Putin ma bazy morskie i może coś jeszcze da mu się ugrać. Jak dla mnie wygrana. Społeczeństwo Rosyjskie uwielbia Putina, ich "obrońcę przed faszystami" więc ludność ma w kieszeni. Oczywiście umową z Chinami robi sobie silnego konkurenta pod nogami... Ale Chińczycy są dla mnie taką wielką enigmą, że nie chcę się na ich temat wypowiadać.

     

    W sumie to teraz możemy tylko spekulować. To czy Putin jest na zdjęciach zmęczony, czy też zmartwiony nie poznamy, do czasu aż nie wejdziemy do jego głowy. A że nikt z nas tego nie potrafi to najlepiej nie wysuwajmy pochopnych wniosków. Fakt faktem, że teraz zacznie być ciekawie na mapach i lekcjach historii...

     

    Tylko pozostaje pytanie, czy to dobrze, czy źle.

  14. Alder to powiedz mi co chciał osiągnąć Putin. I nie uważam, że gra się zakończyła. Ona cały czas trwa.

    Dzięki za poprawę w sprawie tych okrętów. Coś gdzieś musiałem źle usłyszeć (mój błąd). Co nie zmienia faktu, że co mieli kupić kupili.

  15. Chyba nadinterpretowywujesz... Poza tym, Putin wygrał. Ma to co chciał.

    Krym jest jego. Baza morska w Sewastopolu należy w pełni do Rosji. Podpisał umowę z Chińczykami na dostawę gazu (mniej go zabolą sankcje) no i kupił te Francuskie lotniskowce. Jak dla mnie jest to wygrana.

    Też się skłaniam do tego twierdzenia, że jest zmęczony... Ale możliwe, że kiedy jest tak zmęczony to myśli o Doniecku, który prawdopodobnie nie był w planach dotyczących aneksji Krymu. Prawdopodobnie.

    • +1 1
  16. Zolkistet

    Maszyna najpierw otworzyła ogień do Tarczownika, Eomeera. Dzięki temu miałem czas aby wymierzyć.

    Strzelanie do mechanicznych konstruktów sprowadza się do mierzenia do ruchomych, odsłoniętych elementów. A taki na przykład dało się zauważyć na nodze maszyny.

    Oprzeć broń o zgięty łokieć, zrównać muszkę ze szczerbinką i... nacisnąć spust.

    Wystrzał nastąpił w szczęśliwej dla nas chwili. Nasz Tarczownik, który był pchany siłą ostrzału tej maszyny właśnie się przewrócił i już zaraz miał stać się durszlakiem, kiedy mój ostrzał odwrócił uwagę maszyny.

    Plusem było to, że Eomeer przeżył. Minusem to, że skorpion skupił się na mnie. Ja wolałem mu nie dawać okazji do ostrzelania mnie. Ruszyłem biegiem w kierunku stacji, a za mną reszta "oddziału wypadkowego".

    Maszyna ostrzalała nas raz jeszcze. Na szczęście nie trafiła, kule rozwalili tylko jeden z automatów. Cóż, może coś mu uszkodziłem i tak szybko nie potrafi się obracać. Nie miałem okazji sprawdzić, bo byłem zbyt zajęty uciekniemy jak najszybciej do schroniska.

    Dotarliśmy do środka a Neftahar zamknął drzwi. Teraz będzie trudniej. Trzeba to draństwo jakoś załatwić...

    - Mam pomysł. Mogę wejść piętro wyżej, tam na balkon - powiedziałem spokojnie, rozglądając się po pomieszczeniu. - Mój moduł mógłby mi zapewnić jako taką osłonę, ale nie o to chodzi. Kiedy będę na górze, będę miał lepsze pole do ostrzału. Najpierw pozbyć mu się tych jego przednich kończyn, a potem odstrzelić ogon. Natomiast wy - powiedziałem, wskazując na moich towarzyszy - odwrócicie jego uwagę. Eomerze, ustawisz się z tarczą i weźmiesz na siebie jego ostrzał. Vrem i Nefethar, wy wtedy ostrzelacie go. Najlepiej wychylajcie się naprzemiennie z okien, aby nie był pewien do kogo strzelać - spojrzałem na moich towarzyszy. - To moja propozycja. Jakie są wasze?

  17. Grałem. Wrażenia z bety bardzo pozytywne, o wiele przyjemniej mi się gra niż w WoT (drift czołgiem). Oczywiście fakt, że są tylko "Czerwone gwiazdy"  i "Czarne Krzyże" trochę przeszkadza, ale w końcu to jest beta.Ciekawe czy będą Brytole i Japończycy, czy też może ograniczą się do mniejszej ilości państw.

     

    Co do latania samolotami = MIODZIO. Gra się o wiele lepiej niż w WoW, a graficznie po prostu ŁaŁ.

    (Gdyby ktoś mnie szukał, nick "Matalos")

  18. Space Engeneers ma całkiem dużo elementów wspólnych z Minecraftem, więc porównywanie tych gier jest niestety nieuniknione. Co prawda różnią się miejsce akcji, jednak formuła jest w miarę taka sama:

    - Znajdź rudę

    - Przerób ją

    - Zrób z tego co wyszło z przetwarzania to co chcesz.

    Więc wiele osób (przynajmniej z mojego otoczenia) nazywa ją "kosmicznym Minecraftem".

     

    Poza tym, w pierwszym poście podałem kilak cech tej gry, tak aby zachęcić ludzi do grania w nią (nie podałem wszystkich bo jestem leniwy :twiblush2:  ). A że najpopularniejszym sandboxem jest minecraft to porównanie tych gier może zwiększyć zainteresowanie tematem.

  19. Są rzeczy których nikt nie może być pewien na tym świecie. A przekonałem się o tym w zeszłym roku, tak gdzieś w październiku.

    Była godzina 1 w nocy. Czytałem sobie książkę, wszyscy inni w domu już spali. Tylko ja byłem przytomny.

    I nagle, niespodziewanie, słyszę głos małej dziewczynki, dobiegający z mojej lewej.

    - Ty też nie możesz spać?

    Rzuciłem się pod kołudrę jednym szybkim susem i zgasiłem światło. Potem jeszcze długo nasłuchiwałem, ale nic nie słyszałem.

    Nie odzywa się od tamtego dnia... Ale mam ciarki kiedy tylko sobie przypominam tą sytuację.

    (Gwoli wyjaśnienia. Łóżko mam przy ścianie a po mojej lewej jest mieszkanie sąsiada, u którego na 100% nie było dziecka. [taksówkarz nocny, kawaler] Do dzisiaj nie chcę widzieć co to było, ale przynajmniej fajnie się straszy gości ci przyjeżdżają do domu :D )

×
×
  • Utwórz nowe...