Skocz do zawartości

Matalos

Brony
  • Zawartość

    1435
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Matalos

  1. Chwilę obserwujesz zebrę, jak zbiera różne rośliny, mrucząc pod pyskiem jakieś tajemnicze rymowanki. Na szczęście, po chwili zbiera swoje manatki i oddala się gdzieś w głąb lasu, dalej mrucząc jakieś tajemnicze pieśni.

    Ale na szczęście oddaliła się w przeciwną stronę, więc chyba na twojej drodze nie będzie za dużo przeszkód. Chyba czas się stąd zabierać... Tylko dokąd chcesz iść?

    W głąb lasu? Do tamtej ciemnej puszczy? Czy może jednak przejdziesz się przy brzegu, może to ci się bardziej opłaci...?

  2. Jeśli on liczy,że jakieś pręty powstrzymają moje magiczne americano, to jest w błędzie. Tylko nieliczni sa w stanie dostąpić prawa zarządzania kawą, i on z pewnością do nich się nie zalicza.

    Co do talerzyków, to najmniejszy problem. Ambroży wyciągnął z torby sporych rozmiarów łyżkę do kawy, wziął szeroki zamach i niczym słynny tenisista, wykonujący atak mający zakończyć kilkugodzinny mecz, uderzył z backhendu nadlatujące talerzyki. Kilka poleciało w stronę przeciwnika, ale pozostałe w ogóle nie mogły trafić maga kawy.

    Po odparciu pierwszego kontrataku, przyszedł czas na kolejną zagrywkę. Najpierw jednak, Ambroży musiał pozbyć się piekącego kwasu... Przypomniał sobie lekcję, jakiej udzielił mu jego dawny mentor:

    "Kiedy wszystko zawiedzie, a z nieba zacznie spadać kwas który zmieni się w gaz, pamiętaj chłopcze: schowaj się."

    Couffe rozpoczął skomplikowaną inkantację, która bardziej przypominała kogoś, kto nadepnął na dość sporego jeża. Skacząc w koło, zaczął gromadzić dookoła siebie coraz to więcej kawowej energii.Gdy uznał, że wystarczy już wydurniania się przed wszystkimi, wyciągnął ręce daleko od siebie i zakrzyknął:

    - Kakakakakakkakaka!!

    Ziemia się zatrzęsła, góry zadrżały, oceany zafalowały, niebiosa przekolorowały się na nieco bardziej niebieski... A nad Ambrożym powietrze zaczęło delikatnie falować... A po chwili wybuchło, rozlewając falę ciepła dookoła maga i kierując gorąc setek wulkanów prosto na przeciwnika.

    - Ciepłe powietrze unosi się w górę - powiedział Ambroży. - Twój gaz, będzie cały czas wznoszony w górę, wypychany przez gorąc nad moją głową. Ja się nie zagrzeję - powiedział, sięgając do torby i wyjmując z niej czapkę zimową. - ponieważ ta czapka mnie ochłodzi - dorzucił, zakładając wspomniany element ubiory na łepetynę. ałe kostki lodu cicho zadźwięczały, kiedy dotknęły głowy Ambrożego.

  3. Oke, wygląda na to że lista osób do porwa... *ekchem* przyjęcia zawęża się. To może ja wezmę... wezmę.... wezmę... *drapie się po brodzie*

    Wiem! Rzucę monetą! Orzeł dziewczyna, reszka facet.

    *rzuca*

    Anniverse. Witaj na pokładzie. Zaraz zrobimy ci miejsce w sali obrad (mój pokój.

  4. Bracia i Siostry!

     

    Dzisiaj stoimy tutaj razem. Niczym jeden wielki organizm, który teraz zostanie rozcięty na dwie połówki. Jedna będzie Fabulus, druga będzie Matalus. Która wygra, to się zobaczy. Teraz jednak czas, na ustalenie członkostwa, w tych radosnych częściach. Więc, skoro Wielka Siostra postanowiła uczynić mnie zarządcą tej jednej części, wybiorę jedno z was, moi drodzy, aby razem ze mną współpracowało.

     

    A więc moim towarzyszem/towarzyszką broni zostanie...

    Osoba która da najwięcej!

    ...

    ...

    ...

    ...

    ...

    ...

    ...

    ...

    Dobra, żartowałem. Tą szczęśliwą (mam nadzieję) personą jest

    Tamara!! Witaj na statku i powodzenia.

    • +1 1
  5. Chwytasz Multi mocno i wyskakujecie przez okno. Prosto na opuszczone i martwe ulice Ponyville.

    Normalnie, to pewnie sobie byście połamali kończyny, gdyby po takim upadku któreś z was spadło na bruk. Szczęście wam jednak sprzyja i trafiliście na wóz z sianem, który złagodził upadek. Bolało, to prawda, ale nie odnieśliście żadnych obrażeń, co trzeba uznać za duży plus.

    Wyczołgujecie się z siana, wytrzepując z grzywy słomę. Macie to po co tutaj przyszliście. Chyba możecie się stąd zabierać.

    Tylko trzeba najpierw przejść przez czarną ścianę dymu, oddzielającą Ponyville od reszty Equestrii.

    Multi spogląda na ciebie i mówi:

    - Czyń swoje cuda, panie czarodzieju...

  6. Luna chwyta cię mocno za kopyto i spogląda ci w oczy.

    - Wiem...- mówi. - Ufam ci... Twilight - zwraca się do klaczy. - Trzymaj się mocno.

    Fioletowy jednorożec chwyta cię mocno.

     

    Niebieska kula wykonuje pętlę a następnie wszystko znika w rozbłysku niebieskiego światła. Masz wrażenie, jak gdybyś spadał z olbrzymiej wysokości, czujesz to dziwne uczucie w żołądku. Wtem coś cię delikatnie wyhamowuje i lądujesz miękko na trawie.

    Otwierasz oczy i widzisz, że jesteś w parku, wewnątrz jakiegoś olbrzymiego domostwa. Zbudowany z białych ścian, pełen bogatych zdobień, złoconych ornamentów, kolumn, łuków nad oknami... Miejsce wydaje się wspaniałe, olśniewające... I w jakiś sposób znajome.

    Dookoła ciebie rosną różnorakie drzewa, niektóre poprzycinane w jakieś fikuśne kształty. Są długie łączki kwiatowe, ławeczki wykonane z jasnego drewna...

    Całe miejsce przypomina pałac.

    - Jestem wraz z resztą w bibliotece, czekam na ciebie - słyszysz głos M. - Wchodzisz drzwiami naprzeciwko a następnie w prawo, do końca korytarza i pierwsze drzwi na lewo. Nie musisz się spieszyć. Księżniczka i Twilight też tu są.

  7. Wyjeżdża na rydwanie, ciągniętym przez współmieszkańców pokoju.

    - Witajcie! - krzyczy i z uśmiechem zeskakuje. - Wróciłem z wycieczki po apartamencie.Ogólnie jest super, mamy kilka dodatkowych pomieszczeń, w tym 'khy khy salę khy tortur khy",ale chyba się jakiegoś paskudnego kaszlu po drodze się nabawiłem. Tak czy inaczej, mamy pełen wypas.

    Odwraca się do współpokojowiczów

    - Do pokoju, macie dwa dni wolnego. Możecie podjeść słodycze z kuchni, ale Wielka Siostra ma was nie złapać.

    - Ktoś ma coś do zjedzenia? - pyta się z nadzieją.

  8. Scena niknie w mroku. Pojedynczy reflektor oświetla ubranego w garnitur Matalosa, spokojnie wychodzącego na scenę. Stuka delikatnie laską o drewniane podłoże.

    <pianino, na razie spokojnie>

    Jej wysokość, księżniczka Luna...

    Której to kłania się niemal każda nocna łuna...

    Wezwała nas wszystkich tutaj zgromadzonych...

    Aby event nocny mógł być prowadzony...

    <pianino przyspiesza, powoli oświetla się reszta sceny>

    Booo tooo jest naaaszaaaa...

    <pojawia się chórek>

    Najulubieńsza, najukochańsza i najmądrzejsza...

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    Co rady swe mądre w usta Arjena wkłada.

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    Co mrokiem zarządza i czas spania nam urządza...

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    Której oczy o późnej porze warto zobaczyć  nawet w ciemnym borze.

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    <pojawiają się dodatkowe instrumenty, a Matalos przechadza się po scenie i mówi)

    Bo moi drodzy musicie wiedzieć, ze pomimo tysiączka na karku,

    Ląduje w ogrodach z gracją Telemarku.

    Bo to jest magia naszej księżniczki,

    Że rozrusza stare kości i rozgrzeje policzki.

    <Matalos klaszcze w dłonie>

    A to była zwrotka druga!

    (Chórek) Ooooo, nasza księżniczka Luna!

    Najulubieńsza, najukochańsza i najmądrzejsza...

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    Co rady swe mądre w usta Arjena wkłada.

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    Co mrokiem zarządza i czas spania nam urządza...

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    Której oczy o późnej porze warto zobaczyć  nawet w ciemnym borze.

    (Chórek) Księżniczka Luna!

    <chwila muzyczna, podczas której pokazane są zdjęcia księżniczki>

    A zatem moi drodzy przyjaciele,

    Końcówką piosenki się z wami podzielę.

    Niech słucha każdy, kto się tu gromadzi...

    Że księżniczka Luna zawsze wam doradzi!

    <Matalos i chórek schodzą ze sceny>

  9. Ojoj... Jak to ma tak działać... to chyba mam ostro przechlapane - pomyślał Couffe. - Kwas. Cholerny kwas. Trzeba działać!

     

    Magia nie pozwala się temu rozpuścić, tak? Hah! Najprostszy atak w historii!

    Mag kawowy skoncentrował swoją kawową magię i wysłał ją w niebo. Pocisk dotarł do nadchodzącego kwasu i rozprysnął się, rozsiewając magię dookoła. Deszczyk padał, a Ambroży ukryty pod sporym talerzykiem do kawy spokojnie obserwował padające krople.

     

    Wyciągnął z torby kilak kolejnych talerzyków, rozłożył je niczym ninja w zagranicznych filmach akcji szurikeny i rzucił je w oponenta.

    Chwila naukowa:

    Talerzyki magów kawy są wykonane z magicznej ceramiki. Jest w stanie wytrzymać bezpośrednie trafienie z Landkreuzer P. 1500 Monster,  przejechanie przez stado rozpędzonych czołgów niemieckich typu "Ratte" i tak dalej. Oraz chemiczny deszcz.

    Co ciekawe mają normalną wagę, jaka posiadają zwykłe, ceramiczne talerzyki gotowe się rozprysnąć po wylądowaniu na podłodze. No i nie przewodzi prądu. Materiał idealny ^^

  10. Klasa.... Dzieci.... Powstrzymać mordercze instynkty...

    - Witajcie - powiedziałem do klasy. - I przepraszam na chwilę - rzuciłem i opuściłem pokój.

    Oparłem się o drzwi, dysząc ciężko. Więc tak chcesz zacząć Wielka Siostro... Dobrze. Prowokujesz... Cholera jak ty prowokujesz.

    Wszystkie żarty o czarnych, przeleciały przez moją głowę. Ten o tym, co jest drugą najgorszą rzeczą po rasizmie... Ten o "Nie mam nic przeciwko murzynom"... Tyle ich jest? No i ten o mleku w nocy... O, albo o dwóch magnatach! Ten akurat był całkiem niezły.

    Dobra, trzeba się uspokoić. Wielka Siostra chce czerni w mej duszy... Dlatego dała mi klasę afroamerykańską... Żarty żarty...

    Wchodzę do klasy, uderzając w drzwi z kopa.

    - Słuchać no, zgromadzone dzieciaki! - wrzasnąłem na całe gardło. - Jestem Matalos i od dzisiaj będę wam ojcem, matką, prababcią, sędzią i katem. Uczynię was... - kogo? Właśnie nie wiem, ale nie kogę pozwalać sobie na ciszę. - Najlepszych uczniów w całym domu. A zatem, słuchajcie uważnie - podniosłem ręce i spojrzałem na nich. Tak! Miałem ich! Słuchają się mnie! Są mną zauroczeni! Dzięki ci Wielka Siostro!

    - Zsuńcie ławki, ułóżcie krzesła tak abyście mogli na nich leżeć. Potem zaczniemy ćwiczenia. Macie pół godziny.

    Opuściłem klasę, opuszczony przez głośne szuranie ławek. Czując zapach cydru ruszyłem do pokoju Tamary.

  11. Pysk jest bardzo niewyraźny, jesteś w stanie dostrzec jedynie kontury. Kolor też może być zmieniony przez kulę.

    Twilight i Luna przyglądają się tobie i kuli zdziwione. Klacze drapią się po głowach, a następnie spoglądają to na siebie, to na was. Nic nie mówią, tylko przyglądają się zdziwione.

     

    Kula tymczasem wybucha śmiechem i odpowiada:

    - Przyjacielem twoim.... spotkaliśmy się naprawdę dawno temu, stare czasy będziemy później wspominać. Na razie mów mi M - wydaje ci się, ale kula wykonała coś w rodzaju ukłonu. - I przyszykuj swoje towarzyszki do teleportacji.

  12. - Widać, że potrzebujecie potwierdzenia - mówi głos.

    Spoglądasz w dół. Widzisz małą kulkę niebieskiej energii, która właśnie wychyliła się spośród czarnych, zniszczonych pni niedaleko was. Podlatuje niemal pod twój nos.

    Wygląda... intrygująco. Jest wielkości twojej głowy, widzisz promienie białego światła wylatujące z niej. Sama kula jest koloru ciemnoniebieskiego, ale widzisz szaro-brązowe żyłki na jej powierzchni. Czujesz mocny zapach ozonu, a w ustach masz metaliczny posmak.

    Masz wrażenie, że widzisz wewnątrz niej jakiś wesoły, uśmiechnięty pysk.

    - Witam państwa - mówi kula niski, przyjaznym głosem. - Jestem tutaj, aby wam pomóc, więc proszę o zachowanie spokoju. Proszę się wszyscy złapać kolegi tutaj - jedna silna wiązka światła wskazała na ciebie - i rozpoczniemy teleportację. Dajcie mi znać, jak będziecie gotowi.

  13. Biegniesz w kierunku uchylonego okna. Pokonujesz kilka drewnianych schodów i wbiegasz na piętro. Widzisz, że tutaj kiedyś znajdowała się sypialnia, jest tu łóżko z pościelą w gwiazdy. Teraz Multi przysunęła łóżko, aby zyskać lepszy dostęp do okna. Wygląda przez nie i coś mruczy pod nosem.

    - Dobra, raczej się nie połamiesz - stwierdza i wyciąga kopyta w twoją stronę.

    Słyszysz powolne kroki ożywieńca, dobiegające z dołu. Kucyk musiał już wstać i ponowił swoją wędrówkę po was.

  14. Trzeba działać... Cholera, nie wolno było dawać mu inicjatywy - pomyślał mag kawy, kiedy to zaklęcie przeciwnika wytworzyło sześc cewek Tesli dookoła niego.

    Ambrozy zapamiętał to sobie, ale pomimo trudnej sytuacji uśmiechnął się. Korzystanie z zaklęć kawy, działało na niego tak, jak filiżanka świeżego Cafe Brule z torcikiem kawowym. Znów miał siłę!

    Najpierw tupnął mocno nogą. Część krzewów, jakie wyhodował przed rundą zapadło się pod ziemię.

    Potem Ambroży wzniósł ręce w niebo. Z ziemi, niczym fontanny na rynku, wytrysnęła kawa. Czarna mieszanka, o silnym zapachu wanilii. Oddzieliła Ambrożego od cewek, tworząc wewnętrzny krąg. Pioruny mogą sobie atakować. Jeszcze nie znalazł się taki, co by przedostał się przez barierę z magicznie parzonego Americano (50% woda, 50% espresso). Jeśli piorun trafiłby w barierę, wtedy zostałby po prostu uziemiony.

    Wewnątrz kręgu nadal znajdował się Ścierwisław, jako że Ambroży działał a nie myślał. Couffe widząc wymierzoną w niego broń, posłużył się prostą, acz silną techniką.

    - Zasada wredoty Mistrza Gry numer 12! - wykrzyknął. - Nie do końca udany czar!

    W wyczarowanej kuszy coś brzęknęło, coś się przekręciło... kusza dalej wyglądała normalnie, ale Ambroży bardzo chciał zobaczyć jak jego oponent radzi sobie z efektami własnego czaru...

    Dodatkowo postanowił zaatakować go kawowym deszczem, aby przeładować Swietłanę.

  15. Zmęczenie... a obiecał sobie, że nie będzie więcej używał zaklęć Mistrzów Gry. No nic, nie miał lepszych pomysłów, więc zrobił to czego się nauczył na pierwszej lekcji.

    Nawet nie chciało mu się ruszać. Leżał na plecach i oddychał głęboko, starając się wyglądać groźnie, a przynajmniej poważnie.

    Cóż, człowiek ubrany w pancerz z pianki kawowej nigdy nie będzie brany serio. Zwłaszcza, jeśli jest magiem kawy...

     

    Tymczasem Ambroży usłyszał nagle okrzyk przeciwnika "Obożemaszyno", co znaczyło, że musiał dostrzec efekty jego ataku. Mag uśmiechnął się, kiedy wyobraźnia okazała mu ten widok. Jego uśmiech stał się o wiele bardziej szeroki, gdy poczuł zapach mielonej kawy, potu i świeżo rozkopanej ziemi. Znaczyło to, że zaklęcie jakie rzucił przed chwilą zadziałało. Otworzył oczy i dźwignął się. Rzucił spojrzenie na przeciwnika i...

    Fala światła zalała mu oczy. Instynktownie je zamknął, jednak niewiele to pomogło. Cokolwiek nie zrobił, cały czas widział białą plamę. Nie wiedział gdzie idzie, a był otoczony przez  stada ex-metalowego ptactwa, oraz kule ciepłego plastiku. Ambroży postanowił zdać się na węch.

     

    Szkolony przez potężnych baristów, z gór Kafa, każdy kto opanował magię kawy, wykształcał u siebie niesamowity węch. Po ukończeniu szkolenia, kawowy był w stanie stwierdzić, z której strony wylała się kawa oraz kto ją robił. Teraz ta wiedza miała mu się bardzo przydać.

     

    Wyciągając jak najdalej nogi i unikając odpychającego zapachu rtęci i płonącego plastiku, Ambroży dotarł do małego krzewu kawowego, który wyrósł tuż przed chwilą, w miejscu gdzie upadły ziarna kawy, wcześniej wyciągnięte z brody. Zanurzył ręce w ziemi, chwycił coś i pociągnął...

    Publiczność westchnęła zaskoczona. Oślepiony mag trzymał w rękach... swoją torbę. Tą samą, jaką przyniósł na pojedynek. Dodatkowo odzyskał wzrok po oślepieniu, ale tym publiczność nie była zaskoczona.

     

    Ambroży odwrócił się do przeciwnika, chcąc najpewniej rzucić jakieś inteligentne i bohaterskie hasło. Oczywiście narracja wkroczyła do akcji i zanim zdążył je powiedzieć, mechaniczny drób zaszarżował w jego stronę. Ale teraz Ambroży miał swoją torbę i magię kawy.

    Wiedząc, że tym razem nie może tracić torby na takiej błahej czynności jak chwytanie kurczaków, Ambroży postanowił zrobić coś innego. Zgodnie z zasadami walki, miał trzy tury zanim drób rozerwie go na kawałki.

     

    Tura pierwsza:

    - Ambroży sięga do torby (udany test na zręczność)

    Tura druga

    - Mag wyciąga ziarno kawy oraz kawałek owocu w szarym kolorze. (udany test na inteligencję)

    Tura trzecia

    - Ambroży wykrzykuje inkantację (udany test na magię) "Café Frappé Maximus"! ziarenko i owoc znikają. W kierunku kurczaków lecą wiązki czarnej kawy, wymieszanej z lodem.

    Mechaniczny kurczak: Unik 3 (Lot +2)/(Forma plastiku -3)

    Café Frappé Maximus: Szansa trafienia 4 (osłabienia czarodzieja -1)

    Po więcej informacji zajrzyj na stronę 754349345, podręcznika dla maga #3.

     

    Kurczaki, każdy z nich trafiony zaklęcie, padał na ziemię. Funkcje ruchowe zostały uszkodzone przez ciepłą kawusię, a tym co udało się przetrwać pierwszą część, czekała fala lodu, zamrażająca na miejscu. Trasę między Ambrożym a Ścierwisławem wyznaczały leżące kawałki metalu, niektóre uwięzione w lodowej bryle.

     

    Ambroży był jednak zbyt zmęczony, aby atakować dalej. Sięgnął do torby, szukając jego ziarenek wzmacniających. Na razie postanowił olać przeciwnika, mimo iż kultura mówiła co innego.

  16. - Pomyśl... - mówi Luna. - Jesteśmy w środku wymiaru szaleństwa, a ty chcesz słuchać jakiś głosów? - pyta księżniczka podenerwowana. - Uważam, że powinniśmy lecieć dalej, gdzieś tu musi być wyjście.

    - Skoro udało nam się tutaj wejść - mówi Twilight - to musi być jakaś droga wyjścia.

×
×
  • Utwórz nowe...