Skocz do zawartości

Rarity

Brony
  • Zawartość

    74
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Rarity

  1. Fanfik przeczytany (i poprawiony ;P). Mam co do niego dość mieszane uczucia – czytało się go przyjemnie, styl był w porządku, narracja pierwszoosobowa pasuje tu do treści. Problem jest jednak taki, że ja nie nazwałabym właściwie opisanej w opowiadaniu sytuacji „końcem”. Owszem, Equestria przestała być państwem wyłącznie kucyków, zamieszkały w niej także inne rasy. Jednak nie wynikają z tego żadne negatywne konsekwencje, prócz protestów w Canterlot (zapewne słusznych) nie zostały opisane żadne związane z ich obecnością problemy. (Chyba, że uwzględnić pewna dwa minotaury, ale bez przesady – to mogłyby być równie dobrze kucyki.) Oczywiście jest kwestia zanikającej rasy jednorożców, ale tak jak wspomniała Cahan, brak tu jakiegokolwiek powiązania. Jedynym wyjaśnieniem, które można by wysnuć z fika, jest to, że wszystkie jednorożce zmieniły orientację seksualną i przestały się rozmnażać. A to brzmi jednak dość kuriozalnie i nie jest w żaden sposób powiązane z imigracją. Podsumowując: „Początek końca” podobałby mi się bardziej, gdyby było w nim więcej logiki i konsekwencji. Obecnie jest tylko ciekawy, ale niewytłumaczony pomysł autora i siedzący w nim potencjał. Mimo wszystko polecam jako lekturę na wolną chwilę, może skłonić do pewnych przemyśleń, a może i zastanowienia się w ramach ćwiczeń nad bardziej realnymi konsekwencjami napływu imigrantów do Equestrii.
  2. Bardzo dziękuję szanownemu jury za tak pochlebne opinie. Cieszę się, że moje opowiadanie tak się spodobało. Muszę też przyznać, że pisanie wspominanego w recenzjach fragmentu o rodzie Lulamoon sprawiło mi naprawdę dużą frajdę. Nie obiecuję niczego w kwestii ewentualnego rozszerzenia tego wątku, choć na pewno będę miała na uwadze istniejące nań zapotrzebowanie. Oczywiście gratuluję Karlik i Malvagio miejsc na podium, Wasze fanfiki naprawdę mi się podobały i cieszę się, że miałam szansę je przeczytać. Poza tym czekam z niecierpliwością na obiecane opowiadanie od Cahan – wiedźmofików nigdy za dużo, a ten na pewno będzie dobry. P.S. „Ostatnią historię” opublikuję w dziale pod koniec czerwca/na początku lipca. W każdym razie po sesji.
  3. Przed wyruszeniem na swoją pierwszą misję wszystkie młode wiedźmy słyszą jedną, ostatnią historię… „Ostatnia historia” [Crossover] [Wiedźma]
  4. „Odwiedziny” to fanfik krótki, ale warty przeczytania. Zgodnie z tagami momentami atmosfera jest w nim dosyć ciężka, autor sprawnie oddaje smutek czy strach bohaterek. W opowiadaniu mamy do czynienia z sekretem, który choć co prawda częściowo zostaje ujawniony, to wciąż pozostawia szerokie pole do interpretacji. Jest to ciekawy zabieg autora, który choć zostawia pewne wskazówki, niczego nie wyjaśnia do końca. Polecam tego fika, szczególnie miłośnikom poważniejszych tagów oraz mrocznych tajemnic. P. S. Dla pełnego odbioru radzę przeczytać dwa razy – dopiero wtedy opowiadanie odkrywa przed nami pełnię mocy, a niektóre zdania nabierają nowego sensu.
  5. Czytam „Smak Arbuza”, odkąd pojawił się jego prolog i pierwsze słowo, które przychodzi mi na myśl, gdy pragnę go opisać, to „cahanowy”. Nawet nie wiedząc, kto jest autorką opowiadania, szybko bym się tego domyśliła. Zebra Cahan jest moim zdaniem bardzo dobrze zrobionym self-insertem – potrafię uwierzyć, że tak w danych sytuacjach faktycznie zachowałaby się prawdziwa Cahan (którą znam osobiście). Ze stron opowiadania przebija nie tylko charakterystyczne podejście do życia i humor autorki, ale i jej hobby oraz zainteresowania, co bardzo mi się podoba. Pozostałe postaci są zróżnicowane i również mają własne historie, o których czytam z zainteresowaniem. Jeśli chodzi o cahanową Equestrię i różnicę między nią a krainą serialową, to widać, że autorka włożyła sporo pracy w przemyślenie różnych jej aspektów. Nie jest to do końca kraj znany nam z serialu i przyjemnie odkrywa się kolejne różnice. Ciekawym pomysłem było uczynienie głównej bohaterki/narratorki zebrą. W ten sposób musi zmagać się ona nie tylko z losem konwertytki, ale również przedstawicielki niestandardowego gatunku. Z niektórymi rzeczami radzi sobie lepiej, z niektórymi gorzej, a o jej kolejnych perypetiach czyta się z przyjemnością. Całość napisana jest przyjemnym, momentami dość złośliwym stylem, opowiadanie pochłania się szybko i pragnie więcej. Zdecydowanie polecam!
  6. Mam przyjemność dokonywać korekty tego opowiadania, dzięki czemu posiadam wcześniejszy dostęp do kolejnych rozdziałów. I niezmiernie mnie to cieszy, ponieważ są świetne! Bardzo podoba mi się ten baśniowy klimat i dość klasyczny problem, z którym musi zmierzyć się sześcioro tytułowych bohaterów. I o ile fabuła jeszcze się na dobre nie rozwinęła, to już mogę powiedzieć, że mocną stronę fanfika stanowią na pewno właśnie jego postaci. Są one zróżnicowane, niesztampowo należące do różnych ras. Każda z nich ma inny charakter, własną historię, a o nawiązujących się między nimi relacjach czyta się z wielką przyjemnością. I choć moją ulubienicą jest Sigil, to (co rzadko się zdarza) tak naprawdę wszyscy bohaterowie zyskali sobie moją sympatię. Na pewno z niecierpliwością będę czekać na opis ich dalszych losów i przygód na dalekim stepie.
  7. Gdy usłyszałam po raz pierwszy o pomyśle na fanfik z Mane 6 w wersji anthro na serwerze Klubu Konesera Polskiego Fanfika, nie byłam do niego szczególnie przekonana. Muszę jednak przyznać, że bardzo pozytywnie mnie on zaskoczył. Postaci serialowe oddano w całkiem niezły sposób, podobają mi się także autorskie wspomnienia o ich przeszłości. Ciekawym dodatkiem jest rasizm w wykonaniu jednej z nich – może mało serialowy, ale pasujący do westernowego klimatu. Właśnie, western – nie spotkałam dotychczas takiego crossovera i muszę przyznać, że to dobry pomysł, podobnie jak uczynienie głównych bohaterek bandytkami. O dziwo także anhro tutaj pasuje – dobrze tłumaczy ono możliwość obsługi broni, a także daje możliwość opisu ubrań. Może używanie naprzemiennie słów „kobieta” i „klacz” nieco dekoncentruje, ale trudno tak naprawdę zrobić to inaczej. Sam opis napadu jest całkiem ciekawy, choć może przedłużające się rozmowy i przepychanki słowne w jego trakcie nie brzmią zbyt wiarygodnie (klacze powinny być chyba nieco bardziej zajęte… no nie wiem, napadem?). Co mi się z pewnością nie podobało, to forma – ten fik prosi o korektora, który poprawiłby (czasami notorycznie się powtarzające) błędy. Ogólnie jednak polecam fanfika, który jest idealny, by się rozerwać w wolnej chwili. Mam nadzieję, że powstaną jeszcze jakieś opowiadania w tym uniwersum. P.S. Przydałoby się zmienić tytuł/nazwę pliku w Google Docs. Obecna wygląda mocno roboczo i niechlujnie.
  8. Dziękuję bardzo za tak wyczerpującą odpowiedź. Nie będę już odnosić się szczegółowo do poszczególnych kwestii, jednak podsumowując – moje wątpliwości zostały rozwiane. Część moich pytań wynikała z nieuważnej lektury/ błędnej interpretacji (poparcie dla różnych opcji w różnych rejonach czy klasach społecznych faktycznie jest bardzo sensowne), część zaś z braku należytej wiedzy historycznej. Wyjaśnienie dla nienawiści buntowników i nastawienia Maremachtu także jest przekonujące. W związku z tym, że moje zarzuty zostały odparte, z przyjemnością mogę oddać głos na Epic. Moje uzasadnienie znajduje się w moim poprzednim komentarzu (gdyby było trzeba, mogę je jeszcze rozwinąć, ponieważ jak zwykle skupiłam się na domniemanych wadach), chciałabym też jeszcze raz podkreślić, że autor zaimponował mi swoją wiedzą i zdolnością do wykorzystania jej w opowiadaniu o kucykach.
  9. Po wielu obietnicach podjęcia się lektury KSa w końcu przeczytałam opowiadanie Verlaxa. Tylko nie to, które powinnam… ;P Było to chyba pierwsze moje spotkanie z jego twórczością i po usłyszeniu rozmaitych recenzji byłam bardzo ciekawa, jak mi się spodoba. Pierwsze wrażenie to niestety pozostała nawet po korekcie duża liczba błędów, w tym mnóstwo powtórzeń. Jeśli chodzi o treść, to powiedziałabym, że jestem ukontentowana, ale też nieco skonfundowana. Spodobała mi się, a nawet zaimponowała mi znajomość tematu, jaką wykazał się autor. Widać, że wie on, o czym pisze, a zachodzące w społeczeństwie przemiany i rodzące się ruchy nie zostały całkiem wyssane z palca, podobnie jak porażki Meremachtu. Właśnie motyw braku przygotowania do prawdziwiej walki mi się spodobał – chrzest bojowy pastelowych kucyków rzeczywiście powinien być dla nich ciężki, a brak doświadczenia dowództwa widoczny w wydawanych rozkazach. Wątek polityczny również jest ciekawy, choć przyznam, że rozmaitość ruchów, partii i poglądów może wprawić czasem w konsternację. Z jednej strony pokazuje to, jak złożonym tworem jest społeczeństwo i że przedstawienie go jako w pełni zgodnego w obliczu przemian jest nierealistyczne, ale z drugiej strony trochę powoduje, że sama nie wiem, co się właściwie dzieje. Autor zaofiarował się wyjaśnić wszelkie wątpliwości, więc zadam może swoje (zapewne naiwne) pytania. Rolnictwo zostało zredukowane, by pracujące w nim dotychczas kucyki przeniosły się do fabryk. Jest powiedziane, że robotnicy otrzymują niezłe wynagrodzenie, skąd więc wspomnienia o pogłębiającej się biedzie i złych warunkach życia społeczeństwa? Crimson Steel. W całym kraju kucyki mają dość reform, wybuchają bunty i strajki, tłumione przez pegazią panią generał. Równocześnie pojawia się ryzyko, iż Crimson mogłaby przy poparciu społeczeństwa przejąć władzę nad krajem. Czy mi się wydaje, czy równoczesne organizowanie powstania i uwielbienie do tłumiącej je dowódczyni są jednak nieco sprzeczne? No dobrze, pojmuję, że to nie jest ta sama grupa kucyków. Jednak czytając o jakimś kolejnym ruchu, zazwyczaj miałam wrażenie, że jest on popierany przez większość społeczeństwa. A potem pojawiał się inny, zupełnie z nim sprzeczny i także zdobywał wielką popularność. Podobna wątpliwość: pod koniec jest napisane, że obywatele tracą wiarę w realność zagrożenia ze strony Sombry, nie podobają im się reformy, rodzą się nowe ruchy polityczne, bazujące nawet na ustroju Sombrii. Jak to ma się do faktu, że na wygraną w wyborach ma szansę partia, która silnie popiera reformy i dalsze uzbrajanie kraju? Dziwi mnie także nieco zachowanie Celestii: nie popiera właściwie reform w obecnej formie, ale też ich nie wstrzymuje, swoim biernym oporem powodując, że kucyki tracą wiarę w sens działań Rady oraz Luny. Mam wrażenie, że pełne poparcie księżniczki mogłoby zmienić nastawienie społeczeństwa, które pragnie jej powrotu do władzy. Władzy, której w sumie nie straciła. No cóż, pod tym względem logika powstańców z Ellenois chyba nieco mi umyka. Zastanawiająca jest też nieco różnica w podejściu do przelewania krwi przez Maremacht oraz powstańców/strajkujących. Teoretycznie zostało to wyjaśnione miłością do małych ojczyzn i brakiem chęci do walczenia z dala od domu, ale mimo wszystko wydaje mi się, że skoro żołnierze nie potrafili zmusić się do strzelania do przeciwników, to także walczący po przeciwnej stronie mieszczanie czy chłopi powinni mieć większe opory i nie rzucać się radośnie z kosami. Mimo chęci obrony swojej prowincji powinni moim zdaniem wykazywać nieco mniejszy entuzjazm czy więcej litości i nie zarzynać próbujących się poddać żołnierzy – podobnie jak ich przeciwnicy, wiedli dotychczas spokojne życie i ta bojowość jest nieco nienaturalna, gdy mówimy o kolorowych kucykach. Sam pomysł, by napisać opowiadanie z punktu widzenia znającego kraj gryfa wydaje mi się bardzo dobry, dłuższa nieobecność dobrze tłumaczy jego brak zrozumienia dla pewnych spraw i pozwala autorowi tłumaczyć je czytelnikowi w naturalny sposób. Podobają mi się jego rozmowy zarówno z cywilami, jak i żołnierzami oraz ich instruktorem. Ładnie ukazują różne poglądy i tłumaczą, czemu Equestria wygląda obecnie tak, a nie inaczej. Spodziewam się, że w odpowiedzi dostanę dłuższy esej, dlatego też wstrzymam się jeszcze z ostatecznym podsumowaniem opowiadania.
  10. Przeczytałam oba opowiadania, ogólnie rzecz biorąc oceniam je raczej pozytywnie. Podobał mi się użyty język, bogate słownictwo powoduje, że nie znalazłam prawie żadnych powtórzeń. Jeśli chodzi o treść, to z pewnością słuszna jest nauka płynąca z fanfików – zarówno ostrożność w stosunku do przekazu płynącego z mediów, jak i szacunek dla żołnierzy oraz dla wiary/przekonań innych są bardzo istotne. Co mniej mi się podobało, to to, o czym właściwie już wspomniała Cahan (i nie tylko). Zachowanie Mane 6 wydaje mi się przesadzone i nieuzasadnione. Rozumiem, że mogą być pacyfistkami i brzydzić się przemocą, ale jakby na to nie patrzeć, żołnierze walczą na polecenie uwielbianej przez nie Celestii. Czy żadna z klaczy nie wpadła na to, że skoro żołnierze spełniają rozkazy księżniczki, a ona w żaden sposób nie karze ich za tę domniemaną brutalność, to może jednak należałoby się zastanowić przed wydaniem swojego wyroku? Pojawienie się Celestii i Luny na końcu fika jest moim zdaniem mocno nieuzasadnione, bronienie przez księżniczki zwykłego sierżanta jest trochę absurdalne i nie odpowiada tak naprawdę na pytanie, czemu władczynie nie zajęły się tym problemem wcześniej. Plus właściwie czemu to sierżant na przepustce zajmuje się dostarczaniem listów? Czy nie istnieje jakaś administracja wojskowa, która byłaby odpowiedzialna za zakładanie punktów poboru? Jeśli chodzi o drugi fanfik, to myślę, że zyskał on na braku postaci kanonicznych. OCki są przyjemnie wykreowane, a stosunki między marynarzami i żołnierzami ciekawie przedstawione. Nie mam właściwie uwag. Ogólnie czytając te opowiadania, a także to będące skucykowaniem kawału oraz nawiązujące do Opowieści tysiąca i jednej nocy mam jeden problem. Ciągle odnoszę wrażenie, że to nie tyle opowiadanie o kucykach, co raczej skucykowanie niekucykowego utworu. Możliwe, że tylko mnie to przeszkadza, ale jednak jakoś odbiera mi to część przyjemności z lektury.
  11. Przeczytałam ostatnio „Wiedźmę” po raz drugi, ponieważ niewiele już pamiętałam, a wiedziałam, że kilka lat temu bardzo mi się podobała. I to się zasadniczo nie zmieniło, choć oczywiście mam też wobec niej kilka zarzutów. Na początek chciałam zauważyć, że wraz z kolejnymi rozdziałami fanfika czytało mi się coraz lepiej i naprawdę mnie on wciągnął. Co prawda po pierwszym rozdziale miałam pewne obawy co do jakości tekstu spowodowane nagminnym używaniem słów „gwałciciel” i „dziwka” (w końcu bez nich czytelnik nie zrozumie, że to już nie jest bajkowa Equestria), ale częstotliwość ich występowania na szczęście zmalała wraz z rozwojem fabuły. Ku mojemu rozczarowaniu mimo licznego grona korektorów/prereaderów w fiku ciągle są literówki czy nawet błędy ortograficzne. Oj tak. Jeśli chodzi o inne powtarzające się rzeczy, to wydaje mi się, że nadzwyczaj często postacie mają wrażenie posiadania węży bądź robaków w trzewiach, a także muszą mieć strasznie spierzchnięte usta od nagminnego ich oblizywania. Dodatkowo wprowadzenie niemal każdej nowej postaci wiąże się ze szczegółowym opisaniem jej ubioru, rasy, koloru sierści oraz grzywy i ogona, co nieco zabija dynamikę tekstu, szczególnie gdy wprowadzanych kucyków jest kilka. Poza tym natrafiłam na parę dziwacznych (i najczęściej związanych z seksem) porównań czy metafor, które wywoływały u mnie zażenowanie połączone z rozbawieniem. A jestem prawie pewna, że to akurat nie miały być wstawki komediowe. Co jeszcze zwróciło moją uwagę w czasie czytania? Piruety, piruety i jeszcze raz piruety. Nie mają sensu, zabierają mnóstwo czasu i w przypadku zebry są jeszcze bardziej absurdalne niż u (nieco zmutowanego) człowieka. Biorąc pod uwagę, że trenuję szermierkę, opisy walk czytało mi się trochę ciężko i rozbawienie często nie pozwalało mi traktować ich wystarczająco poważnie. W podobny sposób rozpraszały mnie wszelkie nieanatomiczne czynności, wykonywane przez kucyki: klękanie, kucanie, przewroty czy blednięcie (czego właściwie, sierści?). Nie potrafiłam sobie ich wyobrazić i sprawiały, że się na chwilę zawieszałam. Cwałujący przez kilka godzin kurier też mnie nieco dobił. (Jak wykazały moje badania, konie w Pony Express były zmieniane co godzinę, mimo że poruszały się one głównie kłusem. Natomiast wyścigi, w których konie poruszają się cwałem, odbywają się na dystansie jednego do kilku kilometrów, a takie Kentucky Derby to dystans 1,25 mili, co przekłada się na około 2 minuty biegu.) I tu następuje moje pytanie: czy kurierem nie mógł być po prostu lecący szybko pegaz? Ogólnie odniosłam wrażenie, że Zodiak zapominał czasem o wykorzystaniu potencjału przedstawicieli poszczególnych ras. Nie do końca rozumiem za to, jakim cudem nagle pegazy i kucyki ziemskie stały się zdolne do rzucania czarów. Wiem, że czasy się zmieniły i magia nie jest tak powszechna, stanowi raczej pilnie strzeżoną tajemnicę, ale czy czarodziejami nie powinny być jednak szczególnie uzdolnione jednorożce? Brakowało mi uzasadnienia tej zmiany, która wydała się wynikać wyłącznie z nie do końca przemyślanego mieszania uniwersów. Ostatni zarzut, a może nie tyle zarzut, co niespełnione życzenie, to zbyt mała dawka wiedzy o historii Equestrii i jej upadku po koronacji Twilight. Zostają wspomniane Pierwsza Rebelia i Wielka Wojna, ale czytelnikowi niewiele to mówi. Chciałabym wiedzieć, kto stał na czele Rebelii (niech zgadnę: Blueblood?), co stało się z Canterlotem, a także jak państwo podzieliło się na kilka mniejszych kraików i skąd wzięła się potomkini Trixie na tronie jednego z nich. No dobrze, zostałam zapewniona, że po należytym skrytykowaniu fanfika należy go także należycie pochwalić, żeby autorowi nie było smutno. W takim razie co mi się podobało? Zasadniczo wszystko, czego nie wymieniłam w kategorii wad. Jak wspomniałam na początku, „Wiedźma” mnie wciągnęła, zarwałam przez nią jedną czy dwie noce. Czytało mi się ją nie jak kucykowy fanfik, ale jak dobrą książkę fantasy. Bardzo zżyłam się z bohaterami, gorąco kibicowałam tym dobrym i interesują mnie ich dalsze losy. Właśnie postaci wydają mi się najmocniejszą stroną tego fika – lubię główną bohaterkę, poczułam też wielką sympatię do Au, Faitha czy Serata (którego było zdecydowanie za mało). Podoba mi się, że te postaci nie są wyłącznie czarno-białe, mają swoje mniej lub bardziej skomplikowane historie, czasem w trakcie trwania akcji zmieniają strony i zawiązują niełatwe sojusze. Także negatywni bohaterowie zostali wykreowani w umiejętny sposób – podwładni Aloe (oraz on sam) to bardzo ciekawa grupa, z przyjemnością czytałam o łączących ich zagmatwanych relacjach. Niewątpliwą zaletą fanfika jest też po prostu jego fabuła – historia wiedźmy, która mimowolnie zostaje wplątana w intrygę złego czarodzieja, jej przygody, a także wątki Lisów, buntu mieszczan i walka o przeżycie młodych sierot z Manehattanu. Cieszy mnie także ukazanie punktu widzenia Aloe i jego świty oraz szczegółów ich planu. Do tego dochodzą królowa Trixie, jej rada i czarodziej Darklight, posiadający oczywiście własne cele. To wszystko pięknie się zazębia i sprawia, że „Wiedźmę” czyta się z zapartym tchem. Zaciekawiło mnie także wykorzystanie w fiku Mane 6 – ich drugie życie mnie intryguje, ciekawa jestem, jak rozwinąłby się ich wątek, kim okazałaby się pozostała trójka i jak wpłynęłyby na dalsze losy podzielonej Equestrii. Mały smaczek, który zwrócił moją uwagę i bardzo mi się spodobał, to imiona rodziny Au. Wykorzystanie francuskich zwrotów to sprytny zabieg, fajnie podkreślający jej pochodzenie oraz rodzinne więzy. Podsumowując: choć wypisanych przeze mnie zalet jest mniej, to jednak zdecydowanie przeważają one nad wadami. Historia została świetnie napisana, a bohaterowie są zróżnicowani i budzący sympatię. Przyznaję, że „Wiedźma” wywołała u mnie kilka wybuchów śmiechu w nieplanowanych raczej przez autora momentach, ale nie wpłynęło to negatywnie na mój odbiór dzieła – w końcu nie ma to jak dobra komedia, prawda? ;P
  12. Psoras prosił o recenzję Fallout-style, więc taką też dostanie. Puszcza w tle „Cwał Walkirii” i rozgrzewa paluszki nad klawiaturą. „Equetrip” został mi polecony jako jeden z najlepszych polskich fanfików między innymi przez Kredke i byłam bardzo ciekawa, jak mi się spodoba. Okazało się, że jest bardzo specyficzny i choć ma pewne zalety, to nie jest także wolny od wad, które postaram się wymienić. Czytając opis spodziewałam się czegoś bardzo oryginalnego: opowiadania o wycieczce po Equestrii, w którym nie występuje ratowanie świata, a bohaterzy nie poznają się z Mane 6. Jak bardzo się myliłam… I choć autor traktuje te motywy w dość prześmiewczy sposób, to jednak nie zmienia to faktu, że one ciągle w fiku występują. Wątek Vana, Chuma i Dalira w Everfree nieszczególnie mi się podobał: nieustannie kłócący się i dość prostaccy bohaterowie bardzo mnie irytowali i wywoływali fantazje o pożerającej ich mantykorze. Wędrówka przez las Everfree była powtórzeniem motywu z drugiego odcinka serialu, w związku z czym nieszczególnie zaskakiwała. Z kolei czekający na jej końcu antagonista był moim zdaniem mocno sztampowy – pochodzący z dzieciństwa uraz do głównej bohaterki serialu nie jest chyba szczególnie oryginalny. Podejrzewam, że wszystko to miało być w zamierzeniu parodią fików, w których przeniesieni do Equestrii Bronies ją ratują, jednak problem z ironicznym robieniem czegoś jest taki, że cóż… dalej się to robi. Oczywiście w dziele psorasa występuje „wytłumaczenie” tego wszystkiego pod postacią zaklęcia Celestii, jednak nie oszukujmy się – to tylko pretekst do umieszczenia bohaterów w centrum wydarzeń. Lepiej moim zdaniem wypada wątek skucykowaego psorasa, który faktycznie wyrusza na wycieczkę, zachwycając się po drodze pociągami i wieżowcami. Jego największą zaletą jest to, że autor-bohater nie jest irytujący. Napotkane przez niego kucyki także są bardzo sympatyczne i posiadają swoje charakterystyczne cechy, dzięki czemu faktycznie zapadają w pamięć. Szczególnie godna pochwały jest kreacja Coast Starlight i jej rodziny: tata architekt, który nienawidzi kiczu, mama tajniaczka i całkiem sympatyczne młodsze rodzeństwo, któremu do gustu przypadły bajki o technologii. Także relacje między nimi zostały przedstawione w realistyczny sposób (szczególnie prawda o tym, że nawet dorosłe dziecko dla rodziców zawsze będzie dzieckiem). NLR zostało wykorzystane w bardzo ciekawy sposób, choć nieporadność jego przywódcy stawia pod znakiem zapytania realistyczność powodzenia jakichkolwiek działań organizacji. W wątku psorasa występowało jednak troszkę za dużo pociągów – technikalia są często niezbyt zrozumiałe i przez to nużące. (Podobnie zresztą jak szczegółowy opis działania fabryki w Cloudsdale, przy którym autentycznie zasnęłam). OCkoludzie omówieni, czas więc przejść do Mane 6. Ich kreacja mogłaby być moim zdaniem wierniejsza, często nie potrafiłam wyobrazić sobie danej klaczy, zachowującej się w dany sposób. Fluttershy się upijała i wyzywała na pojedynki, Rarity z wyrachowaniem kalkulowała czas trwania focha, natomiast gwara, którą posługiwała się Applejack, była dla mnie wyjątkowo irytująca (choć to dość subiektywne odczucie – ja po prostu nie znoszę wszelakich gwar, które nie są dla mnie dość poprawne). Ciągłe nazywanie Twilight księżniczką nie było zbyt naturalne, podobnie jak swatanie ze sobą bohaterów – odkąd to RD czy AJ interesują się czyimiś związkami i jeszcze się w nie wtrącają? No właśnie – związki. Słodka Celestio… To jest… słabe. Pierwszy romans to ten między Dalirem (który nawiasem mówiąc jest dość nudną postacią) a Lyrą, którzy spotykają się przypadkiem bodajże na targu, a następnie zakochują się w sobie w kilka… minut? Godzin? Ten związek jest moim zdaniem kompletnie niewiarygodny, nie ma żadnych podstaw i nijak mnie nie przekonuje. W tym miejscu mocno widać, że kolega autora chciał zostać z akwamarynową klaczą zshipowany i tak też się stało, bo tak. Po kilku dniach znajomości chłopak jest przekonany o swojej dozgonnej miłości do klaczy i postanawia rzucić wszystko, byle tylko z nią być. Niezbyt przekonuje mnie brak żadnych zahamowań w związku z przynależnością do różnych gatunków czy brak obiekcji ze strony innych postaci, które jednogłośnie akceptują mocno niestandardową przecież relację. Druga para: Van x Rarity i podryw na kalosze. Sama nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Tym razem otrzymaliśmy nieco więcej niepewności i wahania ze strony bohatera, który nie jest pewny, czy związek międzygatunkowy to taki dobry pomysł. Szkoda, że prawie wszyscy inni są przekonani, że najlepsza idea pod słońcem. Jeśli chodzi o prawdopodobieństwo zejścia się tej pary, to potrafię sobie wyobrazić Brony'ego podkochującego się w ulubionej postaci, jednak nie rozumiem zupełnie, czemu Rarity miałaby się zgodzić na pogłębienie tej relacji. Na ile udało mi się to zaobserwować, bazuje ona wyłącznie na tym, że klacz odczuwa satysfakcję z posiadania oddanego adoratora, a dodatkowo obiecuje dać mu szansę, gdy ten zmieni się zgodnie z jej wymaganiami. To bardzo słabe podstawy dla jakiegokolwiek związku i ponownie decyzja o przeprowadzce do Equestrii jest tu moim zdaniem pochopna, tym bardziej, że jak się dowiadujemy, Van będzie musiał porzucić swoje największe pasje (oraz psa. Okrutnik.) Co zostało mi do omówienia? Hmm, wątek służb specjalnych Kryształowego Królestwa jest z jednej strony nieco przesadzony (mam wrażenie, że Cadance traktuje Celestię niemal jak wroga), ale z drugiej strony po prostu mi się spodobał, podobnie jak wycieczka do Cloudsdale i wątek o pochodzeniu Rainbow Dash (always dresses in style). W fiku występuje mnóstwo absurdu (jak choćby postać Surprise), który nie wszędzie przypadł mi do gustu, aczkolwiek wiem, że jest on zgodny z zamierzeniem autora, który pisał „Equetripa” dla przyjemności i cóż, dla jaj. Ogólnie podobała mi się staranność w kreowaniu świata, jak na przykład opisywanie różnic architektonicznych między miastami czy próba logicznego uzasadnienia działania systemu kontroli pogody oraz samego Cloudsdale. Psorasowy humor dość często sprawiał, że przynajmniej się uśmiechałam. Próba wykorzystania technologii do magicznych zastosowań nie jest może zbyt kanoniczna (magia w serialu wydaje się mieć czasem własną wolę, nie poddawać się tak łatwo zapisowi w postaci algorytmu), jednak była bardzo oryginalna i zaliczam ją do zalet „Equetripa”. W fiku było też mnóstwo nielogiczności, które jednak w wielu przypadkach autor sam wyśmiewał, wytrącając mi broń z ręki. (Smutek.) Mimo to mam parę (retorycznych rzecz jasna) pytań: po co bohaterowie zabrali do Equestrii ludzkie ubrania i albumy o architekturze (sic)? czemu bohaterowie nie mają żadnych problemów w płynnym porozumiewaniu się po angielsku (mimo że na początku jeden z nich przyznawał się do słabej znajomości tego języka)? odkąd to do biura prezesa wielkiej korporacji można wejść prosto z ulicy? czemu Fluttershy ledwo potrafi podnieść Rarity, ale po upiciu się niesie już dwa kucyki? czemu agentka służb specjalnych prowadzi negocjacje dyplomatyczne? jakim cudem jeden z bohaterów obsługuje smartfona metalową łyżeczką? i najważniejsze: czemu Rarity wykonuje makijaż przed pójściem spać?! Uff. Nie wiem, czy napisałam o wszystkim, co zwróciło moją uwagę w czasie lektury, jednak na pewno napisałam o wszystkim, co zdołałam sobie teraz przypomnieć. Wspomnę jeszcze, że forma jest bardzo dobra, udało mi się wyłapać tylko kilka literówek oraz zauważyć, że autor ma drobny problem z myleniem słów „ilość” oraz „liczba”. Podsumowując: fik jest nieco inny, niż się spodziewałam (choć o to trudno winić psorasa), trochę zawiódł moje oczekiwania, które były bardzo wysokie. Bardzo widać, że autor pisał fika dla rozrywki, nie przywiązując większej wagi do logiki, której brak jest czasem wyjaśniany w wyjątkowo absurdalny sposób (a kto mnie zna, wie, jak bardzo cenię sobie owo słówko na „l”). Zupełnie nie podobają mi się wątki romansowe, nie poczułam też za bardzo sympatii do dwóch z głównych bohaterów, trzeci zaś wydał mi się mocno nijaki. Zalety fika właściwie trudniej mi streścić, choć niewątpliwie też je posiada ;P Wygląda na to, że odbiór „Equetripa” jest mocno subiektywny (bo też wiele z moich zarzutów trudno nazwać obiektywnymi) i warto samemu przekonać się, czy sprawi on, że będzie się wybuchać śmiechem, czy raczej przysypiać nad kolejnymi opisami działania hamulców.
  13. Uważam, że „Oczy Imperatora” wygrały KOnkurs całkiem zasłużenie. Spodobał mi się pomysł umiejscowienia akcji poza Equestrią oraz wykorzystania gryfa w roli głównego bohatera. Autor umiejętnie opisał atmosferę panującą w kraju pod władzą Sombry i działanie jego służb. Bardzo podoba mi się wykorzystanie postaci tajemniczej ideolożki i ukazanie na jej przykładzie, jak funkcjonuje opisywany system. Zakończenie zaskakuje i (przynajmniej u mnie) wywołuje satysfakcję. Forma opowiadania jest bardzo dobra, nie miałam do niej zastrzeżeń, nie licząc kilku drobnostek. Podsumowując, bardzo polecam fika każdemu, także osobom nieznającym „Kryształowego Oblężenia”, którego nieznajomość w żaden sposób nie odbiera przyjemności z lektury.
  14. Wybór między Cahan a Zodiakiem jest trudny, właściwie oboje dość mocno się powtarzają. Ostatecznie po kilkukrotnym przeczytaniu pojazdów uznałam, że te Cahan podobają mi się bardziej. Jako pierwsza wspomniała o Tobiaszu (Tobiasz: +10 do oceny), szczególnie przypadł mi do gustu ten dwuwiersz: Zodiak dla odmiany sam sobie zaprzecza (pierwsza i ostatnia linijka drugiej tury) i nawet nawiązania do matematyki go w moich oczach nie ratują.
  15. Ghat, Ty potworze! Jak możesz tak okrutnie traktować Blueblooda? ;< A poważnie to bardzo ciekawy pomysł, dostosowanie zagłady kraju do charakteru postaci i odpowiedniego momentu serialu jest tu dobrze przemyślane. Szczególnie świat Pinkie jest naprawdę przerażający. Jestem ciekawa, co autor wymyślił w wersjach pozostałych klaczy z Mane 6 (bo jakiś pomysł już przecież musi być). Z czystym sumieniem polecam te fanfiki (nie stanowią jedności jako takiej, więc spokojnie można przeczytać je bez czekania na resztę).
  16. Przeczytałam „Plasterek” i mam dość mieszane uczucia. Napisany został przyjemnym stylem i rozbawił mnie w kilku momentach, jednak muszę powiedzieć, że niezbyt mi się spodobał. Przy czym nie należy rozumieć „nie podobał się” jako „jest słaby”, bo to dwie inne rzeczy. Mimo wszystko jeśli ktoś zastanawia się nad przeczytaniem tego fanfika, to polecam samemu zapoznać się z pierwszym (krótkim) rozdziałem i przekonać się, czy tematyka i humor będą danej osobie odpowiadać – są specyficzne, ale jak widać w poprzednich komentarzach, w większości spotykają się z pozytywnym odbiorem.
  17. Ogólne wrażenie: podobało mi się. Nie czytałam dużo TCB, ale koncept opisywania samego działania biur wydaje mi się ciekawym pomysłem. Podsumowując, fanfik ma zdecydowanie więcej zalet niż wad, jest bardzo przyjemnym Slice of Life w niecodziennym klimacie i z niecierpliwością czekam na obiecane mi przez Ghatorra dalsze rozdziały.
  18. Przeczytałam fika Malvagio i muszę przyznać, że dawno się tak nie uśmiałam w czasie lektury opowiadania. Podobało mi się, postacie są barwne, a akcja szybka, nie brakuje też sporej porcji absurdu.
  19. Nienadzwyczajna kucykowa wojna w nieodległej przyszłości Oryginał [ENG] Autor: anowack Tłumaczenie: Rarity Prereading: @Zodiak Opis: Dawno, dawno temu, w czarodziejskiej krainie Equestrii… Tydzień temu Twilight Sparkle została koronowana na czwartą księżniczkę Equestrii. Dzisiaj w Ponyville odbywa się 1003. Ceremonia Letniego Słońca, a księżniczki Celestia i Luna pragną wakacji. Z dwoma takimi młodymi władczyniami jak Cadance i Twilight, które mogą je zastąpić, nic nie może pójść źle.
  20. Przyjemne opowiadanko, bardzo dobre od strony technicznej. Oddanie postaci faktycznie nie budzi moich zastrzeżeń, ciekawy pomysł na nić wiążącą dwie bohaterki. Natomiast masz trochę racji, nazywając to „fikiem o niczym” – bardziej podobałby mi się jako część jakiejś większej całości, bo mam wrażenie, że brakuje tu jakiejś „mocy”.
  21. [Źródło] Celestia mi świadkiem Oryginał [ENG] Autor: adcoon Tłumaczenie: Rarity Prereading, korekta: @Poulsen, @Zodiak Opis: Celestia, księżniczka Equestrii, ma już dość nic niewartych przysiąg swoich lojalnych poddanych. Nadszedł w końcu czas, by założyć inną maskę.
  22. [Źródło] Klątwa Alicornów Oryginał [ENG] Autor: chillbook1 Tłumaczenie: Rarity Prereading, korekta: @Poulsen, @Zodiak Opis: Pomimo swojej niemal nieskończonej potęgi alicorny są raczej kiepskie w ratowaniu świata. Pewnego dnia Twilight odkrywa, że istnieje ku temu całkiem niezły powód.
  23. Opowiadanie bardzo mi się spodobało, pomysł na postać leniwego smoka oraz jego stosunek do życia jest naprawdę ciekawy. Jeśli chodzi o tłumaczenie, to nie zauważyłam większych błędów (zostawiłam kilka czepialskich komentarzy), czyta się lekko i przyjemnie.
  24. Dziękuję wszystkim za miłe słowa, bardzo cieszę się z wygranej i ciepłego przyjęcia („Miotła i jej Trixie” to mój debiut literacki). Gratuluję pozostałym zwycięzcom i mam nadzieję, że uda mi się wziąć udział i w następnym konkursie. P.S. @D.E.F.S Owszem, tytuł miał stanowić nawiązanie do „Opowieści z Narnii”. Cieszę się, że ktoś to zauważył.
  25. „Miotła i jej Trixie” [Oneshot] [Comedy] [Slice of Life] Obrazek, który znalazłam podczas pisania fanfika, a który prawie idealnie do niego pasuje: LINK.
×
×
  • Utwórz nowe...