Do pierwszego posta dałem jednakże link na dailymotion, bo jest pewniejszy.
* * *
A tymczasem co nieco o odcinku. Znów pojawiła się Starlight w głównej roli i muszę przyznać, że po tym odcinku jest ważna dla Twilight. Nie tylko ze względu na to, że ma swojego podnóżka swoją uczennicę, ale też kogoś, kto jest w stanie dać jej wyzwanie. Bo tak naprawdę, odkąd Twi stała się alicornem i otrzymała bonusy do mocy, brakowało jej wyzwania, w którym mogłaby się sprawdzić w magii. Przewyższała mocą chyba każdego (Twi z S5 wywaliłaby Krysię za drzwi, zanim zdążyłaby cokolwiek "wyssać" z Shininga ). No a tu tymczasem jest taki Glimglam, naturalny talent w magii, przewyższająca potęgą Book Horsa. Teraz jak już się "opanowała" (zauważyliście pewno ten przekreślony znak równości w pokoju Star?), jest idealną sparingpartnerką dla Twilight w pojedynkach magicznych. To na pewno zaprocentuje w przyszłości.
A tematami przewodnimi odcinka stały się tym razem trzy rzeczy: próba używania magii do rozwiązywania KAŻDEGO problemu, nieporozumienie i strach przed zawodem. Choć Starlight najbardziej przekonywała nas o przerażeniu zadaniami, to jednak siłą napędową epizodu stało się niezrozumienie tego, czego oczekuje od niej Twilight. Glimglam wymyśliła sobie, że Twi oczekuje od niej całkowitej PERFEKCJI i że będzie SUROWO oceniać jej postępy. Widziała to jako test, sprawdzian magiczny, a nie możliwość poznania lepiej swoich przyjaciółek.
Dlatego właśnie szybko podjęła taką, a nie inną decyzję. Będąc przytłoczona faktem, iż wszystko idzie nie po jej myśli, a powrót Twilight jest coraz bliżej, uciekła w to, w czym czuje się najlepiej - w magię. Jakby to krótko podsumować: Chciała dobrze, wyszło jak zwykle
Wyszło to całkiem zabawnie, acz i dość przerażająco. Wiemy już, że Starlight Glimmer potrafi użyć zaklęcia silnie wpływającego na umysł i tworzącego... jakby nie patrzeć, bezmyślne zombie. A i do tego traktujące każde jej słowo aż do bólu dosłownie, co prowadziło do wielu ciekawych scen, jak szycie sukni takiej jak z obrazka, czy pieczenie ciast zgodnie z instrukcją w książce. A i oczywiście AJ, opowiadająca o zdjęciach i rzucającą nawiązaniami do filmów i popkultury. Piękne
A i skojarzenia z Lesson Zero są jak najbardziej na miejscu. Tam przecież też Twilight źle rozumiała zadanie z listami od Celestii i sądziła, że jeśli nie napisze nic nowego, księżniczka będzie zawiedziona, a nawet uwięzi ją w Księżycu. I pamiętacie, co Twi zrobiła? Rzuciła zaklęcie, by problem z przyjaźnią sam się pojawił, a gdy już wystąpił, straciła nad nim kontrolę i byłą konieczna interwencja Pani Dnia. W sumie, jak pisał @Sosna na sb, w pewnym sensie to Lesson Zero, acz na mniejszą skalę i z dużo potężniejszymi zaklęciami w tle.
I naprawdę podoba mi się Spike w S6. Twórcy nareszcie przestali go traktować jak debila i podnóżek (S3, brrr), a jak kompetentnego asystenta Twilight. No i ma swoje cięte uwagi jak w pierwszych sezonach Ta uwaga do Twilight o długości trwania prezentacji: wspaniała.