-
Zawartość
32 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Marudkeł's Achievements
Źrebaczek (1/17)
192
Reputacja
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje Marudkeł
-
Witajcie. Jest jedna rzecz, o której chciałem się wypowiedzieć. Sprawa, która miała miejsce całkiem niedawno i szczerze mówiąc, namieszała mi trochę w życiu i sprawiła, że czułem się źle przez naprawdę długi okres czasowy. Ten post potraktujcie jako takie Katharsis, które ma mnie po prostu uwolnić od tego wszystkiego.
Generalnie, chodzi o sprawę dotyczącą "Dziecka Demona", mojego niestety anulowanego remaku opowiadania "Jej Mały Demon". Jak niektórzy z was wiedzą, JMD nie wyszło, była mała afera, bla, bla, bla. Walić to. Po tym chciałem zrobić ten remake, jednak... Coś... Coś poszło mocno nie tak. Wyszło... No tak średnio bym powiedział. Ale... Zacznijmy może od początku.
Nie ukrywam faktu, że kiedy JMD mi nie wyszło, zrobiło mi się naprawdę smutno. Generalnie, było to opowiadanie, które miało być czymś innym. Zupełnie innym. Chciałem spróbować coś innego, a nie ciągle te horrory, thrillery i inne podobne twory. Opowiadanie to stworzyłem około rok, półtora roku temu, czyli wtedy, gdy nie miałem takiego doświadczenia w pisaniu jak obecnie (tak, umiem napisać spoko opowieść, umiem to dobrze zrealizować. Wiem, szok.) no i... Od samego początku było nieudane. Czego niestety nie zauważyłem, biorąc pod uwagę to, że ludziom na fimficion się podobało, mi się podobało, bo pomagało skutecznie rozładować stres i odciąć się na chwilę od problemów, jakie w tamtym okresie miewałem. 9 miesięcy później, opowiadanie zostaje opublikowane na MLPPolska. Mam dobry nastrój, no bo hej, kolejna historia, może komuś się spodoba. A tu nagle bum. Otrzymałem po pysku srogą, acz słuszną krytyką, dzięki której zauważyłem naprawdę poważne błędy w tej historii i co za tym idzie, JMD zostało anulowane. Czułem się niestety źle, ale nie mogłem zaprzeczyć temu, że faktycznie mi nie wyszło. A nie wyszło z dwóch najważniejszych powodów. Po pierwsze: Pisałem to pod wpływem takiej spontanicznej weny, że mam pomysł na jakieś opowiadanie, jestem nim mega podniecony i chcę już zaraz to napisać, bez żadnego pomyślunku, planu na przyszłość i bez scenariusza. Po drugie: Zostało napisane wtedy, gdy nie miałem takiego doświadczenia i niestety no... No nie udało się. I zaznaczam ponownie, że opowiadanie na MLPPolska pojawiło się kilka miesięcy później, a wtedy już miałem tego doświadczenia więcej.
Przechodzimy do kolejnego punktu, czyli remaku, który nosił tytuł "Dziecko Demona". Po klapie, jaką było JMD nie poddałem się. Zdawałem sobie sprawę z błędów jakie popełniłem, wiedziałem też, że było napisane wtedy, gdy nie miałem takiego doświadczenia, i tak dalej. Chciałem to opowiadanie napisać jeszcze raz i tym razem zrobić to lepiej. Największą zmianą było to, że zmieniłem kategorię wiekową na nieco wyższą, co za tym idzie, zniosłem wszelakie ograniczenia. Mogłem dać bardziej czytelne sceny przemocy, mocniejsze słownictwo, krew. Miałem ogromne pole do popisu i potencjał... Miałem. Bo niestety nie wyszło. Ale dlaczego? Nie dlatego, że nie jestem dobry w pisaniu. Tu chodzi o coś więcej. Dziecko Demona powstawało w naprawdę ciężkich warunkach. Miałem naprawdę ciężki okres w moim życiu prywatnym, co za tym idzie, miałem też depresję i ogólnie, czułem się beznadziejnie. No i niestety nadal wpływała na mnie afera związana z Jej Mały Demon. Byłem zestresowany, zdenerwowany, cały czas bałem się, że coś nie wyjdzie, że mi się nie uda. I niestety... Nie poszło to zgodnie z planem. Zgodzę się z tym, że dialogi brzmiały często nienaturalnie. A same opisy były strasznie chaotyczne. Jednak było to spowodowane tym, że bałem się, jak to wyjdzie i czy w ogóle wyjdzie. Koniec końców, wyszły cztery rozdziały opowiadania. Najpierw pojawiły się na wattpadzie, jednak nie spotkało się to z jakimś odzewem, ponieważ niestety prawie wszyscy moi followersi odeszli od wattpada, inni nie dostają powiadomień a jeszcze inni czekają tylko na Wybrańca. Postanowiłem więc opublikować to na fimfiction, gdzie ludzie na to czekali. Czekali na ten remake, jarali się, gdy tylko gruchnęła informacja, że takie coś powstaje i dzięki temu przyszło do mnie więcej osób.
Kiedy prolog i rozdział 1 pojawiły się na fimfiction, maszyna ruszyła. Ludziom się spodobało. Jednego dnia zdobyłem 20 favów, przyniosło mi to wielu followersów, oraz przypadkowych osób, które nie followały, ale czekały na kolejny rozdział. Potem wrzuciłem drugi, trzeci, czwarty. Ludzie są zachwyceni i było ich coraz więcej, ani jednej negatywnej oceny, liczba favów również rosła. Byłem podekscytowany. Czułem ogromną satysfakcję i dostałem wyraźny sygnał do tego, że spokojnie mogę to publikować na MLPPolska, O MATKOOO, BYŁEM PODEKSCYTOWANYYY! W międzyczasie zaczął nawet powstawać piąty rozdział, który pisałem już bez żadnych nerwów, a ze sporą pewnością siebie, jednak... Nadal mimo wszystko uważałem, starałem się. No i niestety rozdział ten nigdy nie powstał. Why?
Premiera na MLPPolska. Z początku, nic się nie zdarzyło. Opowiadanie sobie tam było, przyszła Midday Shine, która pomogła mi z korektą (Jeszcze raz ci dziękuję Mid i jeśli to czytasz, pozdrawiam cię). Razem z nią to poprawiałem, dyskutowałem z nią i tak dalej i tak dalej. Było okej... Było. Bo niestety... Znowu nie wyszło. Pojawił się pierwszy komentarz niejakiego Matyasa Corry, w którym pojawiły się szydzenia. Początkowo to olałem, jednak... To co zdarzyło się później, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
No i dobrze. Tu już przechodzimy do najważniejszego punktu. Tak. Usunąłem DD z MLPPolska samemu. Jednak to nie dlatego, że zaboloała mnie krytyka, tylko chodzi o coś zupełnie innego. Usunąłem to pod wpływem emocji. Byłem po prostu zdenerwowany tym, że nie wyszło. Że znowu dzieje się to samo, ale... Tym razem było gorzej. Zostałem wtedy potraktowany, jak gó*no. Jak najgorsze możliwe gó*no przez pana Matyasa, który postanowił ze mnie sobie poszydzić, obrazić mnie i poniżyć, co jest rzekomo w regulaminie zabronione. Zostało wylane na mnie wiadro gnoju i spotkałem się z takim jadem, jak nigdy dotąd. Jedyną osobą, która postanowiła mnie w miarę konstruktywnie skrytykować była moderatorka Cahan, która mimo wszystko też postanowiła być czepliwa i też szydziła. Zastanawia mnie jedna rzecz... Dlaczego tak zostałem potraktowany? I tu nie chodzi o krytykę. Zamiast normalnie mi to powiedzieć, postawić się na moim miejscu, woleliście być dla mnie złośliwi i wredni. Co jak co, ale czegoś takiego nie jestem w stanie tolerować. I zanim wyskoczycie mi z argumentami typu "Weź nabierz dystansu do siebie, nie obrażaj się" to ja powiem tyle, że to zwykłe wybielanie. Mogę cię obrazić, zgnoić cię, ale hej, miej dystans do siebie, nic mi nie możesz zrobić. Bo tak ciężko jest wykazać się choć odrobiną empatii (co w Polsce jest niestety trudne) i nie spróbować zrozumieć drugiej osoby, i nie pomyśleć o tym, że czyjeś słowa mimo wszystko mogą kogoś urazić. Od samego początku oczekiwano ode mnie, że będzie idealnie, perfekcyjnie, ale zapomnieliście, że też jestem człowiekiem i popełniam błędy. Zamiast tego, potraktowaliście mnie, jak kogoś gorszego od siebie.
A co do krytyki... Zgadzam się z nią w wielu aspektach, choć mogę z niektórymi zarzutami polemizować.1. Nienaturalnie brzmiące dialogi i chaotyczne opisy - Zgodzę się jak najbardziej. Pisałem to opowiadanie w nerwach i stresie, przez co wyszło jak wyszło.
2. Relacja Moon i Twilight przypomina związek lezbijski - Nie ukrywam, że taka koncepcja chodziła mi po głowie i myślałem nawet nad realizacją tego. Po prostu... Podobał mi się ship Moon x Twi.
3. Kilka mniejszych ale bardzo istotnych detali - Tutaj zaszło małe nieporozumienie, bo zapomniałem o małych detalach, ale naprawdę istotnych, które zostały zaktualizowane, jak filmowe Koty. I żeby nie było, aktualizacje pojawiły się już po tym, jak DD zostało skasowane, albo... W trakcie. Walić to, już nie pamiętam.
- Czemu Arcydemon oszczędził Ar'gahla? - Widział w nim po prostu potencjał wojskowy. Był dobrym żołnierzem. W nieco nowszej wersji rozdziału 2 nawet składa mu propozycję, by dołączył do niego ponownie. Jak zapewne się domyślacie, wściekły ojciec odmówił. I miał naprawdę dobry powód.
- Mało informacji, co mogło stać się z Wingym - Koncepcja kręciła się cały czas wokół tego, ze mały został porzucony. Cahan zaproponowała dodania większej ilości informacji, co zrobiłem.
- Badania w szpitalu - Tutaj Cahan zarzuciła mi, że nie zrobiono żadnych badań, ani nic. Miała rację. Nie były tam opisane żadne badania, jedynie to, że odratowali Wingisia i tyle. Tutaj również to zaktualizowałem i badania się odbyły, mały dostał antybiotyki. A jeśli chodzi o to, że lekarz miał go zbadać rano, chodziło o badania dodatkowe, profilaktyczne.
4. Jak ty to określiłaś... "Klacz bez płciowego stosunku ma bałagan w rozumku"? - Tutaj chodzi o zamysł fabularny. Moon po prostu chciała być mamą, czuła się niechciana, odrzucona i zaszczuta. A chciała być tą mamą, bo chciała, by ktoś ją pokochał i miała też potrzebę, by kimś się zaopiekować. Mówiłaś, że jojczy i jojczy. Po prostu opisałem jej dokładne odczucia, wczułęm się w tą postać, postawiłem się na jej miejscu. A jeśli ci się to nie spodobało, to trudno.
5. Czemu właściwie Moon nie mieszka w zamku? - Tutaj mi zarzuciłaś, że nie zostało to dobrze wyjaśnione. Otóż zostało. Moon wolała zamieszkać w Ponyville, bo chciała przekonać do siebie mieszkańców, co niestety niezbyt jej się udawało. I przez to czuła się tak, jak zostało to opisane wcześniej.
6. Kochanek odwiedzający swoją żonkę w zamku i kawoholizm Moon - Maleńkie elementy komediowe. Celowe absurdy. Ar'gahl włamywał się do zamku, by odwiedzić swoją narzeczoną, czym denerwował Celestię. Jeśli chodzi o Moon, piła dużo kawy i nic jej się nie działo. Jakim cudem? Nie wiadomo. Nikt nie wiedział, jak to możliwe, że po dzbanku kawy może zasnąć, nie czuła żadnego pobudzenia. Po prostu. Nie dało się tego wyjaśnić. To anomalia. Weź pod uwagę to, że to fanfik na podstawie bajki o pierniczonych kucach, w której było jeszcze więcej absurdów najczęściej związanymi z wiecznie pobudzoną Pinkie Pie, która potrafiła ze swojej grzywy zrobić wiertło, chować w niej mnóstwo rzeczy i nie dostała cukrzycy od tak ogromnej ilości słodyczy.
7. Jakim cudem Ar'gahl pokonał Arcydemona? - Arcydemon wbrew swojej nazwie nie był wyjątkowy. Był zwykłym demonem jak cała reszta, a tytułował się w ten sposób, bo wielu dażyło go szacunkiem. Wywalczył sobie pozycję i przystroił się w piórka.8. (Post został zedytowany, a ten punkt dodałem 46 minut po północy, bo zapomniałem wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy.) Ar'gahl i Ritta zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. - Powiedziałaś, że miłość tak nie działa. I masz rację, jednak... Był to jeden z takich elementów typowo baśniowych. W moich opowiadaniach lubię się bawić schematami. Szczypta komedii, szczypta powagi, grozy i czasami baśni właśnie.
Mam nadzieję, że uwzględniłem wszystkie ważniejsze szczegóły. Jak mówiłem, nie mam nic przeciwko krytyce. To zwykłe wytykanie błędów. Ale to z jakim jadem się wtedy spotkałem, to jakie wiadro gnoju zostało na mnie wylane sprawiło, że mam po prostu dość.
Zostałem potraktowany, jak gó*no, nikt się wtedy za mną nie wstawił i nikt na to nie reagował. Jeśli tak się ma dziać za każdym razem, kiedy coś tu publikuję, to ja ku**a dziękuję. To jak toksyczna jest polska część fandomu MLP jest po prostu straszne. Bardzo proszę. Możecie sobie mnie zgnoić jeszcze raz, zwyzywać mnie, jaki to ja jestem głupi i wytknąć mnie palcami, mimo że nawet mnie nie znacie. Ale prawda jest taka, że ja już mam to wszystko gdzieś. I zanim zaczniecie mi pisać, że mam ból dupy, bo postanowiłem napisać ten post, to ja wam powiem tak. Chciałem po prostu powiedzieć, co mi leży na wątrobie (nie licząc alko) i powiedzieć, jak ja to widzę. Ta sytuacja nie dawała mi spokoju i ten post jest takim moim Katharsis. Szczerze mówiąc, po tym wszystkim planuję odejść z tej strony, bo mam po prostu dość i tyle.
Na dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Była to dla mnie naprawdę ciężka sytuacja, po której przez wiele miesięcy czułem się źle i ciągle mnie to męczyła. Trzymajcie się i do następnego razu.
- Pokaż poprzednie komentarze [4 więcej]
-
Wyraziłem się chyba jasno. Plaga to nie moje klimaty. No i nigdy nie lubiłem konkursów. Nigdy nie uczestniczyłem w żadnym z nich, ze względu na to, że czuć presje i dla mnie to niepotrzebny stres. A szkolne konkursy się nie liczą. Za czasów podstawówki i gimnazjum byłem do nich zmuszany. Nigdy samemu się nie zgłaszałem.
-
Miło mi to słyszeć (czytać), no ale niestety... No nie. Just no. Nawet nie wiem, jak wygląda dokładny proces rozprzestrzeniania się takiej plagi. A samo zagranie w Plauge Inc nie czyni mnie znawcą. Jeśli miałbym już coś napisać, to może coś o pladze zombie, ale to i tak byłoby już po ptakach. W sensie ludzkość upadła, wirus już się rozprzestrzenił. No i opowiadań, creepypast, książek, komiksów, gier, filmów, seriali o zombie jest ZA DUŻO. Wszystko już zostało na ten temat powiedziane, wszystkie schematy zostały wykorzystane i... Nie widzę w tym po prostu sensu.