Zakładałem, że nie będzie chciała. Tak czy siak uśmiecham się do niej. Dzisiaj łagodnie, jak by była delikatny kwiatkiem. Podchodzę do niej i zaczynam ją całować.
Obejmuje Lunę i jak ona chcę to robię konfe na której spędzimy noc razem. Jak nie to po prostu śpimy. Rano wstaje, ubieram się w garniak i spoglądam w co się Luna przebrała na bal.
Aha... czyli nie ma ochoty - Jak na razie, bal się cudownie zapowiada - powiedziałem z uśmiechem tuląc ją. Jak by mi ktoś powiedział, w dniu przybycia, że ta "Czarna Menda" jak ja Ghost nazwał, będzie moją żoną... wyśmiałbym go.
Wracamy i szykujemy się do Snu z Luną... zobaczmy czy coś ubrała czy nie... u niej to losowe, jak ma chęci na wiadomo co, albo na coś innego. Tak czy siak, szykuje się do snu.
Nom. Tak czy siak trzeba będzie się przygotować na jutrzejsze przyjęcie. Idę z nią pozwiedzać stolicę tych smoków. Ciekawe jak będzie wyglądał ten bal.
Jutro jest bal... staje obok Luny. - I jak ci się podoba? Mam nadzieje, że mój styl latania nie przeraził cię... - powiedziałem z troską... serio... jak ja latam, to inni dostają lęku wysokości.
Więc kolejno, Delicate, Lily, Bolt, Beak, Fire i reszta mniejszych dzieciaków. Potem jak nastanie wieczór, to pakuje się gdyż bal potrwa z 3 dni. Lecimy tam prywatnym samolotem Faruka... razem z nim i Lyrą. Nie boje się, bo ja pilotuje.
Uśmiecham się do niej. - Mam nadzieje, że nie będzie już do mnie agresywnych słów mówić - powiedziałem i wracam z nią do łóżka. Następnie obejmuje ją i zasypiam.
- Kochanie - powiedziałem patrząc na nią - Proszę powiedz, że odwiedzasz swoją siostrę codziennie jak obiecałaś jej na ślubie - powiedziałem patrząc się z nadzieją.
- Kiedyś mnie lubiła... może za bardzo przesadzam. Jaki jest naprawdę powód, że mnie tak nie lubi. Wciąż we mnie widzi Galaxa? Gniewa się, że odebrałem jej siostrę? Przecież to nie tak... przecież odwiedzacie się codziennie... nie?
Spoglądam na Lunę... - Chyba nie uda się jej przekonać co do mnie... wciąż myśli, że jestem Galaxem - powiedziałem smutny na nią, następnie wstaje i idę na balkon w sypialni.
Spokojny jestem - Ale zawsze udawało się nam wychodzić bez szwanku. Są wyjątki, ale zawsze robiłem wszystko by Twi wróciła szybko do zdrowia. Walczę dla nich o lepszą przyszłość dla wszystkich. Tak czy siak, możesz spytać Lunę, Papillon, nawet Chrysalis. Nigdy nie zostawiłem członka rodziny, zawsze spieszyłem im na pomoc. I wiem, że wciąż obwiniasz MNIE za Incydent z Galaxem... choć to podobna historia co z Luną.
Pierdolę to... pokazuje się. - Od czasu kiedy uwolniłem się od Galaxa nie zrobiłem nic, co zrobiło by szkodę obu naszym krają. O Lunę dbam i może to potwierdzić. Nie musisz się o nią martwić.
- Jest szczęśliwa. Z tego co usłyszałem, nigdy nie była tak szczęśliwa. A co do jej związku z człowiekiem... wiele kucy się związało z ludźmi i na odwrót. Może gdybyś bliżej porozmawiała z tym człowiekiem... może byś się dowiedziała, czemu twoja siostra tak jest szczęśliwa.
- Są jeszcze jakieś rozkazy, pani? - spytałem się jej. Zobaczymy jakie ma ona zachcianki... no cóż, jej rodzice zakładali, że ona się pierwsza hajtnie... ale niestety nie wyszło...
- Tak jest, księżniczko - powiedziałem salutując i zmieniam się w strażnika pałacowego. Tego białasa w złotej zbroi. Jej najbardziej zaufanego strażnika. Sprawdzam w co się Luna przemienia.