-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Stąd ten "kuc" przyszedł... to oznacza, że musi tutaj mieć kryjówkę - powiedziałem i dalej szukamy. Obyśmy ich znaleźli... rodzinę... jak dorwę tego gnoja to go ujebie.
-
Więc dla pewności na ponów zakładam pułapki, a potem idę spać gdzieś tak do 10. Następnie wstaje i po zjedzeniu resztek idziemy wgłąb jaskini.
-
Cholera... podchodzę i biorę naszyjnik... oby to nie były z skrzydeł Twi i Lucy... cholera. Oby to były znalezione... tak czy siak... rano idziemy wgłąb... to już jakiś dobry znak.
-
Wciąż się spoglądam w tamto miejsce... następnie siedzę na czatach całą noc... nie może on znów wrócić, a jak wróci i zaatakuje... to będę musiał go zabić...
-
Dobywam toporka (i opcjonalnie Pistoletu) i spoglądam kto idzie, dając jakieś światło. Zwierze pewnie, wilk albo co innego... tak czy siak, nie poje sobie dziś dużo...
-
- Nawet jeśli... to nie mamy zbytnio wysokiego wyboru. Spokojnie... będę trzymał wartę i mamy Pułapki Dźwiękowe... więc nic nie powinno nas zaskoczyć.
-
Więc piekę je na ogniu... potem podaje jedną Lily a drugą zachowuje dla siebie do zjedzenia. - Mam nadzieje, że znajdziemy resztę szybko...
-
Nie... dlatego rozkładam pułapki sygnalizacyjne, które ostrzegą mnie przed zagrożeniami... po założeniu ich idę spróbować łowić przy jaskini.
-
Więc robimy obóz... jak już będzie gotowy to szykujemy wędkę i zaczynam łowić ryby dla mnie i dla Lily... ciekawe ile tu zabawimy...
-
- Jak ja się cieszę, że nie słuchasz rodziców... czyli mnie i Twi. Może Bolt się wyżywi jagodami i grzybami, ale dla mnie i Lily... będzie potrzebna grubsza zwierzyna... dosłownie zwierzyna - powiedziałem i sprawdzam czy mamy materiały na wędkę...
-
- Jaskinia... możemy tam zrobić tymczasowy obóz - powiedziałem i sprawdzam czy wszystko gra. - Lily, zakładam, że nie posłuchałaś mnie i mamy i wzięłaś ten pistolet. Prawda?
-
Odchodzę od tego... z obrzydzeniem. Jestem wszystkożercą jak Lily, ale nie rozumiem jak można zjeść kuca/człowieka. Pewnie jakieś zwierze. Biorę te rzeczy i idziemy jak najdalej od samolotu w poszukiwaniu schronienia i przede wszystkim rodziny.
-
- Wpierw jednak musimy sprawdzić czy w samolocie nie ma czegoś przydatnego. Musimy poszukać, potem przejdziemy w teren... oby reszcie rodziny nic się nie stało.
-
Nieprzytomna... bo jak połamana... to bym już to dawno czół. Więc budzę dzieciaki, trzeba ustalić co dalej i poszukać jedzenia i wody... i rodziny.
-
Staram się Wykryć Lucy. Musi być gdzieś, na razie, to szukam bezpiecznego miejsca by założyć Obóz... znając Lily... na pewno ma ten pistolet co jej dałem...
-
Więc staram się je jakoś odpiąć i biorąc je na ręce, wychodzę z wraku. Przy okazji szukam czy ktoś jeszcze przeżył i szukam reszty rodziny... OSTATNI raz latam samolotem...
-
Sprawdzam czy są wszyscy z mojej rodziny. Po sprawdzeniu czy są wszyscy i czy dookoła jest bezpiecznie, wstaję. Potem idę uwalniać resztę rodziny...
-
Więc przygotowuje się na uderzenie... błagam Lunę... w modlitwie... byśmy to przeżyli... a Lucy? Też pewnie przerażona... jak będzie spać to chyba padnę...
-
Biorę taki worek i po założeniu na twarz... zaczynam dmuchać... może mnie uspokoi... MOŻE... wiedziałem, że wakacje się spierdolą.
-
Mnie nie uspokoją... tulę Twi z całej siły... wszyscy w Federacji BARDZO dobrze wiedzą o moim lęku wysokości... więc raczej... dziwić się nie powinni.
-
- To nic... nie oznacza to... że się rozbijemy... wcale... nie zmienimy się w kulę ognia która spada na ziemię z prędkością 100 km/h... i nie zginiemy...
-
Turbulencje? Turbulencje... aha... JA KURWA NIE CHCE UMIERAĆ! ZARAZ ZGINIEMY A NASZE ZWŁOKI ZNAJDZIE NAPALONY BI-SEKSUALNY NEKROFIL I BĘDZIEMY JEGO ZABAWKAMI DO KOŃCA NASZEGO... ROZKŁADU.
-
Więc obejmuje Twi... Lucy dam pospać. - Dzieciaki będą chodzić po stokach, my możemy chodzić po muzeach... - powiedziałem lekko ją całując...oczywiście klasycznie postraszymy dzieci, że je jednak weźmiemy...
-
- Nasze pierwsze wspólne wakacje... aż mnie ciekawi jak się zakończą... w tym przypadku jestem chyba w pokoju z tobą i Lucy, tak? - spytałem się jej.
-
- Nom... ja mam nadzieje, wreszcie rozstrzygnąć z Shiningiem kto z nas jest lepszy. Wcześniej Albo przerywano nam... albo się zmęczyliśmy i był remis.