- Stąd ten "kuc" przyszedł... to oznacza, że musi tutaj mieć kryjówkę - powiedziałem i dalej szukamy. Obyśmy ich znaleźli... rodzinę... jak dorwę tego gnoja to go ujebie.
Cholera... podchodzę i biorę naszyjnik... oby to nie były z skrzydeł Twi i Lucy... cholera. Oby to były znalezione... tak czy siak... rano idziemy wgłąb... to już jakiś dobry znak.
Wciąż się spoglądam w tamto miejsce... następnie siedzę na czatach całą noc... nie może on znów wrócić, a jak wróci i zaatakuje... to będę musiał go zabić...
Dobywam toporka (i opcjonalnie Pistoletu) i spoglądam kto idzie, dając jakieś światło. Zwierze pewnie, wilk albo co innego... tak czy siak, nie poje sobie dziś dużo...
- Jak ja się cieszę, że nie słuchasz rodziców... czyli mnie i Twi. Może Bolt się wyżywi jagodami i grzybami, ale dla mnie i Lily... będzie potrzebna grubsza zwierzyna... dosłownie zwierzyna - powiedziałem i sprawdzam czy mamy materiały na wędkę...
- Jaskinia... możemy tam zrobić tymczasowy obóz - powiedziałem i sprawdzam czy wszystko gra. - Lily, zakładam, że nie posłuchałaś mnie i mamy i wzięłaś ten pistolet. Prawda?
Odchodzę od tego... z obrzydzeniem. Jestem wszystkożercą jak Lily, ale nie rozumiem jak można zjeść kuca/człowieka. Pewnie jakieś zwierze. Biorę te rzeczy i idziemy jak najdalej od samolotu w poszukiwaniu schronienia i przede wszystkim rodziny.
- Wpierw jednak musimy sprawdzić czy w samolocie nie ma czegoś przydatnego. Musimy poszukać, potem przejdziemy w teren... oby reszcie rodziny nic się nie stało.
Staram się Wykryć Lucy. Musi być gdzieś, na razie, to szukam bezpiecznego miejsca by założyć Obóz... znając Lily... na pewno ma ten pistolet co jej dałem...
Więc staram się je jakoś odpiąć i biorąc je na ręce, wychodzę z wraku. Przy okazji szukam czy ktoś jeszcze przeżył i szukam reszty rodziny... OSTATNI raz latam samolotem...
Więc przygotowuje się na uderzenie... błagam Lunę... w modlitwie... byśmy to przeżyli... a Lucy? Też pewnie przerażona... jak będzie spać to chyba padnę...
- To nic... nie oznacza to... że się rozbijemy... wcale... nie zmienimy się w kulę ognia która spada na ziemię z prędkością 100 km/h... i nie zginiemy...
Turbulencje? Turbulencje... aha... JA KURWA NIE CHCE UMIERAĆ! ZARAZ ZGINIEMY A NASZE ZWŁOKI ZNAJDZIE NAPALONY BI-SEKSUALNY NEKROFIL I BĘDZIEMY JEGO ZABAWKAMI DO KOŃCA NASZEGO... ROZKŁADU.
Więc obejmuje Twi... Lucy dam pospać. - Dzieciaki będą chodzić po stokach, my możemy chodzić po muzeach... - powiedziałem lekko ją całując...oczywiście klasycznie postraszymy dzieci, że je jednak weźmiemy...