-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Ah... To niech oni się bawią, a ja idę nakarmić Lamarra. Tak więc po nakarmieniu zaczynam szykować i się pakować... WAKACJE NADCIĄGAMY!
-
Pamiętam co się działo jak płakał. Kiedy Galax mną sterował miałem tam jakąś świadomość. Ponoć potrafi się "Podpalić" bez szkody na swoim zdrowiu... w takim wypadku nie dziwi mnie fakt, że taka temperatura mu nie przeszkadza... równie dobrze, lawę może pić...
-
Więc wstaję i idę zrobić dla wszystkich śniadanie. Mmm... nareszcie wakacje... odpoczywanie, relaks całkowity... nic tylko brać garściami. Darmowe jedzenie z bufetu.
-
Spędzanie czasu. Nie zawsze musi być stosunek... tak więc staram się dowiedzieć od kiedy mnie ko... znaczy, spędzam z nią te dwie godziny na spędzaniu ze sobą czasu i tego typu spraw...
-
- Zrobić wszystko by moja Dama była szczęśliwa - powiedziałem lekko ją całując... no... ciekawe... od kiedy... nie, to nie moje zmartwienie, ważne, że jest ze mną... myśl o czymś innym.
-
Wiem... u Lucy to wiadomo, wytworzyło się wtedy kiedy podpisałem papier rozwodowy. Ale i tak, mnie strasznie to ciekawi... a wiadomo, jak jest z moją ciekawością... prędzej czy później weźmie górę - To co teraz robimy, moja przepiękna Damo?
-
- Bo widzę, że niekiedy myślisz, że jesteś z nami przez to... wiesz. Nie wiń mnie... Lucy powiedziała. Posprawdzałem trochę i okazało się... że... w tobie zakochałem się... parę minut później od spotkania naszego. Tak samo było z Twi... - powiedziałem. Do prawdy, tak było też z Lucy (NIE ZA CZASÓW LUCKA ZBOCZEŃCY!) i Lunę. Jeśli chodzi o Mily... był pewien incydent o którym wolę nie mówić. Za bardzo wstydliwy. Biorę Rarity na kolana by była odwrócona we mnie - Też to, że poszedłem po ciebie do Manehattanu... chciałem być Ryczerzem... który ratuje piękną damę z opresji - całuje ją czule. Potem spoglądam... ciekawe od kiedy ona to czuje do mnie.
-
- Wiesz... pamiętasz słowa Galaxa... który wtedy wyjawił, że coś do ciebie wtedy czułem? - spytałem się. Wiem już kiedy... wiem już kiedy to poczułem... i wypadało by to wyjaśnić, bo mam wrażenie, że niekiedy myśli, że jest żoną tylko przez ten incydent z Beta Nimfo.
-
Wykorzystałem coś podobnego podczas randki z Twi... rok, dwa lata temu. Obejmuje ją ręką... nie widziałem jej w snach... z Neurotoksynom, ale wole nie krakać za wcześnie. Przybliżam ją bliżej siebie tak by oparła głowę o moje ramię.
-
- No nie? - odpowiedziałem na jej reakcje. Nie dziwie się, że ona się tak zachowała... tak czy siak, wstaję i daje dwie poduszki, a na jednej siadam. Spoglądam na Rarity czy dołączy, czy nie.
-
Więc jem... ciekawe czy zauważy gdzie jesteśmy... powoli zmieniam obraz byśmy lewitowali w przestrzeni, nad naszą planetą. Nigdy jeszcze nie widziała jej z takiego punktu.
-
- Dawno nie spędzaliśmy czasu we dwoje, nie licząc naszych konf. Chciałem... by ta noc była wyjątkowa - powiedziałem wpatrując się w nią z uśmiechem. Tak czy siak, może się udać...
-
Same eleganckie Dania które pasują do eleganckiej klaczy. Rarity cała jest elegancka... z wyjątkiem stosunku... wtedy to nie Rarity. To coś innego. Uprzejma dama nie wytrzymała by tyle... i tak mocno. Poza tym... wiem, nazwiecie mnie psycholem... ale trochę mnie to kręci, że woli Taki stosunek. Wygląda tak pięknie... znaczy, zawsze wygląda pięknie... nawet w błocie... pajęczynie... eee... może już skończę gadać. Tak więc eleganckie dania. Wyciągam z dupy (Przeniośnia) winno i nalewam dla Rarity.
-
Teraz... kolej Rarity. Więc kładziemy się we czwórkę (bo znając życie, Deli i Lily też dołączą) i zasypiam. Dzisiaj chce spędzić czas z Rarity nie tylko na tym co zawsze. Więc zanim ją zaproszę, to robię kolacje... tak wystawne, że ja pierdole. Jak będzie gotowe, to ją zapraszam.
-
Więc spędzam z nimi czas, rozmawiając... i innymi rzeczami które można robić w Jacuzzi. Następnie kiedy już będzie pora, wychodzimy z wanny i idziemy zjeść kolacje.
-
Odprężam się i obejmuje wszystkie klacze (Układ, Dwie po lewej, dwie po prawej i jedna siedzi mi na kolanach i się we mnie wtula). Sprawdzam kto jak siedzi.
-
Więc ja i reszta żon idziemy do... Jacuzzi. I tak będzie za niedługo terminowe czyszczenie, a jest czysty... więc raczej trzeba będzie go trochę zagospodarować. Więc idziemy z Klaczami tam.
-
Taki los każdego zamku z piasku. Tak czy siak, spędzamy resztę ustalonego czasu tutaj, a potem się pakujemy i wracamy do domu... sprawdzam przy okazji która godzina.
-
To będzie źle... dla tych piłkarzy. Na zapas proszę dzieciaki by się przesunęły z tą piłką gdzie indziej, bo my tu próbujemy odpoczywać. Siadam na leżaku i zaczynam pałaszować swoje lody.
-
Tak więc wracamy na plaże. Ah... mam nadzieje, że te wakacje nie przemienią się w wojnę o przetrwanie z jakąś krwiopijną rasą. Tak czy siak, wracamy na plaże uważając na tamte dzieciaki.
-
Więc podchodzę i zamawiam dwie gałki Bananowy i czekoladowy. Potem odsuwam się i daje kupować z mojej karty (którą im daje) lody. Sprawdzam jakie smaki wzięli.
-
Obejmuje jedną ręką córkę - Wspaniała budowla... - powiedziałem i spytałem się czy idziemy na Lody? Jak tak to pytam się reszty rodziny czy też idą.
-
- Ej... uważajcie trochę - krzyknąłem za nimi, i znów odbudowuje wieżę, a Deli niech zajmie się resztą... niesforne dzieciaki... nienawidzę tego w dzieciach ludzkich.
-
Spoglądam na Deli - Nie przejmuj się... zrobimy większą i ładniejszą - powiedziałem i zaczynam naprawiać wieże. Heh... oby na Tropica tak nie było... choć tam aż tyle ludzi nie leci.
-
Jeśli to tyle to chwalę moją córkę za wspaniały wygląd budowli... jeśli nie, to jeszcze pracujemy i wtedy spoglądam jak wygląda ostateczny kształt budowli.