Ja pije nie jem... tak czy siak, rozmawiam dalej z Twi. - Dzieciaki tam lecą głównie na narty, snowboard i sanki... Lily dostała by swojego słynnego focha jak byśmy poszli do jakiegoś muzeum... chyba że wojskowego.
Otwieram swoją Colę i zaczynam popijać... - W to nie wątpię. Ale coś mi się zdaje, że dzieciaki... większość nie będzie chciała słychać o historii... zwłaszcza w Wakacje.
Jeśli jest, to ja poproszę Colę. - Aha... słuchaj... a co my będziemy robić w Changei? - Spytałem się... jak badać ich kulturę... istot które mnie chciały zabić... to nie wiem co zrobię...
Nie zwracać uwagi na to...
- Do jakiego lasu? - spytałem się... na wszelki wypadek łapię Lucy i Twi za najbliższe kopyta... tak na wypadek... nie tylko dlatego, że mają skrzydła...
Boje się... ale nie pokazuje...
- Twi... co zamierzasz zrobić jak dolecimy do Kryształowego... królestwa? - spytałem się. Nie wycieczki naukowe... nie wycieczki naukowe... nie wycieczki naukowe... nie wycieczki naukowe... nie wycieczki naukowe...
Na zewnątrz ciała: Oaza spokoju, nie dając a się rozproszyć ani zdezorientować... kompletny spokój.
Wewnątrz ciała: SAMOLOT SPADNIE! ZGINIEMY WSZYSCY! JA NIE CHCĘ UMIERAĆ PRZEZ MAŁY BŁĄD PILOTA!!!
- Dziękuje wam - powiedziałem spokojnie... ale wciąż się nerwowo wiercąc.
Lot... mam przerypane... postaram się, wytrzymać ten lot... co strasznego może być w locie? Przecież Capo nie będzie pilotował... i maszyna nagle nie spadnie w kuli ognia w ziemię... nie... nie myśl o tym... wytrzymam...
Serio... to są wakacje? Nauka w wakacje... to jedynie kujonów może krę... a no zapomniałem, że Twi się zalicza do tej grupy (statystyki By Capo). Może zmieni zdanie...
Więc kładę się i obejmuje córkę i Lunę. Następnie zamykam oczy by oddać się objęciom Luny... czyli śnie. No cóż... jutro ostatni dzień na tym archipelagu...
Zasłaniam się... nie tylko przyszedłem tu rozmawiać, więc też wskakuje do basenu i cichutko podpływam do Twi kiedy będzie pod wodą i znienacka ją całuje...
- Cześć kochanie - powiedziałem całując ją... jak zechce to we trójkę spędzimy ten czas... następnie sprawdzam o której kończymy zabawę... obym teraz nie przegiął, bo Luna mnie udusi we śnie.
- Bardzo chętnie - powiedziałem i idę z nią się bawić. Ah... mimo iż jestem Gubernatorem (Bo Los Santos to stolica swojego Dystryktu, co mnie czyni Gubernatorem), nie lubię mieć Powagi 24/7.
Więc robię wszystko by alkohol już ode mnie nie leciał. Nigdy więcej nie pije... no chyba, że drinki bezalkoholowe. Jak już po wszystkim będzie, idę sprawdzić co z Twi.
Początkowo zaskoczony... ale zrozumiałem, że to specyficzne lekarstwo. - Początkowo myślałem, że coś zmalowałem... ale wychodzi na to, że to lekarstwo.
Eta w sumie... Noc była piękna. Teraz przespać dzień... i tya... fu, co tu ca... a to ja... z mojego pyska czuć Vódą na kilometr... no bez przesady. Kładę się koło Luny... i zasypiam zwinięty w kulkę.