-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Ale wpierw - Dobrze... to jaka posada by cię interesowała? - Spytałem się. Może cokolwiek wybrać. No chyba, że pójdzie za modą i wybierze kelnerkę... ale mi tam obojętnie co wybierze.
-
- I chciałbym cię też prosić... jeśli chcesz, to mam wolny wakat w Restauracji. Kelnerka, asystentka... cokolwiek chcesz - powiedziałem do niej z uśmiechem. Nie zmuszam jej.
-
- Mi tam obojętnie synku... - powiedziałem. Po tym jak już pójdzie, to wracam głową do Milly - Tęskniłem wtedy za tobą, i uznałem, że "Delikatesy Milly" Będą odpowiednią nazwą.
-
A ciekawe co z Milly... wiem, niedawno spuściłem się w nią, jak by to Capo rzekł, ale to nie znaczy, że już ma to w sobie. Tak czy siak. Po wypielęgnowaniu Lucy, wstaję i idę z Milly do ogrodu. - Pamiętasz, jak mówiłem ci o tym, że chce być właścicielem restauracji?
-
Więc kiedy śpi, biorę ją i znów przywracam ją do dawnej świetności, tak by się nie obudziła. Kiedy się obudzi, będzie już w pełni sił... więc, trzeba będzie trochę wolno, ale z dokładnością popracować.
-
Dziękuje mu jeśli tam jest. Wracamy do domu i pokazuje dom Milly by mogła się rozejrzeć, gdzie co jest. Mam nadzieje, że się jej spodoba. Sporo pracowałem na to domostwo.
-
Uśmiecham się. Może uda mi się wyspać. Teraz sprawdzam czy dom jest gotowy do wprowadzenia czy jeszcze trzeba czekać kolejne godziny. Nie mam zbytnio przyjemności by mnie brat gościł...
-
Idiota z Capo... debil, nie kuc. Idę czyścić sprzęt, i poćwiczyć trochę. Muszę być zawsze w formię. Bo jak ostatnio się zapuściłem... to mnie nieumarły cesarz zabił.
-
Zanim jeszcze wyszła to się pytam dostatecznie głośno - Na co ci ten alkohol - spytałem się, patrząc na niego podejrzanie. Za grosz mu nie ufam...
-
Westchnąłem. Nie... nie zasnę. Wstałem i wychodzę tak, by nie wystraszyć Deli. Znajduje sobie coś do zajęcia, ale wpierw robię sobie Kawę... teraz się nie mogę wyspać.
-
Trochę przegiąłem. Tak czy siak... znajduje sobie coś do roboty... bo już nie zasnę. Chyba że tak. Dla pewności, wracam do łóżka i staram się zasnąć...
-
Wstaję i idę do niej. - Słuchaj... nie to, że mi przeszkadza, ale dało by się zmienić mu czapkę? - spytałem się córki. Ja potrzebuje się wyspać, ale dzięki temu, że mam niespokojny sen... to trudne przy hałasach
-
Jak Deli wstanie, to poproszę o to by zmieniła mu czapkę. Dobrze wie, że zawsze mam czujny sen i byle co mnie obudzi... a wtedy przez godzinę... dwie, nie zasnę. Staram się znów zasnąć.
-
Ok... ja tradycyjnie tylko w spodniach od piżamy i kładę się spać... mam nadzieje, że zrozumieją. Więc tulę Milly i Twi i zasypiam. Łał... miękkie to łóżko. Tak czy siak. śpię.
-
Więc... dobra, to będzie trudny wybór. Myśl, Allan myśl... już chyba wiem... więc patrzę na ich reakcje - Słuchajcie, dzisiaj Twi i Milly jutro w domu Rarity i Luna... a z Lucy to ustalimy później.
-
Czemu mam wrażenie, że jak wybiorę jedną, to pozostałe trzy się na mnie rzucą? Sprawdzam jak duże jest łóżko, bo wtedy cała nasza 5 się pomieści. Proszę, Proszę, Proszę, Proszę.
-
Te dzwoneczki powoli mnie zaczynają irytować... tak czy siak, jak my teraz... no wiecie? Spać... 5 razem, raczej chyba... dziwnie. Jedną będę musiał spać sam, co może się nie spodobać pozostałym czterem. Idę do nich i pytam się Milly czy zdecydowała się co zrobi... bo wciąż odpowiedzi nie dostałem.
-
- Zabicie, oczyściło moje ciało z toksyn czy coś tam... nie wiem, nie słuchałem. Ważne, że wróciłem do dawnego wyglądu - powiedziałem z bananem na ryju. Ciekawe jak w Restauracji zareagują na mój temat.
-
Podchodzę i jak za dawnych lat, wale go otwartą dłonią w Plecy z uśmiechem - Witaj ponownie - rzekłem rozbawiony, ciekawe jak zareaguje na mój Piękny widok. Przyzwyczaił się do tego, że ja jestem kucem.
-
Więc przedstawiam im Milly i ustalamy co teraz zrobić. Najwyżej jutro wrócimy, bo wszystko jest rozgrabione. Za parę minut powinien wrócić tutaj Faruk, w celu ustalenia reszty Ciekawe jak przyjmie, że ja znów Human.
-
- Wróciłem za grobu. Słuchaj, wszystko już gra, więc możesz wyjść. Dzisiaj spędzimy noc u ciebie, jutro ustalimy co z moim domem. Ja muszę kończyć - powiedziałem i podchodzę do Milly i mówię. - Słuchaj, lecę jeszcze po Pozostałe dzieciaki, a ty i Stan, ogarnijcie wszystko jeśli można, a z ciałem zróbcie co chcecie - powiedziałem i wsiadam do heli i ruszam po pozostałą czwórkę.
-
- Bracie... to ja, Allan. Cesarz martwy a mój dom ograbiony. Więc możesz się przestać chować po Kanałach w swoim garniturze - powiedziałem z uśmiechem. On tylko chodzi w Garniakach (Tylko tak ja go widzę), więc do kanałów... pewnie ciężko mu się schodziło.
-
Więc... wyciągam telefon i dzwonię do Faruka. Pewnie się nie spodziewa mojego telefonu, tak czy siak wybieram numer, przystawiam ucho do słuchawki i czekam aż odbierze.
-
- Do wszystkich odbierających tą transmisje. Już koniec, Cesarz nie żyje. Jestem Allan Al-Bashir, wcześniej kuc, ale teraz dzięki pomocy "Tego Który Patrzy", jestem znów człowiekiem i wraz z dwoma ludźmi z zespołu Tego który patrzy, zabiliśmy Cesarza - Zbliżenie na zwłoki cesarza, potem znów na mnie - Nie musicie się obawiać, już jego potęgi, gdyż już nic nie zrobi. Żyjcie normalnie, po swojemu, nie musicie się ukrywać przed Tyranią już... - i wyłączam Telebim i patrzę na reakcje.
-
Więc włączam tak by mnie było słychać we wszystkich telebimach, Telewizorach i innych. Czekam, aż będzie zielone światło do nadawania. Czas na wielką przemowę.