-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Taaaak... mogę ci coś powiedzieć? Nie obrazisz się? - spytałem się jej. Jeśli powie że tak, to tłumaczę jej moją sytuacje rodzinną na przełomie 6 lat. I to jak się wzrosła moja rodzinka, potem... POZYCJA PANCERNIKA!
-
Westchnąłem. - Co sądzisz? O tym co się dzieje? Wiadomo coś jeszcze co będzie na tym ślubie? - spytałem się Milly. Matko... ona mnie zabije za to, że mam trochę więcej żon.
-
Tłumaczę jej, że to się stało przed poznaniem jej. Jej mamusia jest tak zwanym Alicornem więc zawszę tak będzie wyglądać, nawet za 100 lat. Ja... chyba też.
-
O kurwa... TURKUS! TY MAŁA GRANATOWA KULKO ZDRADY! CZEMU TO TU DAŁEŚ! Patrzę na jej reakcje. I biorę Książeczkę. Przybliżam głowę do Milly. - A z tego co wiem, to ma już jednego adoratora właśnie za to zachowanie - powiedziałem i zacząłem jej czytać książeczkę. Ej... ciekawe czy ja tam jestem.
-
Opowiadam jej historie o tym co się z nią stało i przez to, że miała uszkodzony mózg, to została na etapie dziecka. Potem mówię, że nawet po naprawieniu go, została taka. - ... Jednak wiem, że ma przyjaciół. Dwa razy ją straciłem... to był dla mnie taki sam cios jak utrata ciebie. Została psychicznie dzieckiem, lecz mi to nie przeszkadza.
-
Wiec spędzam czas z córką. Czytam jej bajki w bibliotece, i razem się bawimy. Jak Milly będzie chciała to może dołączyć. Mam nadzieje, że Deli ją polubi...
-
- Słyszałaś rozmowę, jutro o 12 jedziemy odpić mamusię i resztę. Wytrzymasz do tego czasu? - sptałem się. Powinna wytrzymać i mi uwierzyć... POWINNA.
-
Staje na baczność i salutuje - Tak jest. Przygotujemy się odpowiednio - powiedziałem i wysyłam info do Milly i Stana info, że jutro o 12 będzie misja ratunkowa i być może, zabicie tego cesarza.
-
- Ślubem... wtedy systemy nie są aktywne, i będzie można się tam dostać... to będzie najlepsza jak nie jedyna okazja do dostania się tam, bez rozpoczynania ostrzału natychmiast.
-
- A cz na serio jest inny sposób. To zajmie dużo czasu, przekonanie jej do siebie. Ona jako jedna z niewielu, nie wierzy w ciebie i weźmie nas za wariatów... znam ją... może nie aż tak dobrze jak Twi.
-
- Wiem... ale obawiam się... że sami nie damy rady... systemy są za dobre... jest szansa dostania się po nie? Bez włączania systemów?
-
- Dom Letniskowy Faruka - powiedziałem po cichu. Tam najprawpodobniej się ukrył... najbardziej luksusowy, i najlepsza możliwość do obronny. - Tam się ukrył. Spełnia wymogi średniowiecznego zamku... ma własny system Bezpieczeństwa Stworzony przez AperFuture. Jeśli chcemy je odbić stamtąd... będzie ciężka przeprawa.
-
Zgniotłem zdjęcia w dłoni pełny gniewu. - Gdzie... to... jest? - spytałem się co chwila akcentując dane słowo... przegiął... STANOWCZO PRZEGIĄŁ!
-
Więc otwieram ją i zaczynam je oglądać. Modlę się, by nie było tam pociętych ciał... PROSZĘ CIĘ LUNO! BŁAGAM BY NIE BYŁO TAM SAMOBÓJSTW.
-
Więc biorę ją na ręce... bo mam tyle siły... i idę do Turkusa. Potem staje koło niego z Deli i pytam się. Musi powiedzieć, bo na 100% wie, gdzie one są. - Znalazłeś, Twi i resztę?
-
Wstaję... - Udowodnię ci, że nie. Udamy się do Turkusa... TERAZ... bo dziad, rzekomo nigdy nie śpi, i bierzemy zlecenie na odbicie rodziny. Teraz, w tej chwili - powiedziałem do niej stanowczo. Koniec z czekaniem... trzeba się ruszyć z miejsca.
-
- A Lucy? Luna? Rarity? Też z nim jestem, a nie przeszkadza ci to. Słuchaj. Szukam mamy, ale... ta Inna to moja pierwsza, Mama jest drugą - spojrzałem w stronę sypialni. - Nazywa się Milly... i zdawało mi się, że umarła. Okazuje się, że żyje i wciąż jesteśmy małżeństwem... wybacz, dzisiaj, Turkus powinien wiedzieć, gdzie będzie reszta rodzinki... i natychmiast się tam po nie udamy.
-
- Deli... co tu robisz skarbie? - Siadam koło niej. I ją obejmuje - Co się stało? Śniło ci się coś? - spytałem się jej. Co się z nią stało? Mam nadzieje, że nie miała okropnego koszmaru.
-
Podnoszę głowę i wstaję delikatnie i szukam Delicate. Mam nadzieje, że nic się jej nie stało. Ciekawe co teraz robi, moja kochana córeczka. Więc idę jej szukać.
-
Daje ją do środka... bo lubi na środku jak pamiętam i obejmując ją i Milly zasypiam. Ah... wciąż nie wierzę, że odnalazłem Milly. Jak widać, moja paplanina po wyjeździe z miejsca gdzie zginęła była prawdziwa.
-
Więc czekam na córeczkę i jak wejdzie to witam ją z uśmiechem. Ah... mam nadzieje, że wszystko pójdzie w porządku. Po wejściu sprawdzam jak jej skrzydło się miewa.
-
Więc czekam na nią. - Więc... mam nadzieje, że zaproszenie zostanie przyjęte - powiedziałem. Z Twi i resztą później obgadam, najważniejsze jest teraz bezpieczeństwo i pozbycie się "Cesarza Chuj tam jak ma na imię"
-
- Ee... może się ubierzemy? Turkus poinformował mnie, że tu moja córka idzie - powiedziałem i szybko zacząłem się ubierać, i rzucam jej także ubrania. Następnie po ubraniu pozbywamy się śladów naszej działalności.
-
Tak czy siak... nie wytrzymałem i strzeliłem w niej... patrzę na nią z uśmiechem. Jak teraz? U tej podmieńczyni używała kamuflażu przez 15 miechów. U Twi, było raptem 10. Mamy jeszcze czas. Wyciągam członki i patrzę na nią dysząc.
-
Nieistotne. 9 miechów u ludzi t sporo czasu, przyśpieszam ruch, i kiedy będziemy w wystarczającej prędkości patrzę na Milly gdzie mam to zrobić. Wystrzelić wewnątrz czy na zewnątrz.