Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. - Dobrze - powiedziałem i poszedłem do Deli by spędzić z nią czas. Niech Lucy pokaże Beak'owi gdzie może zakwaterować się. Mamy pokój gościnny. Teraz jakiś czas spędzę czas z córeczką.
  2. Uśmiecham się. - Spokojnie, masz moje słowo, że nie skrzwdzi cię. No... idź do swojego pokoju - powiedziałem z uśmiechem. Spoglądam na Twilight. - Wybacz, że tak się uniosłem.
  3. - On nie umie walczyć. Gryfy zaczynają szkolenie dopiero w póżnym okresie dzieciństwa, a on mniej więcej jest jeszcze za młody na to. Więc nie powinien cię zaatakować. Może nawet się zaprzyjaźnicie.
  4. Spoglądam na Deli. - Posłuchaj... nic złego ci nie zrobi. To dziecko takie jak ty... na pewno znajdziecie wspólny język. Zrobisz to dla mnie? Dzięki temu maluszkowi, jestem tu teraz z tobą - powiedziałem do niej z uśmiechem.
  5. Biorę Delicate. - Więc, ustalone. Zabieram spowrotem dzieciaka do tamtego miasta i go zostawiam. Nigdzie indziej nie może zostać, więc nie ma innego sposobu - powiedziałem kładąc Delicate. - Ten maluch, sprawił, że jestem tu... że mam te trzy dni wolnego. Bez niego nie było by mnie tu. Myślałem, że chociaż to pozwoliło by, żebyście trzymali język za zębami.
  6. - To na czas kiedy znajdziemy mu dom. To co miałem w takim wypadku z nim zrobić? Zostawić? Nie. Jak by przeżył bitwę, i uciekł z Gryfami, to by go potem rozstrzelali. Nie zostawiam nikogo w potrzebie... nawet jeśli to wróg. Poza tym, to była JEDYNA opcja bym mógł tutaj wrócić. Gdyby nie ten malec, nie stałbym tutaj - powiedziałem patrząc na nią zły. Myślałem, że mnie zrozumie. - Więc proszę... dajcie mu szanse. Nie każdy gryf jest potworem. A Gilda? Na nią, Deli nie reaguje jak na potwora.
  7. - Lucy... pokaż mu ogród - powiedziałem i kiedy wyjdzie to od razu mówię. - Moglibyście okazać więcej szacunku. Stracił rodzinę - powiedziałem widocznie zawiedziony ich zachowaniem.
  8. To na pewno nie poprawiło młodemu humor. Wprowadzam go do domu i pokazuje mu cały dom i przedstawiam go swojej rodzince. I teraz czekam na opieprz od Twi, Lanie od Lily, i inne tego typu.
  9. Więc je otwieram. I po chwili ją tulę. Następnie patrze jaka jest jej reakcja na młodego. Nie spodziewam się by skakała z radości. Tak jak reszta rodzinki.
  10. Więc pakuje swoje i Lucy rzeczy, a następnie lecimy z powrotem do LS, by potem udać się do domu. Ciekawe jak zareaguje Beak na to. Trzeba będzie znaleźć mu dom... a jak nikt się nie zgłosi... to zapewne już będzie trzeba będzie go przygarnąć.
  11. Więc idę po Lucy Beak'a i załatwiamy wolne. Jeśli nie zgodzi się, to mówię argument, że ona zawsze jest ze mną, i jeśli dostanę wolne, ona pójdzie ze mną. Odpocznie od niej.
  12. Więc robimy tak. Sprawdzam, czy wciąż się jeszcze utrzymują. Jeśli tak, to teleportuje się za fortyfikacje wroga, i szukam ich zapasów amunicji i je wysadzam. Potem niszczę wszystko co pozwoli moim przedarcie się. Uważam też by mnie nie zaszli od tyłu.
  13. Głaskam go. Po chwili spoglądam na Lucy. - Zabierzesz go do obozu, i przypilnujesz puki nie wrócę? Potem pójdziemy do Dusta po to zwolnienie na parę dni - spytałem się jej.
  14. - Poszukamy jej... obiecuje, że zrobię wszystko by ona do ciebie wróciła. DO tego czasu możesz zatrzymać się u mnie. Dobrze? - spytałem się małego.
  15. - Okey... a może byś tak chciał zamieszkać u mnie... wiem, że to niewiele... ale jak chcesz to możesz u nas zamieszkać... - powiedziałem patrząc się na niego. Wiem, że od Twi raczej nie będzie aprobaty na początek...
  16. Będą musieli zrozumieć. - Jak się... nazywasz? - Spytałem się gryfa głaszcząc go po głowie by się uspokoił. Gdyby nie ja... stracił by życie. Nie chce widzieć, jak kolejne dziecko umiera.
  17. Czy ty czytałaś to co gryfy robią z bezdomnymi? Nie zostawię malucha na pastwę losu... nie jestem taki. Przygarniemy go do czasu, aż znajdzie się zastępstwo dla niego. Jak nie znajdziemy, to się coś wymyśli.
  18. Podchodzę i przytulam go pocieszająco. - Ciii... nie płacz - powiedziałem. Lucy... co ty na to... wiem, że dziwnie to zabrzmi z mojej strony... może byśmy go tak przygarnęli?
  19. Leży... znaczy pewnie, że martwy. Przytulam go... i staram się mu uświadomić prawdę, tak by zrozumiał, i jednocześnie za głośno nie płakał... nie chce go okłamywać... co do matki to niech Lucy się upewni...
  20. - Mały co tutaj robisz... nie widzisz, że dookoła jest strzelanina - przykucam przy nim, zaciekawiony co powie. Mam przypuszczenia czemu tu był.
  21. Rozglądam się. Mam pomysł. Przenoszę go znów do siebie i teleportuje siebie i jego w bezpieczne miejsce. Następnie kładę go z powrotem na ziemię i patrzę na niego...
  22. Więc ustawiam PDA by hełm wykrywał materiał organiczny i niszczę dziecio-bomby a normalne dzieciaki lewituje w bezpieczne miejsce. Nie pozwolę by znów jakiś dzieciak poległ.
  23. Więc wybiegam szybko z choppera i ukrywam się za osłoną a następnie prowadzę ostrzał do wrogich jednostek. Staram się osłaniać członków swej drużyny i innych Żołnierzy Federacji. Po drugiej stronie miasta, atakować już powinny siły Equestrii.
  24. Więc słucham odprawy Dusta. Mam nadzieje, że przeczytał już plan ataku. To obowiązek KAŻDEGO przywódcy. Więc czekam aż zacznie gadać i czekam aż wylądujemy.
  25. Mózg... spierdalaj. Więc pakuje się do helikoptera i siadam koło Lucy. Skoro Vis i Cloudi uznali, że Dust jest lepszym kapitanem to niech tak będzie... przez całą obecność tutaj nie odezwali się do mnie słowem.
×
×
  • Utwórz nowe...