-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Lamarr? Pewnie zwiedza otoczenie, Lucy, co pozostali członkowie rodziny myślą o Lamarze? Bo mam wrażenie, że nie za specjalnie go polubili...
-
- Idziemy... Lamarr... zostań i poczekaj po kolacji, tatuś da ci miejsce do spania... - powiedziałem i idę z rodzinką na Kolacje...
-
Patrzę na jej reakcje... - Lubi cię... - powiedziałem... gorzej będzie, jak polubi Twilight... wtedy ona go bardziej nie polubi... a ja zamieszkam na Kanapie...
-
Przytulam ją lekko... - Nie rzuci się na ciebie... on rzuca się na istoty które Lubi... więc nie masz się o co martwić... wiem, że wygląd odstrasza, ale jak się z nim pobędzie trochę... to okaże się całkiem sympatyczny.
-
- Spokojnie... nie zrobi ci krzywdy... najwyżej, obudzę się a on będzie leżał mi na pysku... one to lubią... - powiedziałem głaszcząc Deli... Coś mi się wydaje, że wykorzystywanie wojskowe HeadCrabów powoduje, że trochę zaczynamy... no... przesadzać... nie uważacie?
-
- Spokojnie... temu słodkiemu stworkowi nie potrzeba wiele miejsca... one lubią małe i ciasne miejsca gdzie mogą się ukryć... a wiem, bo do tego domu O DZIWO dorzucili klatkę dla psa, więc można go tam ulokować... i nadaje się w parametrach.
-
- W sąsiednim sklepie zoologicznym... dobre recenzje... idealny zwierzak domowy... nie brudzi, nie wymaga stałej opieki itp... każdy polityk takowego ma... prócz Faruka, bo za zwierzętami domowymi nie przepada...
-
Tłumaczę jej czym jest HeadCrab... że to niedawno odnaleziony przez Federacje Gatunek Kraba... który ludzi zostawia w spokoju... ale inne rasy, no cóż... dlatego przed trafieniem do sklepu, sterylizuje się go i podaje Pre-Stylizacji... czyli jego potomstwo, też będzie wysterylizowane już jako płód... na wolności biegają właśnie tylko te bezpieczne... te przeciwne, są trzymane w jednej z baz Federacji...
-
- Coś się stało? - spytałem się rodzinki... no chyba nie spodobał się im ten HeadCrab... no... one to zabójcy które skaczą na głowę ofiary i ich konsumują... a potem przejmują nad nimi kontrole modyfikując ich lekko genetycznie i wizualnie... i w całości wykorzystywane przez Federacje... ale te w sklepach są Wykastrowane... więc się nie boje, że coś mojej rodzince zrobią...
-
- Spokonie... nic mi nie jest - powiedziałem... po czym czekam aż, zejdzie... a powinien to zrobić za sekundkę... jak zejdzie to mówię... - Stworzenie, nieszkodliwe więc nie powinno robić szkód - powiedziałem spoglądając na Twi...
-
Spoglądam na Twi... znaczy za głosem, bo nie widzę. - Coś się stało? Spokojnie, nikogo nie skrzywdzi... on tak zapoznaje się z właścicielem...
-
- Spokojnie... zapoznaje się z właścicielem - powiedziałem... nareszcie, jak ja się nie mogłem doczekać tego ciepełka... spokojnie... nic mi się nie stanie... nie ma kłów...
-
- A nic... zwierzątko sobie kupiłem... nie bałagani... nie trzeba go karmić ani poić... samo wystarczalny, wystarczy mu powietrze... skoro dzieciaki mają Alexandra... to ja będę miał Lamarra - powiedziałem i otworzyłem paczkę... i zaglądam do niej... - Przywitaj się z tatusiem...
-
Idę do Salonu z moją paczką energiczne podjarany... nareszcie przyszła... - Nareszcie przyszła! - niemal cieszyłem się jak dziecko... nareszcie mam zwierzaczka... własnego... mam nareszcie Lamarra.
-
Więc idę do rodzinki i spędzam z nią cały dzień niecierpliwie spoglądając na zegar... HeadCraby... wykorzystywane w wojsku... niezwykle przydatne... bo nie atakują ludzi... ale pewnie skoro trafił do sklepu to pewnie "Wykastrowany"
-
Więc sobie zamawiam i w standardowym kolorze... czyli jasno pomarańczowym... po chwili czekam na to kiedy się on pojawi...
-
Gazeta powoli opada koło chmurki w kształcie kucyka... a kucyk w połowie drogi ze swoją kartą kredytową... ta granatową...
-
Matko... jakie przepony... dobra, sprawdzam czy jest jakaś wiadomość do mnie... co kolwiek... mam nadzieje, że to nie wezwanie do podatków... bo jestem od nich zwolniony...
-
To dobrze... też chciałbym mieć, własnego zwierzaka... ale takiego unikalnego, jak Lily ma Pikusia... heh, może kiedyś takiego znajdę... albo i nie. Czas pokaże...
-
Uśmiecham się na ten widok... mam nadzieje, że dzieciaki dostaną dobrą ocenę z tego Projektu... heh... ciekawe jak tam Alexander... czy jeszcze żyje...
-
Sprawdzam czy są dobrze podlane itp... heh... zazdroszczę im... też chciałbym chodzić do szkoły, a tak to teraz muszę pracować... ale nie narzekam...
-
Chyba mam jeszcze 3 osobę w mózgu bo Capo się tam, przywalił... kurwa, jak ja chciałbym go zabić za zrobienie mi tego... jednak nie, zabicie go będzie niestosowne... i tak chuj wróci z martwych...
-
Która godzinka... szczerze, mam szczerą nadzieje, że mama porozmawiała z Tatą na mój temat... i, że kurwa, wkońcu zrozumie, że nie jestem nieudacznikiem.
-
- Przedawkowaliście cukier mi drodzy... ciekawe co na to Mamusia, jak się dowie - powiedziałem z uśmiechem... serio, nie wiem jak zareaguje na to co się stało...
-
- Witajcie... jak się spało? - spytałem się dzieciaki z uśmiechem... no, zaszalały z tą czekoladą... na długo im pewnie starczy...