- Zanim cokolwiek powiesz... wybacz mi. Nie wiedziałem co czynię, gdyż od dawna... nie umiem panować nad swoim gniewem który się bardzo nasila... ja... nigdy bym cię nie skrzywdził, nie ważne jak bardzo byś wtedy by mi podpadł...
Spojrzałem na nią...
- Dobrze wiedzieć, że do tej pory byłem dla wszystkich bezużyteczny - powiedziałem i zanim cokolwiek powie, biorę Capo do Lost Hills by tam go poskładali...
Przypomina mi to chorobę mojego wujka... nigdy z niej nie wyszedł... dobra robota Allan. Zniszczyłeś swojego przyjaciela... Westchnąłem i wyszedłem z pomieszczenia.
- Dobrze... to udam się do niego i go... przeproszę - powiedziałem. Następnie wyruszam do Capo, by następnie mu wytłumaczyć co się zemną ostatnio dzieje...
Tłumaczę wszystko Deli... o tym, że nie panuje nad swoim ciałem, że ono staje się samowolne jak zobaczę coś lub Kogoś co zrobiło Twi, Dzieciaką, i Matce choć NAJMNIEJSZĄ KRZYWDĘ... to moje ciało jest wtedy gotowe rozszarpać to coś...
Spoglądam za siebie... spodziewam się Deli, gdyż ona jeszcze płacze... ciekawe czy mam racje... nie zależnie od wyniku, staram się uspokoić dzieciaka...
Wiec opiekuje się małym. On chyba będzie jakiś specjalny... coś mi mówi, że taki kucyk będzie unikatem... jak Deli. Tak czy siak, opiekuje się małym...
Więc czekam, aż się wybudzę... co się do tego czasu stanie? Celestia się dowie o wszystkim? Za staranie zakryłem ślady... nic na mnie nie mają... wracam do domu.