-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Więc jem sobie samemu śniadanie... Forever Alone. Po zjedzeniu śniadania, znajduje sobie jakieś zajęcie... obojętnie jakie, praca domowa... nie ze szkoły oczywiście... naprawa czegoś, czy papierkowa robota.
-
Lol... widać, że dobrze dobrałem ich... no cóż, w pracy są spokojni, więc nie ma się o co martwić... tak więc robię śniadanie...
-
Moje Małe Ćpunki... no nic, mają wolne dzisiaj rzekomo, więc mają dobrze... ciekawe co na to Twilight, jak zobaczy te dzieciaki w takiej pozycji...
-
Hehe... - Nie siedźcie długo... - powiedziałem do dzieciaków, po czym też zmęczony natłokiem pracy, kładę się spać... nie boje się o dzieciaki... są odpowiedzialne...
-
Wow... zjadam swoje monety... jak to zabrzmiało... potem idę sprawdzić co u reszty dzieciaków... mam nadzieje, że wszyscy mieli tak udany dzień jak ja...
-
Niezły sklep... widać, że jej się spodobały takie frykasy... ciesze się na widok, że jest szczęśliwa... będzie miała dobre dzieciństwo... ja się o to postaram...
-
- Dobrze sobie radzisz... jeszcze paręnaście lekcji i będziesz lewitować jak tatuś - powiedziałem z uśmiechem... ważne by podnieść ją na duchu...
-
- A... wybacz, pomyłka... twoje kieszonkowe raz - powiedziałem z uśmiechem. Niech sobie je żuje, je, czy co się z nimi robi... w miedzy czasie pouczymy się tego co wcześniej wspomniałem.
-
... Co? Wyciągam ten papier... - Nie... to nie jest do jedzenia... choć, zrobię ci pyszny posiłek... - powiedziałem i idę z Delicate do kuchni zrobić z jej posiłek. Potem uczę jej magii, słów itp, by była jak normalne dziecko... prawie normalne, bo jasnowidzenia tu nie wliczam.
-
Wiem... cza będzie kupić im prezenty... ale nie teraz... bo znajdą i będzie kicha z niespodzianki... witam swoją córeczkę...
-
Czyli dobrze... jednak jej nie odrzucił... jak mnie. Nie ważne... jak nadchodzi ten czas, to mówię cześć rodzince i idę do Restauracji... dzisiaj rozpoczyna się normalny dzień pracy.
-
Wiem, że sam nie wiem co mówię... ale nawet skuteczny ten budzik... dzięki... więc idę sobie zrobić coś na śniadanie... dzisiaj cza do restauracji... pomiędzy szykowaniem się, a pójściem... sprawdzam jak poszło mamie i Ojcu...
-
Więc ustawiam sobie pobudkę na 7 bo o 9 trzeba do restauracji iść... za bardzo zmęczony nie jestem, więc nie powinienem zaspać...
-
- Nic... po prostu koszmar miałem... - powiedziałem na nią z troską... - A ty? Jak się czujesz? - spytałem się... pewnie ją obudziłem... inaczej, tak wcześniej by nie wstała... heh, ciekawe czy Mama i Tata porozmawiali ze sobą...
-
Spoglądam na nią... wiem, że pewnie się obudziła bo przeżywałem ten sen... co on oznacza? Sam nie wiem, ale trzeba będzie zabezpieczyć dom...
-
- Odpocznij sobie... ja wrócę do spania - powiedziałem i ruszyłem do sypialni by wrócić do spania... mam nadzieje, że sen się nie powtórzy...
-
Kładę go, by mógł sobie odpocząć... - Mama cię przysłała... tak? - spytałem się... nie zdziwiłbym się, gdyby potwierdził... inaczej co by tutaj robił?
-
Robię tak by sobie usiadł... on nas pilnuje? Matko... mama na serio się martwi... więc daje motylkowi trochę wody... jeśli może, bo znając życie to jakiś Crystalianin...
-
Spoglądam na niego... pewnie ma coś mi do przekazania. Delikatnie wstaje z łóżka i podchodzę do tego motyla... mam nadzieje, że nie spierdoli...
-
Dychałem nie wiedząc co powiedzieć... Jak Nightmare Moon maczała w tym palce... znaczy kopyta... to nie ręczę za siebie... sprawdzam która godzina...
-
Westchnąłem z rozpaczą... wiedząc, że nie udało mi się jej uratować... podbiegam do koca i sprawdzam co tam jest...
-
Staram się ugasić cały pokój... następnie jak się uda to patrzę co się tam w koncie paliło... nie wiem, ale mam przeczucie, że to widok który mnie załamie...
-
Biegnę w tamtym kierunku gasząc wszystko na swojej drodzę... Nie... Nie... Nie... NIE!! Co się dzieje! Muszę szybko działać.
-
- Wiem... tatuś musiał coś załatwić... chodźmy spać - powiedziałem. Idę i kładę się na łóżku i obejmuje Twi i Deli... bo znając życie, ona też się położy koło mnie... następnie zasypiam...
-
Ja wciąż na biurku opieram się o nie i trzymam się za łeb... tyle poświęcenia... myślałem, że mi podziękuję... nawet nie wiedziałem jak bardzo się myliłem... Walczyłem... tworzyłem i troiłem się, by wszystko było jak teraz... a on nawet nie podziękował za przywróceniem życia...