-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Wsadź sobie do wody... może zejdzie to coś, co powoduje tą śliskość - powiedziałem po czym idę po miskę z wodą dla niego i kładę potem koło niego by mógł się wymyć by nie być jak mydło...
-
Staram się coś zrobić by nie ślizgał się po tym... Mimo iż Lily jest wredna w jego stosunku... to i tak mu się zasłużyło. - A o co wy się tak posprzeczali?
-
- DOBRZE wiesz, że ja zauważam takie detale. I Lily też, bo to akurat ma pomnie, więc nie dziw się, że cię odwiedziła i spowodowała że... poroniłeś... tak czy siak, nie rób tego więcej, bo Lily może zrobić gorszą rzecz...
-
Kładę go na kanapie. - Poczekaj puki nie wyschnie - powiedziałem. - Odpowiesz mi na pytanie? Czemuś to zrobił wiedząc, że Lily jest w domu. Wiesz jakie macie relacje, a podglądanie mnie i Twi podczas randki jakoś ją zmotywowało do odwiedzenia ciebie.
-
No to używam Telekinezy by go wydostać. Ta farba chroni jedyne przed zmianą koloru czy usunięciem Farby, więc powinienem go wyciągnąć telekinezą... jeśli nie przytył.
-
- Czekaj... pomogę ci - powiedziałem po czym go zabrałem z CZERWONEJ STREFY... - Widzisz, tak się kończy podglądanie kiedy Lily jest w Pobliżu - powiedziałem do niego nieco wkurzony za wczoraj.
-
Śmieje się... - Stary... nawet nie wiesz jak to wyglądało kiedy przyszedłem. Normalnie fotkę jebnąłem i do Ghosta wysłałem - powiedziałem rozbawiony.
-
- Ty tutaj spałeś, a w między czasie okres przeżyłeś własny - powiedziałem rozbawiony widząc tą farbę dookoła niego. Ja pierdole, jaka beka...
-
Staram się go jakoś dobudzić, mając nadzieje, że uda mi się dotrzeć do tego Co mu Lily zrobiła... ale będzie beka jeśli to jednak farba...
-
Lucjan... co to jest... jedynie co mi się kojarzy ten kolor to z krwią, jednak wygląda, że nic mu się nie stało. Co w takim razie to jest?
-
Jezus... mam nadzieje że to farba.. oby to była Farba... a nawet znając Lily, antymagiczna i wodoodporna. Jednak wciąż proszę by to była Farba...
-
Idę za ten czas z Deli do Capo sprawdzić co robi i jak teraz wygląda... mam przeczucie, że Lily mu coś zrobiła. Poza tym, ciekawe czy on też dostał to zaproszenie.
-
... Matko Luno... Idę do Twilight i mówię. - Kochanie... cza pomyśleć o strojach wizytowych dla Dzieciaków - powiedziałem po czym pokazuje jej zaproszenie na Galę... a myślałem, że w Wojsku USA na straży można się wynudzić...
-
Już się boję co ona wymyśli. Wychodzę z Jacuzzi, wycieram się i idę sprawdzić pocztę... może coś ciekawego przyszło do nas... albo jak zwykle, rachunki.
-
Więc... Deli zrób to, Lily zrób tamto, a Bolt zrób ono... niech se wylegują ze mną, nie mam nic przeciwko. Jednak jakimś czasie daje im jakieś zajęcia do zrobienia.
-
No to idę ją wykąpać... następnie po kąpieli idę coś porobić... wait a second. Rzekomo gdzieś tutaj było Jacuzzi, nieopodal basenu... nie, nie jestem jak mój brat i nie mamy z 10 basenów, mamy jeden + Jacuzzi. A ja właśnie idę do tego... czas się odprężyć.
-
Nauczę jej magii, spokojnie... Po skończeniu roboty, wracam z Deli do domu. Nie mogę się doczekać Grand openingu mojej Restauracji... nie narzekam na wypłatę jako premiera. Więc dochody z Restauracji rozdzielę między pracownikami.
-
... Jak to się utrzyma do jej 18, to dziwnie będzie to wyglądało jak jeden ogier się budzi w towarzystwie dwóch klaczy... z czego jedna to jego żona, a druga to córka. Ale na razie to mi nie przeszkadza... gdzie brudno, to ogarniam...
-
Dzisiaj wolne... Ekipa rekrutów wie, gdyż dobrze im idzie. Jutro otwarcie restauracji więc będą mogli się spisać. Wysyłam do Ghosta, Capo i Rarity powiadomienie że jutro otwarcie restauracji... a przypomnienie do Rekrutów że jutro też otwarcie. Teraz to zajmuje się wszystkim co trzeba. Załatwiam dostawy, i potrzebne jeszcze rzeczy. Potem idę do Restauracji i sprzątam ją za pomocą magii.
-
Podnoszę lekko głowę i sprawdzam która godzina... ciekawe ile spałem, mam nadzieje, że nie długo, gdyż będę musiał planować tą restauracje...
-
Jakoś mi to humoru nie poprawiło... ale odwzajemniam. I zapewne zaraz dojdzie do tego co Capo chciał zobaczyć... a właśnie, co się stało z Capo po odwiedzinach Lily?
-
Westchnąłem... i cały romantyczny nastrój poszedł w pizdu... znowu przez Capo. - Wybacz... - powiedziałem... Ja z Capo będę musiał jutro pogadać, bo dzisiaj raczej już ochoty nie mam go widzieć.
-
Westchnąłem i wskazuje na miejsce gdzie była kamera... która teraz powinna być wyłączona. - Spokojnej randki bez Capo, raczej nie będziemy mieli - powiedziałem z zrezygnowaniem. Jednak coś rozpieprzyło randkę... jak zwykle Capo.
-
- Przepraszam na chwilkę... muszę udać się na stronę - powiedziałem po czym poszedłem szukać Lily. Następnie proszę ją by się udała do Capo i sprawdziła czy to on podgląda mnie i Twilight... jeśli tak... to wie co robić. Potem wracam i siadam naprzeciwko Twilight. - Dobrze, jestem - powiedziałem po czym kontynuuje randkę.
-
Więc rozpoczynam nasz wieczór pełen szczęścia i radości... gdyż tego prezentu nic nie zepsuje... a Capo się nie zjawi bo Lily jest nieopodal i jak co, ona go pogoni do domu.