Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. To krótki miecz więc można tak powiedzieć. - Tak... to druga nazwa. Inna to krótki miecz. Ale dobrze powiedziałaś - powiedziałem z uśmiechem. Też nazywałem tak krótkie ostrza. A noże nazywałem scyzoryki.
  2. - Tak... wieża. Brawo - powiedziałem. Jednak czegoś się uczy... lecz powoli to idzie. Gramatyki i tym podobnych jej nie nauczę... gdyż sam mam z nią problem tak między nami. Nigdy przy Twilight nie pisałem, ani nie wspominałem o tym, że mam dysortografie. Każdy ma coś z dys... z 20% ludzkości.
  3. Podchodzę do córeczki i ją tule. Następnie cicho i kojąco mówię... - Spokojnie... już niedługo się to zmieni - jeśli ten projekt się ziści. Pracujemy nad nim od ponad 10 lat (tak, za czasów PLR zaczęty) więc powinien za niedługo się zakończyć.
  4. Ból mi sprawia ten widok. Sprawdzam która godzina. Czyżbym postąpił źle? Zrobiłem to tylko dla swojego ludu, by przetrwał. Gdybym tego nie zrobił to było by to koniec wszystkiego...
  5. Podchodzę i otwieram... mam przeczucie, że wiem kto to pobukiwanie i płacz powoduje. Czuje się winny, lecz zasłużyli sobie w pełni... zemsta za mojego ojca... spełniona.
  6. Przecież Sojusz na ziemi dostał jasne instrukcje by cywili i nie uzbrojonych mają nie atakować. Czemu nikt tego nie chce pojąć. Poza tym... to nie ja wszystko zacząłem. Ja zrobiłem wszystko dla obrony mojego ludu.
  7. Przecież cywile nie zginą... tak czy siak w myśląc, że jest obrażona idę spać na kanapę. Może włócznia mówi, że nie obrażona, ale wole nie ryzykować. Kładę się na kanapie i oddaje się w sen.
  8. Sprawdzam czy jest na mnie obrażona czy coś. Nie miałem wyboru... tak czy siak zdecydowane. Już tego nie zmienię, gdyż to byłoby już nieopłacalne. Tak czy siak sprawdzam czy jest na mnie obrażona.
  9. - Przestałem jej szukać po śmierci mego ojca. Wcześniej myślałem, a nawet chciałem ten konflikt załagodzić. Próbowałem przekonać ojca, że może oni nie są tacy źli, może chcą się z nami zaprzyjaźnić. Dopiero później okazało się że dobroć i USA to dwa odmienne słowa. Po śmierci ojca żywię urazę do stanów, zniszczenie ich stał się mym priorytetem. Ludzie to istoty chaosu, może zmieniłem się w kuca, lecz duszę wciąż mam tę samą. Poza tym, Projekt Dzień Jutra, ma zniszczyć wojskowe i rządowe cele, nie cywilne czy cywili. Cywile nie ucierpią bo tamci polegają na wojsku, a skoro go nie ma... to się poddają i Stany będą pod okupacją. Dokładnie to przegadałem z Premierem FPA, Japoni i Chin. Mają atakować tylko żołnierzy, i żeby USA było pod okupacją bez ataku na cywili. Mówiłem ci kiedyś, że mój lud nie jest jak USA
  10. - Nie wspieram żadnej ze stron... to do której strony dołączymy, zależy od mojej pani Arii która wysłała nas tutaj w celach badawczych, a nie wojskowych. Mamy badać tutejszą roślinność, faune, i jeśli jest, także rozumne gatunki. Tak czy siak, czego chcesz? - spytałem się. Sojusz i wsparcie techniczne nie mogę mu dać, bo by mnie Aria zabiła.
  11. - Przykro mi... chciałbym by było inaczej, lecz nie dali nam wyboru. Wiem że się na mnie za tą decyzje gniewasz - powiedziałem spuszczając głowę. Nie ma innego wyboru...
  12. - Kochanie... wiem kiedy coś cię trapi. Co się stało? Mi możesz powiedzieć - powiedziałem podchodząc do niej bliżej. Nie podoba mi się to... szczerze mi się to nie podoba.
  13. - Co się stało? - spytałem się. Nie wiem czemu jest markotna, ale nie podoba mi się to. Robie to wszystko by zapewnić im bezpieczną przyszłość, a póki istnieją amerykanie... to jest niemożliwe.
  14. Idę do centrum łączności i połączam się z Federacją Ameryki Południowej, Chinami i Japonią. Tak jak kiedyś to robię, siadam na fotelu, biorę dwóch żołnierzy, i na fotel daje cień by mnie nie było widać. Jestem widoczny jak CIeń.
  15. Tak czy siak amerykanie jak przewidziałem więc nie mów mi że nie. Odwracam się do Twilight i mówię z powagą w głosie. - Cza jednak rozpocząć operacje.
  16. Wszystko takie oczywiste... nudne się robi. Idę zatem w stronę tego ryku spodziewając się tabumu amerykanów i gryfów którzy pojawili się z dupy.
  17. Teleportuje ten nadajnik jak najdalej by działał. Wysyłam do żołnierzy by wzmnożyli czujność... spodziewałem się tego. Życie mnie nienawidzi więc musi mnie udupić... to już klasyk.
  18. Za jakiś czas Łazarz powinien zadziałać i będzie po sprawie. Tak czy siak daje lodu trochę na jej guza. Kiedy skończone będzie, wracamy do Twi. - I jak ci się podoba na Księżycu? Szczerze...
  19. Odwzajemniam uczucie i po chwili jestem zmuszony je przerwać przez sturlanie się mojej córki. Kurwa, mam nadzieje że nic się jej nie stało.
  20. Cicho się chichocze. Siadam koło Twi i ją całuje. Potem wpatruje się w okno gdzie jest piękny widok na kosmos. Pierwszy raz na księżycu... tak, mój pierwszy raz.
  21. Dziękuje stwor... znaczy pikusiowi i jakoś odklejam Deli mówiąc że później się będzie mogła pobawić (oczywiście jak Lily pozwoli). Jak się uda, Ją i Bolta biorę spowrotem do mieszkania i następnie szukam Twi.
  22. Lece za nimi po Deli, gdyż ona nie wie że robi źle... kurwa, kurwa, kurwa. Będzie źle jeśli ten stworek coś zrobi, nie chce wypaść na złego rodzica. To by źle wypadło w późniejszym czasie.
  23. Holy Crap. Delikatnie i bez problemowo odciągam Bolta i daje mu coś do jedzenia... zanim ten potworek go zje. To by nie wyglądało najlepiej w mojej kartotece rodzica.
  24. Uśmiecham się... Lily powinna wiedzieć że zwierzaki... strzelam że to jej zwierzak... nie powinny mieszkać w domu. Matka mi to wpajała przez dwa lata. Ah... wspomnienia.
  25. - Na pewno nie. Ona zna ludzi z Federacji i wie że nic nie zrobią temu stworkowi. Nie martw się, nie będzie komplikacji, jeśli Lily ich nie stworzy.
×
×
  • Utwórz nowe...