Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Mam już wszystkiego dość... wszystko mi się nie udaje...

  2. Przeszukuje pomieszczenie i stacje uwalniając mojego i lecząc Amerykanina. Później go będzie trzeba przesłuchać. Trzeba będzie przeszukać stacje w poszukiwaniu tej siły, gdyż nie mogła się stąd teleportować.
  3. - Teraz już widzisz, czemu USA trzeba się pozbyć. Przynajmniej z władzą - powiedziałem po czym niechętnie ruszam pozbyć się wszystkich Amerykanów. Skoro Generator nie działa, portal też poszedł. Więc USA nie ma dokąd uciec. Idę do odgłosu wystrzału.
  4. Czyli pozostało nam 40 sekund życia. Generator poszedł w cholere, przez co grawitacji nie ma. A skoro generatora nie ma, to znaczy że systemy podtrzymywania życia, też poszły w cholere.
  5. Miałem racje... życie mnie nienawidzi. Najważniejsze by naprawić generator bo bez niego skończy się nam powietrze i inne potrzebne instalacje.
  6. Halo... jest tam ktoś?... gówno widzę. Jedynie Twilight, która już pewnie zrobiła oświetlenie w rogu. A włócznia? Pewnie nie potrafi... no chyba, że ją podpalę, ale by jej się to nie spodobało. Robię coś by jakoś widzieć w ciemnościach i idę pomóc przy naprawie generatora.
  7. Westchnąłem... - Po części się spodziewałem tego - powiedziałem po czym sprawdzam jak poważny jest wybuch. Nie wybili rdzenia na szczęście... czemu tak mówię? Bo wtedy byśmy sekundę po wybuchu latali po statku.
  8. - Nie zniszczymy ich kraju... lecz zrobią to samo co Rosja polsce. USA tutaj stanie się autonomią, która jest zależna od Japoni, Chin, i FPA. Nie zniszczą kraju.
  9. Uśmiecham się do niej. Może jednak zrobiłem rozsądnie... - Zdajesz sobie sprawę, że zrobiłem to dla dobra wszystkiego tutaj... znaczy na tamtej planecie - wskazałem na planetę gdzie jest Equestria i Federacja.
  10. - Nie jesteś... zła? Ale wczoraj... wczoraj - nie mogłem znaleźć słów jakimi mógłbym siebie opisać. Matko jestem żałosny... naprawdę żałosny...
  11. - Zawiedziona... ucieka... - w moich oczach się pojawiają łzy i wstaje szybko a następnie tule ją mocno. Nie chce by mnie zostawiała... teraz... zwłaszcza teraz. - Nie zostawiaj... mnie...
  12. Nie ruszyłem się... jedynie zacząłem mówić jak do ściany... nie wyczekując odpowiedzi. - Nikt tego nie zrozumie... zrobiłem to dla przetrwania... wszystkich... zniszczyli by nas... źli na mnie... wszyscy... bez... wyjątku... może... - powiedziałem cicho ale słyszalnie. Skuliłem się bardziej jak bym czuł uderzenia kamienia i chciałbym się jakoś bardziej obronić swoim ciałem.
  13. Westchnąłem i przyłożyłem rękę do twarzy. Jak on nie pojmuje. - Kolego... bądźmy szczerzy. Oboje na razie pokazujecie się z takiej strony która nas oddala do dołączenia do którejś ze stron. Poza tym Wiem, że ta wojna doprowadzi do czegoś więcej niż zniszczenia którejś ze stron. Wierzcie mi, mój lud ma z tym doświadczenie. Co do zapłaty, to galaktyce z tego możesz najwyżej się nimi podetrzeć za przeproszeniem. My płacimy czymś innym. Poza tym, nie zabijam byle kogo. Muszę mieć jasno na papierze, że ten ktoś to jakiś morderca który gwałci małe dzieci i klacze, a innych zabija z zimną krwią, śmiejąc się. Mam coś co cię zadowoli i twoich kamratów...
  14. Uśmiecham się lekko ale to nie zmieni mojego humoru. Po chwili rozkładam im jedzenie i kładę się na kanapie nie zasypiając. Wolę tak leżeć i użalać się nad sobą, że wszyscy są na mnie źli.
  15. Więc biorę dzieciaki do domu i smutny, lecz nie mając wpływu na moje dania, robię im coś do jedzenia. Heh... widać mój smutek tak, że nawet sierotka nie była by najsmutniejszą istotą.
  16. Staram się jakoś pomóc Deli by nie płakała i jeśli jest rana, to coś z nią zrobić. Potem prowadzę dzieciaczki do domu by zrobić coś do jedzenia. Czuje się winny wszystkiemu...
  17. Uśmiecham się do stworka i daje jakoś mu znak że może już zakończyć kłanianie. Potem patrzę w bezkresną próżnie. Heh... powinienem tutaj zostać, gdyż prędzej czy później wszystko się spierdoli... albo ktoś przeze mnie będzie ranny, albo umrze.
  18. Westchnąłem i idę na taras by przemyśleć wszystko co się stało do tej pory. Wszystko prędzej czy później musiałem zepsuć, tak już mam. Nie naprawie już tego, no chyba, że sam siebie wrzucę do więzienia.
  19. Sen ma racje. Jestem pierdolonym mordercą, który powinien zostać zamknięty na cztery spusty. Idę przespacerować się po stacji... heh... nie powinienem się nawet rodzić.
  20. Niosę ją do łóżeczka. Moja malutka córeczka, jednak potrafi się uczyć. Może uda mi się jeszcze trochę pospać. Wracam na kanapę i zasypiam. Jestem taki z córki dumny.
  21. - Dobrze. Czytać to jesteś jeszcze młoda. Nauczysz się zobaczysz - powiedziałem głaskając ją po główce. To, że teraz jestem w dobrym nastroju to ogólnie mi nie poprawia sytuacji głównie dlatego, że możliwie znowu dokonałem masowego mordu.
  22. - Biedak - wskazuje na biedaka - Prawda. Lecz to jest książe... i poniekąd racja, bo jak dorośnie stanie się silnym i odważnym królem. Szybko łapiesz, skarbie - powiedziałem z uśmiechem.
  23. - Tak... Ptasiek - powiedziałem z uśmiechem. Zalicza się do rodziny ptaków, więc zalicza się do ptaków. Tule ją i mówię. - Nieźle ci idzie córeczko. A za niedługo będziesz taka, że wszyscy będą ci zazdrościć. Wielcy myśliciele i wynalazcy, zaczynali tak jak ty.
  24. Nie lubię smoków, są tak paskudne jak... jak... kurwa, płenta mi się skończyła. Jedynie Spika toleruje. Uśmiecham się do niej. I kiwam głową. - Bardzo dobrze.
  25. - Ta sama rodzina... koniowaci za przeproszeniem. To kuzyn kucyka, koń. Ale jesteś tutaj blisko, ale brawo. - powiedziałem jej z uśmiechem. Niech nie przestanie.
×
×
  • Utwórz nowe...