Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Staram się usunąć te unieruchomienia, i ruszam z włócznią na sobowtóra z zamiarem pozbycia się go... nie pozwolę by mnie jakaś tandeta zastąpiła. NIGDY! Dobra, za dużo myślę, a za mało działam.
  2. Otwieram do niego ogień z pistoletu... mając nadzieje że go zabiję strzałami z Deagla, bo jak trafi to nie ma czego zbierać. Tak łatwo skóry nie sprzedam... znaczy ktoś już ją ma... a nie ważne...
  3. Używam kontr zaklecia by odepchnąć go mocą, po tem wyskakuje z łóżka i chwytam za pistolet pod moją poduszką. Tak mam tam pistolet, dla bezpieczeństwa, wkońcu jestem Księciem Federacji Nowej Persji.
  4. - Co teraz zrobisz? Fanatyku? Poudajesz chwile mnie by być na chwile z Twi? - spytałem się zainteresowany. Ja ten głos skądś kojarzę, ale nie wiem skąd. Na sto procent go kojarzę, ale nie wiem do kogo należy.
  5. - Cień z ostrzami zamiast nóg, jak mniemam - powiedziałem nadmiar niezdziwiony tym. Do czego innego była by mu potrzebna moja krew? Do upicia się? Powodzenia, alkohol tykam tylko na specjalne okazje.
  6. Chociaż tyle dobrego. Na tablecie tylko szkice miałem, a na Laptopie ważne dokumenty rządowe. Lepiej by nie szperali w nim. Tak czy owak, idę spać i modle się by nie miał koszmarów.
  7. Ale nic im się nie stało, prawda? Mam obawy bo tam mam trochę ważnych plików które są dla mnie BARDZO ważne. NIE CHODZI MI O PORNOLE ZBOCZEŃCY JEDNI!
  8. Lily nie lubi technologi... dobrze że Sejwy Lily kopiowała do pendrajwa który zawsze gdzieś chowała. Xpudło 360 i Xpudło One będzie miała na gwiazdkę, ja też zresztą. A laptop i Tablet?
  9. No... No... Its Not True... NOOOOOO! To bym powiedział gdybym nie miał gwarancji... a tak to mogę sobie wziąść lepszy, kurwa szerszy niż ustawa przewiduje... zajmę się tym po powrocie.
  10. Ale nie pójdę bo to słabo płatna praca. Wolę już restauracje prowadzić, i powtarzam, że jak Capo zrobił tam burdel to dosłownie spale ten budynek... i bym się wkurwił bo bym budynku nie miał.
  11. Patyk... ja cię nie rozumiem. Staram się jakoś powstrzymać zakażenie i zmniejszyć gorączkę. Muszę ją kurować do czasu aż nie przyjdzie tutaj ktoś z lekarzy z Equestri, bo ja za dobrym nie jestem.
  12. I leczyli tutaj... dobrze. Więc opuszczam mieszkanie Luny, lekko zawiedziony i idę do siebie pospać. Ciężki dzisiaj był dzień i muszę zmrużyć oczy. Mam nadzieje że koszmar dzisiaj sobie odpuści.
  13. - Dobrze to ja już ci nie będę przeszkadzał... - powiedziałem podchodząc do drzwi, wygląda że jest zajęta i może jej lepiej przeszkadzać nie będę. Poza tym muszę sprawdzić jak idzie ludziom czyszczenie... znaczy leczenie Equestri.
  14. - Też się cieszę. Uspokoiłem się że Celestia tutaj trafiła. Wszystko potoczyło się jak powinno - powiedziałem stojąc obok niej patrząc na ową iskrę która powędrowała w niebo.
  15. - Ulżyło ci że sprowadziłem tu Celestie? Powiedzmy że ten akt był, propozycją pokoju, że tak to powiem. Choć nie był łatwy do wykonania, to zrobiłem go z przyjemnością - powiedziałem podchodząc do niej.
  16. Więc wchodzę nie spuszczając wzroku z Luny. - Cześć... chciałem się spytać czy u Celesti jest wszystko w porządku - powiedziałem spokojnie. Mam nadzieje że poniekąd udało nam się wygrać. Pozbawiliśmy chorobie istotę która ma moc by zrobić zemnie tapete...
  17. Więc do dzieła Patyczku, mam nadzieje że będziesz ją obserwował nieważne co się stanie. Biorę wdech i wydech na uspokojenie, i podnoszę kopytko by zapukać do drzwi mieszkania Luny.
  18. Jeżeli jej rany nie są już zbyt poważne to przenoszę ją delikatnie do domu, by mogła sobie pospać. Potem udaje się by porozmawiać z Luną, BO WIEM, ŻE NIE ŚPI. Ktoś księżyc kontrolować musi.
  19. Tymi ranami zajmie się patyk, jeśli ma ochotę, w między czasie daje jej coś do jedzenia by mogła sobie coś zjeść bo sporo musiała przetrzymać. Była dzielna, moja mała gwiazdeczka.
  20. Gdybyś nie był ważny, to bym cię do niszczarki wrzucił... spoglądam na Twilight. - Wszystko jest dobrze... byłaś dzielna - powiedziałem i w nagrodę ją pocałowałem. Czyli wszystko już z głowy. Biorę Twilight na grzbiet i niosę ją do Domku Letniskowego. Musi teraz dużo odpoczywać.
  21. Czuje się jak jakiś rzeźnik... ale ważne że naprawiłem nogę... tak. Sprawdzam Patykiem czy wszystko gra, gdyż nie jestem do końca pewny że mi się udało i potrzebuje opinii fachowca, w tym przypadku Patyka.
  22. - Dobrze. Uwaga zaboli - powiedziałem po czym rozpoczynam leczenie kopyta... dość bolesne leczenie gdyż wpierw muszę coś zrobić z kością na wierzchu. No to zaczynamy operacje...
  23. Będę musiał zaryzykować. Im dłużej taka rana zostaje, tym większe ryzyko infekcji. Spoglądam na Twilight. - Słuchaj, postaram się coś zrobić z tą nogą, lecz będzie strasznie bolało... wytrzymasz? - spytałem się wciąż patrząc się załamany na nią. Ból będzie mi to sprawiało, ale innej opcji nie będzie.
  24. - Wybacz - powiedziałem podbiegając do niej, biorę ją na grzbiet i idę szukać medyka... trzeba ją połatać bo długo nie pociągnie... musi przeżyć.
  25. Uspokajam ją. - Wytrzymaj trochę, już blisko lądu jesteśmy - powiedziałem zapierdalając łodzią. Musze się szybko dostać do miasta i znaleźć pomoc dla Twilight, bo marnie wygląda... migiem.
×
×
  • Utwórz nowe...