-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Szczęścia to zaznasz, ale w nocy - powiedziałem do niego...
-
Patrze na owego dzieciaka... zajebiście, moje brzdące będą miały towarzystwo... jeśli Bolt wcześniej go nie zje.
-
Idę za nią zobaczyć o co chodzi...
-
Przyglądam się jej z wątpliwością. - Wiesz że tego może tam w ogóle nie być?
-
- Dobrze. Niech pegazy będą gotowe do 20 minut.
-
Pewnie spieprzył bo Shy jest brzemienna... kurwa gadam teraz jak chrześcijanin. Pytam się czy mogli by pocholować statek i czy daleko jest do zebricy.
-
Po pozbyciu się wody trzeba wymyślić co zrobić. Nie będę zapierdalać wiosłem jak grecy bo to nie fajnie wyglądałoby. Pytam się ile mamy pegazów....
-
No to zapierdalam z wiadrem patrząc na nich. - Myślcie pozytywnie, przynajmniej pożaru już nie ma.
-
- Kurwa, chyba przesadziłem - powiedziałem wychodząc z maszyny i odcinając dopływ wody...
-
Podłączam pompę do mecha i kołuje jakieś patyczki. Następnie wchodzę do mecha i strzelam wodą w płonące maszty.
-
Zapierdalam do drugiego...sprawdzam czy są pompy...
-
Zapierdalam po wiaderko z wodą i zapierdalam z nim pod maszt i wypierdalam wodę na maszt. Zapierdalam tak aż do ugaszenia ognia.
-
- E tam... PLR też takie ma... - powiedziałem machając kopytem. - Ale ten pancerz przyda nam się w poszukiwaniu Statku z Projektu.
-
- Dziesięć sztuk złota najtańsza - odpowiedział ci. Nagle krasnolud się zaśmiał tak że wszyscy się na niego spojrzeli, wzrokiem który mówił wszystko. Kiedy się zorientował kto jest celem tego wzroku powiedział swoim głębokim głosem. - No co? Żartu nigdy nie słyszeliście? - spytał się i wrócił do rozmowy z swoim towarzyszem. - Cesarscy. Nie wychowana hołota - powiedział karczmarz i wciąż przyglądał się tym dwóm wędrowcom. Nagle koło ciebie pojawił się Eldarczyk, aż czułeś to nasilenie czarnej magii. Karczmarz niechętnie do niego podszedł. - Przepraszam bardzo. Jeśli to nie problem prosiła bym jeszcze trochę tego dobrego piwa razy dwa - usłyszałeś głos kobiety. Dała na blat pięć monet i po chwili wróciła do krasnoluda podając mu jeden kufel.
-
- Gratulacje stary... ciekawe jak będą wyglądać twoje dzieci. Ale przyznaj, Zajebisty mam wózek? - spytałem patrząc się na Mecha.
-
- Gratuluje ci... ale co? - powiedziałem niechętnie przenosząc mecha by nie stał byle gdzie. Potem z niego wychodzę patrząc się na Ghosta.
-
- Ty akurat to zrobiłeś z nudów. Wiesz że nie dałbym się zabić byle maszynie...
-
Puszczam stery i też ją obejmuje. - Nie będę. Powiedz tam na dole że droga wolna - powiedziałem puszczając ją. Jak pójdzie to wygodnie układam się w fotelu... jaki zajebiście miękki.
-
Ał...chwytam się za bolące miejsce... - Ała... wiem, zasłużyłem... - powiedziałem po czym całuje ją, mając nadzieje że jakoś z tego wyjdę.
-
Otwieram drzwi i mówię z sprytnym uśmiechem. - Witaj mała... chcesz się przejechać?
-
No to szybciutko na statek. Mam jak by co bilet...
-
Jebać maczetę... MAM ARMORA! Wyrzucam pilota, sam zasiadam za sterami i zamykam właz. Następnie idę w stronę statku... szpamując moim BMW.
-
Jeśli wystarczająco ją otworzyłem, to wrzucam tam oślepiającego. Kiedy się uda podważam maczetą i go zabijam. Jeśli maczeta pójdzie w pizdu, dokańczam dzieła rogiem...
-
Kiedy on je wyjmuje ja szybko reaguje i po nodze się wdrapuje do kabiny i ją otwieram i za pomocą maczety zabijam kierowcę.
-
Więc biorę dwa granaty błyskowe i wtykam je w lufę za pomocą telekinezy, i jak to mawiam... SPIERDALAM!