-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Spoglądam na nie... Dzieci widzące wojne to nie najlepsza wiadomość... ale co mogę poradzić? Nic... mam nadzieje, że jakoś Z zewnątrz dojdą Lunie i Celestii do rozsądku.
-
Kiwnąłem. Zdecydowanie ona umie bardziej przewodzić. Więc nie mam nic innego niż podążać za nią... więc jak będzie w tym szpitalu? Sprawdzam też, jak trzyma się Xylyn.
-
- Celestia... pamiętaj, że to ona mnie skazała. Pamiętasz jak mówiłem o swoim procesie... prędzej u Luny. Pogadamy potem, wpierw przenieśmy wszystko do szpitala.
-
- Akurat nie tylko wśród Fallańczyków mam informacje. Wierz lub nie, ale mam wtyki nawet w rodzinie królewskiej - powiedziałem dumny przybierając postać Starego ja. - Napiszę list do Candance, ona mi powie jak co obejść... jak nie, to napiszę do Twi.
-
- Jakieś pomysły jak można się stąd wydostać? Jak co mogę popytać wśród mojej siatki, oni na pewno wiedzą jak się wydostać.
-
Ale starczy na ponad miesiąc... Powinniśmy do tego czasu stąd wyjść. - Tak czy siak nie wystarczy na wieczność. Musimy znaleźć sposób by wydostać się z Equestrii... musi być jakaś droga wyjścia.
-
- Matczyna Miłość - powiedziałem cicho... po chwili wychodzę z uścisku. - Pomogło trochę, dziękuje - powiedziałem. Więc jednak darzy mnie miłością matki... to dobrze... bo ja ją tak właśnie kocham... jak Syn Matkę.
-
- C... Tak... Nie! NIE WIEM! - zakłopotanie ON. Po chwili się uspokajam. - Ja nie zmuszam... po prostu to musi być całus a ta osoba musi darzyć tą osobę Miłością jakomkolwiek.
-
- Miłość. To moje pożywienie. Żadne ciastka, kanapki i inne. TYLKO miłość jest wstanie mnie nakarmić, a ja nie chcę nikogo zmuszać do całowania mnie...
-
- Podmieńce żywią się miłością... bez miłości mogą przeżyć maks 3 tygodnie... siedzę tu od tygodnia więc zostały jeszcze jakieś...
-
Lekko się uśmiecham i ją obejmuje w podzięce... - dziękuje za te słowa... ale... wiesz, że normalne jedzenie nie zaspokoi mojego głodu? - spytałem się.
-
Więc... pokazuje się w postaci podmieńca... zero reakcji... dobrze wiedzieć zwłaszcza po słowach "Takiego synka zawsze chciałam mieć". Jej reakcja na moją powłokę to też "Aha?"
-
Westchnąłem. - Kiedy opuściłem więzienie to byłem przez parę miesięcy bezdomny... potem zostałem Strażnikiem u Księżniczki Twilight. Podczas pracy pilnowania biblioteki... porwały mnie... podmieńce... - spuszczam wzrok.
-
Więc czekam a potem idziemy do innego pokoju. Wiem, że wśród przestępców są tacy którzy by z chęcią zabili podmieńca... wśród nich jest Orange. - Nie wściekniesz się na mnie jak ci coś pokażę?
-
Gdyby to naprawdę pomogło... jak bym kurwa skakał z radości... a tak to wiem, że nie zaspokoi to mojego głodu. Więc muszę powiedzieć... Sprawdzam kiedy Orange będzie wolna.
-
- Jak wrócimy to zrobię ci całą miskę. Narazie musisz jeść... to co ci dają... - powiedziałem starając się ignorować swój ból... cholera... głodny.
-
Spoglądam na Xylyn. - Jak się trzymasz? - spytałem się jej. Mam nadzieje, że dobrze to znosi... nie chcę by coś się stało z jej charakterem.
-
Siedzę... nie mogę zacząć prosić jakiś tutaj klaczy o całowanie. Jak się pokaże z moim prawdziwym ciałem to mnie dosłownie powieszą... za niedługo się uda stąd wydostać... jednak spoglądam na mamę co robi. Ona jest w tym największym zagrożeniem... ona potrafi czytać z wyrazu twarzy tak dobrze... że była by prokuratorem.
-
Więc pomagam tak jak mogę... robię wszystko co potrzebne by pomóc całej grupie i przetrwać podczas tej wojny domowej.
-
Kiwnąłem i pomagam w przenosinach. Mam nadzieje, że nie dostaniemy jakimś odłamkiem czy coś. Jeśli zachodzi potrzeba to osłaniam grupę by mieli czas na ucieczkę.
-
Podchodzę do mamy z Xylyn na grzbiecie. Już dość się nalatała. - Co się dzieje? Strzelają do nas? - spytałem się spoglądając na nią.
-
- Nie przejmuj się. Pomożemy jakoś zakończyć ten konflikt. W końcu włamaliśmy się do Samego Canterlotu i Uratowaliśmy Księżniczkę przed jej Ostatnim Ślubem w Życiu.
-
Więc obejmuje ją - Wiem... nie będziemy mogli odejść do czasu aż nie otworzą granic. Poza tym... chcę pomóc tym ludziom, więc trochę tutaj zabawimy - powiedziałem do niej.
-
Czekam na Xylyn, i spoglądam ilu tu jest ludzi. Matko... widać, że ta wojna nawet kryminalistów i normalne kuce jednoczy...
-
- Domyśliłem się, starcze... myślę nad czymś innym - powiedziałem. Wiem, że wiadomości idą normalnie w obie strony. Więc biorę coś do pisania z torby i piszę. "Twilight/Night/Spike/Leena Jeśli któraś(yś) z was to czyta to zanieście ten list do Langa... to co mu chce przekazać dałem w kamuflaż a on tylko zna sposób na zobaczenie. Lang... sytuacja jest porypana, na ulicach są zamieszki i bunty. Utknołem w Ponyville, nie mogę się wydostać poza pole. Jeśli możesz to daj mi jakiś sposób na dostanie się do was. Ponyville jest doszczendnie zniszczone przez wojnę... Strony Celestii i Luny są tak zajęte sobą, że nie wiedzą jaki terror to wprowadziło. Proszę, dajcie mu to. Feather Wing" Następnie wysyłam list do Dziewczyn.