-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Nienawidzę nikogo prosić o karmienie mnie... czuje się wtedy jak Pasożyt. Za jakiś czas powinna przylecieć Twilight, do tego czasu muszę wytrzymać - powiedziałem do niej z uśmiechem, aż tak nie głoduje by mi mowę odjęło. - Szczerze... to tak mnie znalazłaś, tak?
-
Inni już się pewnie rozeszli... - Czujesz ten "zapach" prawda? - spytałem się Meri. Ona wszędzie wyczuje głodne... tak mnie znalazła...
-
Spoglądam na mamę czy skończyła. Jak nawet się nie wzięła to piszę do Twilight, że teraz przenieśliśmy się do Zamku w Everfree. Tutaj zawsze mówiłem o niej Twilight... ciekawe jaka będzie checa jak się dowiedzą, że to księżniczka (bo nie słuchali opowieści)
-
- Spokojnie... nikogo nie skrzywdzi... ona pomogła mi i Knifowi w walce z tamtymi stworami. Gwarantuje, że nie będzie od niej problemów.
-
- Pełnej nazwy nie wymówię... powiem tylko, że pomogłem tej tutaj... klaczy... w pewnym momencie i teraz jestem jakby ich sprzymierzeńcem... - powiedziałem. KAWALERIA KURWA!
-
Więc im wszystko wytłumaczam. Proszę też w międzyczasie Mamę by napisała za mnie list o zmianie lokacji dla Twilght. Po wytłumaczeniu słucham ilu chce mnie zabić... mówię im całą historie. Podmieniec, "Uratowanie" księżniczki Twilight od jej ślubu z Bluebloodem (która w 80% zaczęła wojnę domową)
-
BO PO RAZ PIERWSZY LATAM NA DWIE PARY SKRZYDEŁ! Kiedy wylądujemy, zmieniam się w siebie... - Co robiłaś w Ponyville? Bo od waszego leża do miasteczka trochę drogi jest.
-
- Widzę, że awansowałaś... jeśli u was skrzydła oznaczają rangę - powiedziałem z uśmiechem... dziwnie się czuje jako to stworzenie...
-
- Reszta ekipy jest w Zamku Everfree - powiedziałem się i... dla szybkości tam dostania... zmieniam się w rasę Meri - Sry jeśli cię tym obraziłem... po prostu będzie szybciej...
-
- Długo się nie widzieliśmy... no raz przyszedłem, ale mnie samice odciągnęły. Rzekomo byłaś w ciąży - powiedziałem starając się ocucić Knifa.
-
- MERI! - Krzyknąłem i wybiegłem i już miałem ją przytulić kiedy sobie przypomniałem, że może mi za to odrąbać łeb (chyba) i się powstrzymałem. Tak czy siak - Cieszę się, że cię widzę.
-
- DOBRZE! - powiedziałem. - Czyli jednak się zwróciło - powiedziąłem z uśmiechem. Następnie sprawdzam czy (tak na serio to na pewno) ona ich wybiła.
-
- Jednorożce... liczba cztery. Możliwe bariery... - powiedziałem... zaraz... sprawdzam czy mam moją wyrzutnie strzał. Jeśli tak to też liczę ile mam bełtów.
-
Więc wyciągam Ostrza. - Gotowy? - spytałem się Knifa. Następnie sprawdzamy ilu ich jest... jeśli poniżej 10... to powinniśmy dać radę.
-
- Dobra... Knife, ja i ty odciągniemy uwagę ich. Fluttershy, Orange, wy bierzecie resztę i biegniecie do Zamku w Everfree. Shy zna drogę. JAZDA!
-
Mam pewien pomysł... - Stary Zamek w Everfree... tam na sto procent będziemy mieli spokój - powiedziałem do mamy. Pewnie dostane od większości ekipy opieprz...
-
Więc pomagam w przenoszeniu dzieci, sprawdzając co robi Fluttershy. Nie chce jej stracić, bo pewnie Twilight przedłuży żałobę... a nie lubię jej smutnej. Po drugie, Lubę Fluttershy i ja też bym płakał... a po trzecie, to ona rozumie tutejsze zwierzaki.
-
Będziemy musieli się przebić przez miasto, i za mało kucy na to mamy. Ale jak co to plan B. Podbiegam do mamy i sprawdzam czy ma dla mnie jakieś specjalne rozkazy... jak nie to pomagam bronić budynku.
-
Więc jeśli są tam nasi to ich ratuje tylu ilu się da... jeśli nie to ja sam uciekam. Budzę wszystkich potem - ATAKUJĄ NAS! - wrzasnąłem na całe gardło.
-
KURWA! Wywalam ją jeśli to taka kula o której myślę... jeśli to Twi zapięczętowała tą bramę to ona nam pomoże w wydostaniu się z miasta.
-
Twilight... ciekawe kiedy przyjdzie. Tak więc, wstaje, przykrywam mamę i idę do okna warować. Sprawdzam czy Shy, albo Xylyn się już obudziły... pogadać z kimś chce...
-
I morderczynie... tak czy siak, gdyby była taka możliwość... to bym chciał by to Orange była moją biologiczną matką... a nie tamta Para Szlachciców z Canterlotu. Chcieli mnie Prawnikiem zrobić a potem miałem im oddawać 75% kasy jaką zarobię... dla nich byłem tylko inwestycją... marną...
-
Uśmiecham się - Śpij... zasłużyłaś na odpoczynek - powiedziałem i staram się ją uśpić. Znając Twi i jej poczucie prędkości jeśli chodzi o takie sprawy... pewnie już brutalnie obudziła Langa i "przekonała"* go do dania transportu do Ponyville. * - Brutalnie zmusiła przy użyciu siły.
-
- Jedna kropla... tylko tyle poszło - powiedziałem z uśmiechem. - A co ja gadam, w końcu to ja na drugim roku palnąłem całemu więzieniu, że chodzisz z Knifem - powiedziałem rozbawiony. Często razem bywali, więc myślałem że to jej nowy chłopak... a tak naprawdę mieli plan ucieczki dla naszej czwórki ale złapali Knifa z łyżkami. Oni nie lubią swojego towarzystwa, ale są przyjaciółmi.
-
- Nigdy ci nie podziękowałem za to, że wychowałaś mnie. Dałaś mi więcej miłości niż cała moja rodzina razem wzięta... pieprzeni arystokraci - powiedziałem cicho. - Co nie znaczy, że niekiedy potrafisz przegiąć... jak przy sytuacji "Skaleczenia Widelcem i od razu do szpitala"