-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Śpisz aż nagle budzi cię jakiś hałas. - Ej, Kamil. Wstawaj. Kroganin przyszedł - powiedział Fasster.
-
Szukam alternatywnych przejść przez dachy. Nie pozostaje nam nic innego jak pójść po dachach.
-
- Jesteś jeszcze zmęczona. Poniosę ciebie - powiedziałem podchodząc do niej i za pomocą telekinezy kładę ją na grzbiecie.
-
- Trzeba się dostać do Cytadeli. Ghost i Fluttershy już tam są, Chrysalis chce wykorzystać ludzi. Dasz radę iść, czy cię ponieść?
-
- Jestem ci wdzięczny za ocalenie życia. Jestem twoim dłużnikiem - powiedziałem. NOSZ KURWA W KOŃCU!
-
- Co się dzieje? - pytam się zmieszany. Serio... co się kurwa dzieje? Do nieba mnie biorą? JA CHCĘ DO ALLAHA!
-
Uśmiecham się podstępnie. Od dawna czekałem by powiedzieć takie słowa przy mojej śmierci. Mówię słynny tekst z polskiej telewizji, mówię tekst kapitana bomby - Donna mamma, es chujoczita - i uśmiecham się szerzej.
-
No to nie pozostaje mi nic innego jak stworzenie sajgonu. NAWALAM KOPYTAMI W PODMIEŃCÓW.
-
Jak to mój przyjaciel mawiał. SPIERDALAM!! Czyli daje w długą, uciekam, wieje gdzie pieprz rośnie.
-
- Biegnijcie! Biorę ich ja - powiedziałem do grupy po czym krzyknąłem do podmieńców - EJ! WASZA KRÓLOWA PIEPRZY SIĘ JAK ŹDZIRA, A Z JEJ GŁOSEM MOŻE EWENTUALNIE ZROBIĆ DUBBLING W PORNOSIE!
-
Biegnę za nimi, jednocześnie uważając na patrole na górze.
-
Jak już wszyscy wbiegną do jaskiń, to zamykam klapę i ją czymś blokuje. Nie wieże że aż tak dali się nabrać.
-
- O każdej porze - powiedziałem po czym się przygotowałem.
-
- Chodzi mi o to żebyś krzyknął że w kryształowych jaskiniach rozdają po trzy wódy dla każdego kto znajdzie. Znając Ludzi, oni nie przepuszczą takiej okazji.
-
- No jeszcze ludzie doszli. Ghost, pamiętasz słabość tych ludzi? - uśmiechnąłem się podstępnie.
-
- A masz lepszy pomysł by się dostać do środka? Wolę zginąć niż ta dziurawa dziwka wygrała, jak ona wygra to będzie miała najpotężniejsze siły po swojej stronie. Nie mam innego wyboru.
-
- Ja ich powstrzymam. Zbiorę na siebie ich ogień, a wy idziecie do Cytadeli i powstrzymacie Chrysalis.
-
- Dobry pomysł - powiedziałem i borę się za wyważanie drzwi.
-
- Jesteśmy za późno - powiedziałem do grupy. - Musimy się przekraść, ale jest ich dużo.
-
- Dobra wchodzimy. Miejmy nadzieje że nie jest za późno. - powiedziałem po czym poszedłem do środka. Mam przeczucie że Chrysalis dała na nasze miejsce podmieńców.
-
- Dobra, zbłaźniłem się. Idziemy - powiedziałem po czym ruszyłem w dalszą drogę do Canterlotu. Oby nie było za późno.
-
- Dobra, resztę drogi poniosę Rainbow i nie musisz taszczyć nas oboje - powiedziałem biorąc nieprzytomną Klacz na grzbiet - Martwi mnie tylko to że się nie budzi. Fluttershy, ona zawszę tak długo śpi?
-
- A wiesz co go czeka jak się Luńcia dowie? - uśmiechnąłem się złośliwie. To będzie ładny widok.
-
- Capo to przeżył. Nie sądził że istnieje kobieta która jest wstanie się mu oprzeć. Pamiętasz jak go nazywam Szlachcic, albo w dniu inwazji powiedziałem "Myślałem że robisz dziedziców"? On TO robił z Celestią.
-
- Pamiętam też że ona jako jedyna nie dała się przerżnąć Capo. Mówiła "Prędzej się z koniem i psem jednocześnie wyhędorze, niż z tobą pójdę do łóżka"