-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Więc sprawdzam gdzie ja zostanę ulokowany, no chyba, że też będzie chciała wspólną noc... znaczy razem w jednym, ale bez wiadomo czego. Sprawdzam co knuje.
-
Więc idę do niej... bo powinna już mieć dom. I pytam się czy mógłbym spędzić u niej noc. Mając na myśli, że wychodzę, to że wyskakuje przez okno, okrążam dom i pukam do drzwi.
-
Hyhyhyhyhy... więc po cichutku wychodze i idę do Night. Czuje się tak dziwnie... jak by jakaś Zboczona Siła mną kierowała. Tak czy siak idę do Night jako JEJ RĘCZNIK! POTEM DO RARITY! A POTEM DO INNYCH KLACZY W EQUESTRI!
-
Nocna zmiana. Bo chyba jako podmieniec, wolniej się męczę. Tak czy siak... spróbujemy te możliwości zmiany w ręcznik. Tak... ryzykuje na tyle. Najprawdopodobniej skończę na stryczku, ale jak co zawsze mogę zwalić na mutację.
-
Hyhyhy... może skorzystam. - Och... wybacz - powiedziałem zostając w kuczej formie. Tak czy siak idę spowrotem zaprowadzić te rzeczy. Może jak inni zaakceptują mnie jako podmieńca... to zostanę w tej formie...
-
Od kiedy ręczniki są żyjące? A nie ważne. Przydatna umiejętność... hyhyhy. Dobra... zboczony się zrobiłem. Podchodzę do Night i ją całuje. - Dzięki, skarbie - powiedziałem. Reakcja?
-
Staram się zmienić w dawnego siebie... Dawaj, wiem, że dasz radę. Wiem co zmotywuje mózg. Mimo iż się skupił to... SKUP SIĘ INACZEJ NIE ZOBACZYSZ JUŻ ŚPIĄCEJ KSIĘŻNICZKI!
-
Tak... potrzebuje dopingu przy nauce, zmiany kształtu. No... widać, że mózg się uspokoił co do Księżniczki i Rarity... szkoda, bo trochę to było fajne jak się wkurzałem na niego, jak przeskakiwał z klaczy na klacz... ale spoko, dostosuje się...
-
Westchnąłem... z podziwem. - Widać, że naprawdę zależy ci na mnie na tej posadzie. Nikt nigdy prócz Rarity walczącej o moje przepuszczenie do następnej klasy i Night, się tak o mnie nie troszczył. Dziękuje.
-
- Jaką dasz gwarancję, że nie zaczną się ze mnie śmiać, i nie zniszczę twojej reputacji? - spytałem się spoglądając na nią... Widać... że bardzo chce mnie przy sobie. Przypadek, I don't Think so.
-
Spoglądam na nią. - Na pewno? Jakoś wątpię... zwłaszcza po tym co tamte stwory nawyrabiały po Canterlot. Będą myśleli, że ty to ta cała jakaś Kryśa, czy Ryśia... nie pamiętam... a prawdziwa Twi, porwano...
-
- Nie robię to dla siebie, Twilight. Tylko dla ciebie. Nie chcę byś straciła na pozycji, przez to, że masz Podmieńca w gronie zaufanych strażników. Mam nadzieje, że mnie rozumiesz...
-
- To nie to samo... - powiedziałem, kończąc pakować hełm... potem idę z nią gdzieś. Wpierw do Twilight... pukam i wchodzę do środka. Potem walę prosto z mostu, o mojej rezygnacji...
-
Domyślałem się od pewnego czasu. Tamten rumieniec, był zbyt długi. Więc biorę jakieś pudło i pakuje swoją zbroję do niego... z widocznym załamaniem.
-
- Dzięki... - powiedziałem, po czym wstaję i idę z spuszczonym łbem do mojej dawnej szafki. Trzeba spakować rzeczy... bo już mi się nie przydadzą...
-
- "Jedzenia" - powiedziałem spoglądając na obie. - Kochałem bycie strażnikiem. Chodzenie w olśniewającej zbroi... pilnowanie księżniczki... - westchnąłem...
-
- Ja się muszę czymś zajmować... inaczej będę po prostu szlajał się po zamku i czuł się niepotrzebny - powiedziałem spuszczając głowę. Czuje się, że zawiodłem księżniczkę... zawiodłem ją i to ostro...
-
Ciekawe co by było gdyby obie mnie pocałowały. Albo trójka... hyhyhy. Dobrze wiedzieć, że mózg się chociaż nie zmienił... - Uczę się tego. Ale tak czy siak... będę się czuł inny. Powiedzcie mi zatem. Czym ja się zajmę? Strażnikiem już raczej nie mogę być - powiedziałem załamany.
-
- Powiedzcie mi. Co ja teraz zrobię? Nie mogę być Strażnikiem... bo co by pomyśleli by inni gdyby okazało się, że Księżniczka Twilight ma podmieńca za zaufanego strażnika.
-
Więc jakoś próbuje złapać Rarity... nie złapać, że porwać, a ją zawołać czy cokolwiek. Heh... tak czy siak, jestem załamany i siedzę i czekam w ogrodzie...
-
Więc idę się posilić... i idę do ogrodów zmęczony... siedzę potem tak przygnębiony... chciałbym z kimś pogadać... najlepiej z całą trójką... ale wątpię by los mnie tak polubił.
-
Więc staram się nauczyć jak można używać tych umiejętności... mam nadzieje, że szybko z tym się uwinę. Błagam... muszę to zrobić... dla dobra Twilight, Rarity... Night... wszystkich...
-
Ja, załamany wstaję i idę do biblioteki przekazać Silkowi co się stało. jednocześnie proszę o książkę która by mi wyjaśniła co potrafię... proszę go o to...
-
Zbyt dużo się stało... nie zasną przez jakiś czas. Ale i tak będę się starał zasnąć... boje się... będę musiał się nauczyć jak żyć teraz... a potem odejdę... zniszczyłbym ich życie tylko. Wiem to... bo kto by polubił na pierwszy rzut oka, coś takiego jak ja?
-
Tak czy siak... nie chcę kolidować w ich życia... nie chcę im zniszczyć reputacji. Będę musiał to zrobić. Jakoś znajdę sposób na przeżycie głodu. Ale tak czy siak, będę musiał odejść. Czekam.