Skocz do zawartości

Linds

Brony
  • Zawartość

    1053
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Posty napisane przez Linds

  1. Pierwsze słyszę. Wśród wszystkich ludzi jakich znam nikt nigdy nie powiedział czegoś takiego, oceny z liceum nigdy nic nie znaczyły i nie rozumiem czemu ludzie się nimi w ogóle stresują. 

     

    Może twoi znajomi po prostu nie mieli takiej sytuacji lub sami o tym nie słyszeli? Ja akurat o takim systemie słyszałem nie raz i znam osoby, u których to właśnie zadecydowało o tym, czy będą studiować na lepszej, czy gorszej uczelni.

    Powiem więcej. Na mojej uczelni podczas rekrutacji było zastrzeżone, że w przypadku remisu pod uwagę są brane oceny końcowe i zachowanie. Są uczelnie, które olewają to, kto do nich trafi, a są i takie uczelnie, co liczą na ludzi ogarniętych, którzy nie przyniosą uczelni hańby.

     

    Oceny z zachowania to już w ogóle jest porażka. Ludziom, którzy w chamski i szczeniacki sposób regularnie odzywają się do nauczycieli i innych osób nic się nie dzieje bo nauczyciele nie mają ochoty wypisywać im tych wszystkich uwag i potem takie niewychowane mendy dostają wzorowe zachowanie- przynajmniej tak u mnie było. 

     

    Współczuję szkoły. To świadczy jedynie o spieprzeniu zarówno szkoły, jako instytucji, jak i jej pracowników. Ja na szczęście byłem w takich szkołach, gdzie ze złym zachowaniem może nie rozprawiano się do końca tak jak się powinno, ale jednak reakcja zawsze była, uwagi i rozmowy z rodzinami, a w ekstremalnych przypadkach to i policja bywała - tego ostatniego doświadczyłem na własnej skórze. 

    Ocena z zachowania ma malutkie znaczenie. Ale jakieś zawsze ma. Plus świadczy o posiadaczu takiej oceny, jeżeli jest ona wydana sprawiedliwie. Są różni ludzie, ale mi byłoby wstyd, gdybym miał zachowanie naganne przyznane. 

     

    Wzorowe dostała nawet osoba, która raz ukradła sprawdzian z przedmiotu z którego cała klasa była beznadziejna i codziennie wszyscy dostawali pały póki nie ustalono kto był złodziejem. 

     

    Well, nie dziwię się. Osoba ta chciała zrobić dobry czyn społeczny i pomóc klasie :v 

    Nie no, żart oczywiście. 

     

     

    A co do zachowania... W II klasie zdarzyło się, że miałam najwyższą średnią w klasie (a to i tak było gdzieś 4,37  :rainderp:) i zachowanie bardzo dobre, podczas gdy moi znajomi z niższą średnią mieli wzorowe. Wtedy też trzeba było kogoś wybrać do sztandaru. Nie zgodziłam się, ponieważ akurat w dniu tej uroczystości miałam już coś ustalonego i było to dla mnie ważne. Dostałam ochrzan, że jak to tak, że szkoła tyle dla mnie robi (  :lol:), a ja taka niewdzięczna, jak mogę blabla... Następne w kolejce były moje znajome, które miały zachowanie wzorowe i też powiedziały, że nie mogą. Zero komentarza od strony nauczycielki.

     

    Typowe. Nauczycielki jeśli będą naciskały, to tylko na osoby, które wydadzą im się łatwe do złamania lub takimi, którym łatwo wejść na głowę. Dobrze jednak, że zachowałaś asertywność i się nie dałaś.

  2. Chciałbym podziękować Sabinie i Salmonelli za przeczytanie moich żali i za podnoszenie mnie na duchu. Kończę tego licencjata pisać i dzisiaj drukuję, by jutro dać promotorce do przejrzenia. Nie jest perfekcyjnie, ale przynajmniej dotarłem do końca. Dziękuję. 

     

    I jestem wkurzona, że niektórzy moi nauczyciele wyjechali sobie w ostatnim tygodniu przed wystawieniem ocen! I nie mogłam podciągnąć ocen jeszcze bardziej... a brakowało mi dosłownie kilku setnych!

     

    No cóż, liczy się matura, a nie...

     

    Primo - na ocenę pracuje się cały semestr, a nie w ostatnich tygodniach. Nauczyciele mają prawo wziąć sobie wolne wcześniej i wyjechać. To nie wy, uczniowie, jesteście dla nich, tylko oni dla was. 

     

    Secondo - co do matury to nie bądź tego taka pewna. Owszem, najważniejsza jest matura. Ale w razie podczas rekrutacji na studia o ostatnie miejsca na kierunku będzie walczyć kilka osób z tymi samymi wynikami z matury (albo odmiennymi, ale uzyskującymi w rekrutacji tyle samo punktów), to wygrywają osoby z lepszymi ocenami na świadectwie, zarówno z przedmiotów, jak i z zachowania. 

    • +1 1
  3. Może i nie rozumiem, ale chociaż się staram. Domyślam się, że jednak obrona pracy licencjackiej to stres i myśli związane z niezaliczeniem. Ale przecież siedziałeś nad tą pracą, pewnie się starałeś żeby to miało ręce i nogi, pewnie ktoś Ci sprawdzał rozdziały pracy i pewnie jakieś sugestie ze strony tej osoby były. Nie może być tak źle przecież w takiej sytuacji... Poza tym, są poprawki. Zawsze znajdzie się jakieś wyjście jeśli chodzi o edukację. No, przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia. Nie wiem czy jest dobre, ale przynajmniej optymistyczne.

     

    Owszem, jest ktoś taki, kto sprawdza. Promotor. Ale moja promotorka to jest bardzo wymagająca, bo to jej pierwszy raz, gdy jest promotorką. Pierwszy rozdział miałem całkowicie do poprawy. Poprawiłem, ale ona jeszcze tego nie widziała. A we wtorek oddaje jej całą pracę. 

    Ostatnim razem jak kazała poprawiać 1. rozdział to sporą część tego rozdziału i uznała moją pracę za kpinę, a nie licencjat. 

    I w sumie chyba cała praca taka jest. 

  4. Szkoda, że myślą tak o sobie ludzie, którzy naprawdę coś sobą reprezentują, a nie ci którzy właściwie nie mają nic sensownego do pokazania i idą na studia bo chcą mieć mgr przed nazwiskiem... Linds, serio?

    A skąd ta pewność, że nie zaliczam się do tej drugiej grupy? Co ja w zasadzie sobą reprezentuję? Ja na studia poszedłem właśnie dlatego, by mieć mgr przed nazwiskiem. Bo dałem sobie wmówić, że na świecie poradzą sobie tylko absolwenci uczelni wyższych. Bo ludzie dookoła mi mówili, że muszę iść na studia. A przede wszystkim ogólniak i studia wybrałem głównie dlatego, że chciałem jak najszybciej wynieść się z rodzinnego miasta, bo nie potrafiłem w nim żyć i tamto miasto coraz bardziej mnie dobijało psychicznie. Nawet teraz, po 3 latach nie wyobrażam sobie, żebym miał tam wracać i mieszkać. Ledwo się zmuszam, żeby do rodziców na święta jeździć. Rodzina. To jedyna rzecz, dla której jeżdżę tam.

    Faktycznie, wiele sobą reprezentuję, a na studia poszedłem z wielce normalnych powodów! Nawet kierunku sobie dobrze wybrać nie umiałem. Wybrałem taki na takiej uczelni, bo myślałem, że tylko tam dam radę się dostać w Warszawie. A do Warszawy mnie ciągnęło, bo lubię miasto. Ciągnęło, bo z mojego rocznika, z moich znajomych z Tychów jestem tam jedyną osobą. Mogłem zacząć życie na nowo. 

     

    Profil w LO w późniejszym życiu nie ma znaczenia. Co Ci po tym? Myślisz, że ktoś będzie patrzył na Ciebie przez pryzmat profilu w szkole średniej? Wtedy ten ktoś musiałby być naprawdę... Dziwny...

    Nie martw się  :)

     

    Nie rozumiesz. Żebym był po technikum, czy po zawodówce, to w razie nie obronienia licencjatu miałbym jakiś zawód. A tak, to nie mam nic. Jeżeli przyjmą mnie do jakiejś pracy, to do pracy bez przyszłości, przy której non stop będę się martwił, czy starczy pieniędzy do jutra. Ja niestety z powodu pewnych... predyspozycji, nie mogę w ogóle myśleć o pracy fizycznej. Stąd emigracja zarobkowa, by robić na budowie też nie wchodzi za bardzo w grę. Krótko mówiąc, jestem uwalony. Uratować by mnie mogło ewentualne pójście do polityki (lub na księdza, a co to to nie), ale kto na mnie zagłosuje? A po drugie faktem jest, że znalazłby się ktoś, kto chciałby wykorzystać fakt, że polityk siedział w broniaczach pełnych clopów itd.  :crazytwi3:

     

     

    A ja z kolei od jakiegoś czasu jestem strasznie zła. Łatwo się złoszczę i denerwuję. Ech, nie wiem jak wytrwam do tej matury, skoro ciągle jestem w takim stanie... Wszystko przez te trzy lata w LO. Naprawdę żałuję, że nie zmieniłam szkoły... Ciągle stres, wyścig szczurów, oczekiwania których nie mogłam spełnić, brak wiary w swoje możliwości, strach przed tym czy czasem nauczyciel nie powie: "powinnaś iść do szkoły specjalnej" (były takie teksty, niekoniecznie skierowane do mnie, ale jednak). Jestem teraz tak znerwicowana, że nie wiem jak sobie poradzę w maju...

     

    Dasz sobie radę. Musisz ino uwierzyć w siebie i opanować stres. 

  5. Tradycyjnie przyciągnął mnie tekst Verlaxa na temat głosowania w wyborach. Popieram przesłanie. Jeśli ktoś nie zna się na polityce albo nie potrafi poważnie myśleć o wyborze, niech lepiej w ogóle zapomni o tym, że są wybory. Jedynie chciałbym do artykułu dorzucić jedną prośbę:

     

    Nie głosujesz? Nie interesujesz się, masz to wszystko gdzieś? To nie marudź na to, że w Polsce jest jak jest. Masz prawo wpływu na to, co się dzieje z naszym krajem. 

    Ale zanim skorzystasz z tego prawa, zainteresuj się tematem. 

     

    Co jak co, cieszy mnie jak moi znajomi marudzący na kraj idą głosować. Ale po chwili się załamuję faktycznie jak słyszę ich tłumaczenie, czemu na tego głosowali. Zazwyczaj wybierali kogoś złego tylko dlatego, bo obiecał jedną fajną rzecz, która wielkiego znaczenia nie ma. 

  6. Spanikowałem. Totalnie zacząłem panikować. 

    Chodzi o mój licencjat. Kończę go w końcu. 50 stron już napisane. We wtorek mam oddać.

    Ale materiały to są niestety mierne, momentami niemożliwe wydaje się znalezienie tego, czego najbardziej potrzeba.

    Do tego forma, mój stan rozumowania, myślenia... Bo fakt faktem, ja za głupi na studia jestem, mogłem iść do zawodówki.

    Boję się, że oddam tą pracę, a mi promotorka cofnie. I, że zamiast bronić się w czerwcu, to będę musiał bronić się we wrześniu lub za rok. Albo, że nigdy nie uda mi się obronić licencjata i tym samym będę skazany na porażkę życiową - jestem po humanie w LO, więc w zasadzie nie mam nic.

  7. Co z tego, że kręci się wokół związku i, że zdarzały się przypadki off-topów? Naprawdę, nie chcę być czepialski, ale temat jest poświęcony temu, czy jesteśmy wolni, czy zajęci. Rozmowy o sytuacji gospodarczo-ekonomicznej związków, przyszłości związków itd. nie mieszczą się w tematyce tego threadu. 

     

    Nie lepiej dla świętego spokoju założyć po prostu oddzielny temat i tam o tym dyskutować? 

  8. Dziwicie się? To jest czysta ekonomia. Pracownik chce zarabiać jak najwięcej. Zaś pracodawca też chce jak najwięcej włożyć do swojej kieszeni, dlatego z zysków przedsiębiorstwa stara się jak najmniej przeznaczyć na wypłaty dla pracowników. 

     

    A teraz może wróćmy do tematu, bo to temat o naszym aktualnym statusu związku, a nie o pieniądzach, zarobkach i o tym, czy wyjdzie się za kogoś bogatego, czy biednego. 

  9. Twój wybór. Dla mnie, to jest to walka z wiatrakami. Moim zdaniem, najlepiej jest to olać i powtarzać sobie tekst, że ludzie są głupi i tyle. Ale rób jak chcesz. To zresztą nie jest odpowiednie miejsce na tego typu dyskusje.

     

    Ale równie dobrze moją walkę z gimbazą można odnieść do twojej walki z Lunafagami. I walki kogoś z clopperami. 

     

     

    A, jedna sprawa. Bardzo często zauważam to podczas "wymiany poglądów" i nie chodzi tutaj tylko o Ciebie. Na Twoje sześć akapitów (trzy posty wyżej) ja odpisałem na pięć, gdyż ten jeden pozostały po prostu potwierdzał moje zdanie. Jednak na te moje sześć akapitów Ty odpowiedziałeś tylko na dwa. Co z tymi trzema pozostałymi? Nie chce nic sugerować, ale czasem wydaje mi się, że druga osoba po protu nie wie, jak na nie odpowiedzieć, więc po prostu je pomija. Chciałbym wiedzieć, co masz do powiedzenia na temat tego, co wypisałem w tych trzech akapitach. Tak dla pewności, ok?

     

    Niektóre akapity pomijam, ponieważ o ich treści już sporo przegadaliśmy w tym temacie. Po prostu mamy dwa różne spojrzenia na pewne aspekty i jeden drugiego do swojego spojrzenia nie przekona. Więc po co w zasadzie o tym się rozpisywać, skoro to do niczego nie doprowadzi? 

    Co da to, że odpiszę przykładowo na twoją opinię, że argumenty za lubieniem Luny są wg ciebie za słabe, a wg mnie są ok, skoro już na to tutaj kilka razy odpowiadałem i ty odpowiadałeś? 

    Stąd wolę się skupiać na nowszych wątkach rozmowy niż na tych wałkowanych kilkakrotnie. 

  10. Taki czarny font kiepsko widać na czarnym stylu forum.

     

    Poprawione, mam nadzieję, że jest lepiej.

    Czcionka nie była celowa. Nie wiem czemu, ale przy kopiowaniu tekstu z Facebooka forum automatycznie tutaj dokłada czcionkę i kolor. 

    I przy okazji hejt na forum w wersji telefonowej, bo edytowanie postu raz, że była masakrą, a dwa, że co chwile mi forum blokowało i nie wiedziałem, czy edytowało, aż do teraz. 

    • +1 1
  11. Wyobraźcie sobie takie coś. 

     

    Wasze życie ssie na całego. Nie licząc nadopiekuńczej rodziny, jesteście przez wszystkich dookoła uważani za totalne śmieci. Macie wrażenie, że całe wasze miasto jest przeciwko wam, że nie macie prawa wychylać nosa poza dom i pokazywać się ludziom na oczy. Słyszycie teksty typu "Na miejscu twojej matki nie wypuszczałbym cię z domu, o ile w ogóle bym cię urodził".

    Jakby tego było mało, jeszcze niedawno wasze nazwisko wylądowało w policyjnej kartotece z powodu nieporozumienia. 

    Nie widzicie przed sobą przyszłości. Nie raz, nie dwa razy myślicie o skończeniu ze sobą. Jedyne oparcie jakie macie to blog, na który przelewacie swoje smuty. 

     

    Wtedy nagle w waszym życiu pojawia się pewna osoba. Jest to osoba z waszej klasy, która bardzo chętnie was hejciła i dawała to jasno do zrozumienia. 

    Okazało się, że trafiła na waszego bloga i go przeczytała. Zrozumiała tym samym przez co przechodzicie. 

    Postanowiła wam pomóc. I pomaga. Wyciąga pomocną dłoń, zaczyna z wami rozmawiać, traktować was jak człowieka. Wciąga was do jednej z paczek klasowych. To pomaga wam przeżyć jedną z najgorszych szkół - gimnazjum. Pomaga wam przynajmniej częściowo porzucić ponure myśli i myśli samobójcze. Dzięki temu nawiązujecie kolejne znajomości, z których niektóre przetrwają lata i będą trwać nadal. Na ironię losu, jedna z najtrwalszych znajomości to znajomość z osobą, z którą mieliście wspomniane wcześniej nieporozumienie, przez które do ukończenia 18. roku życia mieliście kartotekę. 

    Dzięki tej pewnej osobie zaczynacie znajdować siły do życia i do bycia sobą. Do chwytania po swoje marzenia. I realizujecie je powoli. A ta osoba was wspiera. Niekoniecznie jakoś super.

     

    Ale czujecie, że wiele jej zawdzięczacie. Naprawdę wiele. Możecie tą osobę nazwać pierwszym, prawdziwym przyjacielem, którego mimo wszystko nigdy nie zapomnicie i którą zawsze będziecie wspierali.

     

    Przychodzi dzień waszych urodzin. I dowiadujecie się, że akurat w dzień waszych urodzin umarł ojciec tego przyjaciela. Jedna z najbliższych osób przyjaciela. 

     

    Nie ciekawe, co? 

    Zgadnijcie, komu się to przydarzyło ostatnimi dniami. 

     

    Mi. 

    To ironiczne. Można by rzec, że dziewczyna uratowała moje życie i nadała jemu bieg. I akurat w moje urodziny umiera jej nagle jedna z osób, którą najbardziej kochała. 

    To bardzo ironiczne. 

     

    Ja rozumiem, że każdy wcześniej, czy później odchodzi. Staram się twardo podchodzić do zjawiska śmierci. Jak najmniej się przejmować, bo przecież to naturalne, każdego to wcześniej, czy później czeka. Ale ten dziwny zbieg okoliczności nie daje mi spokoju.

     

    Od kiedy się dowiedziałem o tej śmierci, przez dużą część czasu bywam przybity.

    Mimo, że nie znałem za bardzo ojca przyjaciółki, miałem ochotę jakoś wesprzeć. Pognać do rodzinnego miasta na mszę za jego duszę. Albo kolejnego dnia pojechać w drugą stronę Polski, gdzie w sumie mam bliżej, na pochówek. 

    A tu się okazuje, że nic z tego nie mogę zrobić. Trzyma mnie uczelnia. Trzyma mnie licencjat. Trzyma mnie mój deizm, który od pewnego czasu usiłuje się przekształcić w zaprzeczenie istnienia Boga w ogóle. 

    Jedyne co mogłem zrobić to napisać jej kondolencje i zapewnić, że w razie zechce pogadać, czy zmienić otoczenie na kilka dni, to chętnie pomogę. 

     

    Wiecie jak się czuję w tym momencie?

    Jak śmieć. Żałosny śmieć. Śmieć i pasożyt. 

  12. Ponad 2 tygodnie temu na grupie facebookowej Warszawa Bronies padła sugestia ze strony nowych osób w fandomie, że przydałby się jakiś meet integracyjny. 

    W związku z widocznym zapotrzebowaniem, do wczoraj na Facebooku całą grupą ludzi planowaliśmy tego meeta.

    Każdy będący na grupie Warszawa Bronies (czyli 344 osoby) mógł zadecydować o dacie i miejscu. 

    Po wszystkich ustaleniach można w końcu ogłosić...

     

     

    II WARSZAWSKI PONYMEET DLA NOWYCH

     

     

    1939927_506438346132428_1070321442_n.jpg
     

     

    IDEA: Ponymeet będzie okazją dla ludzi nowych w fandomie lub chcących poznać fandom, do poznania i zintegrowania się z ludźmi. 

    ATRAKCJE: Zaczniemy od tradycyjnego w innych miastach tzw. Circle of Friends - Kręgu Przyjaźni, podczas którego każdy będzie miał chwilę, by się przedstawić i opowiedzieć nieco o sobie. 
    Następnie to już w zależności, co nam wspólnie uda się ogarnąć - zgodnie z mottem serialu "Friendship is Magic", tak więc postarajmy się razem, wspólnie, by ten meet był jeśli nie najbardziej, to jednym z najbardziej przyjemnych warszawskich meetów ever!

    Co to oznacza? Meet ten jest od ludzi dla ludzi. Nie będzie sztywnego programu. Lubisz grać na gitarze? Możesz przynieść gitarę i pograć przy nas, albo nawet nauczyć niektórych grać. Wolisz planszówki, czy role playe? Śmiało! Może akurat znajdziesz kompanów do towarzystwa? A może... dokładnie tak, każdy pomysł, który może uatrakcyjnić meet i przede wszystkim wpłynąć na integrację nowych ludzi z obecnymi broniaczami jest mile widziany.

     

    UPDATE: Na 100% mamy zapewnione następujące atrakcje przygotowane przez Broniaczy, dla Broniaczy:

    * Spidimarket - sklep z różnym staffem kucykowym;

    * Planszówka "Ankh-Morphork" - gra planszowa oparta o uniwersum "Świat Dysku" stworzony przez Terry'ego Pratchetta.

    * Wiedzówka z nagrodami rzeczowymi, który poprowadzi Spidi;

    * Możliwe rozgrywki w kucykowe gry karciane, z nagrodami, również dzięki Spidiemu;

    * Udostępniona będzie talia zwykłych kart. Nie jeden lubi zagrać w wojnę, pana, makao, czy w inne gry;

    * Prawdopodobnie będzie możliwość zagrania w "Parasprite Panic" i "My Little Munchkin"

    TERMIN: 31 maj 2014, godz. 14:00 (zbiórka), godz. 14:15 przejście do Parku. 

    MIEJSCE: Park Skaryszewski w Warszawie. Dla ułatwienia ustalone zostaje miejsce zbiórki - plac przed bramą Stadionu Narodowego od strony Ronda Waszyngtona. Stamtąd ruszymy do parku. 
    Dojazd z centrum: idziesz na przystanek tramwajowy Dworzec Centralny 07 (idąc tunelem z Dworca Centralnego docierasz do Mc.Donalda - mając go przed sobą skręcasz w lewo i skręcasz w schody na górę opatrzone napisem "Praga"). Jedziesz dowolnym tramwajem 10 minut i wysiadasz na przystanku "Rondo Waszyngtona". Stadion nietrudno będzie znaleźć. 

     

    UPDATE: W razie pogoda nie dopisze, na co przy obecnej prognozie pogody są słabe szanse, z meetem przenosimy się na plażę koło Stadionu Narodowego, pod most Poniatowski. Jest to popularne wśród ludzi miejsce, miejsca również jest sporo. 

     

     

     

    FacebookLogo-1024x340.png

     

     

    WYDARZENIE NA FACEBOOKU (wymagane bycie członkiem grupy "Warszawa Bronies"): https://www.facebook.com/events/1471353259749359/

    GRUPA WARSZAWA BRONIES: https://www.facebook.com/groups/307764885904563/

    MLP Bronies/Pegasis Warszawa (fanpage): https://www.facebook.com/BroniesPegasisWarszawa



    PS. Nie jestem kimś w rodzaju organizatora. Bardziej kimś w rodzaju koordynatora :)

     

    PS2. Zgodnie z wydarzeniem, póki co obecność zapowiedziały 34 osoby, 18 się zastanawia. Dostęp do wydarzenia ma 344 osób łącznie, więc jest spory potencjał. 

     

    PS3. Na Ponymeet zapraszamy wszystkich chętnych, nawet przybyszy z innych fandomów lokalnych. Nie odpowiadam jednak za kwestię noclegową, nią przybysze muszą zająć się sami. Form jest mnóstwo, a i tanich - może ktoś z fandomu przenocować, istnieje Couchsurfing. 

     

    EDIT:

     

    Dzisiaj jadąc koło Stadionu Narodowego dostrzegłem, że szykuje się na jego terenie jakiś piknik naukowy. Tak więc będą tłumy i może być problem ze znalezieniem się. Dlatego pomyślałem, że warto ustalić dokładniejsze miejsce zbiórki niż powiedzenie "pod bramą", bo inaczej po prostu się nie znajdziemy. 

     
    Mapka jest prosta, schematyczna (skill rodem z ASP). Dokładnie miejsce zbiórki możecie zobaczyć tutaj: 
     
    https://www.google.pl/maps/@52.238147,21.050706,3a,60y,351.47h,83.61t/data=!3m4!1e1!3m2!1sqexzTqxYc_jsJQRJ_z2nlQ!2e0 (drzewka między tramwajem, a ścieżką idącą prosto na jeden z parkingów stadionu, jeśli dobrze ustawiłem link to będziecie mieli to miejsce na wprost). Dla niewiedzących (o ile ktoś taki jest) informuję, że możecie tutaj za pomocą myszki poobracać sobie dookoła i zobaczyć dokładniej okolicę, co wam pomoże w łatwiejszym obeznaniu się z terenem. 
     
    10372221_534665589976370_623033477493150
  13. moje easter eggi.

     

    5 strona na dole - OC bobula w 3D.

    4 strona na górze, pod tytułem, z datą 29 lutego - news, film aktorski My Little Pony, rzekoma umowa między Universal, a Hasbro. 

    5 strona - Lunafest odbywa się co roku od 2012 roku, a nie jest nowym wydarzeniem. (szczerze, to nawet tego nie zauważyłem :P )

     

    Reszta newsów to prawda.

     

    Dayan cwaniaczek chciał dać 2 żarty prima-aprilisowe, a przez przypadek zagalopował się, zrobił 3 i tym samym sam sobie zrobił żart prima-aprilisowy wierząc w nie tą liczbę jego easter-eggów, co trzeba :v

     

    Prima-apriliso-cepcja!  :pinkie3:

  14. Dobrze, żeby nie wałkować w kółko jednego i tego samego, odniosę się do dwóch w zasadzie nowych wątków. 

     

    Jeśli chodzi o Lunę w ulubionych postaciach, to widziałem paru takich prawdziwków, którzy tylko ją wpisywali, choć z ich postów wynikało coś innego. Jednak bardziej chodziło mi o to, ze wielu ludzi, za przeproszeniem, wpieprza ją w ulubione postacie, choć tak naprawdę tylko ja lubią, tzw. "Uwielbiam Twilight i Applejack, ale lubię też Lunę, więc dodam też ja do ulubionych". Pomimo, iż są to moje domysły, to bardzo częsty widok typu "Ulubiona postać: Rainbow Dash, Fluttershy, Luna". Jakoś mi ona tam nie pasuję Jakby tak na siłę wepchnięta. Ale jak już mówiłem, są to tylko moje domysły. Myślę, że tak jest, lecz biorę pod uwagę to, że mogę się mylić.

     

    Mnie zastanawia jedno. Widzisz dajmy na to na forum suchy tekst na stronie "Ulubione postacie: X, Y, Luna". Brak emotek, nic. Mówisz, że to twoje domysły, że Luna jest dorzucona do takiego zestawu na siłę. Zastanawiam się, co ci tutaj daje takie wrażenie? Nie to, żebym wiercił, próbuję zrozumieć twój punkt widzenia. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja widząc taki tekst widzę po prostu "A, ta osoba lubi X, Y i Lunę. Wymienia Lunę na 3. miejscu, więc zapewne jest to tylko jedna z ulubionych, a nie taka naj, naj będzie postać X". Nie widzę w takim suchym tekście nic, co by sugerowało, że Luna jest na siłę. Domyślam się, że padnie odpowiedź typu "przeczucie", ale stwierdziłem, że się lepiej spytam, bo może ja czegoś tu nie dostrzegam. 

     

     

    Trollowałeś jakąś "gimbusiarę" w fandomie? No to nie jest dobre postępowanie. W ogóle, spoglądając na niektóre twoje posty, zauważyłem, że "żywisz hejta" do tzw. gimbusów, a nawet jesteś za "selekcją" fandomu, jakkolwiek to brzmi. Dobra rada: niech se będą głupi i już. Los ich skrzywdził, więc nie musisz dobijać ich jeszcze bardziej. Ignoruj, a zostaniesz lepszy człowiekiem i sam będziesz miał spokój.

     

    Jestem złym człowiekiem, to prawda.

    I żeby nie było - nie szczycę się tym. Bo czym tu się szczycić? Co najwyżej tym, że jestem sobą. 

    Owszem, żywię hejta do gimbusów. Czytałeś moje posty, więc nie muszę tłumaczyć już dlaczego. 

    Jeśli jednak chodzi o selekcję... selekcja akurat tyczy się najbardziej ekstremalnych elementów. Jak koleś rzucający nożami od tak w miejscu publicznym. Takie osoby trzeba oddzielać, bo nie tylko robią czarny pijar fandomowi, ale też stanowią zagrożenie dla fandomu i otoczenia. Tego nie można ignorować. Potem coś by się stało i poleciałby grom, że można było do tego nie dopuścić. Po co mamy płakać nad rozlanym mlekiem, skoro można nie dopuścić do jego rozlania? 

    Same gimbusy można by ignorować. Trudno jednak ignorować, jeśli to w pewien sposób wpływa na twoje życie. Fandom przez te 3 lata, jest częścią mojego życia. Jakkolwiek to brzmi. 

    Mangowcy nie reagowali na gimbazę. W efekcie tego starsi marudzą, że im młodsi psują opinię, odcinają się od fandomu i w fandomie ich widać albo po konwentach, albo po 4chanach. Nie chciałbym, by do podobnej sytuacji doszło tutaj. 

  15. Zebraliśmy się na Patelni.

    Poszliśmy do KFC na Pl. Konstytucji. Siedzieliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się. 

    Doszli potem Komstuch i Oleq, ale długo nie zagrzali miejsca, bo pierwszy miał jakieś ciemne interesy, drugi gnał szykować się na koncert, na który z resztą i pierwszy szedł i połowa meetu. 

    Potem ruszyliśmy spacerem przez miasto, bo Asia chciała iść na lody. Po drodze straciliśmy 3 kompanów o czym poinformował nas telefon od jednego z nich. Zaczekaliśmy na nich na Pl. Trzech Krzyży, aż dotrą, po czym kontynuowaliśmy wędrówkę.

     

    Trasa:  Pl. Trzech Krzyży => Krakowskie Przedmieście => Starówka => Lodziarnio-gofrownia na Nowym Mieście => w dół w okolice Parku Fontanny Multimedialnej => Wisłostrada => Mariensztad => II Warszawski Ponymeet => BUW => Powiśle

     

    Po drodze pojedynczy kompani się oddzielali i jechali do siebie. Na Powiślu pożegnaliśmy Asię, po czym reszta meetu się podzieliła - duża grupka poszła na Łazienki, bo stamtąd niektórzy mieli bliżej na koncert, zaś ja, Marek i dwójka nowych osób - dziewczyna Momo i chłopak Dominik - mieliśmy zamiar pójść nad Wisłę posiedzieć i pogadać. Wstąpiłem do Carrefoura, gdzie były spore kolejki - to pozwoliło reszcie czekającej na mnie uzmysłowić sobie, że robi się coraz zimniej, więc zamiast nad Wisłę, poszliśmy do pobliskiego skweru (między mostem Poniatowskiego, a ul. Książęcą). Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. 

     

    Momo musiała wracać do siebie, Marek też odbił na pociąg do Wesołej, zaś ja i Dominik jeszcze musieliśmy razem dotrzeć na Patelnię. Tam widzieliśmy widowisko ludzi robiących różne tańce i akrobacje z palącymi się przedmiotami, co było bardzo fajne. Tu się pożegnaliśmy i pojechaliśmy do siebie. 

×
×
  • Utwórz nowe...