Skocz do zawartości

Linds

Brony
  • Zawartość

    1053
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Posty napisane przez Linds

  1. Oczywiście, że bycie fanem, a posiadanie fioła na jakimś punkcie to dwie różne rzeczy, ale chodziło mi o coś innego. Otóż, ci wszyscy ludzie, którzy, obiektywnie rzecz biorąc, robią rzeczy dziwne i może dla większości niesmaczne, TEŻ są fanami serialu "My Little Pony: Friendship is Magic". Lubią to samo tylko... no właśnie inaczej to manifestują, inaczej - bo bardziej - to do nich przemawia/trafia. Zachowywaliby się pewnie podobnie, gdyby byli fanami czegoś innego.

    Można też popatrzeć na to z innej strony. Czy kucyki są aż takie ważne, żeby ta 'bardziej ogarnięta' część fandomu musiała specjalnie zakładać sobie jakieś osobne grupy/kółka wzajemnej adoracji?

    Najpierw piszesz, że skrajni ludzie są takimi samymi fanami jak my, teraz, że nie i, że po prostu też są fanami... zdecyduj się. 

    Kółka wzajemnej adoracji zawsze się tworzyły i będą się tworzyć, bo jedni ludzie bardziej się ze sobą zgadają, drudzy nie. I właśnie ci ogarnięci nie za bardzo dogadają się z życiowymi nieogarami, bo ich zachowanie zawsze będzie kłuć tych pierwszych. Nie da się zjednoczyć fandomu do jednej grupy, bo grupa jest po prostu za wielka. 

  2. LOL znalazłam dzisiaj zdjęcie z przedszkola. Można się pośmiać. :D

     

    s1mces.jpg

     

    To jak tak się bawimy, to polecimy z prądem!  :enjoy:

     

    Takie małe cuś ukazujące jak człowiek się stacza wraz z wiekiem i kucykami - foto z 1994 (2 l.), 2012 (20 l.) i 2014/15 (aktualne)  :lunathink:

     

    progres.jpg

     

    Teraz widzę, że przez te lata nieco się opaliłem  :lunawasup:

    • +1 1
  3. Kyoko, trochę ci cytowanie nawaliło ;P 

     

    To masz pecha do swojego środowiska, bo jak dotąd absolutnie nie czuję się "wyalienowana". Na tej samej zasadzie powinnam się wstydzić tego, że nie zamierzam wychodzić za mąż i mieć dzieci, bo to "normalne" w ogóle społeczeństwa. I nie jest to kwestia dorosłości. Nie twierdzę tym samym, że chwalę się na prawo i lewo, nic z tych rzeczy, po prostu tego nie ukrywam, jakby ktoś pytał.

     

    No ja tak samo - nie afiszuję się, ale jak ktoś spyta, to nie będę dramatycznie ukrywać tego. Ale nie znoszę, jak jakiś znajomy Brony podejdzie np. do znajomych ze studiów i zawoła "A on ogląda kucyki, huehue!", albo "Znamy się z oglądania kolorowych kucyków". A przykład ze ślubem moim zdaniem nie jest trafiony, bo akurat późne branie ślubu lub go nie branie jest bardziej postrzegane jako normalne niż byciem bronym, zwłaszcza od kiedy ludzie coraz bardziej się dowiadują o tym, jaka jest duża część grupy i o clopach chociażby. Prędzej to by szło przyrównać do bycia mangozj.... typu waifu, dakimakury, fapanie i te sprawy, bo podobnie się odbiera stereotypowego bronego - figurki, plakaty, waifu, pluszaki, CLOPY :godpony:

    Jakby nie patrzeć, dziewczyny tutaj są na lepszej pozycji, bo jakby nie patrzeć, co najwyżej mega-poważne kobiety spojrzą się dziwnie na dziewczynę szalejącą za tęczowymi jednorożcami, zaś faceci uznają to zazwyczaj za urocze. 

     

    Doskonale wiem, o co chodzi. Głęboki w d... mam zdanie takowych znajomych. Nie wpłyniesz na to, czy ktoś się nie wygada w ich obecności, czy że przez przypadek sami to odkryją.

    Przyjaciel też cię może zdradzić. Czasem nawet gorzej, niż znajomy. Tyle że wtedy wychodzi szydło z worka, że nigdy tym przyjacielem nie był, ale na to już nie mamy wpływu, a i to temat na inną dyskusję.

     

    Powtarzam - nie ukrywam na siłę. A to, o czym piszesz niewiele zmienia. Tak, czy siak, czasem pójście w eter informacji, że się lubi kolorowe osiołki powoduje utrudnienie nieco życia. 

    W ogóle jestem ciekaw, co zrobi osoba, która była mango-futro-brono-czymś, zechce startować do poważnej funkcji np. polityka ( :cheese: ), a tu ktoś publicznie wygarnie, że siedział w grupie, która fapie do koników dla dziewczynek. Wytłumaczyć się człowiek wytłumaczy, ale w konserwatywnym społeczeństwie jednak to się nieco odbije na wynikach.

     

    Przez najbliższe otoczenie rozumiem ludzi, którym ufam. Studia to NIE jest najbliższe otoczenie. Bliskie, owszem, ale nie NAJ. No ale mniejsza o to.

    Po rodzinie spływa to jak po kaczce. Studia - mało gadam  z ludźmi z uczelni, a jak już, to im to też obojętne, albo wyrażają zafascynowanie. Nadal nie widzę problemu. Tak samo bym go nie widziała, jakby któraś z tych osób, która za mną nie przepada, dowiedziała się o moim hobby - bo niby jak ma mi to zaszkodzić? Nie jestem na tyle zryta, żeby paranoicznie brać pod uwagę opcję, że akurat ta osoba może być kiedyś moim szefem w pracy czy coś. Może tak być też z osobą, która w fandomie była, ale z pewnych powodów zaczęła się od niego odcinać... Można by wpaść w paranoję, biorąc pod uwagę wszystkie opcje. Poza tym, nie wolno się spinać, bo życie mamy jedno.   :fluttershy4:

     

    Rodzina - zaakceptuje lub nie, jej się nie wybiera, a nawet jeśli rodzina wyśmieje, to jednak pomoże jeśli będzie trzeba (pomijam skrajne przypadki). 

    Życie mamy jedno, dlatego trzeba uważać na to, co się robi, by błędy młodości nie odciskały piętna w przyszłości. 

    Generalnie nasze poglądy rozbijają się - jakby nie patrzeć - o to, co pisałem wyżej, czyli stereotypy itd. Tobie jako dziewczynie niewiele się zrobi za bycie Pegasis. Zaś facetowi może się oberwać (nie dosłownie) za to. Chociażby w Kanadzie były przypadki zwalniania człowieka za to, że jest Bronym. 

    Postaw się też w miejscu szefa firmy konkurującej z kimś, kto wyciągnie na wierzch fakt, że u niego pracują zoofile, albo dorosłe dzieci - informacją można ładnie manipulować. Szef taki musi też dbać o politykę i wizję firmy. Wygodniejsze jest wtedy zwolnienie niewygodnego pracownika, zwłaszcza, gdy na jego miejsce jest masa kolejnych chętnych. I tutaj takie gadanie, że szef jest głupi, czy ograniczony nic ci nie pomoże, co najwyżej pogadasz sobie. Świat różowy nie jest. 

    Owszem, można ograniczyć się do takich prac, w których opinia publiczna aż tak ważna nie jest, np. typowy nerd-informatyk naprawiający ludziom komputery, których normalne społeczeństwo i tak traktuje jak dziwaków, których wezwą jak trzeba coś naprawić i koniec. Ale po co się ograniczać, jeśli człowiek ma ambicje? 

     

    Jak już pisałam - w sytuacjach formalnych, typu praca, jak najbardziej powinno się trzymać buzię na kłódkę. Wiem, że szefowie czasami zapraszają swoich pracowników do znajomych na Fejsbuku (co jest dla mnie trochę chore...), ale generalnie interesuje ich tylko to, by praca została wykonana, a nie życie prywatne ich ludzi. No ale mnie nie interesuje też pięcie się po szczeblach kariery, tylko znalezienie dobrze/w miarę dobrze płatnej roboty w zawodzie i nie przenoszenie tego życia na prywatę.

     

    To ja w końcu już nie wiem, czy ty rozumiesz o co mi biega i widzisz gdzie jest problem, czy nie... W tym momencie czuję się skołowany. 

  4.  

    Ciężko tu napisać coś nowego. Wszystkich wypowiadających się w tym temacie można podzielić chyba na 4 grupy:

    1. Jestem dumny/a z bycia bronym! Pony4ever!

    2. Moi znajomi/rodzina itd. by mnie zjedli żywcem, gdybym się przyznał/a

    3. O co tyle krzyku? Hobby jak każde inne.

    4. Raczej nie mam z tym problemu, ale jak każdy inteligentny człowiek wszystkie sytuacje rozpatruję indywidualnie (w domyśle - nie chcę być brany/a za pomyleńca, jakich w tym fandomie wielu)

     

    Mi osobiście najbliżej do trójki z małą domieszką czwórki  :P Polubiłem posty ludzi, którzy moim zdaniem mądrze mówili, bo nie chcę się za bardzo powtarzać. Odniosę się jeszcze do paru wypowiedzi, które zacytowałem poniżej. Jestem w tym fandomie dość długo i znam więcej jego wad niż największy hejter mógłby wymyślić. Smuci mnie trochę, że przez te wady uosobione w tej Gorszej Części Fandomu (o której każdy mówi, ale nikt do niej nie należy - fandom widmo?) ludzie na serio uważają, że jak ktoś nie jest s*******iną społeczną, to nie pasuje do reszty broniaków (tak, do Ciebie piję, Linds, ale ogólnie mądrze napisałeś, jeszcze do Ciebie wrócę  ;)).

    Możliwe, że mam trochę bardziej optymistyczne podejście bo nie przesiaduję w fandomowych grupach na fejsie, nie piszę dużo na forach i nie jestem bywalcem meetów, tylko skupiam się na tym co najlepsze, czyli twórczość fanów...

     
    Dokładnie tak - z fandomem masz styczność tylko przez forum i to w niewielkim stopniu. Ja zaś od 10 września 2011 do 5 lipca 2014 regularnie uczęszczałem na meety w różnych miastach, wiele osób poznałem i wiele rzeczy widziałem. I powiem szczerze - przez meety i kontakty międzyludzkie najwięcej idzie się dowiedzieć na temat ludzi z fandomu (pierwszy lepszy przykład - ktoś na forum jest chojrakiem, a na meecie mysz pod miotłą). 
     

    Wiem, że starasz się nie generalizować. Mimo wszystko trzeba pamiętać, że ci 'spieprzeni' to tacy sami fani jak my. Też się zastanawiałem nad tym, że mogę być odbierany źle przez ludzi ze względu na wiele wad tego fandomu. Dlatego jak najbardziej zgadzam się z tą strategią.

     

    Rację masz, ale częściowo. Co jak co, ale fan, który siedzi całymi dniami w domu, ogląda kucyki i pluszaka traktuje jak swoją dziewczynę (a są tacy, co i to robią publicznie) nie jest takim samym fanem jak człowiek, który tylko kucyki ogląda i próbuje żyć normalnie. 

    Bycie fanem, a dużym fanem albo mieć już dosłownie fioła na punkcie kucyków, to różne rzeczy. 

     

     

    Bardzo trafnie to wszystko ująłeś. Mógłbyś jeszcze rozwinąć fragment, który pogrubiłem?

     

    Szkoda tylko, że tak potem pojechałeś tymi s******inami społecznymi, ale to temat na osobną dyskusję.

     

    A co tu jest do rozwinięcia? 

    To zaś, o czym wspominasz w ostatnim zdaniu - to już się odezwały moje radykalne poglądy. Z resztą nie tylko moje, ok 1/3 fandomu tak myśli, ale mało kto to powie na głos, bo albo siedzą w specjalnych grupach broniaczowych (elity itd.) więc nie muszą się tym przejmować, albo nie grozi im ujawnienie na studiach lub w pracy, że jest broniaczem, albo po prostu nie powie, bo nie wypada. 

  5. Tekstami typu "Jak oni generalizują/nie potrafią zrozumieć to ich problem" w pewnym sensie sami przyczyniamy się potem do alienacji w gronie społeczeństwa ludzi "normalnych". I o ile można sobie na taką alienację pozwolić w gimbazie, czy w licbazie, tak na studiach jednak, by przetrwać, albo by coś osiągnąć, do czegoś dojść (a ja mam w miarę ambitne plany), to jednak nie można sobie pozwolić na wytknięcie pewnych faktów, bo to komplikuje np. współpracę z pewnymi ludźmi. 

    Niestety, im bardziej stajemy się dorośli, tym życie staje się coraz bardziej polityką.

    I jeszcze taka sprawa, że warto sobie rozróżnić przyjaciół od znajomych i nie mylić znajomych z przyjaciółmi. Znajomy - czyli osoba, którą znasz, a nie ktoś, kto ma ciebie na siłę akceptować. I o ile przyjaciół sobie wyselekcjonujesz, to znajomych nie. 

    W każdym razie, nie oczekuję tego, że ktoś to zrozumie, bo o dziwo w fandomie nigdy nie spotkałem się z osobą, która choć trochę poważnie by się zastanawiała nad tym, jak może być odbierana przez osobę z zewnątrz i nie mam tu na myśli przeciętnego Kowalskiego, tylko ludzi z najbliższego otoczenia - studia, rodzina. 

    Zawsze byłem mało fandomowy...

     

    Za mało spierdolony, za słaba spierdolina społeczna

     

    ... więc zawsze mnie ciągnęło do grona ludzi "normalnych", do życia i współdziałania z nimi, a nie ze skrajnościami społecznymi i psychicznymi (Przy czym tutaj muszę podkreślić fakt, że tak, wiem, nie każdy w fandomie - i nie mówię tu teraz tylko o broniaczach, ale też m.in mangowcach - jest z takich skrajności, zdarzają się elementy normalnie funkcjonujące w życiu codziennym). 

  6. Ja szczerze - po części się wstydzę i jeśli gadam z nie-bronymi to może nie tyle, co ukrywam fakt, że byłem/może nadal jestem Bronym, bo wiele dobrego to nie daje. I nie znoszę, jak ktoś przy mnie, czy np. publicznie przy piwie mówi* albo mi na fejsie pisze o kucach, zwłaszcza, że są miejsca, gdzie można to robić i miejsca, gdzie nie można. 

     

    Na studiach wśród pewnej grupy ujawniłem się, bo wiedziałem, że ukrywanie nie ma sensu, ale od razu naprostowałem, że w tym nie siedzę już za bardzo. 

     

    A co powoduje to, że nie chcę się z tym wychylać? Pomijając kwestię posiadania prawie 23. lat, to jednak wiele dokłada tutaj spieprzenie umysłowe/psychiczne i społeczne wielu reprezentantów, czy też tematy cloppów... co jak co, ale jestem normalnym człowiekiem i chcę być traktowany jako jeden z nich, a nie być odbieranym za dziwaka, psychola, czy zboczeńca fapiącego do kolorowych koników. 

     

    Dlatego moja strategia to nie wychodzenie z tym do ludzi, ale też nie walczenie z tym jak ktoś to wyciągnie na wierzch - ludzie szybciej dadzą spokój i nawet zapomną.

     

    * Tu nawiązuję np. do Krzyświeła, który był ze mną i ze znajomym ze studiów na piwie. I jak debil wyskoczył z kucami. I fakt - kilka rzeczy mi tym może nie spieprzył, ale utrudnił. 

    Dlatego drodzy broniacze, zanim będziecie przy znajomych waszych brony-kumpli gadać, że ci kumple są broniaczami, lepiej upewnijcie się, czy w ogóle taka osoba sobie życzy wyciągania takich rzeczy na wierzch przy nie-fandomowym towarzystwie. 

  7. I powinien być warn za wulgaryzm.

     

    Zacznijmy wpierw od Ciebie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

     

    A wracając do tematu Vice city jest słabe z kilku powodów:

    1)W normalnym życiu byśmy zgineli na samym początku gry

    2) Część balonów jest dostępna tylko podczas misji, co jest słabe

    3) Historia nie zadowala mnie tak bardzo jak w Liberty Stories i GTA IV

    4) Auto, które pływa po wodzie- duży minus jak dla mnie

     

    Miło, że są już jakieś argumenty. 

     

    Zostałem dresem z klasy robotniczej, "Mów jedno, myśl drugie, bądź trzecim"- moja dewiza

    A tak wracając do obrazy, wierz mi nie mam jeszcze 16 lat, a chodzę do jednej z najelitarniejszej szkół w Łodzi. Raczej dresem nie jestem. I wybacz mi, użył bym dużo gorszych określeń gdybym był na kompie.

     

    Wow, niesamowite, jedna z najelitarniejszych szkół w polskim Detroit. W takich okolicznościach pewnie dostać się do takiej szkoły "jest" mega problemem. 

    To ja się pochwalę najlepszą szkołą wyższą, sama elita krajó. I co? I nic.

    Skoro nie jesteś dresem klasy robotniczej, to nie zachowuj się jak oni, proste. 

    Użyłbym dużo gorszych określeń, gdybym był jakimś Solarnym lub Twalotfagiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

  8. Grałem też kiedyś we wszystkie GTA na PSP i powiem, że cienkie, może oprócz tego z włochem, tak to było spoko, a reszta s**e.

     

    Nie grałem w "GTA: Liberty City Stories" (to z Włochem - Tony'm), za to grałem w "GTA: Vice City Stories" z Victorem Vance'm. Co jak co, ale jeśli uważasz, że to - jak wypowiedziałeś się w prostacki sposób typowy dla dresa klasy robotniczej jeszcze kretyńsko uznając to za wulgaryzm - "ssie", to albo w to nie grałeś, albo jesteś typem gracza, komu trzeba strzelania, wybuchów i gimbo-tekstów typu "Bo ja chcę", zamiast ciekawej historii z wieloma prztyczkami do rzeczywistości.

     

     

    A co do pozostałych części. San Andreas mi się bardzo słabo podobało. Nie dość że grafika była moim zdaniem gorsza niż III i Vice City to jeszcze te murzyńsko-raperskie klimaty wyjątkowo mnie irytowały.

    Libery City i Vice City Stories w obu wypadach były paskudne graficznie (w końcu port z PSP), do tego Vice City miało wręcz POTWORNY poziom trudności niektórych misji, co moim zdaniem było przegięcem.

    GTA Advance też mnie jakoś specjalnie nie przekonał, ale czego oczekiwać po takiej konsolce jak GBA. I biorąc to pod uwagę trzeba przyznać że nie była najgorsza.

     

    I w końcu GTA IV (bo w V jeszcze nie grałem). Zdecydowanie jeśli chodzi o konsolowe GTA ma najwygodniejsze sterowanie. Do tego graficznie i fabularnie nie ma się do czego przyczepić. Jedynie to miasto. Olbrzymie, ale takie ,,szare'' , takie ,,smutne''. Brakuje tej magii Vice City. Ale mimo wszystko jedna z najlepszych gier jakie zostały kiedykolwiek wydane

     

    San Andreas w miarę mi się spodobało ze względu na mapę - różnorodne tereny, różne drogi, nie jedno miasto, ale jednak zawsze mi brakowało tego Vice City, specjalnej nici sympatii nie czułem do bohaterów i fakt, klimat dresiarni niezbyt super mi podpadał. Ale w sumie fabuła była dobra, do tego trochę nawiązań do Polaków (chociażby to, że jeden z policjantów nazywał się "Pulaski"), fajnie się grywało na pirackim multi. Nie jest źle.

     

    GTA V to ci powiem, że przebija GTA IV pod wieloma względami. To tak tyle z mojej strony ;) 

  9. Serdecznie zapraszam, naprawde warto! (osobiscie w zeszlym roku bylem na Buck'u i PonyConie. W tym roku jestem w komitecie organizacyjnym PonyConu. To chyba o czyms swiadczy ;) )

     

    To świadczy tylko o tym, że chwalisz się tym na lewo i prawo, bo osiągnąłeś swój cel i jesteś z niego dumny. O niczym więcej to nie świadczy. To tak jakbym ja się jarał, że byłem jednym ze współorganizatorów III Warszawskiego Ponymeetu, albo jakby ktoś z RSquadu, czy Górnego Śląska miał się jarać, że są w komitecie organizacyjnym MLK, mimo, że te imprezy w porównaniu do UK PonyConu to pryszcze. 

     

    Żeby to były wakacje, to może i pokusiłbym się o pognanie tam autostopem. 

    Albo nie, mam lepsze rzeczy do robienia w wolnym czasie i do rzucania na nie pieniędzmi niż konwenty kolorowych koników  :fluttershy6:

  10. GTA to moim zdaniem jedna z najlepszych serii gier ever. Nie wyobrażam sobie branży gier i dzisiejszego świata bez GTA. 

     

    Najbardziej podobało mi się GTA: Vice City, bo posiadało w zasadzie wszystko to, co lubię. Różnorodne misje (a nie tak jak w GTA IV, że głównie "jedź z A do B, zabij C, wróć do punktu A"), przyjemne miasto (zdecydowanie wolę słoneczne, nadmorskie Vice City od zapchanego, brudnego Liberty City, które w kilku dzielnicach kojarzą się z Katowicami), główny bohater, którego dało się lubić - Tommy Vercetti, twardziel, noszący hawajską koszulę mimo tego, że każdy mu mówi, że to już niemodne. A co, ma on swoje zdanie! Odważny, zdecydowany, cwany i pomysłowy. 

     

    W zasadzie to trudno mi było nie polubić jakiegoś głównego bohatera, ale przykładowo najmniej sympatii we mnie wzbudzili Nico, Claude Speed i Frank. Lubię we Franklinie to, że stara on się wyrwać z gangsterskiego zadupia i się lepiej w życiu ustawić, ale mimo tego jakoś nie potrafię do niego poczuć sympatii. Do Trevora zaś mam mieszane uczucia. 

     

    Z bohaterów serii bardzo jeszcze lubię Michaela de Santę aka Michaela Townley'a. Elegancja połączona z rozumem. Wiedział, kiedy się wycofać z interesu i choć może nie wszystko szło po jego myśli, to jednak starał się zrobić to, co mógł, by ustawić siebie i jego rodzinę jak najbezpieczniej przede wszystkim. A, że rodzina tego nie doceniała - cóż, żona będąca atencyjną dz., dzieciaki rozpieszczone aż do bólu, a i Michael będący nerwusem. To mniej-więcej jak moja rodzina w krzywym zwierciadle. I szczerze mówiąc jak siebie wyobrażam jako postać z GTA, to właśnie jako Michaela - poszaleć poszaleję, ale będę szukał drogi do ustatkowania się i prowadzenia normalnego życia. 

     

    Aktualnie w wolnych chwilach gram w GTA V. Niby drugi raz przechodzę fabułę (zakończenia znam - nie ma to jak zrobienie save'a przed dokonaniem wyboru), ale gram teraz głównie z jednego powodu - marzy mi się w przyszłości samochód. W GTA V po prostu gram Michaelem, wsiadam do jego auta i sobie jadę po San Andreas, czasem nawet przepisowo. Co jak co, ale GTA V oferuje najwięcej możliwości i wrażeń jeśli chodzi o geografię i wojaże - różnorodne obszary (góry, lasy, pustynie, droga raz prosta, raz kręta, raz pod górkę, raz równo, a raz ścieżka).

    No i co jak co, ale trofeum za odkrycie każdego skrawka mapy San Andreas dla mnie - geografa* - był must-have.

     

     

    * Tak, od tego roku studiuję geografię. 

  11. Jestem waszą matką!

     

    Skoro to kółko wyznań, to i ja zdradzę swoją tożsamość

     

    Kłamałam w pierwszym spoilerze.

     

    Jeden Spidi raczej rynku nie napędzi. Ja nie wątpię w jego możliwości, ale nawet Spidi nie wykupi całego towaru z paru sexszopów

    :rainderp:. Co najwyżej uznają go za dziwaka. Bronies jest w Polsce za mało by to się opłacało. A co dopiero clopperów. Więc możesz spać spokojnie, Linds :molestia:

     

    Och nie...  :rarity4: 

     

    MAMO!

    Spidi nie napędzi. Ale mógł ich zaciekawić. A jak sprawdzą i znajdą o Broniaczach i Clopperach, to wtedy Clopperzy będą tym motorem napędowym.

     

     

    Panie Spidi, tak nawiasem mówiąc, widzę, że jest Pan gotów na spore poświęcenie dla swoich badań. Mam na myśli to, że np., chociaż ja uważam się na codzień za osobę dość pewną siebie i niewstydliwą, to wątpię, bym dał radę (za darmo ^^) w sex shopie pytać o clopy czy przedmioty erotyczne związane z MLP i wyjaśniać dokładnie, o co mi chodzi. Ten wzrok sprzedawcy...  ;) W sensie, miałbym potem wrażenie, że wszyscy znajomi jakoś się o tym dowiedzieli, i mają mnie za jakiegoś... jeszcze większego zboczeńca niż do tej pory...xd

     

    A propos,spekuluję, że w ciągu max. 200 lat (o ile wojna atomowa czy inne "cóś" nie rozpiździ świata na kawałeczki) ludzie będą w stanie stwarzać... "istoty?" wyglądające, brzmiące, poruszające się, będące w dotyku, w inteligencji i w ogóle, identyczne jak dajmy na to np. nasze kucyki z MLP. Albo postacie z mangi/anime czy cokolwiek innego. Rozumiecie, o co mi chodzi?

     

    Wyobrażam to sobie jako takie, hmmm, "terminatory", to znaczy "wytwory" będące połączeniem bionicznych tkanek i narządów odpowiednio genetycznie zmodyfikowanych, lub po prostu od podstaw sztucznie, w warunkach laborytoryjnych wychodowanych oraz mechatronicznych, programowalnych układów i tego typu rzeczy.

    Ale przechodząc do meritum. Gdy powstaną takie rzeczy, a społeczeństwo ludzkie zbytnio się nie zmieni (może nawiążemy kontakt z jakąśobcą cywilizacją! ^^) to z pewnością, na potrzeby rynku zbytu zapewnianego przez fandomowych "odszczepieńców" (chociaż standardy moralne mogą się do tego czasu tak zmienić, że coś takiego nie będzie w ogóle uważane za dewiację ^^) powstaną modyfikacje wyżej wspomnianych istot dostowywujące je do czynności seksualnych.

    Oczywiście, dojdzie do tego cała masa różnych innych aspektów, jak choćby prawa sztucznie wytworzonych istot, posiadających inteligencję, świadomość swojego istnienia, możliwość rozwoju, bioniczne tkanki, ale niebędących w żaden sposób ludźmi. Ale mniejsza o to. Bardziej interesuje nas przecież w tej chwili coś innego  ;)

     

    I właśnie ciekawi mnie wasze zdanie na ten temat.

     

    Przepraszam, że post może być trochę, za przeproszeniem, "z dupy wzięty" i nie związany z tematem, jednakże, gdy natknąłem się na tą dyskusję, przyszło mi po prostu coś takiego do głowy (takie poważne rozkminy ;*) i po prostu musiałem się tym podzielić. Mam nadzieję, że w miarę, hmm, czytelny sposób wyjaśniłem o co mi chodzi.

     

    Pozdrawiam

    A krótkie pytanie... po cholerę ludzkość ma tworzyć gadające kucyki? Wiem po co ludzkość miałaby tworzyć modyfikacje cielesne, by futrzaki osiągnęły swój cel, ale nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek ludzkość posunęła się do kroku stworzenia czegoś takiego. To miałoby zbyt dużo złych efektów na moralność, etykę, rolnictwo, hodowlę i wiele, wiele innych rzeczy. 

  12. O ile dobrze pamiętam, to jest film z okresu, gdy w Poznaniu w szkole katolickiej zakazano jakichś przedmiotów, gadżetów związanych z którąś produkcją i potem tym rodzicom ksiądz właśnie TĄ prezentacją tłumaczył, co jest nie tak ze znanymi markami. 

    I zauważcie, temat clopów się tam pojawia.

    Wniosek - clopy coraz bardziej przebijają się poza internet, ludzkość jest coraz bardziej ich świadoma. I ludzie będą się tego coraz bardziej czepiać, bo kucyki jakby nie patrzeć, to NIE LUDZIE (nie powiem, że zwierzęta, bo człowiek też się do zwierząt zalicza). Nie przyczepią się aż tak porno z mangi i anime, bo tam są jednak ludzie, ewentualnie ludzie z uszkami i ogonami (tzw. wszelkie -mimi) i nic więcej. 

  13. Niedługo zamierzam odwiedzić kilka sexshopów i popytać, czy mają jakieś gadżety czy filmy jakkolwiek związane z MLP. Ma to służyć dalszemu badaniu tematu.

     

    I przypadkiem obudzisz potwora/otworzysz Puszkę Pandory. Czasem pewnych rzeczy po prostu nie warto robić, nawet w żartach.

     

    Jeśli chodzi o zachód, to nie wiem za bardzo, jak tam to wygląda. Na pewno słyszeliście o filmie "My Little Porny", który na szczęście okazał się być piętrowym szajsem, amatorskim i głupim, na poziomie filmów, z których nabijano się w "Orgazmo". Z tego kazusu wynika, że wielki pornoświat wciąż na szczęście nie traktuje kucyków jako dobry interes. Za temat wzięli się amatorzy, nie umiejący kręcić filmów, a także totalnie nie znający kanonu ani tym bardziej fandomu. Przynajmniej nie trzeba mówić "broniacze broniaczom zgotowali ten los".

    Och nie, wręcz przeciwnie. Skoro Broniacze tworzą clopy i clopfici, to tym samym wysyłają coraz wyraźniejszy sygnał, że zapotrzebowanie na takowe produkcje jest. Z tego powodu powstają takie twory. Niestety, tutaj nie można pozwolić sobie na odwracanie kota ogonem i kolorowanie rzeczywistości tylko dlatego, bo to porno stworzyli ludzie spoza fandomu - skądś pomysł na to jednak mieli. Trudno uwierzyć, że nie z fandomu. Co najmniej 4chan.

     

    Prawdą jest niestety to, że napływ clopów jest duży i kiedy próbujemy wyszukać tapetę, bądź materiał pomocniczy do jakiegoś rysunku, bądź innej pracy możemy się na nie natknąć. Ale cóż ludzka wyobraźnia nie zna granic, jednak mam nadzieję, że mimo to, iż będzie ich z czasem coraz więcej w wynikach wyszukiwań to będą przynajmniej wyglądać w miarę normalnie.

     

    Mi się wydaje, że wina tutaj leży w coraz większym luzowaniu pasa... kulturowego oczywiście. Kiedyś były twardo wyznaczone zasady co wypada, a czego nie wypada robić. Jednak jakoś od XIX/XX wieku, a w Polsce w sumie od czasów upadku komuny, ludziom pozwala się na coraz więcej, a karanie wszelkich dziwactw zanika. Kiedyś za clopy palono by na stosie, albo lano by pasem po dupie. Teraz? "Ale to interneeeeeeet!". 

     

    Wolę nie wnikać skąd ta wiedza... Ale myślę, że w przypadku kucyków by im się to nie opłaciło. Czysto ekonomicznie.

     

    Ilu mamy napalonych clopperów w Polsce? Z 10?

     

    Wiesz, nie każdy clopper ci się przyzna publicznie do patrzenia na kucyki w sposób odmienny. 

    Jakoś do oglądania clopów wiele osób się przyzna, ale niewielu ci powie otwarcie "Walę do tego konia". 

     

    Przepraszam za wulgaryzm/bezpośredniość.

     

    Nie powiedziałem, że seks biznes nie istnieje, bo istnieje, o czym świadczy kilka powyższych zabawek, a także cytowany tytuł filmu. Jednak nie ma jeszcze polskiego rynku... a przynajmniej jest wciąż mocno konspiracyjny.

     

    Nie żeby coś, ale... w Polsce clopy powstają. Część tych clopów rysują Polacy. I część tych clopów jest dla Polaków.

    W pewnym stopniu taki rynek już istnieje. Co jak co, ale clop można podciągnąć do zabawki stymulującej... 

     

    W Gdańsku znam adresy 3-4 sexshopów, które odwiedzę. Dalej nie chce mi się jeździć. Na razie pocieszające jest to, że osoby z branży zabawek erotycznych nie wyobrażały sobie w ogóle, że można łączyć seks i MLP. 

    Można się śmiać, ale z socjologicznego i psychologicznego punktu widzenia, jakby taki projekt robił ktoś na serio, to byłoby to bardzo ciekawe.

     

    No i uświadomiłeś ludzi, teraz mogą zacząć myśleć nad tym, że faktycznie szło by na tym zarobić... jak za jakiś czas w tych sklepach pojawią się takie zabawki, przynajmniej wiadomo na kogo zrzucać winę za przyciągnięcie nad fandom jeszcze większej spierdolozy.

     
     
    Potem ludzie się dziwią, że pewne osoby chcą i/lub próbują odejść z fandomu i nic więcej w nim nie działać. 
    • +1 1
  14. To ja powiem, że ostatnio często trafiam w różnych środowiskach na dyskusje o bronies i opinie, jakie tam chodzą o tej grupie są złe. Zwłaszcza, że coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z istnienia clopów i osób do nich fapiących, co tylko powoduje, że ludzie coraz gorzej postrzegają grupę. 

    Jakby nie patrzeć, tego typu twórczości jest coraz więcej i o ile osoby o dłuższym stażu jeszcze potrafią trzymać takie rzeczy w sekrecie przed światem normalnym, tak młodsi stażem, albo w ogóle nowe osoby nie specjalnie starają się to ukryć, co powoduje potem wzrost liczby hejterów. 

     

    Myślałem nawet o napisaniu artykułu o tym, z wykorzystaniem screenów wybranych komentarzy. Ale wiem, że to i tak nie ma sensu. Ludzie będą wiecznie wykręcać się internetem i zasadą R34, zamiast sami pomyśleć o czymś takim jak zachowanie, co wypada, a czego nie i co może zaszkodzić wizerunkowi, a co nie. Gorzej tylko, jak takie osoby dorosną, będą chciały coś poważniejszego zrobić w życiu, a nagle stanie się to utrudnione przez opinię zoofila, bo do tego czasem prości ludzie spoza fandomu sprowadzają clopperów. 

     

    EDIT: Tak dodam, że część osób zdaje sobie sprawę z problemu, stąd potem jak jest obiektywny dokument o broniaczach, który wspomina o clopach, to wielu Broniaczy się przed tym broni hejtem typu "Ale po cholerę wspominać o tym?! Ten dokument mógł nas pokazać w dobrym świetle!". Niestety, prawda może być ignorowana, ukrywana, ale wcześniej, czy później wyjdzie na jaw i zacznie w oczy koleć nie tylko clopperom, ale też osobom, których opinia i reputacja cierpi przez takie osoby (bo w końcu nie zawsze Brony =/= Cloper, zaś zawsze Cloper = Brony).

  15. Może niektórzy ale pancze się ostre sypią.

     

    POUNCH'e

    Przecinek przed "ale".

     

    Niezła wojna w komentarzach pomiędzy nami a hejterami.  :badass:  Wyzywanie od podludzi, fedofili, zoofili  czysty hejtcom :) .

     

    Przecinek przed "a" oraz przecinek lub kropka przed "czysty". 

     

    Naucz się pisać, a dopiero potem śmiej się z hejtów dzieciaku. 

    • +1 3
  16. Jak jest charakter, to i krzepę się wyrobi. O wiele trudniej (jeżeli w ogóle) w drugą stronę.

     

    Well, jakby to ująć... od lat próbuję sobie wyrobić masę mięśniową, te ładniejsze mięśnie i siłę. Nie mogę.

    Jakby to jeszcze ująć... mam podejrzenie pewnej choroby, przez którą prawdopodobnie nie mogłem, nie mogę i nigdy nie będę mógł tego osiągnąć.

     

    Plus funfact.

    Okazało się również, że mam nerkę podkowatą  :crazytwi2:

  17. To może postaw się twardo mamie, że to twoje życie i będziesz je układać po swojemu Silma? Ja tak zrobiłem, bo mnie raz popchnięto na studia, których nie lubiłem i zmarnowałem 3 lata, zaś potem próbowano mnie popchnąć w kierunku Służb Bezpieczeństwa itd. mimo, że się do takiej roboty nie nadaję z racji siły (a szkoda, bo z charakteru to w sumie... ). 

  18. Kucyki znudziły mi się już dość dawno. Wszystko z racji tego, że poziom serialu pogarsza się od pewnego momentu 2. sezonu. 

    Nawet w fandomie nie za bardzo chce mi się siedzieć, bo postanowiłem w końcu ogarnąć swoje życie, żyć życiem normalnym, a nie tak jak większość fandomu, która ogranicza się tylko do wygodnego kącika czterech ścian plus fandom. 

    A jednak wciąż tu jestem. 

    Czemu?

     

    Dla lol contentu z ludzi. Chamskie, ale prawdziwe. Polubiłem hejtowanie. 

  19. To co to za koledzy którzy Cię wyśmiewają że coś lubisz  :fluttershy5:.Ale i tak uważam,że trzeba się 10 razy zastanowić zanim się taki krok podejmie.

     

    Mogę czegoś nie akceptować u kolegi, zaśmiać się z tego, zażartować, a nawet robić to co jakiś czas, a nadal być dobrym kolegą.

    Gorzej jak ktoś przy tobie mówi "spoko,spoko", a potem za plecami ci dupę obrabia.

     

    A wracając do tematu - pytaniami typu "jak kogoś przekonać do serialu" i próbując przekonać kogoś do kucy zachowujecie się nie lepiej od Świadków Jehowy. 

  20. @ Linds

    1. Mnie to mówisz? ;)

    2. Patrzę na ofertę pracy - "liczba miejsc - 2, w tym 2 dla osób niepełnosprawnych". Takich ofert jest - za przeproszeniem - w cholerę. Bardzo często rozmowy o pracę przebiegały w ten sposób: "ma pan oświadczenie?" "Mam, pierwszego stopnia", "Szukamy kogoś z drugim". A gdy dowiadywał się o chorobie... "Paaanie idź pan..."

    Pracodawca, zatrudniając osobę niepełnosprawną "ma zniżkę" (nie pamiętam kto pokrywa ubezpieczenie). Pracodawca szuka osoby: drugi stopień, którego nie widać. Ma zniżki, zwroty kosztów, dofinansowanie jest... Który na to nie pójdzie? A uszkodzenie sprzętu? Każdemu się zdarza.

     

    Drobne zdarzy się każdemu. Ale są nawet na Youtubie filmy z wypadków, które kosztują firmę od 11 000 zł wzwyż. Na takie uszkodzenia nikt nie może sobie pozwolić. 

     

     

    Ja też nie wiem co o tym myśleć. Niby wszystko okej, niby mamy na życie, ale i to się skończy. 

     

    Jak będziesz tak myśleć i w to wierzyć, to na pewno tak się stanie. Wbrew pozorom afirmacja wiele działa w życiu. 

    Zamiast tego zacznij myśleć, że będzie dobrze i na pewno się uda.

    Wbrew pozorom na tym opierają się te modlitwy i przy odpowiednim optymizmie dlatego one działają. 

×
×
  • Utwórz nowe...