-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Odeszłaś od rydwanu i przed wrotami pałacu zatrzymał cię strażnik. - Czy pani nazywa się Aurora? - zapytał jeden ze strażników.
-
- Dobra kotku teraz twoja działka. Wymyślaj co dalej - powiedziała przestając cię całować.
-
- To moje zadanie więc jakoś się przyzwyczaiłem - powiedział lekko się uśmiechając.
-
- W końcu jakaś rozrywka - powiedziałem uśmiechając się lekko i ruszając w stronę ogrodzenia.
-
- No dobra ale ten ostatni raz - powiedziała popychając cię na łóżko i skacząc na ciebie całując cię przy tym.
-
Po chwili byliście już w górze (ty i pegazy) i lecieliście w stronę Canterlotu. *** Po jakimś czasie rydwan wylądował przed pałacem. - To tutaj - powiedział jeden z pegazów.
-
- Cały czas przy tej skrzynce siedzi? To jest u niej normalne i nie musisz się tym martwić.
-
Applejack nie zbyt przejęła się twoimi słowami i leżała dalej, natomiast ty udałeś się w stronę stawu. *** Po chwili marszu dotarłeś do niego i stanąłeś przed brzegiem.
-
- Planowaliście? - zapytałem podchodząc coraz bliżej okna. - Cholera. Mam nadzieję, że nie mówi o Twinkle - pomyślałem.
-
- Jako nauczyciel musisz być zdecydowany. TO ci pomoże w zajęciach.
-
Gdybym nie był za to odpowiedzialny miałbym to w dupie, lecz to była moja wina, a nie mogłem zostawić córki generała nawet jeśli był z niego kawał skur******. Nie mając nic innego do roboty ruszyłem w pogoń za klaczą.
-
- Ty wybieraj ogierze - powiedziała całując cię.
-
Po jakiś 10 minutach do twojego przyszła Twilight, którą Applejack zaprowadziła ją do twojego pokoju. Gdy jednorożec się zobaczył podbiegł do ciebie i momentalnie cię pocałowała. Applejack na ten widok tylko pokręciła oczami. - To ja was zostawiam gołąbki - powiedziała wychodząc i lekko chichocząc przy tym.
-
Po pewnym czasie uprzątnąłeś wszystko. W pokoju było czysto, a na dworze się ściemniało. Niedługo miała przyjść Twilight, która miała spać w razem z tobą.
-
Udałeś się do swojego pokoju. Gdy tam wszedłeś zauważyłeś drobny bałagan. Raz po raz na podłodze walały się przybory szkolne lub książki. Łóżko był niepościelone.
-
- Nie musisz. Idź posprzątać u siebie do przyjścia Twilight. Wszyło tak, że będzie musiała spać z tobą - powiedziała chichocząc.
-
- Przy tym co tobie się stało to było nic. Straciłeś skrzydło, oko oraz wiele krwi. To też było moją winą. Gdybym przybyła wcześniej mógłbyś latać dalej - powiedziała, a na ziemię spadła pojedyncza łza.
-
Po chwili wszystko było zjedzone. Apple Bloom podziękowała, wstała z krzesła i udała się na górę. Applejack natomiast zaczęła sprzątać.
-
- To były tylko drobne przecięcia. Nic mi nie było.
-
- Nawzajem - odpowiedziały na raz i zaczęły jeść.
-
- Nie ważne - powiedziała uspokajając się. - Tak czy siak jestem do niczego. To ja ich zostawiłam, a nie ty.
-
Doszliście na dół i wszyscy usiedliście przy stole. Pieczonych jabłek było dość sporo dla was wszystkich.
-
- Dobrze - powiedziała schodząc w dół.
-
- Tak - powiedziała odwracając się w twoją stronę. - Coś nie tak? Nie wyglądasz jakoś szczęśliwie. Może nie masz jednak ochoty pomagać?
-
< Nie potrzebnie udałaś się do pałacu. Raczej logiczne jest to, że dyrektor w czasie lekcji jest w szkole > Byłaś na korytarzu. Obok drzwi była kanciapa woźnego, lecz nie było go aktualnie. Twoje lekcje odbywały się w pierwszej sali na drugim piętrze. Miałaś jednak amulet dla dyrektora, więc musiałaś wybierać co zrobić.