Skocz do zawartości

Wizio

Brony
  • Zawartość

    4953
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Wizio

  1. Pies zbliżał się coraz bardziej. Poruszał się znacznie szybciej niż Ty, więc już po chwili znalazł się tuż przed tobą. Nie miałaś szans nawet zareagować, gdyż ten momentalnie otworzył szczęki i wgryzł się w twoją przednią nogę. Rzędy ostrych jak brzytwa zębów wbiły się w twoją nogę powodując bardzo mocne i obwite krwawienie. Ból również był nie do zniesienia. Był jeszcze gorszy od przebicia nogi strzałą, a nawet spróchniałą deską. Pies co chwile puszczał ją, aby ponownie zagłębić w niej swoje zęby i sprawić tobie więcej bólu, abyś również utraciła więcej swojej krwi, której i tak pewnie pozostał ci mały zapas. 

  2. - Szczerze to nawet nie musiałeś przynosić tego dowodu. Wiem dostatecznie wiele na temat twojej pracy i muszę przyznać, iż jestem zadowolona. Teraz jednak nie będę cię powstrzymywać. Ruszaj na tą swoją wycieczkę i wróć w jednym kawałku - zachichotała, a następnie cofnęła się. - Miłej i szczęśliwej podróży - dodała, a następnie weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.

    - To... ruszamy już? - zapytała Apple Bloom. - Zaraz pociąg odjedzie i nie zdążymy - dodała po chwili.

  3. // Weź mnie nie dobijaj ;_;

    - Cóż... ale tak długo jak jesteś tutaj i nie masz dachu nad głową, to tak długo będziesz wraz z Kitim u mnie mieszkać. Nawet jeśli jesteś przyzwyczajony do tamtych warunków, to i tak nie powinnam cię wyganiać, czego absolutnie nie mam zamiaru z głową. Jesteś zbyt miły, aby mieszkać jak jakiś wyrzutek i ofiara. Przyjaciołom się pomaga, tak samo jak Ty pomogłeś Pinkie. Bo wiesz... ona jakoś nigdy nie traktowała niczego poważnie. Zbyt długo Ją znam, aby tego nie wiedzieć - powiedziała Applejack w twoją stronę.

     

    - Nie mów tak, gdyż jeszcze coś takiego się stanie - rzuciła sarkastycznie Winona, a następnie przybliżyła się bliżej ciebie. - Innymi słowy mam nadzieję, iż dobrze się tutaj zadomowisz, gdyż wygląda na to, iż trochę tu pomieszkasz, a mam szczerą nadzieję, iż będzie to jak najdłużej - wyszczekała z psim uśmiechem. - Tak czy inaczej cieszę się, iż tu jesteś, gdyż mam przynajmniej jakiegoś kompana do zabaw. Niewiele jest tutaj psów, a kontaktów z wilkami drzewnymi i innymi psowatymi potworami wolę uniknąć. Jakoś... nie kręci mnie ich towarzystwo lub nie jestem aż taka chora, aby nawet spróbować się z nimi dogadać.

  4. Coraz to bardziej zagłębiałaś się w mroczne i ciemne korytarze, które lekko rozświetlała twoja pochodnia. Łączył się z tym ból twojego poturbowanego ciała, jak i woda, która sięgała prawie do samych kolan. Była ona zimna i okropnie śmierdziała, a tobie z każdą chwilą robiło się coraz gorzej. Ruszając korytarzem na przód usłyszałaś, iż twa pozytywka się nasila, lecz nie było już czasu zareagować. Z ciemności wyłonił się... sporych rozmiarów pies. Był on cały we krwi, a na pysku niezdarnie przyszytą maskę, ze smutną miną. Gdy otworzył, a raczej rozszerzył szczęki (od boku do boku) to widać byłą rzędy ostrych jak brzytwa kłów. Pies ruszył w twoją stronę, lecz chodzenie sprawiało mu trudność z powodu złamanej nogi.

  5. Ruszyłaś wolnym i chwiejnym krokiem przed siebie. Byłaś cała poturbowana oraz uszkodzona w różnych częściach ciała. Miałaś złamane przynajmniej jedno żebro, a noga nie pomagała. Po chwili dotarłaś do drzwi, a raczej krat, które były uchylone. Prowadziły one do dalszej sieci korytarzy, które na twoje nieszczęście były ciasne, zwięzłe, słabo oświetlone. Również był tam nadmiar wody, który na pewno niekorzystnie wpłynie na twój stan. Miałaś prawdopodobnie gorączkę, gdyż czułaś się słabo, a czoło było rozpalone. 

  6. Pech... pech ostatnimi czasy to twój nowy i uciążliwy towarzysz, który jest z tobą, odkąd tylko pojawiłaś się w tym zadupiu. Nic innego tylko pech cię spotykał; nawet teraz, gdy jesteś bliska końca On musiał przyjść i zniszczyć wszystko. Twojej apteczni nie było, a ty zostałaś sam z pozytywką, kołczanem, cicho grającą pozytywką oraz pochodnią. Nie zostało chyba nic innego, niż ruszyć dalej i... chyba wydostać się z tego miejsca.

  7. - Cóż... - zaczęła Scootaloo. - Ja oraz Sweetie Belle z panem nie mamy zajęć, więc nie możemy nic o tym powiedzieć, lecz jeśli z zabiera nas pan na wycieczkę to widać, iż jesteś dobrym nauczycielem.

    - Jeśli chodzi o mnie to uważam, iż mój wujek dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków i ciekawie tłumaczy i objaśnia lekcje. Trochę matematyka mu nie wychodzi, lecz poza tym jest dobrze. Jak dla mnie taki nauczyciel to skarb.

  8. - To się już okaże w przyszłości. Ale teraz... praca jest moim życiem. Staram się również nie brać nikogo do pomocy, lecz Ty tego potrzebowałeś, a jakoś nie uśmiechało mi się, abyś spał na ulicy - powiedziała Applejack.

     

    - To... smutna historia. Ja o sobie nie pamiętam za wiele, gdyż wychowuje się tutaj od zawsze. Pomagam, bawię się, jem, śpię i inne takie rzeczy powszechne. Mam nadzieję, iż dobrze ci jest z Kitsunem. Nie jest zły, gdyż widać to po jego dość zabawnym zachowaniu. Widać, iż dostałeś prawdziwego szczęścia, iż znalazłeś kogoś takiego jak on. Nie często zdarza się coś tak pięknego, jak mocna i nierozerwalna wieź między nami, a kucykami. Taka więź jest... skarbem, którego trzeba strzec, dlatego zawsze jestem przy Applejack, aby nigdy o mnie nie zapomniała. lecz raczej mi to nie grozi... mam taką nadzieję.

  9. Ruszyłeś w stronę schodów, a następnie zacząłeś powoli po nich schodzić. Każdy twój krok sygnalizowało ciche skrzypnięcie, lecz wystarczające na tyle, aby ktoś z dobrze wyszkolonym słuchem i instynktem to usłyszał. 

    - Zaraz będzie gotowe! - usłyszałeś głos Smoothy. - Usiądź w salonie i czekaj. To będzie taka niespodzianka - dodała po kolejnej chwili.

  10. Nikt ci już niestety nie odpowiedział. Jedyne co teraz było ważne to wydostać się stąd. Z tego co mogłaś zaobserwować to były to jakieś... stare kanały lub co gorsza katakumby. Wyglądały na opuszczone, a do tego wszędzie była woda, która sięgała do kostek. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, iż leży obok ciebie pozytywka, która zaczęła cicho brzęczeć, sygnalizując niebezpieczeństwo. Jednakże łuk, który miałaś ze sobą złamał się, a strzały również nie przeżyły tego upadku. Ponownie byłaś zdana tylko i wyłącznie na siebie i swój Survival Instinct.

  11. < Pani Irmono (Imko) prosiłbym o większe rozbudowanie swych wypowiedzi, aby zawierały co najmniej 3 zdania złożone. Z góry dziękuję. >

     

    Rainbow oraz Pinkie bez słowa pokiwały głowami, a następnie ruszyły za tobą w niedługą podróż do butiku Rarity, który nie znajdował się jakoś daleko. Podróż jak pisał narrator nie trwała długo, więc szybko dotarliście na miejsce. W środku paliły się jeszcze światła, co musiało oznaczać, iż krawcowa jeszcze nie śpi.

  12. Jak zawsze usłyszałeś ciche krzątanie się, a następnie słowa: "Już idę." Po tym krótkim zdaniu drzwi otworzyły się, a twoim oczom ukazała się Cheerille. Wyglądała już normalnie, a śladów choroby nie było widać za dużo. Gdy  ciebie zobaczyła to lekko się zdziwiła, lecz momentalnie się opamiętała.

    - Witaj. Co... - przerwała, a następnie spojrzała na trójkę jej uczniów. - was tu sprowadza? - dokończyła.

  13. Weszłaś w głąb pokoju, a wtedy twoje obawy się potwierdziły. Podłoga początkowo zaskrzypiała, a następnie zaczęła się zarywać. Niestety nie mogłaś zareagować i runęłaś razem z nią. Spadałaś dość długo, a ciemność coraz bardziej cię okrywała. Po chwili uderzyłaś mocno w ziemię i straciłaś przytomność. Ostatnie co mogłaś usłyszeć to Darkness'a, który dość zaniepokojony krzyczał, w nadziei, iż odpowiesz.

     

    ***

     

    Obudziłaś się jakiś czas później. Dookoła było ciemno, a światło dawała tylko lekko rozpalona pochodnia. Głowa cię mocno bolała, co skutkowało lekkimi zawrotami. Również twoja noga, która już chyba została wystawiona na próbę wiele, wiele razy, nie jest w najlepszym stanie. Wbił się w nią odłamek deski, który prawdopodobnie przyniósł również infekcję, która mogła skończyć się tragicznie.

  14. Kolekcja tych broni wyglądała... specyficznie, a tobie najwyraźniej się to podobało. W pewnym momencie dostrzegłeś pewny obraz, na którym jak zawsze była Smoothy. Siedziała na dość wygodnym fotelu, a przed nią stały kłaniające się kucyki. Miały one różnorakie ubrania, lecz na każdym z nich można było zobaczyć pewny znak. Był on w kształcie tarczy, na którym znajdował się morgenstern i scimitar, które były ze sobą skrzyżowane. 

  15. Rainbow głośno westchnęła, a następnie zleciała z chmury i stanęła niechętnie przed wami,

    - Mam nadzieję, iż to będzie ważniejsze. Wiesz, iż przerywanie mojej drzemki nie jest najlepszym pomysłem - powiedziała, a następnie ponownie ziewnęła. - To po kogo teraz idziemy?

  16. - T-To ja ci n-nie będę może p-przeszkadzać - powiedziała cicho, a następnie wstała i udała się do najbliższego krzesła, które stało na drugim końcu pokoju. Powoli na nim usiadła, a następnie zaczęła patrzeć na ciebie, lub na to co dzieje się za oknem. - Chyba... n-nie przeszkadza ci t-to, iż t-tu będę? J-Jeśli ch-chcesz to mogę stąd w-wyjść.

  17. - Ta... uważaj na naganę i dywanik - rzuciła jeszcze sarkastycznie AJ, a następnie uśmiechnęła się i podeszła do ciebie. - Tylko uważaj na siebie - powiedziała, a następnie pocałowała cię w polik, co skutkowało zdziwieniem widoczny na twarzy cursadersów. Po tym wszystkim ruszyliście ku wyjściu z farmy, a mianowicie w stronę domku Cheerilee. Podróż jak do szkoły... nie trwała długo, lecz twoje "kule u nogi" miały już co do tego wątpliwości. Jednakże starały się tego nie okazywać rozśmieszając siebie co chwilę. Długo również nie trwało, zanim doszedłeś do domku Cheerilee. Domek jak zawsze wyglądał tak samo. Nic się nie zmieniło, więc może nadal jest chora.

  18. Drzwi otworzyły się z satysfakcjonującym kliknięciem, a następnie samoistnie się otworzyły. Odsłoniły zniszczone wnętrze i zrujnowane wnętrze. Poniszczone meble, podgniłe ściany i sufit, na których również była krew. Z sufitu zwisały ciała kucyków, z których jeszcze ściekała krew, a wnętrzności wypływały wręcz z ich zdeformowanych ciał. Podłoga wyglądała jakby miała się zaraz zawalić. W tym domu nic nie wyglądało tak jak kiedyś, a już na pewno nie przypominało ci nic co, kiedyś pamiętałaś. Po chwili wpatrywania dołączył do ciebie Darkness, który chyba już przywykł do takich "dekoracji".

  19. - Wiesz... zawsze musi być ten pierwszy raz. Ja jeszcze nigdy się nie zakochałam, a wiem, iż będzie to dość... ciężkie zmagania. Staram się więc nie zakochiwać, aby nie zaniedbywać farmy i obowiązków, przez co nie mam czasu na takie błahostki. Owszem, miłość jest piękna, lecz dla mnie ona jeszcze nie nadeszła i raczej w najbliższym czasie również nie nadejdzie. Co innego jeśli chodzi o moje przyjaciółki, którym ona się należy. Pinkie ma Ciebie, a reszta to szczerze sama nie wiem.

     

    - No nie wiem... coś o sobie możesz opowiedzieć... tak, abym... Cię lepiej poznała. Oczywiście nie musisz tego robić jak nie chcesz... wcale nie nalegam, lecz po prostu jestem ciekawa - powiedziała, z lekką niepewnością. Dla Kitiego nastały właśnie Trudne Sprawy, (:rariderp:) z którymi musiał się zmierzyć sam. Bez niczyjej pomocy.

  20. Czułaś się jak... wyrzutek i niechciany kucyk, który jest wszystkim zbędny. Samo obraza nie była dobrym pomysłem, lecz tobie i tak to wszystko było jedno. Udałaś się więc na stacje Canterlotu, z której miałaś trafić do twojego domu. Domu, w którym cię szanują, a nie traktują jak dziwaczkę.

  21. Pokój, a raczej sypialnia Smoothy była... specyficzna jak na klacz. Była pomalowana w liściastopustynne kolory, co prawdopodobnie przypomina jej o swoim dawnym zawodzie. Również ściany były upiększone kilkoma broniami białymi, a nawet nieprzyzwoitymi obrazami Jej samej. Jeśli chodzi o rodzaje broni białej, to górowały głównie bronie sieczne, do których zaliczało się katany i noże, lecz znalazły się również bronie obuchowe. Były to buławy, a nawet jeden morgenstern. Innymi słowy ten pokój był wymarzony dla psychopaty.

  22. - W-Wiem, ale... i tak uważam, iż t-to b-było dobre z T-Twojej strony. N-Nawet jeśli nie ch-chcesz, abym Ci się o-odwdzięczała to i t-tak to zrobię. U-Uratowałaś mnie, a j-ja nie z-zostawię tego b-bez należytego p-podziękowania.

  23. - Pamiętaj, iż to nie są dzieci. Może i są jeszcze młode, lecz dziećmi nie są... a przynajmniej mam taką nadzieję - powiedziała dość niepewnie. - Jeśli chcesz kupić im kredki i inne takie to kup, lecz wątpię, aby coś z tym zrobiły. One mają w sobie dużo energii i determinacje, która napędzana jest chęcią zdobycia swojego Cutie Marka. One mają pełno swojej energii, więc rysowaniem ich nie zajmiesz.

×
×
  • Utwórz nowe...