-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Jej rodzice wymienili się spojrzeniami i popatrzyli na ciebie.
-
- Nie ma - powiedziała uśmiechając się. - chodź do mojego sklepu. Tam ci wszystko opowiem. - powiedziała po czym ruszyła platformą do góry.
-
Magią włożyłaś po kilogram na sztangę. Rozprostowałaś skrzydła i powoli zaczęłaś ją podnosić. Nie było to trudne więc szło ci łatwo.
-
Wychodząc z dziedzińca kątem oka zauważyłeś Applejack wchodzącą do pałacu, lecz zignorowałeś ją i udałeś się na cmentarz. Już po chwili na nim byłeś i zmierzałeś do grobu Somady. Na twoje nieszczęście stali tam jej rodzice.
-
Gdy miałeś już wychodzić zatrzymała cię pewna klacz. Była ubrana w roboczy kombinezon. - O witaj. Potrzebuje kogoś takiego jak ty do pewnego zadania. Jesteś zainteresowany? < nie uciekniesz tak łatwo >
-
Twilight tylko odwróciła się w stronę Applejack. - Applejack ty wszystko wiesz wszystko. Powiedz im. - rzuciła Twilight w stronę Applejack. - Lepiej niech mój drogi kuzynek to powie. - powiedziała Applejack
-
Twilight siedziała tam dobrą godzinę. Gdy wyszła miała jakąś torbę. Udała się w kierunku Koncika Kostki Cukru. Na nieszczęście było to poza twoim widokiem.
-
Pobiegłam schodami wyciągając przy tym topór. Miałem nadzieję skrócić go o głowę.
-
< nie powiedziałem, że cię nie zauważyła. Ja o tym decyduje ale tym razem odpuszczę > Twilight szła powolnym krokiem przez miasto. Kierowała się w stronę butiku Rarity do którego z resztą weszła.
-
- Applejack jakim cudem o tym wie? - zapytała się zmieszana spoglądając na klacz.
-
Byłaś sama na górze rozmyślając co Twilight przed tobą ukrywa. Nie chciała powiedzieć, więc było to coś ważnego. Na górze byłaś jakieś 10 minut zanim usłyszałaś głos Twilight. - Ja wychodzę! Pilnuj biblioteki! - Twilight wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
-
Lekarz obejrzał ranę i prawie natychmiast się nią zajął. Wyjął pocisk, odkaził ranę oraz dał antybiotyki, które zapobiegały infekcji. - To wszystko. Należy się 50 kapsli - powiedział odkładając leki.
-
Próbuje wejść przez rozbite okno uważając aby się nie skaleczyć.
-
- Niektóre rzeczy warto zachować dla ciebie - powiedziała odwracając się w stronę książek.
-
Widok cię zdziwił. Była to po prostu toaleta z biurkiem i szafkami na leki. Lekarz zauważając ciebie wstał z krzesła i uśmiechnął się. - Czym mogę służyć? - zapytał podchodząc do ciebie.
-
- Zrozum, że po prostu nie mogę. Musze ci to mówić w kółko? Nie to znaczy nie.
-
Po chwili dotarłeś już do lekarza. Ta chatka, a raczej buda wisząca w powietrzu nie różniła się niczym innym niż szyldem lekarz.
-
< WOOOOOOW telepatia > Twilight milczała i zdołała tylko spojrzeć na ciebie. Natomiast ty dobrze wiedziałeś, że Applejack wie wszystko więc ona mogła powiedzieć.
-
Jest południe. Do nocy został jeszcze kawał czasu i to dobry moment aby odwiedzić grób Somady.
-
Chowając młot podbiegłem do rury i starałem się po niej wspiąć.
-
- Oczywiście. Dla przyjaciółek czas zawsze znajdę.
-
- Nie jest dobrze. - powiedziała zamykając drzwi. - To jaki jest cel tego spotkania?
-
Po chwili drzwi otwiera ci Twilight. - O jesteś wjedź - powiedziała dając ci miejsce do wejścia.
-
- Dobrze. Idź się przygotować, a ja idę zawiadomić wojska. - powiedziała po czym odeszła w stronę wrót.
-
Po kilku minutach dotarłaś zdyszana do biblioteki. Stanęłaś przed jej drzwiami i chwilkę się zastanawiałaś.