Wychodząc z dziedzińca kątem oka zauważyłeś Applejack wchodzącą do pałacu, lecz zignorowałeś ją i udałeś się na cmentarz.
Już po chwili na nim byłeś i zmierzałeś do grobu Somady. Na twoje nieszczęście stali tam jej rodzice.
Gdy miałeś już wychodzić zatrzymała cię pewna klacz. Była ubrana w roboczy kombinezon.
- O witaj. Potrzebuje kogoś takiego jak ty do pewnego zadania. Jesteś zainteresowany?
< nie uciekniesz tak łatwo >
Twilight tylko odwróciła się w stronę Applejack.
- Applejack ty wszystko wiesz wszystko. Powiedz im. - rzuciła Twilight w stronę Applejack.
- Lepiej niech mój drogi kuzynek to powie. - powiedziała Applejack
Twilight siedziała tam dobrą godzinę. Gdy wyszła miała jakąś torbę. Udała się w kierunku Koncika Kostki Cukru. Na nieszczęście było to poza twoim widokiem.
< nie powiedziałem, że cię nie zauważyła. Ja o tym decyduje ale tym razem odpuszczę >
Twilight szła powolnym krokiem przez miasto. Kierowała się w stronę butiku Rarity do którego z resztą weszła.
Byłaś sama na górze rozmyślając co Twilight przed tobą ukrywa. Nie chciała powiedzieć, więc było to coś ważnego.
Na górze byłaś jakieś 10 minut zanim usłyszałaś głos Twilight.
- Ja wychodzę! Pilnuj biblioteki! - Twilight wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Lekarz obejrzał ranę i prawie natychmiast się nią zajął. Wyjął pocisk, odkaził ranę oraz dał antybiotyki, które zapobiegały infekcji.
- To wszystko. Należy się 50 kapsli - powiedział odkładając leki.
Widok cię zdziwił. Była to po prostu toaleta z biurkiem i szafkami na leki. Lekarz zauważając ciebie wstał z krzesła i uśmiechnął się.
- Czym mogę służyć? - zapytał podchodząc do ciebie.
< WOOOOOOW telepatia >
Twilight milczała i zdołała tylko spojrzeć na ciebie. Natomiast ty dobrze wiedziałeś, że Applejack wie wszystko więc ona mogła powiedzieć.