Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. A więc Be Powera otrzymuje Kuba Dmode Coke. Następnym alkoholem, czy co to tam jest, jest Jack Daniels. Szczerze? Nie wiem co to jest Ale chyba jest to dosyć popularne, więc... Lista osób, które już trzymają w ręku szklaneczkę ze swoim alkoholem: 1. Wino - Kirara 2. Whiskey - El Martinez 3. Piwo - Legion990 4. Cydr - Braeburn 5. Rum - Xyz 6. Wódka - Avanidius 7. Gin - Applejuice 8. Koniak - FreeFraQ 9. Sake - Vanadiss 10. Szampan - Tarreth 11. Koktajl - Sliver 12. Tequila - El Martinez 13. Sherry - EmoTacoZ 14. Bimber - Ziomisz 15. Calvados - Applejuce 16. Piccolo - Kuoth 17. Frugo - Flutteryay 18. Komandos - Warmen 19. Absynt - Skysplit 20. Spirytus - DantePD 21. Applejack - Applejuice 22. Kociołek Panoramixa - JasnyGwintCoToZaŻul?! = Wszyscy! 23. Miód pitny - Avanidius 24. Porter/Stout - Porter 25. Kozel - K0ziol 26. Herbatka - Adisso/Elizabetta 27. Martini - El Martinez 28. Śliwowica - Sliver 29. Grog - Matjas 30. Dog In The Fog - Cuddly Doggy 31. Somersby - aziz 32. BE POWER! - Kuba Dmode Coke 33. Jack Daniels - ???
  2. Applejuice

    Cosplay RD? COSPLAY RD!

    Nie wiem czy było, ale zrobiło to na mnie wrażenie:
  3. Wszystko spowił mrok. Nie wiedziałeś, jak długo byłeś nieprzytomny. Obudziłeś się w łóżku w niedużym pomieszczeniu, gdzie stała również drewniana skrzynia, stół alchemiczny oraz stół runiczny. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałeś się, gdzie jesteś... To była twoja dawna komnata w Klasztorze Magów Ognia.
  4. Ból na chwilę ustał. Zupełnie tak, jakby Kalona się zawahał. - TY przeklinasz MNIE?! - wrzasnął. Po chwili ból stał się jeszcze większy. Nie mogłeś nic zrobić. Czułeś, jak z każdą chwilą twoja energia słabnie. Prawdopodobnie straciłeś przytomność. Znów otaczała cię pusta, biała przestrzeń. Czułeś się tak, jakbyś znajdował się w jakiejś kapsule i gnał z niewyobrażalną prędkością przed siebie. To trwało dosyć długo, dopóki znów nie wylądowałeś na ziemi. Byłeś w centrum miasta. Kalona najwyraźniej musiał cię tutaj przenieść. Wąskie, kamienne uliczki wiły się między drewnianymi budynkami. Gdzieniegdzie dom był wykonany z cegły - to chyba świadczyło o tym, że ktoś jest bogatszy od reszty. Sklepy miały wywieszone różne szyldy. Dostrzegłeś warzywniak, księgarnię, a nawet sklep alchemiczny. Przed sobą miałeś nieco większy budynek, który prawdopodobnie był ratuszem. Po prawej stronie znajdowały się koszary - świadczyła o tym obecność ogierów, którzy byli ubrani tak samo jak ci, których spotkałeś nad brzegiem wodospadu. Twojego dawnego ja, ani także oddziału wojska, nigdzie nie było. Nie wyczuwałeś nawet obecności Kalony. Byłeś sam...
  5. Sara pokręciła głową. - Często słyszałam ich rozmowy - odparła - ale żadna skarga na ciebie nie była dostatecznie poważna, żeby cię zdradzać. Chyba że nasza załoga była bandą bezmózgich kretynów - dodała i prychnęła cicho. - Nie wiem nawet gdzie oni się ukryli... Będzie ciężko.
  6. - Nie wiem... - odparł generał i spuścił głowę. Po chwili gwałtownie uderzył się w pierś, zupełnie tak, jakby był zły na to, że okazał słabość. - Ale nie poddamy się! Zrobimy wszystko, żeby Equestria była bezpieczna! Będziemy walczyć, dopóki żyjemy, nawet jeśli została nas garstka! To nie było jedynym problemem. Żołnierze byli poważnie ranni. Generał syknął z bólu, gdy postawił kolejny krok. - Lotnicy - zwrócił się do grupki pegazów. - Ci, którzy mogą latać, niech zaczną patrolować las Isary. Czekam na wasze raporty. - Tak jest! - odpowiedzieli. Większość wzbiła się w powietrze, szerokim łukiem omijając las, by na jego drugim końcu zniknąć za koronami drzew. - Zajmować się rannymi! Mamy mało czasu! Do roboty! Ci, którzy mogą chodzić, sprawdzajcie broń! Szykujcie się do wymarszu! - Generale? - powiedział to jeden z żołnierzy, jako jeden z nielicznych nie miał większych obrażeń. - Wyślij oddział trzeci do naszych wyrzutni w lesie. Idź z nimi. - Oczywiście. Nastąpił chaos. Wszyscy biegali wokoło, wykrzykiwali imiona, otrzymywali rozkazy. Tymczasem w lesie Isary niektóre drzewa zaczęły się łamać, prawdopodobnie wybuchł pożar. Pegazy, które wysłał generał, natychmiastowo wróciły. - Kierują się na zachód, wschodnia i północna strona są całkowicie czyste - powiedział jeden z nich. - Zostało nam trochę bomb gazowych! Możemy ich tym oszołomić na jakiś czas! - Dobra! - wrzasnął generał. - Wszyscy co potrafią latać, bierzcie te cholerne bomby i zrzucajcie na armię tych przeklętych Changelingów! Oddział piąty, do mnie! Ktoś podszedł do ciebie. Był to szary ogier z ranami na twarzy. - Skoro już tu jesteś, chodź, pomożesz nam - powiedział. Wskazał na niewielkie zbiorowisko niewielkich kul, które prawdopodobnie były owymi bombami. Z łatwością można było je pochwycić, gdyż od każdej zwisał sznur. Pegazy już wznosiły się w powietrze z bronią...
  7. Na niebie zagościł księżyc i pierwsze gwiazdy. Nie pozostawało ci nic innego jak tylko pójść spać i czekać na to, co przyniesie jutro. Zastanawiałeś się, co Lee wymyśli... Może się okazać, że jednak będziesz musiał działać na własną rękę. Powoli zasypiałeś, pogrążony we własnych myślach. Po chwili usłyszałeś, że ktoś wszedł do twojego mieszkania. To był Wilk, twój przyjaciel. - Cześć - powiedział z uśmiechem. - Masz ochotę na małe polowanie?
  8. Pff, zaraz ty nie będziesz się trzymał... Uderzyłem o ścianę. Świat wirował, nogi odmawiały posłuszeństwa. Mimo tego udało mi się iść dalej. - Jakoś... - bąknąłem.
  9. - No dobra... - odparłem z westchnięciem. "Masz szansę odprowadzić Lyriel". Co to miało znaczyć? Zabrzmiało to tak, jakby mi ją oddawał. Ten gościu co raz bardziej zaczął przypominać mi żmiję. Znów rozpocząłem bolesną walkę na śmierć i życie, a moim celem były drzwi. To będzie totalna masakra. A jutro to już w ogóle...
  10. Spojrzałem na Artensa znużonym wzrokiem. Hm... on był chłopakiem Lyriel? Dużo razy widziałem ich razem. Mają nawet podobne, długie włosy. Już cię nienawidzę, koleś. - Taa... Zabierzmy ją do swoją pokoju - powiedziałem. - Albo lepiej ty ją weź. Mój upierdliwy menadżer pewnie nie pozwoli mi stąd wyjść.
  11. Słyszałeś, jak Kalona westchnął. - Jesteś strasznie upierdliwy i denerwujący - stwierdził. - Później będziesz żałować swoich słów. Zobaczysz. - Gdy to mówił, mogłeś ujrzeć w myślach jego złowieszczy uśmiech. Jego głos był przesycony nienawiścią i jadem. - Teleportacja to nie byle hop-siup, jak to mawiają. Mogę cię przenieść tylko do tych miejsc, gdzie byłem ja sam. A w miejscu, gdzie zamordowałeś Elementy Harmonii, jak już się pewnie domyślasz, mnie nie było, niestety... Być może gdybym tam był, udałoby mi się ciebie powstrzymać. Poczułeś, że zrobiło się zdecydowanie zimniej. - Wiesz co? Wpadłem na pomysł - rzekł Kalona. - Opowiem ci o tym wszystkim. Mam dość twojej niewiedzy i bezczelności. Mina od razu ci zrzednie. Najpierw jednak musisz coś zrobić... Właściwie ja muszę coś zrobić. Chłód narastał z każdą sekundą. Robił się co raz większy. Miałeś wrażenie, że zaraz zamarzniesz... zamiast tego czułeś, jak ten chłód cię rani. Mimo to żadne obrażenia nie pozostawały na twoim ciele. Ból był taki, jakby ktoś uderzał cię bez przerwy lodowym biczem. - W końcu musisz ponieść jakąś karę... To cię jednak ponownie nie zabije. O to nie musisz się martwić.
  12. Mina Pinkie stała się gwałtownie poważna. - Och, nie mogę tego zrobić - odparła. - To nasz super tajny sekret. - Po chwili znów się uśmiechnęła. - Smakowało ci? Mogę ci zapakować parę kawałków, jeśli chcesz - zaproponowała. Nie czekając na twoją odpowiedź ukroiła dwa kawałki ciasta, położyła je na białym papierze i starannie zapakowała. - Nie musisz nic płacić, bo to ciasto jest nowością Państwa Cake, a nowości zawsze rozdajemy za darmo! Pinkie wychyliła się za ladę, najwyraźniej coś obserwując. Po chwili wyskoczyła ze swojego miejsca i ruszyła na koniec sali. Zdążyła tylko rzucic ci przez ramię: - Klienci czekają!
  13. Nie ma to jak oceniając nick dać jego nazwę... x.X Bardzo interesująca ocena, doprawdy ;p (wchodzę tu tylko po to, żebyście ocenili mój nowy mhroczny avatar i moją nową mhroczną sygnaturkę, huehuehue. Fairy Tail FTW.) Nick: Moja koleżanka ma taką ksywkę. Milutko brzmi Avatar: Nyx... :3 Szkoda tylko, że ten avatar taki prosty, mimo wszystko całkiem ładny i słodziutki ^^ Syngatura: Trochę niewyraźna i taka średnia... User: Nie znam. Kręci się po różnych zabawach, poza tym nic o nim nie wiem.
  14. Uniosłem brwi. - Zanieść? - powtórzyłem, lekko zniechęcony. Bałem się, że się przewrócę, szczególnie, że powoli też zaczynałem czuć się nie najlepiej. Poza tym... wyglądałoby to trochę dziwnie, gdybym ją niósł. - Dasz radę - stwierdziłem. Przeniosłem jej kopyto na swoje ramię, żeby mogła się o mnie oprzeć, a potem ją podniosłem. - Hooopsiuup... - mruknąłem. - No. Możemy iść.
  15. - Lepiej miej oczy dookoła głowy. Nic nie wiadomo - powiedziałam. Rozejrzałam się po okolicy. Ten gąszcz, który nas otaczał, byłby idealnym miejscem na polowanie dla zwierząt... Mogły się tam ukryć, a potem zaatakować znienacka. Wzdrygnęłam się. To nie jest Las Everfree - powiedziałam sobie w myślach. To tylko zwykły, egzotyczny i piękny las. Usiadłam na miękkiej trawie i przeciągnęłam się. Ostatnio długo wędrowałam z Gray'em. Zdecydowanie potrzebowaliśmy odpoczynku. - Mógłbyś rozłożyć namiot? - spytałam z szerokim uśmiechem.
  16. Promyk słońca... - No to cię odprowadzę - oświadczyłem. - Mark niech się wypcha. Coś wymyślę. Wstałem ze swojego miejsca. Położyłem Lyriel kopyto na ramieniu i kucnąłem obok niej. - Wstaniesz?
  17. - Nie wiem, może i wymysł. Nie znam się na... stanach umysłu, czy coś. Ale przyzwyczaiłem się już do siedzenia i płakania, więc ciężko będzie się odzwyczaić - odparłem. Mogłem powiedzieć jeszcze dużo, ale sądziłem, że Lyriel już mnie i tak nie słucha. I na pewno nie chce. Westchnąłem cicho i odsunąłem szklankę na bok. Nagle straciłem ochotę na picie. Świat powoli zaczął mi tańczyć przed oczami. Zerknąłem na Lyriel. - Może powinnaś pójść do pokoju? - zaproponowałem.
  18. - I świetnie ci to wychodzi - powiedziałem. - Dzięki tobie zmieniło się całe moje życie. Może weź do serca swoje własne rady? Wypiłem trochę wiskey. Nie miałem już na nią ochoty. Piłem tylko po to, żeby mieć jakieś zajęcie. Przyzwyczaiłem się do tego gorzkiego smaku. Rano pewnie nie będę mógł podnieść się z łóżka... - Poniósł mnie melanż...* - mruknąłem sam do siebie i dopiłem do końca. Znów zwróciłem się do Lyriel: - Poza tym zawsze możesz na mnie liczyć. O ile nie będę miał depresji i nie rozwalę wszystkiego wokół, co ostatnio często mi się zdarza. ______________________________ * MUSIAŁAM. Wybacz xD
  19. x) _____________________________ - Pouczać? Chodzi ci o mnie? - Spojrzałem na nią. - Nie pouczam cię. Przynajmniej nie chciałem. Wybacz, już się nie odzywam - mruknąłem. Mój nastrój robił się co raz bardziej podły. Odruchowo chciałem sięgnąć po swoją szklankę, ale dopiero po chwili zorientowałem się, że już nic tam nie ma. - Możesz dać samą whiskey - powiedziałem od niechcenia do barmana.
  20. - Powiedz mi, że to są jakieś żarty. Nie rozumiem ani słowa z tego, co powiedziałeś, Sebastianie - powiedziałem rozgniewany. Średnio wypalił im ten żart. Ciekawe... Cameron za tym stoi? - Niby jakim cudem to jest inny świat... czy coś w tym stylu? Ha. Ha. Ha - wycedziłem. - Chcę stąd iść. Wrócić do hotelu do Ponyville. Zabierzcie tę pieprzoną kroplówkę, już. Naprawdę byłem wściekły. Akurat w takim czasie zachciało im się robić takie durne kawały, kiedy cały świat mi się wali? Świetnie. Po prostu świetnie...
  21. Zwolniłam kroku i pozwoliłam swoim oczom napawać się cudnym widokiem. To miejsce zdecydowanie miało w sobie coś magicznego. Wszędzie dookoła znajdowało się coś, od czego nie można było oderwać wzroku. Melodia lasu - śpiew ptaków, szelest liści - pieściła mi uszy. Mogłabym tam stać w nieskończoność. Słońce jednak zapewne już znikało za horyzontem, a w nocy nawet tak urocze miejsce może stać się bardzo niebezpieczne. - Romantycznie, prawda? - zażartowałam i trąciłam Gray'a w bok. - Musimy znaleźć odpowiednie miejsce na obozowisko. Robi się późno, a kto wie jakie zwierzęta polują w nocy...
  22. >> << ____________________________________ Znów wziąłem parę łyków drinka i stwierdziłem, że jego smak już mi się znudził. Spojrzałem na barmana. - Masz... coś innego? - mruknąłem w jego kierunku. Po chwili dotarły do mnie słowa Lyriel. Dokończyłem Apple Jammy, a potem uśmiechnąłem się do niej szeroko. - Mniej gdybania, więcej przeżywania teraźniejszości, co nie? To twoje słowa - powiedziałem.
  23. Miałem inny wybór? Odwzajemniłem uśmiech i wypiłem kolejnego drinka. - A dlaczego u ciebie jest źle? - spytałem i spojrzałem wymownie na barmana. Pewnie już wiedział o co mi chodzi.
×
×
  • Utwórz nowe...