Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. 1. Lubi pociągi! 2. Lubi samochody! 3. Lubi samoloty! 4. Ma 191 cm wzrostu! 5. Ma ładną twarz! 6. Ma gruby głos! 7. Bolą go plecy :< 8. Chce się przejechać na najtrudniejszym torze świata! To jego marzenie! 9. Mieszka w Mysłowicach! 10. Lubi robić zdjęcia! 11. Słucha muzyki elektronicznej! 12. Hm... jest miły i sympatyczny! 13. Jedzie do Kutna i będzie mnie nosić na barana! (o ile nie będą go bolał plecy) 14. To Misiak! <3 Ech... chodziło o Tisoska. O tobie, cichy, nic nie wiem. Sorki D: Jesteś pesymistą? Czemu? :
  2. - Hm... - mruknąłem w zamyśleniu. Niedługo potem znalazłem odpowiednie słowo: - Życie. Po chwili uświadomiłem sobie, że Lyriel nazwała mnie przyjacielem. To chyba pierwszy raz od naszego poznania. Czy to coś oznaczało? Nie, skarciłem się w myślach. Nie będę zastanawiał się nad każdym jej słowem, bo to doprowadzi mnie do szaleństwa. Zresztą co może się kryć za słowem "przyjaciel"? Tylko przyjaźń. Nagle przypomniałem sobie o Reirze i pierwszej sytuacji między nami, w której doprowadziłem ją do płaczu... Wziąłem łyk swojego drinka i odetchnąłem. Przynajmniej będę mógł tu trochę wypić. Chyba jedyna zaleta całej tej imprezy...
  3. Przez chwilę milczałem oszołomiony. Potem wybuchłem śmiechem. To było zbyt absurdalne, żeby mogło się dziać naprawdę. - Że co?! O czym ty gadasz? Mam rozumieć, że jesteśmy w jakimś innym świecie, tak? Dobre... Jeszcze tego mi brakowało... Gdy spojrzałem w jego oczy, zrozumiałem, że nie żartuje. - Hej... - mruknąłem. - Kataklizmy? Jakie kataklizmy? Przecież... - Nie mogłem dobrać odpowiednich słów. - Co?! - Stać mnie było tylko na tyle. Wpatrywałem się w niego jak idiota. Nic nie rozumiałem z tego, co powiedział...
  4. Uśmiechnąłem się kpiąco i spojrzałem na nią. - To fajnie, że chociaż ty dobrze się bawisz - powiedziałem. Nie miałem na nic siły, nawet na rozmowę z Lyriel. Chciałem jeszcze coś dodać, ale w ostatniej chwili ugryzłem się w język. Nie chciałem być dla niej chamski tylko dlatego, że jestem zły na wszystko i na wszystkich ze swojej własnej winy. Westchnąłem i powiedziałem do barmana: - Daj jeszcze to Apple Jammy...
  5. Zerknąłem na nią kątem oka, a potem dalej zacząłem gapić się w przestrzeń. - Po prostu mnie nie lubi - mruknąłem i oparłem się leniwie o blat. - Nie mogę stąd wyjść... Zaraz zwariuję...
  6. Obrzuciłem go gniewnym spojrzeniem. Miałem ochotę się odgryźć, ale powstrzymałem się. - Dobra - mruknąłem wściekły i odwróciłem się. Wolnym krokiem znów podszedłem do baru, opadłem na wolne krzesło i całkowicie wyłączyłem się od rzeczywistości.
  7. Wyprostowałem się. - Jestem supergwiazdą, Ren Canady, lider zespołu Blast - powiedziałem. Nigdy nie lubiłem się aż tak wywyższać, ale z tymi koleżkami było zdecydowanie coś nie tak. - Nie wiem o czym ty mówisz. To jest jakiś szpital psychiatryczny czy co? Robisz sobie jaja? - spytałem kpiąco. - Gdzie jest mój menadżer? Przerwano nam imprezę. Przez chwilę milczałem, obrzucając go gniewnym spojrzeniem. - Nie byłem na żadnym pustkowiu, nie mam ze sobą żadnego durnego naszyjnika - dodałem. - Chcę wiedzieć co się stało.
  8. - Chwila - mruknąłem. Powoli usiadłem na łóżku i spojrzałem na tę zgraję. Od razu zalałem tego ogiera falą pytań: - Gdzie ja jestem? Co z resztą mojego zespołu? Co z Trapnest? Co się właściwie stało w barze i kto jest za to odpowiedzialny? I o czym ty, do cholery, pieprzysz? Jedyne ocalałe miasto kucyków? Osady? Co tu się, kurde, dzieje? - Jestem Ren Canady i żądam wyjaśnień - powiedziałem stanowczo. Od razu po ujrzeniu mojej twarzy powinien wiedzieć kim jestem...
  9. - No i co z tego? - jęknąłem. - Powiedz, że jestem chory. I tak czuję się jak gówno... Spróbowałem go ominąć. I tak wiedziałem, że to się nie uda...
  10. Nie obchodziło mnie to co powie Stan ani jak zareagują inni. W milczeniu wstałem ze swojego miejsca i skierowałem się do wyjścia. Dosłownie odechciewało mi się żyć. Jeszcze tego brakuje, żebym siedział sam przy barze, podczas gdy impreza pewnie się rozkręci - w końcu będą mieli Camerona.
  11. - Nie - odparłem krótko. Z jego opisu wynikało, że to jednak była ona, ale nie chciałem zaprzątać sobie tym głowy. Westchnąłem. Ile jeszcze będę tu leżeć sam? No... właściwie nie sam, tylko z tym dziwnym kolesiem. To wszystko nie miało sensu. Spać też mi się nie chciało, a na dołujące rozmyślania także nie miałem ochoty. Z braku lepszych pomysłów, zacząłem sobie cicho nucić melodię skrzypiec Lyriel, którą grała na koncercie...
  12. Sara lekko zerknęła na strażnika, po czym wyciągnęła fajkę i zapaliła ją. - Nie - odparła spokojnie. Musiała być zmęczona ciągłym siedzeniem i najwyraźniej już nic ją nie obchodziło. - Ponoć wyjdziemy stąd za dwa dni. Wytrzymamy do tego czasu. Nie chcę ryzykować - dodała ciszej. Wypuściła dym ze swojej fajki i odetchnęła głęboko. - Masz już jakieś plany, kapitanie? - spytała po chwili i uśmiechnęła się lekko.
  13. Nie Red. Ren _________________________ - Twilight Sparkle...? - powtórzyłem w zamyśleniu. Byłem pewny, że tak miała na imię ta dziennikarka, która przeprowadzała z nami wywiad. Mogłem się mylić, więc nic o tym nie powiedziałem. Jego przyjaciółka umarła, do tego walczył ze zbroją wielkości pociągu... Co to za gość? Chyba naprawdę musiałem trafić do jakiegoś wariatkowa. Nic już nie powiedziałem, tylko odwróciłem się w drugą stronę i znów spróbowałem zasnąć, choć wiedziałem, że to mi się nie uda.
  14. Poszukiwania guziczka nie przyniosły rezultatu. Westchnąłem ciężko. Ile jeszcze tutaj będę siedzieć? Chociaż... nie specjalnie śpieszyło mi się, żeby wrócić do hotelu. Przynajmniej nie teraz. Najbardziej dręczyło mnie pytanie, co się stało z innymi. Bo gdyby byli cali, na pewno byliby tutaj... Prawda...? Zamknąłem na dłużej oczy i nagle usłyszałem potężny huk. Ten cały Magnus kopniakiem rozwalił szafkę. Wpatrywałem się w resztki z niedowierzaniem i zdumieniem. - O rany... - mruknąłem sam do siebie. A więc te mięśnie to nie podróba. Albo po prostu meble w tym szpitalu były kiepskiej jakości. Cokolwiek było z tym gościem, chyba też miał problem. - Podły los? Przyzwyczaj się...
  15. - Niby kto? - warknął Kalona. - Wątpię, by od takiego przestępcy był ktoś jeszcze gorszy. Twe imię zostało wymazane z kart historii nie bez powodu. Jeśli nie masz już nic ciekawego do powiedzenia, zamilcz i więcej nie obrażaj naszej dumy. Słońce schowało się za chmurami. Zrobiło się trochę chłodniej, zaczął wiać wiatr. Do świątyni i miasta pozostał jeszcze spory kawał drogi. - Czujesz się na siłach? - po chwili spytał z nieukrywaną niechęcią Kalona. - Nie ma sensu iść za nimi przez godzinę. Znów mogę cię teleportować, ale będzie jeszcze gorzej niż poprzednio. Taka wizja najwyraźniej mu się podobała. Mogłeś zaryzykować, albo iść dalej.
  16. Applejuice

    Bracia Flim i Flam

    Nieoficjalny avatar to żadna ranga, każdy może sobie ustawić taki tytuł, jeśli poprosi o to jakiegoś moderatora ;p Koniec off-topu. Wracając do głównego tematu wątku - wkurzają mnie ci bracia. No i nie lubię ich, bo doprowadzili Applejack do płaczu T_T Piosenkę mieli całkiem spoko, ale jakoś nie utkwiła mi w pamięci.
  17. No to jednak urwał się z choinki. - No cóż... - mruknąłem i odwróciłem się na bok. - Pewnie i tak zaraz ktoś po mnie przyjdzie, więc sobie teraz odpocznę. Głowa mi pęka. Zbroja? Zadanie? Wow. Koleś chyba faktycznie musiał mieć coś z głową. Nie interesowała mnie za bardzo jego osoba, więc odetchnąłem parę razy i znów spróbowałem zasnąć. Ból nadal nie ustępował. Zacząłem szukać jakiegoś guziczka albo coś w tym stylu, żeby wezwać lekarza. Nie rozumiałem całej tej sytuacji. Zdecydowanie ktoś musiał się na mnie uwziąć...
  18. Applejuice

    Bracia Flim i Flam

    Tu nie o to chodzi ;P Raz na trzy miesiące Tarreth będzie sprawdzał, czy ktoś w temacie o danej postaci jest wyjątkowo aktywny, prowadzi jakieś interesujące dyskusje, zapytaj itp - wtedy on sam wybierze Avatara na to stanowisko ;P
  19. Mimo mojego obecnego stanu, zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego zdziwiony. Koleś chyba urwał się z choinki. Zresztą nie dziwiłem się. Ja też nie myślałem jeszcze za dobrze. - Jestem Ren Canady. Gitarzysta z Blast - powiedziałem. - Wiesz może co to za szpital? Siedziałem w barze w Ponyville i nagle film mi się urwał... - Jeszcze raz dotknąłem swojego czoła i mruknąłem sam do siebie: - Może jednak za dużo wypiłem...
  20. - Nie wiem - odparłem, nie odwracając nawet głowy w jej kierunku. - Gdzieś poleciał. Może bawi się w DJ'a, albo coś w tym stylu. Powoli miałem tego wszystkiego dość, nie okazywałem jednak znużenia. Dopiłem do końca swojego drinka i czekałem, aż Artens znowu powie coś wesołego, co mnie wytrąci z równowagi.
  21. Z początku nie mogłem nawet otworzyć oczu. Miałem wrażenie, że moje powieki ważą z kilka kilogramów. Do tego bolał mnie każdy centymetr ciała, a głowa eksplodowała. Usłyszałem, że ktoś krzyczy. To zmusiło mnie do powrotu do normalności. Leżałem na łóżku w jakiejś sali, gdzie wszystko było białe. Odwróciłem głowę w kierunku swojego sąsiada. To nie był jeden z moich przyjaciół. Gdzie jest reszta? Reira... Lyriel... Artens... Tisa... Nie docierało do mnie to co się wydarzyło. Wszyscy upadali na ziemię, świat się skończył. Te krzyki, śmiech... Próbowałem wstać, ale tylko bardziej zakręciło mi się w głowie. Do tego przerażony zauważyłem, że jestem podpięty do kroplówki. Szpital? Czyli nie umarłem... Inni też muszą gdzieś tutaj być. - Co jest, do cholery... - mruknąłem i złapałem się kopytami za czoło, chcąc w ten sposób choć trochę zmniejszyć ten głupi ból. Pomyślałem, że jakiś psychiczny fan musiał jakimś cudem dostać się na imprezę, rozproszył jakiś gaz czy coś i wszyscy poupadali. O, albo ten dziwny barman dolał mi coś do drinka. Nie miałem pojęcia, co się tak naprawdę wydarzyło. Jeśli to jest szpital, to gdzie są pielęgniarki? I co się stało z resztą? Myślenie sprawiło tylko, że poczułem się jeszcze gorzej. Wtuliłem głowę w poduszkę. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać... Przypomniałem sobie o tym ogierze, co wrzeszczał jak opętany. Przynajmniej nie byłem sam w tym wariatkowie. Jeszcze raz na niego spojrzałem. - Kim ty jesteś? - spytałem. Nie przypominałem sobie, żeby taki olbrzym był u nas w barze.
  22. - A... - bąknąłem idiotycznie. - Dzięki. Jak Cameron przyjdzie możesz mu to powiedzieć osobiście - dodałem. Przez chwilę milczałem. Wziąłem jeszcze parę łyków ze swojej szklanki. - Wybacz, nie mam nastroju do rozmowy - powiedziałem ponuro.
  23. Każdy może się pomylić, nie dołuj się D: _______________________________________ - Artens...? - powiedziałem zaskoczony. - Co jest? Czego on miałby ode mnie chcieć? O rany... Nie byłem na siłach na jakieś poważne dyskutowanie o naszych przyszłych koncertach ani nic z tych rzeczy... Niedługo chciałem już się stąd zmyć. Spojrzałem na niego i czekałem na to, co chce mi powiedzieć.
  24. Lubię buhahać xD No tak, zrobiłeś byka. Nie pisze się "po za tym", tylko "poza tym" i z tego buhahałam Oprócz tego w mojej sesji... Mianownik: Kalona. Dopełniacz: Kalony. Celownik: Kalonie. Biernik: Kalonę. Narzędnik: z Kaloną. Miejscownik: o Kalonie. Wołacz: Kalono! ______________________________________ Odprowadziłem Dave'a wzrokiem, a potem oparłem leniwie głowę o kopyto i zacząłem gapić się po wszystkich zebranych, nie mając nic lepszego do roboty. Chwyciłem swoją szklankę i na początku wypiłem tylko maleńki łyk, a gdy stwierdziłem, że jakoś to smakuje, wypiłem połowę zawartości za jednym razem. Po chwili przypomniałem sobie o tych wszystkich "ważnych osobistościach". Pewnie wyglądałem w tamtej chwili jak żul. Z westchnięciem wyprostowałem się i odwróciłem w kierunku lady. Byłem zmęczony, wściekły i smutny jednocześnie. Powinienem już dawno eksplodować. Stwierdziłem, że posiedzę tutaj jeszcze parę minut, a potem idę spać, choć oczywiście wiedziałem, że i tak nie zasnę...
  25. Hm? Nie wiem o co ci chodzi xP __________________________________ Starałem się ukryć zdumienie. Garnet Til Alexandros była tutaj? - Aha - mruknąłem beznamiętnie, lecz w środku cały się gotowałem. Lyriel musiała o tym wiedzieć, że najbogatsza klacz w Equestrii tutaj jest. W końcu była dla niej drugą matką. Zerknąłem na nią kątem oka. Dlaczego więc nie szła się z nią spotkać? Do tego siedziała sama, podczas gdy reszta jej zespołu chyba nieźle się bawi... Może coś ją trapi? Bałem się jednak podejść do niej w obecności Reiry. Nie chciałem czymś głupim znowu jej zranić. Po naszej rozmowie nie mogę tak po prostu zacząć rozmawiać z Lyriel... Westchnąłem cicho i dalej siedziałem na swoim miejscu. Spojrzałem wymownie na barmana, żeby też mi coś podał... Obojętnie co, byle było z alkoholem...
×
×
  • Utwórz nowe...