Applejuice
Brony-
Zawartość
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Applejuice
-
Mag Ognia, Najemnik, Strażnik Miejski, Wodny Krąg, Mag Wody, Bandyta, Pirat.
-
Przepraszam bardzo, ale nasz bohater nie nazywał się "Bezimienny" lecz w ogóle NIE MIAŁ IMIENIA xP A to duża różnica.
-
Tę piosenkę śpiewał mój kolega na zakończenie roku, błeee, wspomnienia Dx Poza tym. Tak dziwnie cenzurujesz te słowa, że musiałam się długo zastanawiać nad tym pierwszym xP ____________________________________ Zauważyłem, że Cameron ciągle gadał o tym, że nikogo sobie nie znajdzie. Podejrzewałem, że musiał mieć też jeszcze jeden, jakiś inny problem. - Chyba że twoja miłość jest tuż obok ciebie... - mruknąłem, myśląc o Reirze, lecz szybko starałem się wyrzucić ją ze swojej świadomości. Zastanawiałem się, jakbym się czuł, gdybym powiedział Lyriel to co do niej czuję, a ona by tego nie odwzajemniła. Starałem to sobie wyobrazić... starałem wyobrazić sobie to, jak musiała czuć się Reira. Właśnie. Moja miłość była tuż obok mnie. Tylko dlaczego okazałem się takim dupkiem i tego nie wykorzystałem...?
-
W tamtej chwili straciłeś wszelką nadzieję. Ogarnął cię potworny smutek i z każdą chwilą czułeś się co raz gorzej. Cała ta sytuacja była wyjątkowo nienaturalna. Nie miałeś pojęcia, jak z tego wybrnąć... Nie miałeś pojęcia o niczym. - Zaczekaj! - usłyszałeś głos Twilight. Lawendowa klacz natychmiast cię dogoniła i zagrodziła ci drogę. Wpatrywała ci się w oczy, najwyraźniej nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszała. - Zaczekaj - powtórzyła, tym razem spokojniej. Z roztargnieniem poprawiła sobie grzywkę, która podczas jej truchtu lekko się zmierzwiła. Podeszła do ciebie bliżej. - Naprawdę nie wiesz, kim jest Księżniczka Celestia? - spytała, starając się, by jej ton głosu był opanowany. Mimo to ciężko było jej ukryć zdziwienie, które wyraźnie malowało się na jej twarzy. - Nie pamiętasz nic ze swojej przeszłości... Czy to jest jakiś żart...? Bo jeśli tak, on nie był śmieszny - rzekła.
-
Na półkach z książkami nie znajdowało się nic ciekawego. Głównie jakieś opowiadania o żeglarzach, poradniki gotowania i tym podobne (znalazłeś również barwnie ilustrowaną powieść erotyczną, którą natychmiast odłożyłeś - nie chciałeś wiedzieć, co robiła w takim miejscu). Zajęło ci dosyć sporo czasu, aż natknąłeś się na coś ciekawego: "Królowa Egzystencji i Urodzaju". Na okładce znajdował się portret Agnes, wykonany jakimś charakterystycznym, koślawym stylem... Ku twojemu zdumieniu, umaszczenie Agnes nie było czarne, lecz zielone, a falująca grzywa mieniła się błękitem i bielą; wyglądała jak fala na wzburzonym oceanie. Z tej książki mogłeś dowiedzieć się wielu rzeczy. Była ona jednak okropnie gruba, więc otworzyłeś ją na losowej stronie... Zacząłeś czytać: ELEMENTY HARMONII Elementy Harmonii, znane również jako Klejnoty Życia, są najsilniejszą magią znaną kucykom. Do niedawna było ich jedynie pięć - Szczerość, Śmiech, Dobroć, Hojność, Lojalność - lecz po wielu latach odkryto również szósty Element - Magię. Ich moc jest nieporównywalna do innych magicznych broni, którymi obecnie dysponuje nasz gatunek. Polega ona na uwolnieniu potężnej energii wynikającej z więzi między przedstawicielami Elementów, która potrafi zniszczyć każde zło mogące zakłócić Harmonię w naszym świecie. Elementy podtrzymują ład i zapobiegają rozprzestrzenianiu się chaosowi. Są najsilniejszą bronią naszej Jedynej Królowej Agnes. Elementy nie są jednak tylko bronią - są również czymś więcej. Między Królową a Elementami istnieje pewne połączenie, którego nikt nie może zerwać. Jeśli tak się stanie, Królowa, jak i cały nasz świat, będą w poważnym niebezpieczeństwie. Dlatego nigdy, przenigdy przedstawiciele Elementów Harmonii nie mogą umrzeć. Inaczej czeka nas zagłada. Bariera, która otacza nasz świat, będzie znikać, dopuszczając do niego wszelkie zło. Moc Królowej, która podtrzymuje przy życiu wszystko, również będzie osłabiona. W Najgorszym przypadku Królowa może umrzeć. Gdyby tak się stało, zniknęłaby wszelka nadzieja.
-
- Na pewno wszyscy przyjmą ciebie z otwartymi kopytami - powiedziała Twilight w odpowiedzi na twoją pierwszą przemowę. - Umaszczenie sierści w Ponyville nie gra dużej roli. Tutaj wszyscy są sobie przyjaciółmi, dlatego to miasteczko jest takie wyjątkowe. Gdy milczałeś, powoli oddalaliście się od centrum miasta. Minęliście jedno niewielkie wzgórze, a twoim oczom ukazała się ogromna farma. Wszędzie dookoła rosły zielone drzewa, dosłownie uginające się pod ciężarem soczystych, czerwonych jabłek. Przed tobą stała czerwona stodoła, a nieco dalej niewielki dom. - Nic dziwnego, że kochasz noc. W końcu jesteś uczniem Księżniczki Luny - rzekła ponowie z ciepłym uśmiechem. - Ja... No cóż, bardzo lubię czytać... wręcz ubóstwiam czytać i się uczyć. Oprócz tego całkiem nieźle władam magią... - nagle urwała i jej wzrok spoczął na twoich skrzydłach. Potem spojrzała na twoją głowę. - Skoro jesteś uczniem Księżniczki Luny, dlaczego nie jesteś jednorożcem? - spytała lekko zaskoczona. Zwolniła kroku. - Myślałam, że uczyłeś się w Szkole dla Uzdolnionych Jednorożców... przynajmniej tak Księżniczka napisała mi w liście...
-
Zastanowiłem się chwilę. Mieć żonę i dziecko... Nigdy jeszcze o tym nie myślałem. Jak wtedy wyglądałoby moje życie i życie mojej rodziny? Ta myśl trochę mnie przerażała. - Nie wyobrażam sobie siebie w roli ojca. Moje dzieci pewnie kręciłyby interesy z handlarzami narkotyków po zajęciach w przedszkolu - mruknąłem i parsknąłem cicho śmiechem. - Ta... - westchnąłem i położyłem się na brzuchu. - Chociaż... chciałbym mieć syna. Taki Ren Junior. Heh... nauczyłbym go grać na gitarze i dałbym mu na imię Shaddix. Ale na razie nie chcę się śpieszyć...
-
"Zielona Mila" Stephen King. Epicka książka.
-
Możesz bez cenzury. Nie ma to dla mnie żadnej różnicy ;p ________________________ - Ulgowo? - powtórzyłem. Wzruszyłem ramionami. - Nie wiem. I tak po pierwszym ich kawałku byłem cały zesrany - mruknąłem. Wstałem i rzuciłem się na łóżko Camerona. Nie chciałem gadać do ściany. - Już myślisz o takich rzeczach jak żona i dzieci? - spytałem, lekko zaskoczony.
-
Pff, młodsze osoby ode mnie klną jak babcia z filmiku "Pieniądze za las" ;p U nas jest dużo dzieci z pokolenia JP xP _______________________________ Westchnąłem. A co by było ze mną, gdybym nie zaczął grac na gitarze? Nie miałbym swojej pasji, a pewnie moje życie byłoby dalej szare i monotonne. - No widzisz - mruknąłem. - Wszyscy spełniliśmy swoje marzenie, a teraz chyba nie mamy żadnego określonego celu, co nie? Po koncercie z Trapnest nie myślę już o tym, żeby ich zniszczyć - powiedziałem. A tym bardziej, że Lyriel jest w Trapnest.
-
- Dzięki, szefunciu. Będę o tym pamiętał. Przyda mi się koleś, który wszystko rozwala. Byłbyś dobry na scenie, tylko musiałbyś coś zrobić ze swoim wyglądem, bo mnie przerażasz - powiedziałem. Przekręciłem się na jeden bok, tyłem do Magnusa. - Może jeszcze zaśpiewasz mi kołysankę, hmm? - mruknąłem kpiąco. Cała ta sytuacja była tak dziwaczna i niedorzeczna, że było mi już totalnie wszystko jedno. Zdecydowanie potrzebowałem snu.
-
- Ok, Big Z - mruknąłem zażenowany. - Idź na zwiady, tylko najpierw połóż mnie na łóżku. Idę spać. Chyba, że boisz się mnie dotykać, to zawołaj jakiegoś lekarza... Bo ja nie rozwalam przeszkód - rzekłem. Najwyraźniej jest tu jakaś wojna, a ja mam w niej walczyć. Dobre... Jak trochę odpocznę... Hm, nie wiem co wtedy. Ale tym będę się martwi później.
-
Nic. xD Wulgaryzmy? Mnie to obojętne xP __________________ - Jak już kogoś chcesz obwiniać w tej sprawie, to tylko mnie - powiedziałem ponuro. Przeze mnie Reira cierpi, przeze mnie Dave odszedł, przeze mnie Cameron nie jest już Cameronem. - Mówiłeś, że zastanawiałeś się, co by było, gdybyś nie zasiadł do garów, co nie? I do czego doszedłeś? - spytałem. - Żałujesz?
-
___________________________ - Przez cały czas uważałem cię za gościa, który nie przejmuje się niczym i zawsze jest szczęśliwy. Pewnie się mylę... ale dla mnie ciągle stwarzałeś takie wrażenie - powiedziałem i wzruszyłem ramionami. - Nie wiem co robisz na imprezach i po imprezach, i raczej nie chcę wiedzieć. Na koncercie solówkę faktycznie miałeś niezłą, jak już o tym wspomniałeś - dodałem. Ponownie usiadłem przy ścianie i spojrzałem na Camerona. - Ostatnio wydaje mi się, że ty też masz jakiś problem - rzekłem.
-
- Po prostu zajebiście - mruknąłem. Uniosłem się nieco, nie chcąc wyglądać jak jakiś żul. - Nie mam pojęcia, co tu się dzieje! - krzyknąłem. - Może mi ktoś to wreszcie, do cholery, wyjaśnić?! Jasna dupa, zemdlałem, teraz jestem w jakimś innym świecie i do tego pojawiło się dziecko alicorn z dwoma Cutie Markami. Co za paranoja! Idę spać. Może jak się obudzę, to ten dziwny sen się wreszcie skończy. Jęknąłem zrezygnowany i opadłem z powrotem na podłogę.
-
- Zaliczyć? - powtórzyłem i spojrzałem na niego. - Ty myślisz tylko o jednym, czy mi się wydaje? - spytałem z uśmiechem. - Ta, tobie łatwo mówić. Może nie być ekstazy, a jeszcze większy dołek. Chociaż z tego też może wyjść jakaś niezła piosenka... - mruknąłem. Wstałem z podłogi i przeciągnąłem się, jednocześnie rozprostowując skrzydła. - Ale faktycznie. Nie jestem już sobą. Nikt już nie jest sobą, z tego co zauważyłem. Chyba że to ja się cofam...
-
- Nie o to chodzi - jęknąłem - tylko o zespół. Przecież widzisz co się dzieje. Sam powiedziałeś, że pchamy nudny wózek i się w nim sprzeczamy, co nie? - bąknąłem. - Więc się pytam, czy masz jakieś pomysły. Albo po prostu powiedz, co o tym wszystkim sądzisz... A jak już wspomniałeś o mojej miłości... - westchnąłem - obstawiam, że i tak nic z tego nie wyjdzie, albo ja sam wszystko zepsuję.
-
Patrzyłem na niego z lekkim uśmieszkiem na twarzy. - Ta, wszystko się ułoży - mruknąłem. - Właściwie... to wyjeżdżam teraz na tydzień, a jak wrócę, to pomyślę, co zrobić - powiedziałem. - Może ty masz jakieś sugestie tudzież pomysły? - spytałem i westchnąłem cicho.
-
Nie wiem czy Gray nadal śpi czy nie, więc zakładam, że wstrząsy go obudziły xP ________________________________ - Gray! - wykrzyknęłam w kierunku szarego pegaza, nie mając pojęcia co się dzieje. Lekko przerażona, wyszłam z namiotu na zewnątrz, chcąc zbadać całą tę dziwną sytuację.
-
Opiekować się... Była taka osoba: Lyriel. Ponuro zauważyłem, że gdybym miał jakiś poważniejszy problem, od razu zwróciłbym się do niej, a nie do Camerona czy Reiry. Ta rozmowa trochę otworzyła mi oczy. Chyba właśnie dlatego tak bardzo zależało mi na Lyriel... bo ona zawsze mi pomoże i pocieszy, a ja zawsze pomogę i pocieszę ją, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Ponadto, Lyriel była przepiękna i zawsze, gdy ją widziałem, serce na moment mi zamierało. Przypomniało mi się jej ciepło, gdy mnie przytulała... Delikatny dotyk... Słodki, kwiatowy zapach jej włosów... - Zakochałem się... - powiedziałem cicho, dopiero teraz uświadamiając to sobie w pełni. Targała mną jednak wątpliwości: czy Lyriel czuła do mnie to samo? Może dla niej nadal byłem tylko dzieciakiem z jakimś bezsensownym problemem? Pokręciłem z roztargnieniem głową. Nie o tym chciałem rozmawiać z Cameronem. - Po prostu nie mam już siły - wróciłem do tematu. - Nie mam pojęcia, co mogę zrobić, żeby było inaczej... lepiej - mruknąłem.
-
- Właśnie o to chodzi, że Dave nie jest rozwydrzonym bachorem - mruknąłem i spuściłem głowę. Miałem szczerą ochotę powiedzieć "to ja nim jestem", ale wtedy to głupie "poświęcenie" Dave'a dla mnie poszłoby na marne. Sam do końca nie rozumiałem tej sytuacji. Ja miałem odejść z zespołu, bo nie byłem wystarczająco silny. Dlaczego więc mój najlepszy przyjaciel zostawił mnie z tym ciężarem samego? Pewnie liczył na to, że sobie poradzę i wszystkich postawię na nogi... A on sam nas opuszcza, Cameron i Reira go nienawidzą, a to wszystko dla mnie. Dla mnie... A ja nie potrafię wziąć się w garść dla niego. Może dlatego, że zwyczajnie byłem samotny...? Potrzebuję twojej miłości, jestem złamaną różą... Naprawdę, chciałem coś zrobić. Ale nie miałem pojęcia, co. Rozmowa z Cameronem jeszcze bardziej mi to uświadomiła i poczułem, że nie mam już na nic siły. Cały czas milczałem. Nie miałem pojęcia co mogę powiedzieć. Jak zwykle - znów okazałem się za słaby.
-
- Nie - bąknąłem. Zdecydowanie miałem dość picia. Poza tym, Lyriel mogłaby coś wyczuć. Osunąłem się jeszcze niżej po ścianie i westchnąłem. - Zamierzasz żyć. Jak? - spytałem. - Wszystko się sypie. Nie czuję już żadnej radości. Wy pewnie też. Dave odszedł, Blast dostaje kopa w dupę od Trapnest, nie mamy żadnych nowych piosenek... Zresztą nie chce mi się nawet dalej wymieniać. I to wszystko przeze mnie - dodałem.
-
Więc w sumie Cameron myślał tak samo, jak ja... Zerknąłem na niego kątem oka. Od kiedy stał się taki poważny? Cholera jasna, wszyscy się zmieniają. Już nic nie jest takie samo jak kiedyś. Nic. - Więc co zamierzasz zrobić? - spytałem. - Też odejść? Tak jak Dave? A może w ogóle wszyscy rzućmy to w pizdu i udajmy, że wszystko jest w porządku, co? - mruknąłem ponuro.
-
Tego już było dla mnie za wiele. Traciłem zmysły? Najprawdopodobniej... Patrzyłem pustym wzrokiem po pomieszczeniu. Czułem się słabo. I psychicznie, i fizycznie. Nie rozumiałem już niczego. Powoli osunąłem się po ścianie i usiadłem na podłodze. Głowa mnie bolała, świat wirował. Nie miałem siły, żeby wstać i pójść do łóżka. Co tu się dzieje, do cholery? Mój oddech przyśpieszył. Byłem przerażony. Ten widok za oknem... Piosenka... I jej słowa... Gdzie ja jestem? Co się stało? Gdzie są moi przyjaciele? Te wszystkie pytania sprawiły, że mimowolnie położyłem się na ziemi i zamknąłem oczy. Sen. Może to wszystko jest tylko jednym, durnym snem? A gdy się obudzę, będę miał kaca i będę leżał w łóżku... Chciałem zasnąć. Nie ważne, że na podłodze. To było jedyne, co mogłem zrobić.