Applejuice
Brony-
Zawartość
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Applejuice
-
Zasady. Do ilu punktów gramy. Za ile punktów jest to pytanie. Zero organizacji.
-
Gdy wspomniałeś o Spike'u, Twilight na moment przerwała swoje poszukiwania i zerknęła na ciebie, nieco zaskoczona. Potem zachichotała. - Oczywiście, że nie. Spike nie jest zwierzakiem. To mój asystent numer jeden. Znajdowałeś wiele książek, lecz żadna nie była odpowiednia. Po jakimś czasie Twilight znów się odezwała. - Zanim przejdziemy do badań, spróbujemy najpierw sami odświeżyć twoją pamięć - powiedziała, a potem za pomocą swojej magii wyciągnęła sporą książkę oprawioną w grubą, ciemną skórę. Na okładce i bokach księgi znajdowały się złote ozdoby. - To jest książka o Equestrii - rzekła. - Bo... Equestria to kraina, w której żyjemy - dodała, nieco zakłopotana. - Najpierw wyjaśnię ci, jak ona funkcjonuje. Odchrząknęła. Zapowiadała się długa przemowa, lecz coś wam w tym przeszkodziło. A raczej ktoś. Mały, fioletowo-zielony smok pojawił się na schodach, z nocną czapką na głowie i pluszowym misiem w jednej łapie. Przenosił swój zdumiony wzrok z Twilight na ciebie przez cały czas. - Em... - bąknął. - Twilight, kto to jest? - Spike, czy mógłbyś posprzątać ten bałagan? - zignorowała go natychmiast fioletowa klacz. - Szukalliś... szukałam pewnej książki - powiedziała. Spike chwilę przyglądał się jej zaskoczony, potem posłał ci ostatnie, nieco gniewne, spojrzenie i zabrał się do pracy. Twilight uśmiechała się krzywo, nieco zawstydzona. Spojrzała na ciebie i westchnęła ciężko. Chyba musieliście trochę poczekac, aż smok odejdzie... A na to wcale się nie zapowiadało. Ciągle cię obserwował, a z każdym kolejnym spojrzeniem wydawał się coraz bardziej rozzłoszczony.
-
- Jaki byłby sens w życiu bez... odrobiny tajemniczości...? Głos jeszcze na chwilę pojawił się w twojej głowie. Potem całkowicie zniknął, a wypowiedziane przez niego zdanie roznosiło się echem w twoim umyśle. Pomieszczenie, do którego wszedłeś, było zupełnie zwyczajne. Nie wyróżniało się niczym szczególnym. Stały w nim dwa stoły oraz regały z książkami. Na stołach walały się różne zwoje pergaminów i pióra. Coś jednak zwróciło twoją uwagę. Była to wielka mapa wywieszona na ścianie, która zajmowała całą jej powierzchnię. Była kreślona kopytkową robotą, idealną i perfekcyjną w każdym calu. Z chwilą gdy na nią spojrzałeś, poczułeś dziwną iskrę energii, która zupełnie jakby wstąpiła w twój umysł, a potem nagle wyparowała. Usłyszałeś w sobie jedno słowo: Rozwiązanie...
-
Rozglądałem się wszędzie dookoła, nieco zaskoczony. Wkrótce dotarło do mnie, że jadę z członkiniami Trapnest. Nic więc dziwnego, że wszędzie był taki luksus. Mieliśmy tu spędzić półtorej godziny. Czyli oznaczało to, że prawdopodobnie ponad dziesięć godzin będę siedzieć w karocy. ...jak strasznie. Usiadłem na siedzeniu w naszym przedziale. - Fajnie jest być w Trapnest - powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-
Uśmiechnąłem się lekko na ten widok, lecz jednocześnie poczułem się nieco samotny. Uświadomiłem sobie, że nie miałem takiej osoby jak Tisa Lyriel. Znów odwróciłem głowę w kierunku okna. Milczałem. Nie miałem nic do powiedzenia. Chciałem wyjąć swoją gitarę, ale nie opłacało mi się, bo pewnie zaraz byśmy wyszli na dworzec i od razu musiałbym ją chować.
-
Zdjąłem z siebie futerał i oparłem go o ścianę karocy. Z ciężkim westchnięciem opadłem na siedzenie. Również spojrzałem na Lyriel. Po chwili jednak odwróciłem głowę w kierunku okna, obserwując tłumy fanów. - Gdy wrócę będę miał totalne piekło - mruknąłem, przypominając sobie zdumionego Stana. Pewnie zaraz naskarży Markowi. Ciekawe jak na to zareaguje...
-
Zastanowiłem się chwilę. Chyba nie potrzebowałem żadnych ubrań ani nic z tych rzeczy, prawda? Szczoteczkę do zębów miałem, Lyriel pewnie da mi jakiś ręcznik. W pokrowcu powinienem też mieć jakieś pieniądze. Przez te dwanaście godzin mogłem jednak zgłodnieć... ale to najmniejszy problem. Coś sobie najwyżej załatwię. Zerknąłem za siebie, upewniając się, że gitara jest na swoim miejscu. Ona była dla mnie najważniejsza. - Wszystko - odparłem.
-
Delikatnie wyswobodziłem się z uścisku Lyriel i odwróciłem się w kierunku windy, bojąc się, że zaraz wyjdzie Reira lub ktoś inny, kogo nie miałem ochoty zobaczyć. Nie mogłem jednak uciekać ani nic z tych rzeczy, więc czekałem, układając już sobie w głowie potencjalne wyjaśnienia.
-
Jeszcze raz uśmiechnąłem się ciepło do Tisy, a potem zacząłem rozmyślać. Pomyślałem sobie, że muszę o niej powiedzieć Cameronowi. Nawet jeśli była nieletnia, to chyba w niczym to nie przeszkadzało, co nie? I ona będzie szczęśliwa, i Cameron będzie szczęśliwy, o ile coś z tego wyniknie. Byłoby naprawdę super. Ta paplanina Camerona o żonach i dzieciakach nieco mnie zmęczyła, więc może wreszcie znajdzie sobie jakieś konkretne zajęcie... Miałem tylko nadzieję, że Tisa się nie zawiedzie, i że nie zrobiłem czegoś głupiego. Reira. Będzie czuła się tak samo jak Reira. Przy Tisie uświadomiłem sobie o wiele bardziej, jaki to musiał być dla niej ból. Ale nie chciałem w tamtej chwili o niej myśleć. Jeszcze do końca nie poukładałem swoich uczuć... przynajmniej nie na tyle, żeby cały czas były stabilne, bo zawsze gdy myślałem o Reirze, wszystko się zmieniało. Może zakochałem się w dwóch klaczach? Albo, jeśli chodzi o Reirę, myślę tylko o współczuciu, a to nie jest prawdziwa miłość? Zresztą postanowiłem sobie, że dam sobie z nią spokój. Mimo wszystko nie mogłem myśleć tylko o Lyriel. Po prostu nie potrafiłem. Teraz wszystko zależało od tego, co się wydarzy przez ten tydzień. Jeśli nic... porozmawiam jeszcze raz z Reirą. Jestem beznadziejny.
-
Wtedy miałem ochotę powiedzieć jej "Kocham cię". Naprawdę. Tak bardzo... Uśmiechnąłem się lekko. - Dziękuję - powiedziałem i znów spuściłem wzrok. Bałem się, że zaraz mimowolnie ją przytulę. Nie wiedziałem co jeszcze mogę powiedzieć, więc milczałem. Czułem się lekko zakłopotany. Chyba przez to, że Lyriel znowu mnie dotknęła. Jeden gest i już robiło mi się ciepło na sercu...
-
Zaskoczyła mnie ta nagła zmiana tematu. Zerknąłem na Lyriel, a potem spuściłem wzrok i skupiłem się na obserwowaniu swoich kopyt. Po co o to spytała? Do tego w takiej chwili? - Jest ch*jowo beznadziejnie, ale stabilnie - powiedziałem, starając się przybrać obojętny ton. - Właściwie to nic się nie zmienia i to mnie martwi. Zresztą - dodałem i spojrzałem gdzieś w bok, byle na nią nie patrzeć - mam na to wszystko wy*ebane to wszystko gdzieś, przynajmniej na razie... ___________________ Skreślonko pierwsze - ciągle mam polewkę z tego mema xD Skreślonko drugie - KABANOS!!
-
- W sumie racja - westchnąłem. - To kiedy ruszamy? - spytałem z uśmiechem. Mimo tego, że prawdopodobnie umrę przez te kilkanaście godzin, nie mogłem się doczekać.
-
Usta miałem pewnie lekko otwarte. - Dwanaście godzin? - powtórzyłem z niedowierzaniem i jęknąłem cicho. - To gdzie ty masz ten dom? W Zebrice? - zaśmiałem się, po czym westchnąłem. - No dobra. Chyba jakoś dam radę... Trochę się bałem, że mówiąc Tisie o tym, jak Cameron był pełen podziwu, zrobiłem jej jakąś nadzieję, czy coś takiego. Ile ona tak w ogóle miała lat? W sumie... Skoro czuła coś do Camerona, a on sam mówił mi, że nie wahałby się, może coś by z tego wyszło. Byłoby fajnie. On też kogoś potrzebował.
-
Mrugnąłem porozumiewawczo do Tisy, potem znów zwróciłem się do Lyriel. Ponury nastrój minął mi tak szybko, jak się pojawił. Cholera, co się ze mną działo? Zachowywałem się inaczej w zależności od obecności jakiejś klaczy, a gdy tej drugiej już nie było, od razu o niej zapominałem. Właściwie, o Lyriel nigdy nie zapominałem... - Jasne że będziemy - powiedziałem. - A właśnie. Ile tak mniej-więcej będzie trwać ta podróż? Pewnie znowu zasnę - mruknąłem.
-
Uśmiechnąłem się do niej. - My świetni? Daj spokój - zaśmiałem się. - Miałem ochotę uciec ze sceny, gdy was usłyszałem. Poza tym - dodałem i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej - Cameron też był pełen podziwu. Przeniosłem swój uśmiech w kierunku Lyriel. Chyba nie będzie tak źle, jak mi się wydawało. Co ja gadam... będzie wspaniale.
-
- Hej - powiedziałem do Tisy. Starałem się zapomnieć o Reirze, chociaż na jakiś czas. Teraz już kompletnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić... A wystarczyło tylko spojrzeć jej w oczy. Westchnąłem cicho. - Jak tam? - mruknąłem, nie chcąc cały czas milczeć.
-
Nagle poczułeś, że ogarnia cię błogi spokój. Zupełnie jakby ktoś odrzucił wszystkie twoje złe myśli... Poczułeś również kojące ciepło, podobne do tego, które kiedyś zaoferowała ci Królowa Elfów. To jednak było o wiele bardziej przyjemne. Rozjaśniało twój umysł. Po chwili usłyszałeś kolejny głos. Ten jednak był melodyjny i łagodny. Nie należał do Kalony, lecz do jakiejś klaczy. - Spokojnie - powiedziała. - Przypomnij sobie jeszcze raz to, co usłyszałeś... Północ, południe, wschód, zachód. Kierunki świata. Każdy skrywa żywioł. Zamek... Połącz wszystkie części, aby się do niego dostać. Zdobądź Klucz...
-
Zmusiłem się do tego, by jednak spojrzeć jej w oczy. Miałem nadzieję, że ona zrozumie to, co ja czuję. Chciałem powiedzieć "Przepraszam"... ale nie wiedziałem tak naprawdę za co chcę ją przeprosić. Nasz kontakt wzrokowy nie trwał długo. Znów uciekłem. Bałem się. - Na razie... - mruknąłem tylko i wszedłem do windy, wciskając guzik na parter. Znów zaczęły targać mną wątpliwości - czy to, co robiłem, było słuszne...?
-
- Nie wiem gdzie on jest. Nie idę do niego - odparłem. Przez chwilę również patrzyłem jej w oczy, ale długo nie mogłem tego znieść. Unikałem jej wzroku. Zawahałem się chwilę nad kolejną odpowiedzią. - Wyjeżdżam - powiedziałem. - Na tydzień. Obawiałem się tego, że Reira może mnie zacząć pytać o szczegóły. Podstawiłem kopyto między drzwi windy, żeby nie odjechała beze mnie. - To ja... - bąknąłem. - Będę się zbierał. Raczej sobie dacie radę przez ten czas, co nie?
-
Może to nie foto, ale widać moją twarz i ręce (z epicką ćwiekowaną bransoletą ;3). Przy okazji można sobie posłuchać co tam gram. Ostrzegam, że dźwięk jest bardzo kiepski i robię masę błędów, a na końcu mam rejdża x3 http://www.youtube.com/watch?v=4xiIFo01mqI&feature=plcp (Lol, co to za miniatura. Moje palce wyglądają jak ośmiornica >.<)
-
Reira. Świetnie. W tamtej chwili to akurat jej najbardziej potrzebowałem. Co miałem jej odpowiedzieć, jeśli spytałaby się gdzie idę? Że niby z Lyriel? Jak ona miała się wtedy poczuć? Miałem ochotę wejść do windy i zjechać na dół ignorując ją, ale wiedziałem, że to niczego nie naprawi. Odwróciłem głowę w kierunku Reiry. - Co jest? - spytałem.
-
Tisa...? - jęknąłem w duchu. Nici z mojego wymarzonego wyjazdu. Ale i tak miałem być z Lyriel, a to najbardziej się liczyło. - Nie. Nie przeszkadza - powiedziałem, starając się ukryć rozczarowanie. Rozejrzałem się po pokoju. - Momencik. Poszedłem do łazienki i wziąłem swoją szczoteczkę do zębów. Wcisnąłem ją w kieszonkę futerału od gitary i zarzuciłem go na plecy. - OK - powiedziałem i uśmiechnąłem się. - Już.
-
Broken Bonds: Zerwane Więzi (19/05/14) [NZ][Violence][Adventure]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Kolejne zło? :o W sumie jeśli zerwanie połączenia z Elementami powoduje, że kucyk traci zmysły, to faktycznie może coś w tym być. Ale nie będę tu zgadywać, biorę się za czytanie x3 *po przeczytaniu rozdziałów V-VIII* Kurczę, już na początku mnie zaskoczyłeś. Celestia wygnała Lunę na Księżyc, bo to mogło jej uratować życie. Wow. Cwana bestia z tej klątwy x3 W sumie wyjaśniło się też to, dlaczego Celestia to zrobiła. Czasami zastanawiałam się, czemu jeszcze raz nie porozmawiała ze swoją siostrą na spokojnie, tylko od razu wygnała ją na Księżyc. A tu proszę - klątwa x3 Bardzo fajne wyjaśnienie. Rękę? Raczej kopyto ;D Zapowiada się naprawdę epicko Podróż po całym świecie w poszukiwaniu potomków dawnych władców... Wojna w Equestrii, Celestia siedzi w lochu... :o I znów mnóstwo świetnych wyjaśnień, mroczny Awatar Harmonii, Twilight i jej przyjaciółki... Wyjaśnienie pochodzenia Cutie Marka Twilight bardzo mi się spodobało Skąd bierzesz wenę na takie pomysły? Jestem pod wrażeniem... chyba już to mówiłam, ale to nic x3- 60 odpowiedzi
-
- Broken Broken
- Bonds
- (i 4 więcej)