Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. - W tak krótkich odstępach czasu nie mogę cię przenosić. Znów gniłbyś w ziemi - mruknął gniewnie. - A zabawa z tobą jeszcze się nie skończyła... Obserwuj uważnie to, co masz przed nosem. Wszystko samo ci się udowodni, gno... - Powstrzymał się od wypowiedzenia ostatniego słowa. Usłyszałeś, jak cicho prycha, a potem już całkowicie umilkł. Obserwowałeś dawnego siebie. Wcześniej krzyczał, że to nie on ich zabił... Czy to była prawda? Może osądzali niewinnego kucyka? Oprócz lekkiego strachu, dostrzegłeś na twarzy Exiled'a coś jeszcze. To była satysfakcja. Nie miałeś tylko pojęcia, z czego... Kalona znów postanowił się odezwać. - Nadal twierdzisz, że nic nie pamiętasz? To jest żałosne... Po prostu żałosne...
  2. *Poza tym. BUHAHAHAHAH! ________________________________ Niespecjalnie mnie to interesowało, mimo wszystko uniosłem lekko głowę, żeby nie wyglądać na totalne nieszczęście. - Jest tu ktoś serio ważny? - spytałem Dave'a i odwróciłem się, zerkając na zebrane w barze kucyki.
  3. Applejuice

    Co aktualnie czytamy

    Hm. Ja też się pochwalę. Niedawno zaczęłam czytać "Igrzyska Śmierci" i strasznie mnie wciągnęły. Później zamierzam wypożyczyć "Eragona", o ile będzie w bibliotece, w co szczerze wątpię
  4. Klucz. Twoim Cutie Markiem był klucz. To cię trochę zaskoczyło i rozczarowało... Spodziewałeś się czegoś zupełnie innego. Nie był on jednak typowy - był wykonany ze złota. Przynajmniej tak ci się wydawało. Jaki specjalny talent może być związany z kluczem? Nie miałeś pojęcia... Teraz mogłeś się spodziewać wszystkiego. Sądząc po słowach wojska, dawny Exiled Key spotka się ze swoją matką. Na dźwięk tych słów obudziło się w twoim sercu zupełnie nowe uczucie. Nigdy nie widziałeś swojej matki... Mogłeś się spodziewać wszystkiego. Pozostało ci jedynie iść za wojskiem. W oddali dostrzegłeś wzgórze, na którym znajdowała się świątynia - miejsce dotarcia do tego świata. Dopiero teraz zauważyłeś, że za tym wzgórzem rozciągają się budynki. Zapewne było to miasto. Zapowiadała się długa wędrówka... - Widzisz? - ponownie odezwał się głos w twojej głowie. Wyczułeś w jego tonie odrazę i gniew. - To jesteś ty. Zdrajca. Zabójca Elementów Harmonii, jedynej nadziei dla naszego świata...
  5. W Kąciku Kostki Cukru, jak mogłaś się spodziewać, radośnie przywitała cię Pinkie Pie. Gdy tylko skończyła obsługiwać pewnych klientów na końcu sali, w podskokach podbiegła do lady i spytała wesoło: - Czego ci potrzeba, Er? Mamy babeczki, ciastka, torty, placki, pączki, lody, sorbety, desery, gofry, a nawet JABŁECZNIK! Prosto z farmy Applejack, świeżutki i słodko pachnący! - To powiedziawszy mruknęła rozmarzona. - Och! Przecież ty tam pracujesz, no nie? - Zachichotała. - Pewnie jesz jabłka w każdym miejscu i o każdej porze! W takim razie co powiesz na ciasto truskawkowe? Truskawki są jeszcze pyszniejsze od jabłek! Musisz spróbować! Pinkie była jak zwykle w swoim żywiole...
  6. Mijał kolejny dzień spędzony w ciasnej i brudnej celi. Siedząc tutaj już od tygodnia straciłeś rachubę czasu. Nie wiedziałeś nawet, która jest godzina. Drzwi do pomieszczenia w koszarach, gdzie znajdowały się cele, cały czas były zamknięte. Od bardzo dawna nie widziałeś na oczy ani słońca, ani księżyca... Ograniczenie wolności było zdecydowanie najgorszą rzeczą w życiu człowieka, a już szczególnie pirata. Tęskniłeś za szumem fal, łagodną morską bryzą i charakterystycznym dźwiękiem skrzypiących desek twojego statku, Wilczycy. Wspominając stare czasy, przypomniało ci się o swojej załodze. Zdrajcy... musiałeś ich zabić. W końcu wtrącili cię do więzienia, a ty nawet nie znałeś ich prawdziwego powodu. Muszą zostać ukarani. Na razie jednak musisz gnić w tym więzieniu... Na szczęście nie zostałeś sam. Miałeś jeszcze Sarę, która siedziała w kącie waszej celi i gapiła się gdzieś w przestrzeń. Strażnik, który was pilnował, zaczął lekko przysypiać. Złote klucze u jego boku kusiły swoim blaskiem... Nie miałeś jednak żadnej możliwości, by je zdobyć. Nie pozostało ci nic innego, jak tylko czekać...
  7. Pewnie przez całą tę imprezkę będę podpierał ścianę, ale jakoś mnie to specjalnie nie obchodziło. Sam już nie wiedziałem, czy mam ochotę trochę się zabawić, czy iść spać. Spojrzałem na Dave'a. Po chwili wahania usiadłem obok niego i odwróciłem wzrok. - Wiem, że to nie jest dobry moment na mówienie tego - mruknąłem ponuro - ale chcę cię przeprosić. Za wszystko...
  8. - My również nic nie planujemy, przynajmniej na razie - odparłem. - Granie z Trapnest było wspaniałym doświadczeniem, więc byłoby fajnie, gdyby w przyszłości zorganizowało się coś podobnego - dodałem, po czym spojrzałem na Artnesa i uśmiechnąłem się. Ta, na pewno... Wolałem już nigdy nie stawać z nimi na scenie. Czułem się wtedy gorszy, nie wiedzieć czemu. Ich kawałki były o wiele lepsze od naszych, a słuchając ich, miałem ochotę gdzieś uciec.
  9. Rzuciłem szybkie pytające spojrzenie swoim przyjaciołom, a potem odchrząknąłem. Nie miałem pojęcia kiedy ukarze się nasza nowa płyta... - Musimy zabrać się za napisanie paru nowych kawałków, więc myślę, że płyta Blast wyjdzie już niedługo - powiedziałem. To chyba powinno wystarczyć. Byłem zły sam na siebie. Nie wiedziałem takich podstawowych rzeczy... Musiałem zebrać się do kupy, bo naprawdę będzie kiepsko, jeśli tak dalej będę się zachowywał...
  10. Lol, Twilight? xP __________________________ - Witaj - powiedziałem do Twilight Sparkle i uśmiechnąłem się lekko, po czym zająłem swoje miejsce. Starałem się nie patrzeć na ekipę Trapnest, więc spojrzałem na fioletową klacz, czekając na to, co ma do powiedzenia.
  11. Westchnąłem i, nie mając żadnego innego wyboru, również wszedłem do windy. Znalazłem sobie kawałek ściany i oparłem się o niego. Stan powiedział, że mamy dwa tygodnie wolnego... Trapnest też? Pewnie nie. Na pewno mają o wiele więcej koncertów niż my. Są przecież jeszcze większymi gwiazdami od nas. Chciałem jak najdłużej móc spotykać się z Lyriel. To dzięki niej mogłem choć trochę poczuć się lepiej... A teraz na pewno będę potrzebował jej ciepła. Przypomniał mi się kwiatowy, słodki zapach jej włosów i delikatny dotyk... Chciałem jeszcze kiedyś ją przytulic. Bałem się, że to już nie będzie możliwe.
  12. Również uśmiechnąłem się do Reiry. Cieszyłem się, że wszystko z nią w porządku. Spojrzałem na Dave'a. Pewnie był na mnie wkurzony. Będę musiał się tym później zająć... - Nie chcę odpowiadać na wszystkie pytania sam...! - jęknąłem zrezygnowany do Stana.
  13. Lee westchnął ciężko i spojrzał na ciebie zrezygnowany. - I ty myślisz, że buntownicy będą chcieli współpracować? - spytał kpiąco. - Przecież nienawidzą nas tak samo jak strażników z miasta. Poza tym nie potrzebuję kolejnych ludzi do wykarmienia. Wątpię żeby mieli jakiekolwiek pojęcie o walce, a na szkolenie tylko stracimy czas, skoro - według twoje mniemania - mamy go tak mało. Wstał ze swojego miejsca i spojrzał w okno. - Wszyscy siedzimy w jednym gównie - mruknął ponuro. Przez chwilę milczał, a potem westchnął. - Dobrze. Dzisiaj pomyślę nad tym bardziej niż do tej pory. Jutro oczekujcie specjalnego zebrania. To powiedziawszy, z powrotem usiadł.
  14. Na twarzy farmera tylko na chwilę zagościło przerażenie. Po chwili uśmiechnął się kpiąco. - Myślisz, że taki jesteś chojrak? Założę się, że w walce na gołe pięści pokonam cię bez problemu. Rzuć broń, gnoju - wycedził przez zaciśnięte zęby. Całe to zamieszanie zainteresowało resztę. Wokół was zebrała się jeszcze większa grupa ludzi.
  15. Garwing cofnął się do tyłu i spojrzał na ciebie ze strachem. - C-co chcesz zrobić...? - spytał niepewnie. Wiedział że nie ma z tobą szans gdybyście stanęlibyście do walki, lecz jego dłonie instynktownie zacisnęły się na pice bojowej. Chyba podejrzewał, co chcesz uczynić. Leczy czy to była na pewno słuszna decyzja...?
  16. - Ty! - warknął jeden z wojska. Na dźwięk tych słów postać, która siedziała nad brzegiem, odwróciła się przodem w twoją stronę. Przed sobą miałeś samego siebie. Tamten ogier był jednak zdecydowanie od ciebie młodszy, zdrowszy, a życie dosłownie od niego kipiało. Oczy świeciły łobuzerskim blaskiem, uśmiechał się. Gdy jednak zobaczył ogierów w zbroi, mina mu zrzedła. - Idziesz z nami. - Nie! - krzyknął tamten Exiled. - To nie ja ich zabiłem! - Milcz! Będziesz się tłumaczył przed matką. - NIE! - Królowa jest na łożu śmierci! To wszystko przez ciebie! - Nie... To nie ja ich zabiłem! - powtórzył. Szamotanina mu nie pomogła. Wojsko brutalnie związało go... a właściwie ciebie... i zaczęło prowadzić w kierunku, z którego przybyli...
  17. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na Stana. - Nie wchodzi się do czyjegoś pokoju bez pytania - mruknąłem i przeczesałem szybko grzywę. - O czym ma być ten wywiad? Mam się na coś przygotować? - spytałem znużony. Strasznie nie chciało mi się tam iść...
  18. Westchnąłem ciężko. Czekanie nie wchodziło w grę. Nie wiedziałem ile jeszcze zostało mi czasu do tego durnego wywiadu. Przebicie się przez te fanki też było kiepskim rozwiązaniem. Dosłownie pożarłyby mnie żywcem... Nie mogłem podlecieć do okna, bo na pewno ktoś by mnie zauważył... - Cholera jasna... I wtedy wpadłem na (chyba) świetny pomysł. Cały pokryłem się chmurami, żeby być jeszcze bardziej niewidocznym. Potem zbliżyłem się na bezpieczną odległość od tłumu. Nie mam innego wyboru... Wziąłem głęboki oddech i wrzasnąłem najbardziej piskliwym i klaczym głosem, na jaki było mnie stać: - HEEEJ! TAM JEST REN CANADY! ZA TYM WIELKIM DRZEWEM! - Wydałem z siebie głośny okrzyk zdumienia. - O MÓJ BOŻE! CAŁUJE SIĘ Z JAKĄŚ KLACZĄ! SZYBKO, DZIEWCZYNY! Jeszcze bardziej zagłębiłem się w swojej chmurce i czekałem na rezultat. Zwariowałem...
  19. Kurna... Nie miałem gdzie uciec. - Jestem w DUUPIE...! - mruknąłem sam do siebie rozzłoszczony, ale też trochę rozbawiony. Zawsze to była to jakaś miła odskocznia od tego wszystkiego... Westchnąłem, nie wiedząc co mam robić. Chowając się za chmurami, po prostu leciałem dalej, okrążając hotel i szukając jakiegoś innego wyjścia. Serio. Co za chora sytuacja... Ciekawe co powiedzą inni jak nie przyjdę na wywiad, bo wyleciałem sobie z hotelu, hah...
  20. Czy ona oszalała? Miałem do niej iść na herbatkę? No jasne... Jeśli chciała zobaczyć Rizę, mogła przylecieć później. Musiałem sam wrócić do hotelu, bez żadnej psychicznej fanki. Ja to mam szczęście... Nawet polatać nigdzie nie mogę... Spojrzałem jeszcze raz w kierunku, w którym odleciała. Nieźle latała. "Jesteś przystojniejszy niż na zdjęciach!" Na wspomnienie tych słów mimowolnie mały uśmieszek zagościł na mojej twarzy. Skierowałem się z powrotem do hotelu. Chyba miałem jeszcze sporo czasu, więc może uda mi się polecieć na dach i trochę poleżeć...
  21. Od 4 lat gram na keyboardzie, być może od września zacznę się uczyć gry na gitarze O ile dobrze się orientuję, to elektro-akustyk ma więcej możliwości, ale ja się nie znam xP
  22. - Nie - odparłem krótko. Odetchnąłem głęboko. Zaczęła mi działać na nerwy. - Nie chcę być niegrzeczny, ale czy mogłabyś dać mi spokój? - spytałem, starając się brzmieć w miarę spokojnie i normalnie. Gdybym zaczął ją atakować gniewnym tonem to kto wie, może złożyłaby jakieś zażalenie, albo o wszystkim powiedziałaby dziennikarzom... Co za świat...
  23. Westchnąłem ciężko i złapałem się kopytem za czoło. Niech chociaż zobaczy, jaka jest upierdliwa... - Naprawdę nie mam czasu - powiedziałem z naciskiem. - Autograf dostaniesz, bo wysłałaś mi swoje zdjęcie, prawda? Teraz muszę już lecieć. I ani mi się waż lecieć za mną. Pamiętaj, że masz o tym nikomu nie mówić, bo będę miał problem - dodałem, patrząc jej prosto w oczy. Skoro była Elementem, to nie mogła złamać danego słowa. Chyba... Zacząłem lecieć w kierunku hotelu. Podejrzewałem, że ta cała Rainbow i tak zaraz mnie dogoni...
  24. - Em... wiesz, lepiej nie - odparłem szybko. Zacząłem mieć wątpliwości, czy faktycznie nikomu o tym nie powie. - Nie mam czasu. Przyśpieszyłem kroku. Elementy Harmonii... No tak. Ona była jedną z nich? Wow... Rozłożyłem skrzydła, dając jej tym do zrozumienia, że już odlatuję.
  25. Nie wiedziałem jak mam zachować się w jej obecności. O rany. Co za chora sytuacja. Musiałem grać. Zachichotałem jak typowe ciacho. - Tylko nie mów nikomu, że Ren Canady lata sobie w chmurkach na oczach wszystkich, dobra? - powiedziałem z uśmiechem. Powoli zacząłem się od niej odwracać, szykując się do lotu.
×
×
  • Utwórz nowe...