Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Nie miałem ochoty ani na jedno, ani na drugie. W końcu jednak odezwałem się do dwóch klaczek z wymuszonym uśmiechem: - Hej. Jak zwykle całe w skowronkach, co? Jeszcze raz na nie spojrzałem, a potem wszedłem do salki. Starałem się nie zwracać większej uwagi na Dave'a, kiedy podłączałem gitarę do wzmacniacza i sprawdzałem brzmienie każdej struny.
  2. - Jasne. Bezpiecznie odprowadziłem ją do pokoju, a potem poszedłem do siebie. Nie wiedziałem ile mam jeszcze czasu do próby, w każdym razie i tak chwyciłem swoją gitarę i zszedłem na dół.
  3. Westchnąłem i spojrzałem na nią, rozgniewany. - Już? - spytałem szorstko. Pomogłem jej wstać i oparłem się o ścianę. Odetchnąłem kilka razy. Poczekałem, aż Reira się opanuje, a potem objąłem ją ramieniem i zacząłem prowadzić do jej pokoju. - Powiesz mi co się stało? - powtórzyłem pytanie.
  4. - Co się stało? - spytałem, dysząc ze zmęczenia. Potrząsnąłem nią. - Reira! Co ty chciałaś zrobić, do cholery?! Patrzyłem prosto w te zapłakane oczy. Najwyraźniej nie doczekałbym się odpowiedzi... Westchnąłem i osunąłem się razem z nią na podłogę. Położyłem ją na swoich kolanach i zacząłem kołysać jak małe dziecko, szepcąc jakieś słowa pocieszenia...
  5. Byłem zszokowany. O co jej chodziło? To wszystko moja wina... Co miała na myśli, do cholery?! Przecież ta sprawa była pomiędzy mną a Dave'em - ona nie mogła mieć z tym nic wspólnego... Natychmiast ruszyłem jej śladem. Obawiałem się, że pobiegła do jego pokoju... Czeka mnie kolejna kłótnia?
  6. - Masz rację, nie jestem głupi, to za słabe słowo - mruknąłem. - Dupek? Gnój? A może po prostu frajer? Odsunąłem się od niej i podszedłem do okna. - Dave powiedział, że nie jestem wart, żeby grać razem z wami. Mogę odejść. Wreszcie wyrzuciłem z siebie to, co mnie męczyło. Poczułem się jednak jeszcze gorzej niż wcześniej. Obawiałem się reakcji Reiry, dlatego całkowicie skupiłem się na widoku przed sobą.
  7. Wiedziałem, że gdyby nie moje wcześniejsze idiotyczne zachowanie, nie byłoby teraz tak sztywno i sucho. Prawdopodobnie zraniłem Dave'a. Co z tego, że był na mnie wściekły? W końcu jestem jego przyjacielem, też musiał poczuć się nie najlepiej, kiedy na siebie wrzeszczeliśmy. Zraniłem Reirę. Nie wiem co mnie napadło. Na pewno będzie teraz patrzeć na mnie zupełnie inaczej. I do tego ciągle ranię siebie. Byłem tak załamany, że aż mnie to śmieszyło. Parsknąłem śmiechem. Ukryłem twarz w kopytach, kręcąc przy tym głową. - Jaki ja jestem głupi! - powiedziałem.
  8. - Poproszę - odpowiedziałem. Usiadłem na łóżku i westchnąłem. - Nie no, skoro Cameron będzie, to nie ma problemu. A już szczególnie, jak Mark ma cię opierniczyć - powiedziałem. - Jeśli tak to ma wyglądać, to przyjdę na stówę. Przeczesałem kopytem swoją grzywę. - Chodziło tylko o Camerona, bo... - urwałem. Co miałem jej powiedzieć? Wypowiedź zakończyłem westchnięciem. Zamknij się - nakazałem sobie w myślach. Hm, skoro będzie na próbie, to oznacza, że nic przed nią nie będzie robił. Czyli żadnych klaczek - spoko, mogę iść bez problemu. - A ta próba będzie na dole, nie? - spytałem.
  9. Nie byłaś sama w Słonecznym Gaju. Inne kucyki podziwiały rośliny, altanki i zwierzęta. Dostrzegłaś na głowach niektórych źrebaków czapeczki, na których było napisane "Dzień Ziemi"... A więc to dlatego wejście do zamkowych ogrodów było dozwolone. W Canterlot było jakieś święto. Obawiałaś się, że w każdej chwili może tutaj wejść Księżniczka Celestia, żeby przemówić. A nawet gdyby tak zrobiła, Słoneczny Gaj był zbyt dziki, by mogła tu występować. Na pewno wszyscy zebraliby się na głównym placu przed labiryntem. Uspokojona, weszłaś w jakiś cichy zakątek, gdzie akurat nigdzie nikogo nie było. Była to mała dolinka, gdzie na jej samym dnie było piękne, przejrzyste jezioro, po których pływały kaczki. Dookoła otaczały cię drzewa, a na nich ćwierkały kolorowe ptaki. Z pomiędzy krzaków wychodziły małe zwierzątka, takie jak króliki, lisy i pawie. Wspaniałe, egzotyczne miejsce... Po chwili twoją uwagę przykuły die papużki siedzące na potężnym dębie. Na pewno był zakochane, bo nawzajem czyściły sobie piórka z czułością. Nigdzie nie było żadnego kucyka, a głód coraz bardziej ci doskwierał. Miałaś swoją szansę.
  10. Pedro nie wyglądał na przekonanego. - Jeśli ktoś otrzyma łaskę od Innosa, sam może posługiwać się magią ognia - powiedział, po czym wskazał na twój znak na nadgarstku. - To również mogłeś sobie sam namalować. Wyprostował się i powiedział stanowczo: - Jeśli chcesz wejść do klasztoru, musisz zostać nowicjuszem. Nie masz innego wyboru.
  11. Twilight westchnęła smutno. - Pamiętaj, że masz już tutaj innych przyjaciół. - Uśmiechnęła się. - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, zawsze możesz się do mnie zwrócić. Wyjrzała przez okno. Zrobiło się już dosyć ciemno. - Jest już późno... ale mam do ciebie pytanie, jeśli masz czas - powiedziała klaczka. - Podróżujesz do Canterlot, prawda? I szukasz siostry? Speszyła się. - Chciałam się tylko upewnić - dodała z wahaniem. - Bo widzisz... spędziłam w Canterlot większość swojego życia. Może mogłabym ci jakoś pomóc...
  12. Talkavia i Er czekały na powrót ogiera, pełne czarnych myśli. Może powinnam go poszukać? Nie ma go już tak długo... Każda z was obawiała się najgorszego, lecz pomimo strachu nie opuszczała tamtego miejsca, nadal czekając w ogromnej niepewności na Grey'a. Ich obawy spełniły się. Z leśnej gęstwiny wyłoniły się dwie postacie, wolno kroczące ku wam. Jedną z nich był właśnie Grey - niósł na grzbiecie ciemny, nieporuszający się kształt...
  13. Mimo tego i tak czułem się podle. - Jasne. Zapomnijmy - mruknąłem tylko i wypuściłem ją delikatnie z objęć. Próbowałem się uśmiechnąć, ale wiedziałem, że wyszedł mi tylko jakiś krzywy grymas. - No to... - Nerwowo podrapałem się po głowie. - Co Cameron mówił? Że po próbie urządza imprezę? Westchnąłem. - Jak zwykle dowiaduję się ostatni - mruknąłem. - Mówił mi co innego... i przyszedłem tutaj, żeby właśnie powiedzieć, że jego nie będzie. I mnie chyba też. Mogłabyś to przekazać Markowi, nie?
  14. Nie wiedziałem co powiedzieć ani co zrobić. - Reira... nie płacz, proszę... - szepnąłem, czując, że dłużej po prostu nie wytrzymam i coś rozwalę. Delikatnie ją podniosłem, uważając, by czegoś sobie nie zrobiła. - Oczywiście, że nigdy więcej tego nie zrobię - powiedziałem. Otarłem jej łzy z policzków i mocno przytuliłem. I dopiero później do mnie dotarło, że może się przez to poczuć jeszcze gorzej, dlatego odchyliłem się trochę od niej. - Jesteśmy przyjaciółmi, a ja... ja... Nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego słowa. "Jesteśmy przyjaciółmi, a ja jestem niczym"? - Ja po prostu nie wiem co robię. - Westchnąłem. - Nie płacz już, proszę - powtórzyłem. - To wszystko moja wina...
  15. Nie miałam żadnych złych intencji pisząc to... no ale dobra _________________________________ Zamknięty rozdział życia... to dowodziło moim domysłom. Była we mnie zakochana. Czułem się podle. Zdenerwowany przeczesałem kopytem włosy i usiadłem na krawędzi łóżka. - Wiem. Przepraszam - powiedziałem cicho. - To nie powinno się wydarzyć. Zapomnij. Nic nie było. Z każdym kolejnym słowem było mi ciężej. Wszystko prysło - znów byłem skończonym idiotą. Ech, powinienem się już do tego przyzwyczaić. Może po prostu taki mój nieszczęsny los? Podszedłem do niej i z wahaniem położyłem jej kopyto na ramieniu. - Chciałem tylko powiedzieć... że Camerona nie będzie na próbie - mruknąłem. - A ja... jeszcze nie wiem czy przyjdę. Westchnąłem i spojrzałem jej w oczy. - Poniosło mnie... Jeszcze raz przepraszam. Udawajmy, że nic nie było, dobra?
  16. Ale to nie było wiercenie dziury D: Fajnie, że ma na sobie strój rockmana ^^ _______________________ Nagle poczułem, że tak naprawdę nie mam najmniejszej ochoty na tę imprezkę z Cameronem. Sama obecność Reiry sprawiła, że poczułem się o wiele lepiej. Odchyliłem się trochę od niej, by móc spojrzeć jej w oczy. - Już mi pomogłaś - szepnąłem. Nie kontrolując samego siebie, zbliżyłem powoli swoją twarz do jej twarzy. Nasze usta prawie się złączyły... jednak opamiętałem się w ostatniej chwili. Wściekły na swoją głupotę, ograniczyłem się tylko do delikatnego wtulenia się w jej grzywę. Co ja sobie wyobrażałem? Co mnie napadło? Jest ze mną aż tak źle, że muszę sięgać... po takie rozwiązania? Przecież to była Reira, a nie jakaś inna, napalona klacz! Moja przyjaciółka! - Dzięki - odezwałem się w końcu, starając się ukryć roztrzęsienie w swoim głosie. - Potrzebowałem takiego ciepła...
  17. Aha... to spoko Czyli Ren ma teraz na sobie strój jakiegoś rockmana? Fajnie. __________________ Westchnąłem. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się smutno. - Nic wartego twojej uwagi - powiedziałem. To głaskanie... było takie przyjemne. Odetchnąłem spokojnie. Zalała mnie fala dziwnej ulgi. Skoro już z nią spałem, to przymilać się mogę, prawda? A szczególnie, że Reira była jedynym kucykiem, z którym mogłem normalnie porozmawiać - Cameron... no cóż. To Cameron, raczej nie zrozumiałby, o co mi chodzi. A Reira była moją przyjaciółką. Dopiero niedawno zacząłem dostrzegać, jak silna jest więź między nami. Również przybliżyłem się do niej i oparłem głowę na jej ramieniu. - Po prostu mam teraz gorsze dni - wyznałem. - I gorsze samopoczucie.
  18. Przecież kucyki i tak nie noszą ubrań xP _________________________________ Usiadłem obok niej na łóżku, starając się nie zwracać uwagi na ten okropnie słodki zapach perfum i jej... pozę. - Dave wspominał coś o jakiejś próbie - powiedziałem. - O której ona jest? Informacje o tym, że nie przyjdę, postanowiłem zachować na koniec.
  19. Niech to. Dave odpada, a Reira... może się ostro wkurzyć. Wolałem jednak znosić jej fochy, niż filozoficzne gadki Dave'a. Heh, ciekawe co będzie na koncercie... Trapnest na pewno nie ma takich problemów. Mogą nas zmieć z powierzchni ziemi- pomyślałem. Co tam! Wystarczy wierzyć w siebie. Tyle. A zabawa przed koncertem i po tym wszystkim naprawdę jest mi potrzebna. Kierując się do pokoju Reiry zastanawiałem się, jak to będzie z tą całą... imprezą. Cameron był zdolny do wszystkiego, ech... Oby tylko nie przesadził.
  20. - Uczniem Xardasa? - powtórzył Pedro, najwyraźniej nie dowierzając. Podszedł bliżej ciebie i spojrzał ci w oczy. - I tak cię nie przepuszczę. Musisz miec jakiś dowód. I oby był dobry, bo coś ci nie wierzę, mój drogi.
  21. Obawy szybko minęły. Przed wejściem do zamkowych ogrodów stali dwaj strażnicy, jednak nic nie zrobili sobie z twojej obecności. Wpuszczali każdego kucyka, sprawdzając ich tylko wzrokiem. Odetchnęłaś z ulgą i przekroczyłaś bramę. Przed sobą miałaś wspaniały widok... wszędzie dookoła otaczały cię rośliny. Różnorodne kwiaty, krzewy i drzewa wabiły zapachem. Ścieżki wiły się w każdą stronę ogrodu, ozdobione równo przyciętym żywopłotem. Gdzieniegdzie stały marmurowe pomniki. Dalej ujrzałaś przeogromny labirynt. Wszędzie latały motyle i pszczoły. Na rozwidleniu dróg ujrzałaś drogowskaz: Słoneczny Gaj (w prawo). Labirynt Minotaura (prosto). Aleja Posągów (w lewo). Zwierzęta mogłaś znaleźć w Słonecznym Gaju - to było pewne. Chyba właśnie tam powinnaś się udać.
  22. Las Everfree Ogromny kompleks roślinności za miasteczkiem. Aby dojść do jego skraju, należy iść na południe, główną drogą Ponyville. Łatwo go odnaleźć - wysokimi, ciemnozielonymi drzewami przyciąga wzrok. Znajduje się w nim starożytny Zamek Królewskich Sióstr, gdzie zostały odnalezione Elementy Harmonii (patrz strona 79). Obecnie jest on bardzo niebezpieczny dla zwykłych kucyków, gdyż w każdej chwili może się zawalić. Tak naprawdę nikt nie wie za dużo o Lesie Everfree. Występuje w nim wiele różnorodnych roślin o magicznych właściwościach, nie znanych nigdzie indziej w Equestrii. Tak samo jest ze zwierzętami - udowodniono istnienie takich stworów jak węże morskie, mantykory, bazyliszki. Powiada się, że ten las rządzi się własnymi prawami. Króży o nim wiele legend i plotek. Bez odpowiedniego ekwipunku i zabezpieczeń lepiej się do niego nie wybierać, szczególnie samemu i nocą. Całkiem interesujące... las rządzący się własnymi prawami? I te stwory... Poniżej znajdowała się mapa, jak do niego dotrzeć. Zauważyłaś, że był całkiem blisko farmy rodziny Apple. Chciałaś już przejść do wspominanej 79 strony, kiedy ktoś odezwał się tuż koło twojego ucha: - Och, Las Everfree? Odwróciłaś się gwałtownie. To była Twilight. Miała bardzo zatroskaną minę. - Er... czy na pewno wszystko w porządku? Widzę, że nadal się martwisz...
  23. Spojrzałem na niego. Trochę zazdrościłem mu tej radości... Ale przecież ja też taki byłem do tej pory. A co to zepsuło? Tylko mój idiotyzm. Wreszcie dałem sobie spokój i uśmiechnąłem się szeroko do Camerona. - Nie wiem czy coś gramy, Dave wspominał coś o jakiejś próbie, ale nie wiem kiedy ona jest - powiedziałem. - A co do twojej oferty... wchodzę w to!
  24. Heh, no tak. Cały on - walnął prosto z mostu. Wzruszyłem ramionami i znów zacząłem patrzeć przed siebie. - Może - mruknąłem.
  25. - Sorry - rzuciłem krótko. Odszedłem od niego i usiadłem na krawędzi dachu z ciężkim westchnięciem, patrząc beznamiętnie przed siebie. Ciekawe, jak to byłoby się po prostu zrzucić z tego dachu. Umarłym, prawda? A wtedy wszystko by się skończyło... czy to jednak było temu wszystkiemu warte? Straciłbym wszystko i na pewno nie poczułbym się szczęśliwszy. Jedynie wielka ulga... Ech, i tak pewnie od razu instynktownie rozłożył bym skrzydła... O, właśnie! Moje skrzydła. Rozłożyłem je szeroko, sprawdzając, czy aby na pewno dalej istnieją. A gdyby tak położyć się na jakiejś chmurce i olać sobie wszystko? Dawno już tego nie robiłem. Spojrzałem w górę. Ciężko będzie znaleźć jakieś odpowiednie miejsce na drzemkę. Okropny skwar... Znów westchnąłem i położyłem się na zimnym podłożu, zrezygnowany.
×
×
  • Utwórz nowe...