Applejuice
Brony-
Zawartość
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Applejuice
-
W tym temacie możecie dzielić się z innymi swoimi perełkami - artami, filmikami i memami - z Applejack. 1. Starajcie się wstawiać tylko naprawdę wyróżniające się i ciekawe rzeczy. Spam będzie karany. 2. Jeśli obrazek jest za duży, zmniejszcie go. 3. Arty saucy muszą być otagowane w spoiler. 4. Fajnie byłoby, gdyby ten temat nie był tylko zbiorem obrazków, więc możecie je komentować i wyrażać swoją opinię.
-
- 69 odpowiedzi
-
- Applejack
- ładne panie
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Dulcis rozglądał się entuzjastycznie. Nagle zatrzymał się i wskazał na coś kopytkiem. - Hej, zobacz! - wykrzyknął wesoło. - Tam chyba jest las! Wskazywał na ciemną masę zieleni znajdującą się na horyzoncie. To była jedyna rzecz, która wyróżniała się od całego otoczenia. - To co, lecimy tam? - spytał twój brat. - To na stówę musi być Isara!
-
No to bez sensu trochę D: Czyli może się cofnąć tylko do tego momentu jak już zjadł i poszedł spać? BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU! ___________________________________________________ Zakryłem jej kopytko swoim. - Myślę, że już nie mam przyjaciół - powiedziałem. To było prawie prawdą... Dave odszedł, nie wiedziałem co Cameron o mnie sądzi, a Reira... Reira cierpiała przeze mnie już od dłuższego czasu... Nie podobało mi się to aktorstwo. Czułem się dziwnie. Ta klacz była mi zupełnie obca. Dorwę cię, ty gnoju - warknąłem w myślach. Co za idiotyzm, to całe cofanie się w czasie... Miałem ochotę krzyknąć tej klaczy w twarz "HAHA, ŻART!", cmoknąć ją w usta i uciec, żeby sprawdzić czy ten zegar zadziała. Mógłbym wytłumaczyć to tym, że byłem pijany. Zniecierpliwiłem się tym wszystkim i miałem to wszystko gdzieś. - Aaaa, zresztą - mruknąłem i położyłem się na łóżku. - Chcesz to idź, widzę że jesteś strasznie skrępowana. Mam już dość tego wszystkiego, a raczej mi nie pomożesz.
-
Każdy powstrzymywał Cavalorna i Laresa przed rzuceniem się sobie do gardeł. Jedynie Shane w tym nie uczestniczył. Przyglądał się tylko tej bijatyce z zażenowaniem, popijając co jakiś czas z dzbana z wodą. Nagle odwrócił się w twoim kierunku. Przeraziłeś się i nie wiedziałeś co robić - dosłownie cię sparaliżowało. Shane zmarszczył brwi. Spojrzał na swój dzban, wzruszył ramionami i dalej z niego pił. Wykorzystałeś tę szansę i uciekłeś z obozu myśliwych, kierując się prosto do łani. Wyglądała jak nowo narodzona. Siedziała na ziemi, wpatrując cię wzrokiem. Gdy cię dostrzegła, zarżała z radości. A więc dla niej nie byłeś niewidzialny... Może zwierzęta mają lepiej wyczulone wszystkie zmysły niż kucyki... Maź z tych kwiatów musiała na nią dobrze zadziałać. Pozostało jedynie pytanie - co teraz będziesz robił?
-
Ale w sumie jak on cofnie już ten czas, to to morderstwo lub coś innego tak naprawdę się nie wydarzy Ech. Skomplikowane. Ale wiem już gdzie go cofnąć ^^ O ile uda mu się zdobyć tę klacz ;o ____________________________ Na razie nie będę na nią patrzył. Jeszcze nie. Może to ona zrobi pierwszy krok... Spuściłem głowę i patrzyłem na podłogę, zastanawiając się nad swoimi kolejnymi słowami. Uwodziciel pokojówek, yeah... Do czego to doszło... Ych... - Nie sądziłem, że ze mną zostaniesz - powiedziałem. - Myślałem, że już zawsze będę samotny... Czasami mam nawet ochotę olać całą tę swoją karierę gdzieś w kąt i po prostu zrzucić się z dachu... Wooo. Ostre zagranie. Może trochę za ostre... - Nie powinienem ci o tym mówić. - Jeszcze niżej uchyliłem głowę. - I tak już cały świat mi się zawalił, i do tego zajmuję czas kogoś innego swoją idiotyczną gadką...
-
OMG, ja tak nie chcę o________O Myślałam, że ten event będzie po prostu taką nowością, a potem znów wszystko będzie takie samo jak dawniej ___________________________________ Podejrzewałem, że taka gadka może się ciągnąć w nieskończoność. Przeszedłem do planu B: "Pokrzywdzony szczeniaczek". Westchnąłem ciężko, odwróciłem się od niej i usiadłem na łóżku. - W porządku... - mruknąłem. - Dziękuję ci nawet za to, że choć przez chwilę mogłem słuchać twojego głosu... Tego również mi brakowało...
-
Hue hue hue. >:-D ____________________ Skrzynie w namiotach - ku twojej radości - nie były zamknięte na klucz. W środku znajdowały się podstawowe rzeczy, takie jak bandaże, jakaś maść, nóż, łuk i strzały, krótki miecz, a w jednej z nich był również skórzany mieszek ze złotem. Znalazłeś też ryby, siarkę i butelkę ginu. Dookoła leżały również skóry i... wypchane głowy zwierząt oparte o ścianę namiotu. Tym razem słyszałeś odgłosy kłótni i szamotaniny. W takim rozgardiaszu nie zauważyliby nawet widzialnej osoby...
-
[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
Applejack usiadła obok ciebie i westchnęła. - Była burza w nocy, dosyć ostra - powiedziała. - Powaliło parę drzew, na szczęście to nic takiego i nikomu nic się nie stało. Musiałaś twardo spać - dodała z uśmiechem. Nagle Babcia Smith wybudziła się ze snu. - Co te pegazy sobie wyobrażały?! - wykrzyknęła. - Na zgniłą rzodkiew, takiej burzy nie było tutaj od wieków! - Yup - wtrącił Big Macintosh. - Podobno opuściły jakieś dwie ulewy i dzisiaj musiały to naprawić jedną gigantyczną - dodała Apple Bloom. - Musiały się nieźle nadźwigać tych chmur - rzekła Applejack. Przez chwilę dłubała w swojej sałatce, a potem spytała się ciebie z nieśmiałym uśmiechem: - Jak tam Mist? -
Ale chwila. Potem, jak już event się skończy, to skutki tych działań zostaną? Znaczy się, jak on kogoś zabije, to czy potem pójdzie do więzienia czy coś? xP A może ta osoba nadal będzie żyła, zupełnie jak gdyby nigdy nic? __________________________ - Nie! Poczekaj, proszę! - wykrzyknąłem do niej. Zatrzymałem ją tuż przed wyjściem. Westchnąłem i zrobiłem smutną minę, co zresztą nie przyszło mi z taką wielką trudnością. - Bardzo cię przepraszam - powiedziałem cicho. - Ostatnio dużo się działo w moim życiu, większość osób się ode mnie odwróciła... Proszę cię, zostań. Potrzebuję czyjegoś towarzystwa... Hah, brzmiałem jak jakiś stary pedofil, albo inny zbok. Od razu jednak tak po prostu pocałować jej lub zrobić coś innego nie mogłem. To nie w moim stylu, nawet jeśli przez to cofnę czas.
-
W tamtej chwili wszyscy się śmieli. Cavalorn marudził coś do Laresa, który w ogóle nie zwracał na niego uwagi. W końcu czerwony ogier prychnął, odwrócił się i poszedł w głąb lasu. Reszta zaczęła krzyczeć w jego kierunku jakieś drwiny. Panował lekki chaos - na pewno mogłeś trochę poszperać w ich rzeczach, mając pewność, że nikt cię nie zauważy...
-
- Jaka SCHIZA! - szepnąłem zszokowany. Serio cofnął czas. Wow. Pomyślałem sobie, że już i tak jestem totalnie "zepsuty", więc... co mi szkodzi? Jednorożce raczej nie są na tyle potężne, by cofać się w czasie. A skoro mogłem na tym skorzystać, to czemu nie? - OK, wygrałeś. Lub "ałaś", nie wiem czym ty tam jesteś - powiedziałem cicho, tak żeby klacz mnie nie usłyszała. Westchnąłem i podszedłem do niej. Położyłem jej kopyto na karku, a potem delikatnie przejechałem nim aż do jednego z ramion. - Dziękuję - szepnąłem. - Chcesz zjeść ze mną? ___________________________________ Nie wiem czy tak ma wyglądać to ładowanie zegarka xP Jakby co to mi powiedz, co mam dokładnie zrobić. Nie chcę żeby Ren się zbłaźnił D:
-
- ...to pewnie wszystko przez Dianę, co nie, Lares? - spytał z kpiącym uśmieszkiem Cavalorn. - Stałeś się okropnym ciołkiem od tamtego czasu... Wszyscy zaczęli buczeć wyzywająco, a Cavalorn prychnął. Lares nawet nie zaszczycił go spojrzeniem. Powiedział tylko lodowatym głosem: - Stul pysk, weź dupę w troki i poszukaj czegoś do żarcia. Przynajmniej na coś się przydasz. Cavalorn już miał coś powiedzieć, kiedy Lares znów mu przerwał. - JUŻ - syknął. Kolejna salwa śmiechu. Miałeś już pewność, że cię nie widzą... Nie rozumiałeś tego, ale to nie było w tej chwili istotne. Stały tu dwa namioty, w każdym z nich była skrzynia - nie wiedziałeś co w niej jest. Dookoła grupy leżały jakieś garnki, łuki i strzały, skóry i kły... Mieli również dzban z wodą i jakieś kanapki.
-
- Słuchaj no - warknąłem. - Przestań mi tu wiać tym wiatrem - to po pierwsze. Przechadzałem się wszędzie po pokoju. - Po drugie - kontynuowałem - uważaj, bo ci uwierzę. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobił bym to dawno. Znów położyłem się na łóżku. - A teraz spadaj - machnąłem przed sobą kopytem. - I daj mi spokój. W każdej chwili mogę zawołać ochronę.
-
Jeden z ogierów o krótkiej, czarnej grzywie i szarym umaszczeniu, wyglądający na najmłodszego z nich wszystkich, uniósł jedno kopyto w górę i powiedział: - Hej, słyszeliście ten dziwny hałas? Jakby coś tutaj szło. - Pfff, daj spokój Shane - odezwał się pegaz potężnej budowy z licznymi bliznami na ciele. Miał krwistoczerwoną grzywę, a umaszczenie było odrobinę ciemniejsze. - Za dużo cydru żeś ostatnio wypił. Wszyscy wybuchli śmiechem, a Shane zrobił urażoną minę. Myślałeś, że drwią sobie z ciebie, dopóki ich kolejne słowa wyprowadziły cię z błędu... - Ogólnie tu nic nie ma. Żadnej żywej duszy. Tylko te cholerne zwierzęta. Myślisz, że coś by tutaj przyszło? Pod obóz myśliwych? - spytał ogier, który siedział pod drzewem z gitarą w kopytach. Jego grzywa, podobnie jak umaszczenie, miała granatowy kolor. Potężny pegaz znów parsknął śmiechem. - Mówiłem. Co za dużo, to nie zdrowo, smarkaczu - rzekł. - Zamknij się - syknął Shane. - Wcale nie jesteś lepszy. - Nooo, on ma rację, ostatnio zakosiłeś mi wszystkie zapasy! - wykrzyknął pegaz o jaskrawych kolorach. Kolejny z nich wybuchnął śmiechem. Tym razem był to ogier o brązowym umaszczeniu i długiej, prostej grzywie. - Wysil tę tępą mózgownicę, Barock. Myślisz, że Cavalorn sam wszystko by wypił? Woo, chłopie, dużo tego było... - Ty debilu... Wiesz jak tutaj ciężko jest zdobyć dobry cydr, Heath? - syknął wkurzony Barock. - O raaany, weźcie się zamknijcie - jęknął granatowy ogier z gitarą. - Jak zwykle musisz psuć zabawę, co nie, Lares? - parsknął Cavalorn. Nie słuchałeś ich dalej. Ignorowali cię? to nie wyglądało na ignorancję... Raczej... jakby w ogóle ciebie nie dostrzegali...
-
Enter, równie dobrze można powiedzieć, że jak jest odcinek z Applejack to tylko farma, jabłka i rodeo xP Przecież w odcinkach poświęconych danej postaci chyba właśnie o to chodzi, żeby pokazać to, czym ta postać się zajmuje, czyż nie?
-
Zmarszczyłem brwi. - Ahaaa... - mruknąłem i zacząłem rozglądać się po pokoju. Jakiś jednorożec musiał mieć niezły ubaw z tej sztuczki. Że niby mam zrobić coś niedorzecznego, to wtedy cofnie się czas? Ehe, jasne. Podejrzewałem że to jakiś szpieg dla dziennikarzy, albo coś w tym stylu. Mimo wszystko podszedłem do tego zegarka i przyjrzałem mu się. Dobry żart. Jeszcze mi tego brakowało...
-
Łania spojrzała na ciebie z obawą i poruszyła się niespokojnie. Dopiero po chwili, gdy zabrakło jej sił, położyła się znów z ciężkim westchnięciem. Wyglądała lepiej. Mogłeś ją na moment zostawić... W miejscu gdzie leżała skóra wilka, ziemia była oczyszczona ze ściółki leśnej. Zupełnie tak jakby ktoś rozłożył tutaj namiot. Dalej dostrzegłeś ślady po ognisku. Teraz miałeś pewność, że ktoś tutaj był. Pozostało jedynie pytanie, czy mieli dobre zamiary... Szedłeś dalej, mając nadzieję, że natrafisz na jakieś ślady. Gdy minęło trochę czasu, usłyszałeś śmiechy i... dźwięki gitary. Szedłeś ostrożniej, żeby nikt cię nie usłyszał ani nie zobaczył. Wkrótce dotarłeś do grupy jakichś ogierów, siedzących na różnych skórach i rozmawiających przy ognisku. Skryłeś się za drzewem. Wyglądali zupełnie zwyczajnie, oprócz tego że otaczały ich różne zwierzęce trofea... Na szczęście jedli to co zwykłe kucyki. Jakieś kanapki, owoce, warzywa... Było ich pięciu. Podejdziesz i zaryzykujesz...? W końcu to chyba jedyne wyjście...
-
Lol, oczywiście że nie xP __________________ Przeciągnąłem się i klapnąłem na łóżko. Przypomniało mi się, że Mark miał mi załatwić nową gitarę. Ciekawe czy o tym pamięta. Pomyślałem sobie, że może być ciężko na jutrzejszym koncercie. Na pewno nie będzie tak samo. A to wszystko wydarzyło się tylko w ciągu trzech dni. Po jedzeniu faktycznie byłem bardziej senny, więc postarałem się zasnąć.
-
Dotyk ciepła skóry zbudził łanię. Otworzyła szeroko oczy, chyba z przerażenia... Czy to przez tę roślinę? Nie wiedziałeś co robić. Może te kwiaty były jednak trujące? Po chwili twój strach minął. Łania uniosła się odrobinkę i przyłożyła głowę do swojej nogi. Zupełnie tak, jakby wstąpiły w nią nowe siły. Odetchnąłeś z ulgą. Musiała być po prostu zaskoczona, albo rana ją zabolała... Teraz jednak było dobrze. Mimo wszystko nadal była poważnie ranna. Musiałeś się nią zaopiekować. Teraz mogłeś już ją zostawić na parę chwil, nie obawiając się o jej życie. Po takim wysiłku na pewno potrzebowała wody. Zorientowałeś się, że ty również odczuwasz pragnienie i głód... Ciekawe, czy znajdziesz coś w pobliżu? Pomyślałeś o skórze. Wyglądała tak, jakby została zdobyta przez doświadczonego myśliwego. Może gdzieś tutaj mają swój obóz? Ta myśl jednocześnie cię pocieszała i przerażała. Który normalny kucyk - lub jakiekolwiek inne stworzenie - morduje inne zwierzęta tylko dla skóry? Być może ta łania także przez to ucierpiała... Musiałeś się zastanowić, co zrobić dalej. Tutaj na pewno nie było bezpiecznie.
-
NIE, BRAEBURN, NIEEEEEEEEEEE D: Kto będzie mi sesje prowadził ;_; ________________________________ Uśmiechnąłem się na widok tej wyżerki i natychmiast zabrałem się za jedzenie. - Sztywniak - mruknąłem na wspomnienie o kucu, który mi to przyniósł. Nie dałbym rady pracować jako taki służący. Zjadłem frytki, a potem popiłem piwem. Gdy zabierałem się za zupę, znowu pomyślałem o Cameronie. Ten to ma charakterek. Jak coś nie pasuje, to dzwoni sobie po jakieś klacze i gitara... Albo urządza dzikie imprezki... trochę mu zazdrościłem. Nie dawno pewnie też bym tak robił. A w ciągu tych trzech dni zmieniłem się nie do poznania...
-
Twój brat wzruszył zrezygnowany ramionami. - Nie wiem, Avi... - mruknął. - Ale tata mi mówił, że oni robią te łuki z najlepszych drzew, i mają swój las... Więc może będzie go widać z góry? - zaproponował z uśmiechem. Natychmiast wstał i ochoczo podszedł do ciebie, próbując wskoczyć na twój grzbiet.
-
Czas uciekał, a do tej pory nie znalazłeś niczego, co mogłoby pomóc łani. Chyba nawet nie zauważyła, że się zjawiłeś... Po chwili twoją uwagę przykuło coś wyróżniającego się na trawie w oddali. Natychmiast tam pobiegłeś, licząc na to, że będzie to coś przydatnego. To była skóra. Chyba wilka... Musiał ją ktoś zgubić, albo zostawić. Nie miałeś jednak czasu na rozmyślania. Natychmiast wziąłeś ją i pogalopowałeś z powrotem do łani. To chyba była jedyna rzecz, którą mogłeś wykorzystać w tym okropnym lesie...
-
[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
Ku twojemu zdziwieniu Applejack wyglądała na strasznie zmęczoną, podobnie jak reszta rodziny. Babcia Smith przysypiała na swoim fotelu w kącie, chociaż zawsze tętniła życiem, Big Macintosh ciągle chodził z opuszczoną głową, a Apple Bloom bez przerwy ziewała. Nie wyspali się? Pomarańczowa klacz spojrzała na ciebie i mruknęła: - Yhm. Możesz zrobić kanapki, w lodówce jest wszystko, a chleb jest już pokrojony... Zabrałaś się do przyrządzania posiłku. Każdy milczał, słychać było tylko ciężkie ziewanie i westchnięcia Apple Bloom. - Jak tam się spało, partnerze? - spytała AJ. - Dzisiaj będziecie mieli trochę luzu... a potem wyjeżdżacie do Canterlot, tak? -
Faktycznie, twój miecz nie poradziłby sobie z taką ilością przeciwników. Modląc się w duchu, zakradałeś się z plecami orków, a gdy któryś z nich patrzył na ciebie, chowałeś się za jakimś głazem. Twoje serce biło jak szalone. Czy twój pancerz wytrzymałby czar Ognistej Kuli od orka-szamana? Na samą myśl o tym zrobiło ci się słabo. Mimo wszystko jakimś cudem udało ci się dotrzeć na wzgórze. Tam byłeś już bezpieczny. Przed wejściem do tunelu stała wataha wilków. Chcąc tego czy nie, musiałeś sobie z nimi poradzić - to było jedyne wyjście. Chyba, że zawrócisz i nadal będziesz się skradał, ale nie wiadomo jak to się może potoczyć...