Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Mimo wszystko nie tak trudno było się przedostać przez ten labirynt. Murów było na tyle mało, że doskonale widziałeś drogę i niebo. Te wszystkie znaki, symbole i budowle wzbudzały w tobie dziwne uczucie... Szybko dotarłeś do ścieżki, skręciłeś w prawo i znalazłeś się na znajomej już polanie. Łania była w tym samym miejscu, gdzie ją zostawiłeś. Miała zamknięte oczy i dyszała... Straciła dużo krwi. Musiałeś działać szybko, znaleźć jakiś duży liść lub cokolwiek innego, by zatamować krwawienie...
  2. ...a przed nim był wuzek z nakryciem do posiłku... ...a przed nim był wuzek z nakryciem do posiłku... ...a przed nim był wuzek z nakryciem do posiłku... ...wuzek... http://c.wrzuta.pl/wi9804/3f0f252c0011eb7a4c62c232/0/komixxy%20szok Samo danie musiało być ukryte pod obrósem... Samo danie musiało być ukryte pod obrósem... Samo danie musiało być ukryte pod obrósem... ...obrósem... http://c.wrzuta.pl/wi9804/3f0f252c0011eb7a4c62c232/0/komixxy%20szok _____________________________ - Nareszcie, można zwariować z tym telefonem - mruknąłem. - Zawieziesz mi to do mojego pokoju? Zerknąłem w kierunku, gdzie Cameron miał swój pokój. Wrócił z tego przyjęcia? Pewnie był pijany - oczywiście. A może ktoś do niego przyszedł? W każdym razie, nie chciałem ryzykować. Ciekawe co będzie na koncercie... Reira załamana, ja załamany, Dave pewnie też, a Cameron z kacem. Ekstra.
  3. Pegaz błyskawicznie wyrwał się z uścisku Grey'a i odepchnął go od siebie na parę metrów. Uniósł jedno kopyto w górę. Grzywa zaczęła mu falować, a oczy emanowały poświatą - tym razem czerwoną. Wokół Grey'a powstał ognisty krąg. Płomienie boleśnie lizały jego ciało. - Nigdy więcej tego nie rób - powiedział nieznajomy pegaz. Pozwolił, by przez parę chwil ogień się rozprzestrzeniał, a potem jednym machnięciem kopyta sprawił, że zniknął tak szybko, jak się pojawił. Ogier patrzył na Grey'a z góry, a potem powiedział zupełnie odmienionym głosem: - Powinienem cię od razu zabić, debilu. To jednak jest niezgodne z obecnymi zasadami i miałbym spory problem. Ciesz się, że jeszcze żyjesz. Odgarnął grzywę z czoła. Wyglądał i zachowywał się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy spotkaliście go po raz pierwszy... - Faktycznie. Może źle się do tego zabrałem - kontynuował. - Powinienem się spodziewać, że jesteście bandą bezmózgich baranów. Zaczął się przechadzać pomiędzy wami, rzucając wam wściekłe spojrzenia. - Do tej pory nie rozumiecie, że to jest zupełnie inny świat? - warknął. - Tutaj nic nie jest takie same jak w waszej słodkiej Equestrii. Zatrzymał się. - Nie moja rola, by wam o nim opowiadać. Od tego jest Neferet, i to do niej miałem was zaprowadzić. Skoro jednak nadal będzie tak jak do tej pory - mówiąc to patrzył na Grey'a - odejdziecie do własnego świata, tak jak Talkavia i Flame Storm. Będzie lepiej i dla nas, i dla was. Znów podszedł do drzewa. - Przyjmijcie do świadomości, że jesteście wybrańcami - rzekł. - Sam nie wiem jak to się stało... W każdym razie, ochłońcie. Potem pójdziemy do Neferet. Ona wam wszystko lepiej wyjaśni niż ja.
  4. Sen był jak strzał z bata. Ledwo co zasnęłaś, a już się obudziłaś. Praktycznie w ogóle nie odpoczęłaś. Wszystko cię bolało po wczorajszej pracy i wydawało ci się, że masz przypięte do powiek kilogramowe ciężarki. Obok ciebie leżał Mist. Zerknęłaś na zegarek, który dopiero teraz dostrzegłaś w pokoju - była ósma. Na dole słychać było krzątanie się rodziny Applejack. Pegaz wyglądał uroczo. Grzywa zasłaniała mu całą twarz. Bałaś się co zaszło między nim a Rainbow Dash... A może tak naprawdę niepotrzebnie się martwisz?
  5. - Yhm, ja też - odparł Dulcis i odwzajemnił uśmiech. Otarł twarz kopytkami jeszcze raz i zaczął skubać trawę. Mimo tego, że trawa nie była najpyszniejszym posiłkiem, nie miałaś wyboru. Musiałaś zjeść cokolwiek, żeby mieć zapas energii. Nie wiadomo, ile jeszcze będziecie podróżować i gdzie jest najbliższe miasteczko. Trawa okazała się nie aż taka zła. Po chwili, gdy twój brat już się najadł, usiadł i powiedział: - Tata kiedyś opowiadał mi o wiosce, w której kupowali łuki do walki. Na samo wspomnienie o ojcu Dulcis posmutniał na chwilkę. - Nazywała się chyba Isara, albo jakoś tak, nie pamiętam - kontynuował. - To jest dosyć niedaleko, a tam na pewno możemy odpocząć. Uśmiechnął się szeroko, dumny z siebie, że posiada takie informacje.
  6. Klacz spojrzała na ciebie. Dostrzegłeś ból w jej oczach. - Myślałam, że znasz moją historię - powiedziała szorstko. - Wymordowano mój cały ród, rodzinę, przyjaciół. Została nas garstka. Całe życie musimy uciekać, nie możemy liczyć na niczyją pomoc. Nikomu nie ufamy. Nie przejmują się naszymi uczuciami, uważają nas za insekty, które po prostu trzeba zlikwidować. Odwróciła się od ciebie. - Nie pamiętam swojego imienia. Mam za to numer. Trzy. Jestem trzecia na liście - szepnęła. - Trzecia na liście do zlikwidowania...
  7. Ścieżka była udeptana, chodzenie po niej nie sprawiało ci żadnych trudności. Wyglądała zupełnie tak, jakby często ktoś tędy przechodził. Po obu twoich stronach rozciągał się las. O dziwo wyglądał na zadbany. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, widać było wysokie drzewa, za to żadnych krzaków i wysokich traw. Tym razem nic nie zasłaniało ci nieba. I tak nie za wiele ci to dało - gęste chmury wszystko zasłaniały. W końcu dotarłeś do owego pagórka. Zawahałeś się tylko na parę chwil, a potem szedłeś dalej - nie miałeś innego wyboru... Gdy znalazłeś się na szczycie, pod sobą miałeś przerażający, aczkolwiek fascynujący widok. Ruiny. Wyglądały na starożytne... Gdzieniegdzie po prostu wystawał kawałek muru, ozdobiony dziwnymi znakami. Miałeś wrażenie, że tworzy to jakiś labirynt. Wszystko to mieściło się na dużej polanie. Za ruinami ścieżka skręcała w prawo. Tam czekała na ciebie łania. Twoją uwagę przykuł jeden z fragmentów, który zachował się najlepiej. Tworzył coś w rodzaju bramy... I chyba miał na sobie jakąś kamienną tabliczkę...
  8. Heh, coś widzę, że chcesz koniecznie, żeby Ren tam poszedł ______________________________________________________ - Cholerna obsługa - mruknąłem i odrzuciłem słuchawkę od siebie. Ciekawe, czy można złożyć jakąś skargę? Hah... Wyboru za dużego nie miałem. Musiałem zejść na dół. Mimo wszystko nie chciałem tam wchodzić - postanowiłem, że po cichu minę miejsce tej imprezy, wyjdę z hotelu i pójdę gdzieś do jakiejś restauracji na mieście.
  9. Nie chciałem z nim w tej chwili gadać i nie miałem na to ochoty. Na pewno był pijany i bawił się w najlepsze. Jęknąłem. Czemu wszyscy muszą się na mnie uwziąć? Inni jakoś wszystko znoszą. A ja jestem słaby. Cholerne życie. Przypomniałem sobie za to o innej rzeczy. Byłem strasznie głodny. Zacząłem się rozglądać po pokoju. Telefon. Hm, może da się zadzwonić do hotelowej obsługi, żeby przynieśli mi jakieś żarcie? Nie miałem zamiaru iśc do tamtej restauracji, gdzie biba trwała w najlepsze.
  10. Patrzyłem im w oczy przez parę chwil, a potem bez słowa wyszedłem z pokoju i trzasnąłem drzwiami. - Puste, bezmózgie lalki... - mruknąłem rozgniewany, wchodząc do swojego pokoju. Dużo do roboty nie miałem. Najwyżej pójdę spać i jakoś postaram się przeżyć do jutrzejszego koncertu...
  11. Lol, zapomniałam że on jest pegazem xP Sorki. _______________________________________ Skrzydła bolały cię niemiłosiernie, gdy uniosłeś się parę metrów w górę. Najwyraźniej były zniszczone nie tylko na zewnątrz... Jakoś udało ci się unieść wyżej, walcząc z dużym bólem. Skierowałeś się do jeziora, aby przelecieć nad nim. Woda nie zachęcała do kąpieli, toteż musiałeś uważać, by nagle nie stracić sił i do niej nie wpaść... Leciałeś nad siedliskiem owadów. Oblazły cię, gryzły i dekoncentrowały, mimo wszystko leciałeś dalej. Wkrótce dotarłeś do krzewu. Zaskoczyły cię jego kwiaty. Były nie tylko piękne, ale również wydzielały pewną żółtą, kleistą maź ciepłą w dotyku. Zauważyłeś, że niektóre były nadgryzione - to oznaczało, że nie mogły być trujące, skoro inne leśne zwierzęta się nimi żywiły. Zerwałeś te, które były nienaruszone i próbowałeś znów odlecieć, tyle że skrzydła odmawiały posłuszeństwa. Chciałeś tego czy też nie, musiałeś wybrać jedną z dróg, które wyglądały prawie identycznie jak po tamtej stronie...
  12. Tak jak ostrzegali cię strażnicy, przełęcz była wypełniona orkami. Na ziemi leżały szkielety nieboszczyków, którzy odważyli się tu wejść bez odpowiedniego wyposażenia... Ukryłeś się za jakąś skałą. Przed tobą znajdował się ork szaman, a w okół niego przechadzali się orkowie różnego rodzaju. Za nimi dostrzegłeś wejście na wzgórze, gdzie - ku twojemu zdumieniu - był jakiś tunel. Może on doprowadzi cię do Górniczej Doliny bez większego ryzyka? Pozostała jedynie decyzja, czy będziesz walczyć, czy przebiegniesz pomiędzy grupą bestii.
  13. Pinkie upadła na podłogę i zaczęła turlać się ze śmiechu. Z trudem połknęłaś ostry wypiek. Czułaś, że twoje gardło zaraz eksploduje. Różowa klacz najwyraźniej to zauważyła. Podniosła się z podłogi. - Hahaha... Czekaj, już ci dam wodę - powiedziała Pinkie, nadal cicho chichocząc. Wręczyła ci kubek zimnego płynu z dwiema kostkami lodu. - Gratulacje, Er! Nie przegrałaś! - wykrzyknęła uradowana. - Pewnie myślisz, że to głupiutkie, ale od teraz jesteś oficjalnym gościem na moich przyjęciach! Klaczka wzięła sobie jeszcze jedną babeczkę. Po chwili zauważyłaś, że coś małego i zielonego wchodzi do pokoju... - O, to jest mój aligator, Gummy - oznajmiła Pinkie Pie. Podeszła do Gummy'ego i położyła go na swojej głowie. Ku twojemu zdumieniu, ziewnął. - Och, no tak, pora na spanie! Przepraszam cię, ale muszę się nim zająć. Zresztą, jest już późno, ty też powinnaś iść do domu - zauważyła.
  14. Klimatyczna muzyczka http-~~-//www.youtube.com/watch?v=5kfUzEPoDuk&feature=BFa&list=PLFBF684ACE7DEAD77 Znalazłeś się na podmokłym terenie. Tutaj wszystko było zupełnie inne niż na tamtej polanie, gdzie spałeś i spotkałeś zranioną łanię. Trawa była zgniła. Co jakiś czas musiałeś omijać dosyć spore dziury wypełnione brudną wodą i błotem, by iść dalej. Dookoła otaczały cię drzewa, uchylające się nisko - przy niektórych mogłeś dotknąć nawet najwyższej gałęzi. Nie miały liści, a kora była sucha i chora. Wkrótce dotarłeś do dużego bajora. Wokół rosła wysoka trawa, pomiędzy którą latały ważki i inne owady. Kumkanie żab nie ustawało. Przy ziemi, do wysokości twoich kolan, rozciągała się zielonkawa mgła. Czułeś się dziwnie - coś odpychało cię od tego miejsca. Po chwili twoją uwagę przykuł niewielki krzew po drugiej stronie jeziora. Miał piękne, duże czerwone kwiaty. To była jedyna roślina, która w jakiś sposób odróżniała się od wszystkiego. By się jednak do niej dostać, musiałeś przejść zbiornik dookoła, a to nie będzie łatwe zadanie. Po lewej stronie rozciągały się gigantyczne chaszcze i drzewa iglaste. Było tam jeszcze ciemniej niż w całym lesie. Zaś po prawej stronie wiła się ścieżka pomiędzy wysokimi drzewami, która prowadziła nie wiadomo dokąd, bowiem ginęła za jakimś pagórkiem. Którą drogę wybierzesz? A może cofniesz się do łani, gdyż tu jest zbyt niebezpiecznie i... tajemniczo?
  15. Dulcis spojrzał na ciebie poprzez łzy. - D-do nieba? Czyli, że... że są tam szczęśliwi? Uśmiechnął się słabo i przytulił się do ciebie, już nie szlochając. - To... dobrze. Ale będę tęsknić. Zaskoczył cię swoją inteligencją. Przyjął to naprawdę dobrze... Jak na swój wiek wykazywał się sporą mądrością. - Co my teraz zrobimy? - spytał cicho po chwili.
  16. Roxy przybliżyła swoje kopytko do twarzy, gdzie miała zawieszony zielony zegarek. - Za piętnaście dwunasta - oznajmiła, nadal się uśmiechając. - Niedługo zacznie się audiencja Księżniczki Celestii - powiedziała, wskazując na transparent. - Nieźle, nie? Może być całkiem fajne widowisko. Rzadko Władczyni przemawia do takiej ilości kucyków, a teraz zebrało się tu mnóstwo ze wszystkich stron Equestrii... Jej wzrok spoczął na grupie pewnych ogierów, którzy ostro ze sobą rozmawiali. Na pewno niewiele brakowało do kłótni. Klaczka westchnęła. - Robota mnie czeka. Jakby co, śmiało pytaj - rzekła, a potem wolnym krokiem podeszła do nich. Miałaś piętnaście minut, zanim Celestia tutaj przyjdzie i zacznie mówić jakieś głupoty... A może zostaniesz i wysłuchasz, co ma do powiedzenia? Może okaże się, że powie o czymś ważnym - o czymś, co może ci się przydać? Byłaś przecież potężna. W każdej chwili możesz przemienić się w jakieś silne zwierzę i uciec stamtąd... A raczej warto zaryzykować.
  17. Spojrzałem na Rizę. - Wiesz co? - powiedziałem. - Żałuję wszystkiego. WSZYSTKIEGO. Żałuję, że się w ogóle urodziłem. Żałuję, że jestem taki jaki jestem. Żałuję, że... Westchnąłem i machnąłem lekceważącą kopytem przed sobą. - Zresztą, co was to obchodzi. NIEUPRZEJMIE się odezwałem i nazwałem czekoladę "cholerną". Zasługuję na najcięższą karę. Dlatego już sobie pójdę, nie będę wam przeszkadzał w zabawie. Poczułem się urażony, mimo wszystko, że może trochę za bardzo na nie warknąłem. Ale co z tego? Nie miałem do tego prawa? Skierowałem się do wyjścia.
  18. Łania uniosła głowę i spojrzała na ciebie ze strachem w oczach. Przyglądała się tobie parę chwil, a potem westchnęła, zamknęła powieki i znów się położyła, oddychając o wiele spokojniej. Chyba ci zaufała... Przez moment leżała na ziemi, a potem po raz kolejny na ciebie spojrzała - tym razem w oczekiwaniu i jakby z zachętą. Nie była aż taka duża. Lata młodzieńcze musiała mieć już za sobą, mimo wszystko brakowało jej trochę do dojrzałości. Zorientowałeś się, że nic ci nie grozi. W pobliżu nie było słychać nic oprócz krzykliwego śpiewu ptaków i kumkania żab... Gdzieś w pobliżu musiało być jakieś bajoro. Może tam znajdziesz lecznicze zioła?
  19. Rzuciłem jej wściekłe spojrzenie. - Właśnie straciłem brata i cząstkę swojego życia - warknąłem. - Moja przyjaciółka jest u progu załamania nerwowego. Siedzę po uszy w istnym gównie, z którego nie potrafię znaleźć wyjścia. Cały świat mi się wali. Czy gdybyś ty była w takiej sytuacji, poszłabyś na jakieś durne przyjęcie? Trochę pożałowałem swoich słów, mimo wszystko gniew nie ustępował. Odwróciłem się do Rizy. - Wypiję tę cholerną czekoladę i spadam dalej tarzać się w odmętach rozpaczy - powiedziałem z kpiącym uśmieszkiem, mając tego wszystkiego serdecznie dość... Ciekawe, który już raz? Ech...
  20. Melluś, Applejack narysuj! D: Proooszę :3 Co do twoich prac - moim zdaniem są identyczne jak oryginały ^^. A jak je rysowałaś myszką, to jestem pod ogromnym wrażeniem :O
  21. Mam tylko jedną małą uwagę. Odrobinkę wtrącasz mi się w robotę Kontrolowanie Dulcisa - czyli to, co robi, jak się zachowuje - należy do moich obowiązków. Pamiętaj o tym na przyszłość - ty kontrolujesz tylko swoją postacią, niczym więcej. _________________________________________ Dulcis płakał głośno, a jego łzy wydawały się nie mieć końca. Przez jego rozpacz czułaś się jeszcze gorzej. Po chwili malec pociągnął noskiem parę razy i otarł twarz kopytkami. Oczy miał całe zaczerwienione, z których nadal płynął obfity strumień. - J...jak t-to...? - wyjąkał piskliwie, patrząc na ciebie. - G-gdzie... oni s..są...? Z-zostawili nas...? - spytał, po czym znów wtulił się w twoją grzywę i zaczął płakać, ściskając cię mocno i drżąc na całym ciele.
  22. Próbowałeś pozostać w bezruchu, mimo strachu i panującego mrozu. Czułeś, że to "coś" jest coraz bliżej ciebie. Nagle dźwięk ustał. Usłyszałeś tylko głośne i ciężkie oddychanie, a potem huk uderzenia czegoś sporego o ziemię. Przez krzaki nie mogłeś zobaczyć, co się stało. Po chwili, gdy wszystko całkowicie ucichło, zebrałeś się, by wychylić się choć odrobinkę. To, co ujrzałeś, bardzo cię zaskoczyło. Na trawie leżała łania, oddychając z wielką trudnością. Miała okropnie zmasakrowaną jedną z tylnych nóg - zupełnie tak, jakby ktoś ją poszatkował. Odetchnąłeś z ulgą. Mimo wszystko to biedne stworzenie potrzebowało czyjejś pomocy... Łania dostrzegła cię. Poruszyła niespokojnie uszami i próbowała wstać, ale tylko ledwo co odczołgała się od ciebie na parę metrów. Ryknęła żałośnie i poddała się, znów opadając na ziemię. Musiała bardzo bać się innych kucyków...
  23. - Yyyy... - mruknąłem głupio. Zresztą - co mi szkodzi? - pomyślałem. Przecież... muszę w końcu wyluzować, dać sobie spokój, uciec choć na chwilkę od tego gówna. Westchnąłem i spróbowałem się uśmiechnąć, ale pewnie mi to nie wyszło. - Jasne - powiedziałem. - Może wreszcie odpocznę od tego wszystkiego...
  24. Applejuice

    Dyskusja ( sezon 3 )

    A może właśnie dlatego zawsze była sama, bo jej rodzina nie potrafiła zaakceptować tego, jaka jest naprawdę? Albo miała w domu ciężkie życie, może dlatego jest taka nieśmiała. Nie wiem. Fajnie było usłyszeć o jakiejś historii Fluttershy., żeby wreszcie się wyjaśniło, czemu taka jest xd Bardzo chętnie bym o tym posłuchała. Może wtedy zmieniłabym co do niej zdanie ; p Jeśli chodzi o sezon 3 - o ilość odcinków z Shy w roli głównej na pewno martwic się nie musimy, bo to strasznie lubiana postać, więc na pewno będą chcieli ją jeszcze bardziej pokazywać ;p
  25. Lol. To żeś palnął. Spodziewaj się ataku xd Rarity jak najbardziej zasługuje na uwagę. Moim zdaniem jest bardzo oryginalną postacią, ma ciekawą osobowość, WSPANIAŁY GŁOS, wygląd... Mogę jeszcze dużo wymieniać. Nie wiem, dlaczego ma tak mało fanów. Przyszła mi do głowy taka dziwna myśl - może projektantki mody są nielubiane, od razu kojarzą się z jakimiś pustymi modelkami, hipsterami i plastikami? xd Hmm... W każdym razie ważne, że jednak jacyś fani SĄ. Dobrze, że Rarity nie jest znienawidzona xd
×
×
  • Utwórz nowe...