Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Pępkiem świata?! Przez te słowa coś we mnie pękło. A więc to tak... uważa mnie za jakiegoś skończonego idiotę, który myśli, że jest nie wiadomo kim i nie wie, co ze sobą zrobić? Bez słowa minąłem go i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem nawet gdzie. Po prostu szedłem, byle nie stać bezczynnie. Musiałem coś robić, żeby nie myśleć o tym wszystkim.
  2. Powstrzymałem się od krzyku z wściekłości. - Słuchaj, daj mi spokój, dobra? - warknąłem. Ale czemu byłem zły? Dlatego, że po raz któryś Dave miał rację? Nienawidziłem siebie za to, jaki jestem. A skoro sam siebie nie mogę zranić... znaczy się mogę, ale szybko ten pomysł wyleciał mi z głowy... to niech chociaż on poczuje choć troszkę, jak to jest. - Sam nie wiem co mi jest - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Oczywiście, musisz mi to jeszcze bardziej uświadamiać, tak? Zupełnie... jakbyś jeszcze głębiej wbijał mi nóż w plecy! Patrzyłem mu prosto w oczy. Ciekawe, co teraz powie. Że znowu pieprze głupoty? Że jestem beznadziejny, że nie mam racji...? Już nasłuchałem się takich rzeczy, więc to i tak nie zrobi na mnie wrażenia.
  3. Wow, dziękuję za aż tyle odpowiedzi! =) Zwyciężyła opcja B. ________________________ Rainbow przestała się śmiać, co mnie zaskoczyło. Znieruchomiała. Mogłam już bez problemu wydostać się spod jej ciężaru. Potrząsnęłam nią. - Hej, w porządku, Dash? - spytałam nerwowo. - HEJ! Na szczęście oddychała. Powoli, spokojnie... Zasnęła? - Do siana - mruknęłam, na wpół rozgniewana, na wpół rozbawiona. Z ciężkim westchnięciem próbowałam unieść ją i usadowić na łóżku... jej łóżku oczywiście... i jakoś przetrwać do następnego dnia. Po południu powinnyśmy być już w Appleloosie... Nagle zdarzyło się coś dziwnego - choć powinnam się już do tego przyzwyczaić. Tęczowogrzywa poderwała się gwałtownie z ziemi i stanęła na dwóch nogach, całkowicie wyprostowana, z rozłożonymi skrzydłami. Znów westchnęłam. - Do stu tysięcy jabłoni, dziewczyno, co z tobą jest nie tak? - warknęłam, tym razem już naprawdę zła. Chciałam wreszcie się położyć, zasnąć, zapomnieć o tym wszystkim... - Ych, wiesz, mogłaś mnie uprzedzić, że lunatykujesz, nie byłoby proble... Wzniosła się w górę i otworzyła oczy. Nie były to te same, piękne, różowe oczy, tylko okropne, czerwono-krwiste ślepia. Krzyknęłam przerażona i odruchowo zaczęłam cofać się w głąb wagonu, aż dotarłam do drzwi. Złapałam się klamki, by móc w razie czego uciec. Ten wagon był w środku. Jeśli wybiegnę nagle, mogę spaść na ziemię, lub co gorsza pod tory. Do następnego wagonu trzeba było zrobić o wiele większy krok. A otworzenie u niego drzwi również zajmie za dużo czasu... Mogą też być zamknięte... Nie. Ucieczka nie ma sensu. Gdzieś tu na pewno jest jakiś przycisk... Zaczęłam się rozglądać, jednocześnie mówiąc: - R-rainbow, co ci się stało? Wszystko w porządku? Czy to sprawka tamtego ogiera? Jego ostatnie słowa, "Miłych snów", ciągle dudniły mi w uszach... Powiedział to takim tonem, jakby faktycznie coś planował. - N-no już, uspokój się. Wszystko jest dobrze, prawda? Dash po prostu na mnie patrzyła. Ten wzrok był jednak niczym laser. Miałam dziwne wrażenie, że zaraz mnie przekroi na pół... "Skup się! Coś ją opętało - musisz jej pomóc!" - krzyczał mój umysł. Wróciłam do tamtego zdarzenia, kiedy tajemniczy ogier obudził mnie. Powiedział, że... że coś się tu dzieje. Czy właśnie TO miał na myśli? "Nie ma czasu na myślenie! Działaj!" Odetchnęłam głęboko i podeszłam bliżej niej. - Rainbow, spokojnie. To ja, Applejack, twoja przyjaciółka. Obudź się! - Mówiłam do niej łagodnie, ale stanowczo. Starałam się jej nie przestraszyć ani rozgniewać. Z każdym słowem podchodziłam do niej co raz bliżej. - Nie wiem co się stało, ale to nie jesteś ty... Wyrzuć to... coś... z siebie... Wrzasnęła. Tak głośno, że aż zatoczyłam się do tyłu. Był to okropny, przenikliwy wrzask, nie do wytrzymania... Tym razem na pewno obudziła resztę pasażerów. Ogłuszyła mnie i chyba to wykorzystała, bo natychmiast rzuciła się na mnie. Znów powaliła mnie na podłogę, ale z o wiele większą siłą. Przycisnęła mnie mocno, ściskając za kopyta i gardło. Poczułam, że tracę oddech i świat wiruje mi przed oczami... Zobaczyłam, że ta pochyla się ku mnie, z zębami na wierzchu. ________________________ Co zrobi AJ? a.) zacznie walczyć! i to z całej siły! b.) ucieknie i wypadnie gdzieś w pole (wyleci z wagonu) c.) nic nie zrobi, nagle ogarnie ją ciemność i obudzi się w Appleloosie :O
  4. Applejuice

    Cosplay AJ!

    Tak, bo jej włosy mają naturalny kolor, więc blondynki nie muszą się bawić w peruki i w farbowanie Wow, Big Mac wygląda tak... podobnie :O Bardzo fajna fotka =) Hahahaha xD Wow, ze strojem musiała się napracować. A ta mi się nie podoba Taki plastik trochę.
  5. Applejuice

    Dyskusja na temat odpowiedzi

    Co sądzicie o kolejnym evencie w dziale zapytaj? Ostatnio coś "umrzył" xd. Proponowałabym Babcię Smith, bo mogłaby powiedzieć wiele ciekawych historii, albo Apple Bloom. Chyba, że nie chcecie żadnej takiej nowości A może macie lepsze pomysły?
  6. Dopiero teraz zauważyłam, że w poprzednim poście napisałam "obłoczki dymu". Oczywiście chodziło o kurz xD Biorę też ciemniejszy kolor, żeby był wyraźniejszy na białym tle. _______________________________________ - Mist? Ten pegaz? - powtórzyła Twilight. Zamyśliła się, rozważając twoje słowa. Po chwili spojrzała na ciebie z troską i jakby zrozumiała, co cię dręczy. Usiadła obok ciebie. - Nie musisz martwić się o wasz związek - powiedziała ciepło. - Bardzo dobrze znam Rainbow. Na pewno nie zrobiłaby czegoś... takiego. Jest lojalna wobec wszystkich. Nie będzie potrafiła zranić innego kucyka w taki sposób. Położyła ci kopytko na ramieniu i uśmiechnęła się. - Skoro mówisz, że Mist wspierał cię zawsze i wszędzie, podróżował z tobą, to NA PEWNO teraz cię nie zawiedzie - zapewniła. - Jestem pewna, że cię kocha. Skoro doszedł aż tutaj nie porzuciłby teraz tego wszystkiego. Zamilkła na chwilę, badając cię wzrokiem. - Może po prostu jest trochę zmęczony? - spytała niepewnie. Wskazała na twoją torbę. - Zapoznaj się z tym przewodnikiem. Jest tam dużo miejsc, które moglibyście odwiedzić razem.
  7. Ktoś zaśmiał się triumfalnie. - Oczywiście! Dobra robota! Drzwi uchyliły się szerzej. Przed sobą miałaś starego, biało umaszczonego ogiera z siwą grzywą. Był cały pomarszczony i miał na sobie zużytą kamizelkę ze skóry. Za nim ciągnęło się wnętrze chatki, lecz nic nie widziałaś. Wszystko było okryte ciemnością. - Dlaczego przychodzisz do mnie, moja droga? - spytał życzliwie z ciepłym uśmiechem.
  8. Przed klasztorem stał Pedro. Nie za bardzo go znałeś, ale kojarzyłeś. Gdy byłeś w klasztorze sprzątał komnaty nowicjuszy. Najwyraźniej "awansował" i teraz pilnował wejścia do klasztoru. - Witaj, przybyszu - powiedział. - Czego tu szukasz? Wiedz, że nie wpuszczę do klasztoru obcego mi człowieka. Jeśli chcesz zostać nowicjuszem, musisz przynieść należytą ofiarę... Owcę i tysiąc sztuk złota... Inaczej nie dostaniesz się do środka.
  9. Twilight kiwnęła głową i podeszła do jednej z półek na książki. Wyciągnęła dużą, oprawioną w brązową skórę księgę, i położyła ją na stole przed sobą. Dmuchnęła na nią, a w powietrzu zaczęły unosić się obłoczki dymu. Dostrzegłaś wygrawerowanymi złotymi literami napis na okładce: PONYVILLE. - Proszę bardzo - powiedziała triumfalnie fioletowa jednorożec. - Naprawdę bardzo interesująca książka... Zaczęła wertować jej kartki. - Historia założenia Ponyville, najciekawsze miejsca, Las Everfree, mapy... Wydana całkiem niedawno, chyba rok temu, więc ma same świeże informacje. Dostałam ją od Księżniczki Celestii, kiedy tutaj po raz pierwszy przyjechałam. Zarumieniła się, a potem wyciągnęła jedną, o wiele mniejszą książkę, w niebieskiej oprawie. - A tutaj masz coś mniejszego. Przewodnik po Ponyville. Myślę, że to ci się bardziej przyda - zakończyła z uśmiechem.
  10. Wyprostowałem się i wreszcie spojrzałem na niego. - Mam... pragnienie. Nie wiem tylko, czy to można nazwać marzeniem, bo wiem, że nigdy go nie spełnię. A... pragnienie zawsze można w jakiś sposób zaspokoić. Wstałem z podłogi i otrzepałem się z kurzu. - Może i jest to marzenie, nie znam się - powiedziałem. - A jeśli chodzi o nas... i o Blast... to mam już wszystko, czego chciałem. Podszedłem bliżej niego. - Ale nadal chcę kontynuować te szczęśliwe chwile. Bo... to chyba jedyna, PRAWDZIWA radość, jaką mam w swoim życiu. Uśmiechnąłem się. - Jestem słaby, wiem o tym, ale... - Nie mogłem znaleźć odpowiedniego słowa. - ...Po prostu CHCĘ. O, walczę, jak wcześniej powiedziałeś. - Westchnąłem głośno. - Jak chcesz grać z Trapnest, to spoko... pójdę sobie... gdzieś.
  11. Nie wyobrażałem sobie koncertu beze mnie. Co bym wtedy robił? Siedział sam? A może słuchał jak grają gdzieś z boku? To mnie strasznie bolało. A co pomyśleliby sobie inni? Może... wtedy już pożegnałbym się ze swoją karierą na zawsze... Złapałem się za głowę i zamknąłem oczy. Nie mogę do czegoś takiego dopuścić... - Nie. Mój głos zabrzmiał bardziej stanowczo niż wtedy, ale nadal drżał. Byłem zły sam na siebie. Nie wiedziałem, co mam jeszcze powiedzieć. Dave i tak na mnie nie patrzył. Jemu było wszystko jedno, czy zagram, czy nie. Byle koncert się udał...
  12. Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Jego słowa dosłownie mnie zniszczyły. Nie zagram? Przecież tego najbardziej pragnąłem! Pragnąłem wreszcie się wyszaleć, być szczęśliwym na scenie, słyszeć krzyki fanek... I to wszystko miało nie nastąpić? Miałem ochotę podejść do Dave'a, przyłożyć mu i uciec jak najdalej od tego wszystkiego... Miał jednak rację. Cholera, on zawsze ma rację! To mnie w nim najbardziej denerwowało. Zawsze opanowany, spokojny... Poczułem się całkowicie bezradny. Osunąłem się na ścianę i ukryłem twarz w kopytach, nie panując nad drżeniem. Po prostu siedziałem tak na podłodze w milczeniu dosyć długo. - A kogo wzięlibyście na moje miejsce? - spytałem wreszcie łamiącym się głosem. Chciałem powiedzieć tak wiele, ale w tamtej chwili było mnie tylko na to stać...
  13. No niee, Marti wszystko zgarnie x.X A ja powiem tak: Martini >> moja ciocia >> grubas >> Kuoth xD
  14. Applejuice

    Sugestie

    Brakuje mi w tym dziale trochę takiej żywiołowości, luzu, radości... "Dokończ opowiadanie" można bardzo fajnie urozmaicić. Na przykład: Pinkie chce poczytać bajkę na dobranoc dla jakiś źrebaków, na przykład dla dzieci Cake, ale nie ma przy sobie akurat żadnej książki. Prosi nas więc o pomoc. Ten użytkownik, który będzie się wypowiadał najdłużej, jego posty będą bogate i ciekawe, sprawi, że dzięki niemu dzieci usną, wygrywa. Wtedy może dostać od Pinkie w nagrodę symboliczną muffinkę xD Można to zrobić w bardzo fajnej formie opowiadania. Avatar wcielałby się w postać naszej różowej klaczy, byłoby dużo śmiechu i zabawy. Taki tam pomysł... Myślę, że wtedy więcej użytkowników by się wypowiadało...
  15. O rany, nie znam się xP Powiedziałam coś złego? :dodgy:
  16. Twilight podskoczyła w miejscu i krzyknęła. Książka, która okazała się być gigantyczną Encyklopedią Canterlot, wypadła jej z kopytek i z głośnym hukiem uderzyła o ziemię. Klaczka odwróciła się gwałtownie w twoją stronę. - Ach, to ty, Er... - Odetchnęła głęboko. Minę miała rozgniewaną. - Muszę porozmawiać ze Spikiem, nie powinien bez mojej wiedzy wpuszczać kogoś do biblioteki... I to o tak późnej porze. Podniosła Encyklopedię z podłogi i umieściła ją na półce. Była to już ostatnia. Poprawiła jeszcze raz wszystkie książki, by były równo ustawione. Odwróciła się do ciebie z uśmiechem. - Potrzebujesz pomocy? - spytała życzliwie.
  17. Żołnierze walczą o czyjeś dobro, prawda? A Pinkamena raczej nie chciałaby ratować innych, bo przecież nie posiada współczucia ;p Chyba, że coś takiego jak "wymierzanie sprawiedliwości", o. Nie wiem, karanie przestępców, łapanie ich... Może jakiś agent? :O Bo wtedy karała by tych, którzy zrobili coś złego i zepsuli komuś życie. Właśnie! A może Pinkamena MA współczucie? Właśnie dlatego, że została porzucona, wie jak czują się inne kucyki, takie jak ona...
  18. Rozgniewany zacząłem poprawiać swoją grzywę. - Taaa, marzenia - mruknąłem. - Tu nie o nie chodzi, tylko o rzeczywistość. Ona mnie traktuje jak młodszego brata. Odwróciłem się w kierunku okna. - A słowo "młodszego" jest cholernie trafne! - wrzasnąłem, dając wreszcie upust swoim emocjom. - Jak mam walczyć o coś, czego nigdy nie dostanę?! JAK?! Będę tylko głupcem, który MARZY - wypowiedziałem to słowo z przekąsem - a nigdy tych marzeń nie spełni! To bez sensu! Spojrzałem na niego. - A ty co? - spytałem, wskazując na niego kopytem. - Marzysz. I co z tych marzeń masz? Tylko niepotrzebne nadzieje. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie - bo ja się właśnie tak czuję! Więc po co robić sobie niepotrzebne nadzieje? NIC Z TEGO NIE MA! Tylko cholerne uczucie beznadziejności, z którego nie potrafisz się wyrwać! Odetchnąłem kilka razy głęboko. - Właśnie. Dobrze to ująłeś - powiedziałem, tym razem spokojniej. - Walczyliśmy. Życie to jedna walka. Marzenia są niepotrzebne, bo przynoszą tylko ból. Niedawno to sobie uświadomiłem.
  19. - Goń się - burknąłem. Wziąłem jeszcze parę łyków wody i odstawiłem butelkę na stole, trochę za gwałtownie niż chciałem. - Nie mam żadnej klaczy na oku - mruknąłem. Od razu pomyślałem o Lyriel... - A nawet gdybym chciał mieć, to nie mogę - dodałem wściekły.
  20. - Zacny? - powtórzyłem zdziwiony i spojrzałem na niego. - Fajne słownictwo, waćpanie. Uśmiechnąłem się do niego krótko. Poszedłem do lodówki i wyjąłem sobie butelkę wody. Oparłem się o ścianę. - Nie nudzi cię ten pobyt w tym hotelu? Dni długie, nie ma co robić... - Wziąłem łyk wody. - Chcę wreszcie ten cholerny koncert i mieć to wszystko z głowy.
  21. - Och, Applejack, przestań... - mruknęła Rainbow Dash przez sen i zaśmiała się cicho. Gwałtownie odwróciłam się w jej stronę, na chwilę zapominając o całej sytuacji. Ten ogier najwyraźniej też się zdziwił, bo cofnął się parę kroków i skrzywił się dziwnie - nie wiem, co ten grymas miał oznaczać. Rainbow uniosła kopytka w górę z uśmiechem na twarzy, a potem nagle odwróciła się na drugi bok, smacznie chrapiąc. Potrząsnęłam głową i znów skupiłam się na ogierze. - Słuchaj no, koleżko - zaczęłam. Przez chwilę nie mogłam znaleźć odpowiednich słów, wstrząśnięta tym, co powiedziała Dash. - Nie znam cię, ty mnie znasz. No i co z tego? Podeszłam bliżej niego, wskazując na niego drżącym kopytkiem. - Wyglądasz mi na jakiegoś zbója. A może to ty porywasz mieszkańców Appleloosy, co? Ogier chyba chciał coś powiedzieć - otworzył usta, a potem zaraz je zamknął. I tak nie dałam mu dojść do słowa. - Jeśli zaraz się stąd nie wyniesiesz... - Zawahałam się na chwilę. Znów potrząsnęłam głową zdezorientowana. - O rany, po prostu idź! Mnie nie przestraszysz. I tak w końcu cię złapią. Westchnął. - No tak... Cóż, droga Applejack, wkrótce sama się przekonasz co tu się dzieje. Nikt nie jest bezpieczny. Szkoda, że nie potrafiłem ci tego uświadomić... To jednak twoja decyzja. Już sobie idę. Najzwyczajniej w świecie otworzył okno i już chciał z niego wyskakiwać, kiedy jeszcze odwrócił się w moją stronę i powiedział: - Miłych snów. Byłam wstrząśnięta. Zanim jednak cokolwiek zdążyłam powiedzieć, ten zniknął. Dosłownie. Nawet nie zauważyłam, kiedy wyskoczył. Nie fatygowałam się nawet, żeby podejść do okna i sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Po prostu usiadłam na swoim łóżku i zaczęłam rozmyślać. Chciał mi coś powiedzieć. Więc czemu tego nie zrobił? "To twoja decyzja..." A co jeśli wszystko zepsułam? Mógł mieć ważne informacje. Nie wyglądał na złego kuca... Pozory jednak często mylą. Ech, późno już. Jutro o tym porozmawiam z Braeburnem i Rainbow... Odruchowo spojrzałam na jej łóżko. Nie było jej na nim. Nie zdążyłam zareagować - coś mnie powaliło na podłogę. To była ona. Miała zamknięte oczy, skrzydła uniesione. Jej grzywa opadała mi na czoło. Przerażona próbowałam się jej wyrwać, ale jej ciężar mi na to nie pozwalał. - H-hej, Rainbow, co jest? Zejdź ze mnie! Tylko się zaśmiała. Bardzo cicho, prosto do mojego ucha. I po prostu tak na mnie leżała. Nie wiedziałam co o tym myśleć. __________________________________ Co się stało z Rainbow? a.) Po prostu lunatykuje b.) Została opętana przez jakieś złe moce :O
  22. Papużki nierozłączki, zakochane zwierzęta... W Canterlot było tylko jedno takie miejsce, gdzie mogłaś znaleźć tyle miłości - zamkowe ogrody. Nie byłaś jednak pewna, czy wpuszczą cię tam bez pozwolenia. Jeśli ten plan nie wypali, zawsze będziesz mogła poszukać zwierząt gdzieś w okolicach miasta, choć to może być trudne... Najbliższy las był spory kawałek drogi. Warto jednak spróbować. Canterlot to przecież miasto, gdzie żyją Księżniczki - Celestia i Luna - a one były znane ze swojej dobroci.
  23. Aż nie wiem co powiedzieć. Ten rysunek jest po prostu genialny! I te gwiazdki... musiałaś się strasznie napracować ;] Przepięknie rysujesz. Dosłownie wszystko mi się podoba ^^
  24. Trochę czułem się dziwnie, bo mimo tego, że chciałem z nim pogadać, nie wiedziałem czy powinienem. W końcu nie był jakąś mają niańką... Rada przyjaciela jednak zawsze się przyda. A tak w ogóle, to co on miał mi doradzić? Nie rozumiem sam siebie, więc... Zresztą, kurde, to Dave. Po prostu z nim pogadam. Może coś się zorganizuje przed koncertem... albo już po koncercie. Westchnąłem, przeczesałem kopytem włosy i poszedłem do jego pokoju.
  25. - Ta, jasne, Twilight jest na górze - rzucił niedbale smok. - Jak chcesz to idź do niej, ja muszę lecieć. To powiedziawszy wyszedł z biblioteki i zamknął za sobą drzwi z niemałym trzaskiem, uważając by znów nie rozrzucić pergaminów. Znajdowałaś się w dużym, okrągłym pomieszczeniu. Wszędzie stały książki - na drewnianych półkach, rozmieszczonych pod ścianami, na podłodze i na oknach. Dostrzegłaś schody, które prawdopodobnie prowadziły na piętro.
×
×
  • Utwórz nowe...