Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. - Proszę śmiało, jestem zajęty! - usłyszałaś głos dochodzący z wnętrza. Zawahałaś się. To był ostatni gwizdek. Nie byłaś pewna i miałaś wątpliwości. - No toż mówię, że możesz wejść! - głos stawał się coraz bardziej niecierpliwy.
  2. Bloom milczała. Dopiero po dłuższej chwili odezwała się cicho: - Powinnyśmy pójść do Zecory. Ale najpierw odwiedzimy doktora. Dotarliście do małego budynku w centrum miasta wykonanego z marmuru. Wywieszony szyld głosił: Na każdą chorobę, na każdą kieszeń. Ściana była cała oblepiona różnymi ulotkami leków, szczepionek i informacjami o godzinach przyjęć. Jedna kartka szczególnie cię zadziwiła: UWAGA: Electum Misipiones - epidemia! Strzeżcie się! Poniżej zostało umieszczone zdjęcie dziwnie wyglądającej rośliny z kolcami i niebieskimi kwiatami. Weszliście do sali, która była wyjątkowo pusta. Jedynie gdzieniegdzie krzątały się pielęgniarki. Powitał was lekarz, który właśnie popijał sobie herbatkę w kącie przy drewnianym stoliku. - Och! Witam panie bardzo serdecznie! - powiedział z promiennym uśmiechem. - Zapraszam do gabinetu. Widząc, jak podbierasz się o Apple Bloom, zacmokał. - Ach, problemy z nogą? Nie martw się, mała, zaraz ją naprawimy! Ogier zaprowadził was do małego pomieszczenia, gdzie mieściła się waga, biurko oraz łóżko. Doktor usiadł przy biurku i wziął do kopytka długopis, podsuwając jednocześnie jakąś kartkę. - Zanim zrobię cokolwiek - zwrócił się do ciebie - przedstaw mi się i powiedz dokładnie, co się wydarzyło.
  3. Mist zerknął na twój banknot, sprawdzając jego wartość, po czym pędem pobiegł do cennika. Było już bardzo późno. Pociąg mógł odjechać lada chwila. Konduktor, widząc biegających wszędzie kucyków, krzyczał, by się pośpieszyli, niecierpliwie zmieniając ciężar ciała z jednego kopytka na drugie. Pegaz wrócił. Nie musiał nic mówić - jego mina mówiła sama za siebie. - Biegnij - rzucił. - Nie zmarnuj szansy.
  4. - Hah - zaśmiała się żółta klaczka. - Odważna z ciebie dziewczynka! Zrobiła ci delikatnego kuksańca, po czym zwróciła się do twojej matki: - Fire, nie masz nic przeciwko, jeżeli zaprowadzę twoją córkę do lekarza? - Och - odrzekła znacząco Wind. - Oczywiście, że nie... - A ja mogę iśc z wami?! - spytała Light. - Przecież ty jesteś zdrowa - wtrąciła się Applejack. - Nie ma potrzeby, byś szła razem z Flame do lekarza. - Alee..! - Siostrzyczko, niech idzie! - krzyknęła dziarsko Bloom. - No, chodźcie, dziewczynki... Zostawiłyście zakłopotane matki w tyle. Znaleźliście się na głównym placu w Ponyville. Słońce świeciło, a kucyki do okoła biegały, ciesząc się letnią pogodą. - Storm - zwróciła się do ciebie Apple Bloom. - Czy... wydarzyło się coś... dziwnego, kiedy byłyście razem w lesie? Ciekawe... czyżby wiedziała coś o "sekreciku", o którym wspominała Zecora?
  5. - Patrz - odezwał się Mist. - Stacja. Mgła zmieszała się z parą wydobywaną przez ciężkie, żelazne kominy. Weszliście przez wąskie przejście, mijając parę pijaczków siedzących na ławce. Cały pociąg był z zardzewiałego żelaza. Stara maszyna stała na tak samo brudnych i zaniedbanych torach jak uliczki miasta. Na stacji był tylko jeden peron, cały zatłoczony. Kucyki biegały to tu, to tam, z biletami w ręku i krzyczały do swoich najbliższych. Wśród nich rozpoznałaś kilka jednorożców. Najwyraźniej chciały jak najszybciej uciec z tego potwornego miejsca. Przyglądaliście się tej całej scenerii w milczeniu, dopóki Mist czegoś sobie nie uświadomił. - Czekaj... Masz forsę? Stary dzwonek wydobył z siebie głuchy dźwięk oznajmiając pasażerom, by wsiadali do małych wagonów. - Pociąg do Ponyville rusza za dwie minuty - usłyszeliście klaczy głos wydobywający się z megafonu, przyczepionego do małego budynku, gdzie jednocześnie mieściła się kasa.
  6. - Och, oczywiście, wybacz - powiedziała szybko Apple Bloom, pozwalając, byś się o nią oparła. - Mam nadzieję, że nie boisz się doktora, co? - spytała z uśmiechem. - Opatrzenie tej rany może trochę boleć...
  7. - Ale jesteś jeszcze dzieckiem! I to bardzo małym! - nie dawała za wygraną matka. - Light również jest niepełnoletnia! Applejack, weź coś powiedz! - Yyy... - zakłopotała się pomarańczowa klaczka. - No, ten tego... Light, mówiłam ci, że Las Everfree jest zbyt niebezpieczny dla ciebie. Za karę... nie sprowadzę ci farb z Canterlot. - Cooooo...?! - jęknęła Light. - N-nie... mamoooo! Rozpłakała się. Applejack jeszcze bardziej się zakłopotała. - Moja droga - powiedziała Fire, zwracając się do Lighting. - Musisz wiedzieć, że to dla twojego dobra. Masz nauczkę. A ty - dodała szeptem w kierunku Applejack. - Musisz się jeszcze sporo nauczyć o rodzicielstwie. Nieprzyjemną dyskusję przerwała Apple Bloom. - Flame Storm, pokaż mi ten korzeń... Mam nadzieję, że to nie jest to, o czym myślę...
  8. Moi drodzy! Dzisiaj podjęłam ważną decyzję, którą pragnęłam już podjąć dawno. Uznałam, że nasze forum nie potrzebuje dwóch administratorów. Szczególnie, że jeden z nich już tak dużo zrobił: Xyz. Jestem przekonana, że sam da sobie radę. W końcu - jest jeszcze Tarreth i Lukiner, który wkrótce do nas powróci. Ja natomiast i tak nic bym nowego nie zrobiła. Przez całą swoją "karierę" tylko stworzyłam dział "Książki" i uzupełniłam niektóre listy. Poza tym... zupełnie nic. Warmen jako moderator sprawuje się bardzo dobrze. Kolejny dowód na to, że jestem niepotrzebna. Zrozumcie... Xyz to najlepszy kandydat. O wiele lepszy niż ja. Zostałam przyjęta na to stanowisko tylko przez kilka pomysłów, którymi się z wami podzieliłam. Teraz w ogóle ich nie realizuję, bo tego nie chcieliście. Więc uznałam, że to był niewypał. No cóż... a jeżeli coś wpadnie mi do głowy, to przecież mogę o tym napisać w sugestiach, prawda? Mam nadzieję, że zrozumiecie moją decyzję. Wiem, że pozostawiam forum w dobrych rękach. Applejuice.
  9. - Przecież wiesz, że nie wolno chodzić samemu do Lasu Everfree! Wtedy moje zachowanie było nieuzasadnione... ale myślałam, że ty będziesz mądrzejsza, Flame! Apple Bloom przerwała twojej matce kazanie. - Ostry korzeń? - spytała z zainteresowaniem. - Pamiętasz, jak wyglądał?
  10. Yaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaay! Jak ten czas leci... ----------------------- Mist zachowywał się dziwnie. Unikał twojego wzroku i milczał. Najwyraźniej nie chciał odpowiedzieć na to pytanie. - Nie!... Znaczy się... Tak - dodał po chwili wahania. - Ale nie chcę tego wspominać. A zresztą... Przystanął na chwilkę. - Kiedyś - zaczął - było tu inaczej. No, ci kolesie ciągle tu byli, ale za kratkami. Nie wiem, jak to się stało - byłem wtedy jeszcze bardzo młody - ale pewnego dnia ktoś przejął władze nad miastem... Jednorożec - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Wtedy wszystko się zmieniło. Całe moje życie... Szczęście gdzieś się ulotniło... Dopóki nie spotkałem cieb... znaczy się, was. - dodał szybko. - I dlatego tak nienawidzę jednorożców. Wcześniej... kiedy jeszcze uciekałem... to były najgorsze dni w moim życiu... Opuścił głowę. Dostrzegłaś, że coś srebrzystego rozbija się o ziemię. Czyżby łza...?
  11. Koleżanka nie odzywała się. Była załamana. - Noo... może od razu powinnyśmy pójść do naszych rodziców, a teraz jest jeszcze gorzej... - wydukała. Dotarliście do twojej matki, która rozmawiała właśnie z Apple Bloom. - O - powiedziała zaskoczona Fire. - Flame? A tobie co się stało? - spytała.
  12. - No niech mnie piorun strzeli! - wykrzyknął, zakładając małe szkiełko kontaktowe na oko. - Przybysze? Tutaj? Nie no, chłopie! Musiałeś sporo przeżyć! Ogier dostrzegł twój pierścień i zmartwił się. - Święta Luno... - szepnął. - T-ty! Nie bój się mnie, jam swój! Swój, biedny, stary... Ale swój! Weź nie patrz tak na mnie tym swoim złowrogim wzrokiem... Jak cię zwą? - spytał z wyraźnym zainteresowaniem.
  13. Applejuice

    Poznajmy się!

    :OOOOOOOOO No nie mów :O Ja cię kręcę ale numer! Ale i tak mama mnie do ciebie nie puści bo masz 17 lat xd
  14. Applejuice

    Poznajmy się!

    Taaaa?! No jak ja mogłam o takim czymś zapomnieć! :< KILKA? Serio?
  15. - Ech... - westchnęła AJ. - Light, zawiodłam się na tobie. Natomiast ty, Flame Storm... Muszę porozmawiać z twoimi rodzicami. - Nieee, mamoo! - jęknęła Light. - Bez dyskusji - skarciła ostro swoją córkę Applejack.- Przecież wiecie, że jest tu niebezpiecznie. A ty co, Flame, kulejesz? Podeszła do ciebie bliżej, przyglądając się ranie. - Ojejku... Trzeba cię zabrać do lekarza.
  16. Ogień lekko podpalił liście z czubków krzaków. - Niech to piorun strzeli... Jasny gwint! Co tu, do jasnego siana, się dzieje?! Zza krzaków wyszła Applejack, cała osmolona, strzepując z siebie gałązki. - Dzieci...? A wy co tu robicie? - zapytała ostro. - Przecież wiecie, że nie możecie chodzić tu same!
  17. Twoja przyjaciółka zrobiła przerażoną minę. - W-więc dobrze, że znalazłyśmy Zecorę... - wydukała. Kiedy to powiedziała dopiero teraz zorientowałyście się, że szamanka znikła wam z oczu. - N-nie! ZECORA! HEEEEEEJ! Swoim krzykiem Light ponownie odstraszyła dużą ilość ptaków. Wydawało ci się, że... coś do was się zbliża. Light także to zauważyła. Pobliskie krzaki zaczęły szeleścić złowrogo. Żadna z was jednak nie chciała podejść bliżej. - F-flame...?! - szepnęła słabiutko, przytulając się do ciebie.
  18. - Skąd mam wiedzieć? - westchnął Mist. - Po prostu idźmy dalej, a w końcu tam dojdziemy. Mijaliście opuszczone budynki oraz zaniedbanych mieszkańców. Kucyki, które ponoć "zajmowały się prochami" widząc was, spuszczały głowy lub chowały się. Dziwne. - Zastanawiam się... - powiedział ogier niepewnie - o czym mówił ten staruszek. Męki? Jakie męki? - starał się zaśmiać, jednak wydał z siebie tylko skrzek. - Na pewno nie będzie gorzej niż tutaj.
  19. Zebra milczała. Widać jednak było, że coś ją wyraźnie zmartwiło. - Szkielet, powiadasz...? Zamilkła. Light spojrzała się na ciebie przerażona. - CO widziałaś? Szkielet?! - pisnęła rozglądając się dookoła. - Prawdopodobnie to nic złego - uspokoiła ją Zecora. - Jednakże także nic dobrego... Spory kawał drogi przed nami, więc musimy iść dziarskimi krokami! To powiedziawszy przyśpieszyła tempo, omal nie znikając wam z oczu. - Flame - szepnęła Apple. - Jak to możliwe?! Szkielet? TUTAJ?! Na pewno ci się przywidziało... prawda?!
  20. - Ciekawe, co nam powie, nie? - zainteresowała się Lighting. Ruszyłyście za szamanką. Zecora dostrzegła, że kulejesz. - Och - powiedziała, podchodząc bliżej. - Nie martw się, w mig się tego pozbędziemy, jak do mojej chatki dotrzemy - zapewniła. - Jak to się stało?
  21. Może później -------------------------- - N-no... - odrzekła przerażona Light. - T-tu jest s-trasznie... J-j-j-już wolę n-nie... mieć f-farb n-niż żeby j-jakiś potwór o-o-o-odgryzł mi n-nog-gę... Zaczęłyście cofać się tyłem ku wyjściu. Wpadłyście na coś i ze krzykiem upadłyście na ziemię, zakrywając twarze. - A cóż to? Przyjazny i ciepły głos sprawił, że nagle strach ustąpił. - Dwie małe klaczki same w tak dużym lesie? Nawet w tak potwornym okresie? Chodźcie ze mną, drogie dzieci, a wyjawię wam pewien sekrecik... Zecora odwróciła się i ruszyła dalej w głąb lasu. - T-to co? Idziemy z nią? - spytała Apple.
  22. Znów znajdowałeś się na pustyni. Tym razem jednak otaczało cię o wiele więcej roślinności - to na pewno dobry znak. Zastanawiałeś się nad całą sytuacją w jaskini... Ale nie potrafiłeś znaleźć logicznego wytłumaczenia na to, co się stało. Drzewa, krzewy i trawa na dobre zasłoniły całą scenerię tej niebezpiecznej otchłani piasku. Wydawało ci się, że jesteś w pięknym ogrodzie. Pomimo tego, iż przeszedłeś już bardzo daleko na wschód - Źródeł w ogóle nie było widać. Zamiast tego zorientowałeś się, że przez cały czas szedłeś po już wcześniej wydeptanej ścieżce. Ciekawe... czyżby ktoś już tu był przed tobą? Rośliny zaczęły zanikać. Do twoich uszu doszedł śpiew mew, szum wody oraz trzask ogniska. Piasek, po którym szedłeś, stawał się coraz bardziej miękki i sypki - z każdym krokiem było ci coraz trudniej iść dalej. Dopiero po dłużej chwili przypomniałeś sobie, że masz skrzydła. Zażenowany własną głupotą, wzbiłeś się w powietrze. Po krótkim locie twoim oczom ukazała się górka. Kiedy ją przekroczyłeś, bardzo się zdziwiłeś. Za nią znajdowało się morze. No, przynajmniej prawdopodobnie było to morze - równie dobrze mógłby być to ocean czy też ogromne jezioro. W każdym bądź razie zastałeś wielkie skupisko wody. Plaża była całkowicie pusta oprócz małej chatki, która stała z boku. Po obu stronach brzegu znajdował się las pełen pnączy, zaś dojście do wody bardzo małe. Ledwo zmieścił się tam stary most, który ledwo co utrzymywał się na starych belkach. Z małej chatki wyszedł stary ogier. Rozprostował się w kręgosłupie i ziewnął. Kiedy położył się na hamaku przy chatce i ujrzał twoją postać na niebie, wykrzyknął: - Na Jowisza...! HEEEEEEEEJ! TYYYYY! WEŹ NO TU! Machał kopytkiem wyraźnie dając ci znać, byś zleciał na ziemię.
  23. - W sumie... - powiedział ogier. - Ten mi tu wygląda na całkiem w porządku. Wskazywał na pewnego niskiego, zgarbionego staruszka w czarnym, wykwintnym fraku, który wolno kroczył kamienną uliczką, odgarniając sobie śmieci z drogi swoją drewnianą laską. - Wyróżnia się od reszty, nie? - zauważył. - Zaraz go spytamy. Mist wzbił się w powietrze, lądując zgrabnie przed samym staruszkiem, nie chcący strącając mu okulary z nosa. - T-ty! - wykrzyknął dziadek, machając laską. - Uważaj jak biegasz, paniusiu! Dopiero kiedy podniósł okulary i dostrzegł potężną i wysoką postać Mista, nabrał wody w usta. - Och! - krzyknął zdziwiony. - Pegaz? A ty tu co? Guza szukasz? - zaśmiał się cicho pod nosem. - Wybacz młodzieńcze, ale to nie jest bezpieczne miejsce dla takich jak ty. O! - wykrzyknął, patrząc w twoją stronę. - A szczególnie, jeśli wziąłeś tu ze sobą swoją żonę! Mówię ci, uciekaj stąd, póki możesz... - Ja właśnie chciałem się pana zapytać... - powiedział Mist z serdecznym uśmiechem. - Gdzie jest stacja kolejowa. Ja i moja... ekhm... znajoma chcemy się dostać do Ponyville. - Ponyville? Dobry wybór - powiedział staruszek. - Kiedy ja byłem w twoim wieku... - Więc jak mogę się do niego dostać? - Cóż... - rzekł szary ogier z namysłem. - Jeśli jesteś gotowy na podróż w mękach, no to ja ci nie bronię. Idź ciągle prosto, tylko uważaj na tych... kolesi - wskazał na grupkę kucyków siedzących na krawężnikach i dodał szeptem - Nie pytaj, co im się stało. Nikt tego nie wie, ale krążą pogłoski, że mają jakieś prochy... W każdym bądź razie - odezwał się już normalnym głosem - pociąg zawsze jest na stacji, psia kostka... No, to szerokiej drogi. Po czym odszedł w swoim kierunku, znikając we mgle. - Wszyscy są tu tacy sami - rzekł Mist. - No nic, śmigajmy do tego całego Ponyville. Gotowa?
  24. Applejuice

    Poznajmy się!

    Rówieśnik od trzech czy czterech dni, a nawet nie obchodził urodzin :| Łech... w każdym bądź razie, witamy na forum! Tak a propos - czy tylko ja mieszkam na Kujawach? >.<
  25. Mist zdziwił się, że tak od razu od niego odskoczyłaś. Nie chciał jednak najwyraźniej poruszać tego tematu. Spojrzał na tą smutną i przerażającą scenerię. - Większość naszych znajomych pochodzi właśnie stąd - rzekł. - Dlatego nienawidzą jednorożców... bo zepsuły im życie. Wziął głębszy oddech i aż się zakrztusił. - Szlag... - zaklął cicho pod nosem. - Er, lepiej stąd chodźmy, zanim nabawimy się jakiegoś choróbska... Nie wiem tylko, gdzie jest stacja kolejowa. A to jedyny środek transportu. No - dodał z uśmiechem - chyba że chcesz nadal lecieć.
×
×
  • Utwórz nowe...