Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. - No... ale w ten sposób zyskamy więcej czasu - nie dawała za wygraną Light. - Twoja mama będzie się martwic, jak przyjdziesz do niej, kiedy będzie ciemno. Albo moja, kiedy najpierw pójdziemy do twojej. Ponownie usiadła i z założonymi kopytkami powiedziała gniewnym tonem: - Miałam już dosyć kłopotów i nie chce ich więcej! Jeśli dzisiaj z tego nic nie wyjdzie - trudno, przenocujemy u siebie jutro!
  2. - Noo... - jęknęła niepewnie Light. - Dobra. Westchnęła ciężko. - Ale moi rodzice prędko nie wrócą. Więc odpada. Chyba, że pójdziemy ich szukać. O! - wykrzyknęła, po czym wstała i powiedziała: - To ja pójdę poszukać rodziców, a ty idź do swojej mamy, dobra?
  3. Krum pobiegł za tobą, lekko dysząc. - Nie wiem, kapitanie... Do tej pory zdołałem ujrzeć tylko jeden okręt, nic więcej! - wypalił, lekko przestraszony. Na pokładzie każdy był już w gotowości. Kilku piratów zebrało się przy dziobie, obserwując zbliżający się okręt. Był jednak daleko - dostatecznie daleko, by móc się odpowiednio przygotować. Inni schodzili w pośpiechu do swoich kajut - byli to zwyczajni tchórze... najgorsi piraci w całej załodze - jeszcze inni ostrzyli swoje kordelasy i wymachiwali nimi dla ćwiczeń. To właśnie ta grupa była dla ciebie największym powodem do dumy - byli silni, sprytni i odważni. Należał do nich również Joe, który już zaciskał dłoń na swojej broni. Opierał się jedną nogą na drewnianej skrzynce z jabłkami i przyglądał się nadciągającemu statkowi z uśmieszkiem na ustach. - Szykuje się niezła impreza - powiedział do ciebie, obserwując morze ze swojej lornety. - Chyba coś Hagenowi w głowie się poprzewracało. Wysyłać aż dwa statki? Nieźle... Przynajmniej potem będzie łatwiej ich wszystkich powybijać. O kilku gnojów mniej. Dopiero teraz zza ogromnego klifu wyjrzał kolejny okręt. Joe zaśmiał się. - A więc co powiesz, Sam? - spytał, szczerząc zęby.
  4. - NIESPODZIANKAAAAA!!! - wrzasnęła Pinkie. Ożywczo rozmawiające do tej pory klaczki teraz z głośnym krzykiem podskoczyły w miejscu przestraszone. Pewna pegazica o pastelowych barwach pisnęła i schowała się pod najbliższy stół, rozlewając przy okazji dzbanek z wodą. - Och, Fluttershy, to tylko Pinkie...! - jęknęła zniecierpliwiona klacz o tęczowej grzywie. Jej wzrok przeniósł się na was i zrobiła zdziwioną minę. - I ktoś. Kolejna z nich, fioletowa jednorożec o prostej grzywie, szturchnęła tęczowego pegaza i rzuciła jej gniewne spojrzenie. - Witajcie! Jesteście nowi? Nazywam się Twilight Sparkle - powiedziała, ściskając wam kopytka. - A wy jak się nazywacie? - Jestem... Mist. A to jest Er, moja ukochana - powiedział pegaz, uśmiechając się do ciebie. - Ukochana! Ooooch! - Nieśmiała klaczka wyszła wreszcie spod stołu, również do was podchodząc. Po chwili już każdy witał się z wami, wymieniał uśmiechy i uściski kopyt. - Jestem Rainbow Dash. - Tęczowa klacz jako jedyna wyciągnęła kopytko, by zrobić z wami klasycznego "żółwika". Farmerka w kowbojskim kapeluszu była pozytywnie nastawiona na nowych znajomych zupełnie jak Pinkie. Tylko jedna z klaczek nie wzbudziła w was pozytywnych emocji - niejaka Rarity. Idealny jednorożec. Starała ukryć się skrzywienie na widok twojej sierści pokrytej piachem z torów, ale średnio jej to wyszło. Jako jedyna nie podała wam kopytka, tylko sztywno kiwnęła głową. Jedyne, co powiedziała, to: "Rarity". Kiedy wreszcie każdy się przywitał, Pinkie ponownie krzyknęła: - A więc bawmy się! Rozbrzmiała wesoła muzyka. Różowa klaczka już zaczęła tańczyć na środku parkietu. Za chwilę wróciła jednak do was i powiedziała: - Niedługo wzniesiecie toast! Pociągnęła za sobą Rainbow Dash i razem zaczęły tańczyć. Mist zaśmiał się cicho i sztucznie. - Trochę... niezręcznie - powiedział w końcu.
  5. - Mówiłam przecież, że TO miejsce nie jest bezpieczne - powiedziała, wskazując na uliczkę, z której przyszłaś. - Lepiej się stamtąd wynoś. I... jak już tam byłaś, to lepiej wynoś się z Canterlot. Mówię ci... Rozejrzała się szybko po okolicy sprawdzając, czy nikt was nie obserwuje. - Tam działy się straszne rzeczy. Nie zauważyłaś tego? - szepnęła. - Ta cała księgarnia... Tylko wygląda przyjaźnie. Te wszystkie książki nie wzbudziły w tobie żadnych podejrzeń? Nic a nic?
  6. - No... nie wiem - odpowiedziała smutno Light. - Moja mama po ostatnich wydarzeniach może się nie zgodzić. A teraz jej nie ma i jestem sama z ciocią i babcią. A one takich decyzji podejmować nie mogą - dodała cicho. - I nie zgodzą się pewnie, żebym nocowała u ciebie. Więc odpada, sorki... Może kiedy indziej. Dotarłyście do domu rodziny Apple. W środku było miło i przytulnie. Light zaprowadziła cię do swojego pokoju. Usiadła na fotelu i powiedziała z uśmiechem: - Lepiej ci teraz? Jakby co, to mogę przynieść jeszcze trochę jabłek.
  7. Taaa, Marti. Kocyk dobra rzecz, szczególnie, jak jeszcze jesteś pod nim z dziewczyną ;> ----------------------------- Nastał ranek. Obudził cię plusk fal i śpiew mew. Ostre promienie słońca przedzierały się do chatki. Jack już dawno stał na nogach. Taszczył ze sobą ogromną walizkę, do której kładł najróżniejsze rzeczy z półek: mapy, złoto, kompasy i biżuterię. Widząc, że już się obudziłeś, pośpieszył z wyjaśnieniem. - Ta noc dała mi dużo do myślenia - powiedział. - Wynoszę się z tego cholernego miejsca. Dobrze, że już wcześniej o tym pomyślałem... Wyszedł na zewnątrz razem ze swoim bagażem. Walizkę postawił z ciężkim stęknięciem na piachu, po czym odszedł w kierunku lasu. Po chwili wrócił z.. niewielką tratwą, którą ledwo co dociągnął do brzegu. Zmieściłby się na niej tylko jeden kucyk. - Dobra - skomentował pirat, ponownie wchodząc do chatki. - A ty co? Idziesz szukać tych Cór i Synów Nocy, co? Powodzenia, młodzieńcze. - Już chciał wychodzić i płynąć, kiedy coś mu się przypomniało. Stanął w progu i powiedział cichym, obojętnym głosem: - Powiedzże mi... Jak spotkałeś tę klacz, co? Mówiła coś... nie wiem... charakterystycznego?
  8. - No to chodź do mnie - powiedziała Light, prowadząc cię do swojego domu. - A, właśnie... - uderzyła się kopytkiem w domu. - Mamy nie ma, bo poszła gdzieś z tatą. Chyba do sklepu. CHYBA - dodała z łobuzerskim uśmieszkiem. - No nic. A jak już odzyskasz siły, to chyba powinnaś już pójść do domu... bo ciemno się robi. Klaczka wskazała na niebo. Faktycznie - słońce powoli zachodziło, a na niebie widać było już małe gwiazdy.
  9. Mist wzniósł się w powietrze i leciał nad wami. Był roześmiany - najwyraźniej wesoła aura Pinkie również i na niego podziałała. Szczerząc zęby, puścił do ciebie oko. Cała droga minęła w miłej i... przyjaznej atmosferze. Nim się obejrzeliście, a już znaleźliście się na stacji w Ponyville. - Witajcie w naszym kochanym Ponyville! - wykrzyknęła radośnie Pinkie Pie. To miasto było przeciwieństwem Hoofington - tętniło życiem i szczęściem. Wszystko było zadbane, czyste... ale nie tak, jak w Canterlot - czyli błyszczące i migoczące. Nie. Tutaj po prostu było... miło. Widok prostych budynków pokrytych strzechą, kamiennych uliczek i uśmiechniętych kucyków był wręcz przyjemny dla oka. Pinkie poprowadziła was dalej, ciągnąc ku głównemu placowi miasta. Wszędzie krzątały się kucyki emanujące radością. Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że ta euforia jest zbyt przesadzona. Ale będąc tam tak naprawdę się tego nie czuło. Mimo woli i ty, i Mist zaczęliście się uśmiechać do każdego, a Pinkie jeszcze bardziej wam w tym "pomagała". Witała się serdecznie z każdym przechodzącym obok kucykiem. O dziwo obcy mieszkańcy wam również posyłali uśmiechy, mówili "Dzień dobry!". Nie zwrócili nawet uwagi na to, że jesteście brudni czy też zaniedbani. To miejsce było wspaniałe. - Patrzcie. Tam jest Kącik Kostki Cukru, o którym wam już wcześniej wspominałam! - powiedziała różowa klacz, wskazując kopytkiem na przesadnie słodko wyglądający budynek przy końcu placu. - Moje przyjaciółki już pewnie na mnie czekają. Ale się zdziwią, jak was zobaczą! W podskokach podeszła do drzwi budynku i otworzyła je, wprowadzając was do środka. Całe pomieszczenie było wypełnione smakołykami - od babeczek po torty. Za ladą stała klacz z bujną grzywą, uśmiechając się na wasz widok. - Dzień dobry, pani Cake! - powitała ją Pinkie. - Witaj, Pinkie! - odpowiedziała jej pani Cake. - Twoje przyjaciółki czekają już na górze. I jak? Zdobyłaś te babeczki? - Pewnie! Klaczka położyła na ladzie walizkę z wypiekami. - Świetnie! - Pani Cake przygarnęła walizkę do siebie i schowała do szuflady. - O! - wykrzyknęła zaskoczona, widząc was. - Witajcie! Kim jesteście? Nowi w mieście? - spytała. - Jestem Mist - powiedział pegaz - a to jest Er. Tak, jesteśmy... podróżnikami, można to tak nazwać. Zmierzamy do Canterlot... ale musimy zatrzymać się w Ponyville. - Oczywiście, oczywiście... - Klacz kiwała ze zrozumieniem głową. - No nic. Jak już widzę, znacie Pinkie. No to... idźcie na górę. Twilight i reszta już się pewnie niecierpliwi. Pinkie poprowadziła was na schody. Nagle zatrzymała się i z przerażeniem powiedziała: - Ojej. Mam nadzieję, że lubicie babeczki miętowe, co? Nie sądziłam, że będziemy mieli gości i nic innego nie przygotowałam...!
  10. Applejuice

    Ogólne ogóły

    O. Pomysł AJ vs RD mi się podoba (no a jakże, AJ pierwsza ;>). Tylko nawet jeśli wiedzielibyśmy już, jak to ma wyglądać, trzeba by było się zastanowić, w którym dziale umieścić ten temat. Albo... w obuch. Tylko najpierw trzeba coś wykombinować... *myślu myślu* No a może takie konkurencje, typu: Która klaczka ma ładniejszy głos, która klaczka miała ładniejszą suknię na Galę... Ale mało by było chyba takich konkurencji : X. AAAA! To za dużo na moją głowę w chwili obecnej. Wy się zastanawiajcie.
  11. - A nie lepiej do mojej? - zauważyła Light. - Przecież to parę kroków stąd. To żaden problem - dodała szybko. - Moja mama bardzo cię lubi. Uśmiechnęła się, ale zaraz mina jej zrzedła. - Zaraz... to jednak coś ci jest, tak? Co cię boli?
  12. - Znam i tyle - rzucił gniewnie. - Nie powinno cię to interesować, jasne? ton jego głosu zabrzmiał zbyt złośliwie niż chciał. Westchnął i powiedział, chcąc naprawić swój błąd: - Jestem piratem, chłopie! Właściwie... byłem. Bo teraz jestem już nic nie wartym staruchem. Ale za młodu rabowałem co się dało. Przecież ci mówiłem, że ukradłem tamten pierścień, nie? Tamten ogier opowiedział mi wszystko. A ja mimo tego i tak go zabrałem. Pewnie teraz albo siedzi w lochu u Celestii, albo już nie żyje. Westchnął jeszcze raz, a potem zapadł w kamienny sen, głośno chrapiąc.
  13. - Jasne - odpowiedziała Light, pochodząc do najbliższej jabłoni. Z całej siły kopnęła w pień. Pomimo tak silnego - jak na jej wiek - kopnięcia spadły tylko dwa jabłka. - Ech, jestem jeszcze słabiutka... - mruknęła. Przeturlała dwa owoce bliżej ciebie i wzięła jeden z nich. - Masz - powiedziała, jedząc swoje jabłko.
  14. - Och! Idziecie do Ponyville? To świetnie się składa, bo ja też! Hej, Mist - podeszła tym razem do ogiera i również potrząsnęła chaotycznie jego kopytkiem. - Jestem Pinkie Pie i strasznie miło mi jest was poznać! - Nam również - odrzekł uśmiechnięty ogier. - Tak, jestem z Ponyville - odpowiedziała Pinkie, podchodząc ponownie do ciebie. - Właśnie wracałam z Canterlot. Tam to dopiero mają babeczki...! Oblizała się i stęknęła z rozkoszy. Otworzyła swoją walizkę i wyjęła z niej dwa ciasteczka. - Proszę! - powiedziała, wręczając wam po jednym. - Musicie być głodni. Mist w milczeniu wziął do ust ciastko, nadal szczerząc się jak jakiś idiota. Dopiero później, kiedy wziął kilka kęsów, wypalił: - Jakie to dobre! - Mówiłam? - Pinkie uśmiechnęła się. - I nie tylko ciastka! Jak już wspominałam, babeczki są tam po prostu pierwsza klasa! Oczywiście, w Ponyville też jest piekarnia, w której ja pracuję, Kącik Kostki Cukru, tam też można znaleźć mnóstwo smakołyków! Spojrzała gwałtownie w niebo. - Ojej! Już późno! - wykrzyknęła. - Śpieszę się na imprezę z moimi przyjaciółkami... Hej! A może... zrobimy dla was przyjęcie powitalne, co? - spytała z entuzjazmem.
  15. Pierwsza gra w świecie Gothica, ło kurczaki... No nic. Mam nadzieję, że jakoś to będzie i nie pozabijamy się nawzajem, Warmen -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Morze tego dnia było wyjątkowo niespokojne. Nawet mewy, jak i inne ptactwo, zachowywały się... dziwnie. Żadna nie wlatywała tak jak zwykle na pokład i nie podkradała wam żywności. Tym razem siedziały na okolicznych skałach wystających z wody i tylko się przyglądały. Ich zachowanie wzbudziło w was niepokój. Jeśli mewy, te parszywe złodzieje, powstrzymują się od kradzieży - musi być coś nie tak. Fregata dryfowała na wzburzonym morzu. Z każdą chwilą fale stawały się coraz silniejsze, obijając się o statek z głośnym pluskiem. Siedziałeś w swoim gabinecie. Niepokój morza dało się czuć nawet tutaj. Przedmioty zaczęły niebezpiecznie chwiać się na półkach, a z biurka zaczęły staczać się mapy i zwoje. Po chwili usłyszałeś tupot nóg. Ktoś najwyraźniej schodził - a właściwie biegł - po schodach. Drzwi do twojego gabinetu otworzyły się z trzaskiem. Stanął w nich Krum - jeden z członków twojej załogi, który patrolował teren na bocianim gnieździe - Kapitanie! - wykrzyknął. - To... paladyni... Już drugi raz w tym tygodniu... Zbliżają się. Czekamy na rozkazy! - dodał.
  16. - Jasne - odburknął Mist. - Ale ja chętnie poznałbym jakiegoś zwykłego jednorożca. Zerwał się gwałtowny wiatr. Wasze grzywy zaczęły falować we wszystkie strony. Pegaz odwrócił się i dostrzegł dwie plamki światła majaczące się w oddali. - Pociąg - oznajmił, spychając cię na bok na łąkę. Ta maszyna jechała o wiele szybciej niż wcześniejsza, wyjeżdżająca z Hoofington. Ponadto była pomalowana we wszystkie kolory tęczy. Błyszczała od czystości i nowości. Wkrótce pociąg dogonił was. Za lokomotywą znajdowało się pięć wagonów z małymi, kwadratowymi oknami. Mijająca was maszyna sprawiła, że wiatr stał się jeszcze silniejszy. Nagle, z jednego z otwartych okien, wypadła... walizka. Różowa walizka ozdobiona namalowanymi balonikami. - AAAAAAA! Moja walizka! - dobiegł was głos z pociągu. - Zatrzymać pociąg! ZATRZYMAĆ POCIĄG! Maszyna zatrzymała się kilka metrów dalej. Z wagonu wyszła słodko różowa klacz z bujną grzywą. Mist stanął, przyglądając się tej scenie z nieukrywanym uśmiechem na twarzy. Klaczka szybko podbiegła do swojej walizeczki. - Ale ze mnie gapa! - krzyknęła sama na siebie. Podniosła wzrok i ujrzała was. - O! A wy tu co robicie? I kim jesteście? - Ej! - krzyknął zniecierpliwiony maszynista. Wysiadł z pociągu i przyglądał się różowej klaczy gniewnym wzrokiem. - Szybciej! - Jeźdźcie beze mnie! Do Ponyville już niedaleko! - odkrzyknęła. Maszynista otworzył buzię, by coś jeszcze powiedzieć, ale od razu ją zamknął i machnął kopytkiem przed siebie, wsiadając z powrotem. Po chwili maszyna już odjechała, zostawiając was samych z tą klaczką. - Hej! Kim jesteście i co tu robicie? - spytała ponownie.
  17. - No oczywiście, że mi wspominałaś! To dlatego byłam taka przestraszona! - wykrzyknęła oburzona. Wstała i zaczęła otrzepywać się z kurzu. - Dobrze się czujesz? Może pójdziemy do mamy? - spytała z troską.
  18. Jack wystawił nos zza książki. - No... - jęknął niepewnie. - Dla mnie nie ma problemu. W końcu wiele przeżyłem. Spałem w jednej kajucie ze śmierdzącymi niewolnikami przez sześć miesięcy, więc twoje towarzystwo na pewno nie będzie mi przeszkadzać. W nocy może tylko trochę śmierdzieć - dodał z uśmieszkiem. Wstał z fotela i ułożył się na swoim łóżku z trzciny, przykrywając się kołdrą z liści. - Powiedz mi tylko jedno. Ty naprawdę chcesz odnaleźć Córy i Synów Nocy? Co zrobisz dalej, jak już do nich dotrzesz, hm?
  19. Light pisnęła z przerażenia. Szybko podbiegła do ciebie, potykając się o swoje własne nogi. - Trzymaj się! - krzyknęła rozpaczliwie. Złapała cię za kopytka i z całej siły pociągnęła. Nic to nie dało. Spróbowała jeszcze raz, jednak nadal ani drgnęłaś. Czułaś się coraz bardziej słabo... Aż w końcu Light zebrała w sobie wszystkie siły i z głośnym stęknięciem wyciągnęła cię na powierzchnię. Dysząc, powiedziała: - Matko, uważaj! Co by się stało, gdybym cię nie wyłowiła, co?! Ech... ostatnio masz strasznego pecha.
  20. - O, jednak przyszedłeś. A noc taka piękna... - powiedział pirat z wyraźnym żalem. I chyba nie tylko chodziło mu o to, że przegapiłeś możliwość oglądania nocnego nieba. Omiótł wzrokiem całą swoją chatkę i westchnął. - Mam tylko jedno łóżko. Jeśli to dla ciebie nie problem, będziesz spał na zewnątrz na hamaku - rzekł zawstydzony. Podał ci wełniany kocyk i poduszkę. - Wiesz, z chęcią oddałbym ci to łóżko, ale jestem za stary, żeby całą noc spać na dworze. Jeszcze mnie coś w kręgosłupie trzaśnie... - Po czym dodał szybko: - Ale ty taki młody, silny ogier, więc chyba nie będzie ci to przeszkadzało, nie? Opadł z powrotem na fotel i sięgnął po jedną ze swoich książek, najwyraźniej chcąc ukryć przed tobą twarz. Dosłyszałeś jednak, jak mamrocze: "Cholera, stałem się dobrodusznym ojczulkiem...".
  21. Ledwo co weszliście na piaszczystą drogę, a już wasze kopyta były całe ubrudzone. Słońce było już prawie w zenicie. - Taa... - mruknął Mist. - Jestem ciekawy tego całego Ponyville. Z tej perspektywy wygląda dosyć... przyjaźnie. No, przynajmniej nie jest spowite mgłą. Sylwetki niskich budynków stawały się coraz wyraźniejsze. Za nimi na tle czysto błękitnego nieba majaczyła się postać wiatraka. Wokół rozciągały się pola uprawne, a jeszcze dalej - teren pokryty mnóstwem jabłoni. - To pewnie tamta farma, o której słyszałem - zauważył pegaz, wskazując na sad. - Muszą sporo zarabiać... Dużo mają tych drzew. Tory, po których szliście, znajdowały się pomiędzy dwiema pustymi łąkami. Teraz zaczynały one tętnić życiem - krowy pasły się świeżą, zieloną trawą, gdzieniegdzie stały małe skupiska drzew, gdzie wesoło skakały dzikie zające. Dookoła rozciągały się wąskie strumyki, płynące w kierunku wcześniej spotkanej rzeki. - Od razu widać, że to nie Hoofington - rzekł pegaz, uśmiechając się na widok latających motyli. - Ciekawe, czy są tutaj jakieś jednorożce. A nawet, jeśli będą, może nie okażą się takie złe. To powiedziawszy spojrzał na ciebie ze strachem, jakby wypowiedział jakąś klątwę. Po chwili jednak ciągnął: - Wiesz, może... nie wszystkie jednorożce są takie, za jakie je uważamy...? - spytał z wahaniem.
  22. - Taaa? - mruknęłam od niechcenia, patrząc tęskno w stronę wyjścia. - Słucham więc. Jestem niezmiernie ciekawa. Po chwili dostrzegłam na jednej z półek flet, a właściwie - fletnię pana. Piękny instrument. Chyba te zebry nie obrażą się, jak sobie trochę pogram... Niezgrabnie wzięłam flet z półki i ponownie usiadłam na swojej pryczy, patrząc znacząco na Ogiera-Rozpracowującego-Zebry.
  23. - Ech... - jęknęła z niezadowoleniem Light. - W ogóle nie mam pomysłu! Usiadła na kamieniu i zaczęła intensywnie myśleć. - Kompletnie zapomniałam, że ty masz ten głupi gips - powiedziała w końcu. - A miałam już tyle zabaw w głowie...! No a teraz nic nie zrobimy... Umilkła na chwilkę, a potem gwałtownie zerwała się i wypaliła: - O! A może... pójdziemy do Zecory? Albo poprosimy moją ciocię, żeby z nami poszła? W końcu.. - dodała niepewnie - coś o tym mówiła. Ze musi się z nią spotkać, nie? Przecież noga już cię tak nie boli, możesz iść!
  24. Dobra, jeszcze tylko jedna sprawa organizacyjna, żeby nie było: Kolejka się nie zmienia, wszystko jest tak jak przedtem. Dojdzie tylko jedna rzecz: Jesteście podzieleni na grupy (no, jakbyście się nie domyślili :3) i wtedy obowiązuje taka kolejka: 1. Grupa I - Flame i Talkavia. 2. Grupa II - Er i Grey I teraz każda osoba w grupie może napisać dwa posty. Czyli: Siewca: Ładna pogoda. FreeFraQ: No. Siewca: Chodźmy może na plażę. FreeFraQ: No. El Martinez: O, patrz, tam jest drzewko. Salmonella: Lubię drzewa. El Martinez: Idziemy tam? Salmonella: Pewnie! (potem, jeśli znów się spotkacie [JEŚLI ;3] będzie tak samo jak przedtem - czyli jeden post dla każdego) Jeśli coś nie pasi, to walić śmiało ^^ *** Każda grupa przeszła przez jedno przejście. Przez chwilę przed waszymi oczyma znajdowała się tylko ciemność. Dopiero później, kiedy oczy oswoiły się z mrokiem, dojrzeliście w oddali światełko - wyjcie z korytarza. Grupa I Znaleźliście się na placu, gdzie - jak na ironię - znajdowało się na środku nieduże jeziorko. Tym razem różniło się ono znacznie od tego, które spotkałyście na zewnątrz. Było krystalicznie niebieskie i nie pływały w nim żadne stworzenia. Nie widać było nawet dna tego źródełka. Dookoła rozciągały się mury z wieżami. Gdzieniegdzie na ścianach usadowione były żelazne drzwi. Nigdzie nie było żadnej roślinki. Tylko spomiędzy popękanych uliczek wystawało dzikie, maleńkie pnącze. Woda z jeziorka wydawała się idealna do picia. Musiała być o wiele smaczniejsza, ożywcza i mniej brudna niż tamta z tego zielonego jeziora. Może warto się napić i wziąć trochę na zapas? Grupa II Teren placu był cały w ruinach, odłamkach skał i gruzach. Wokół rozciągały się rozpadające się już wieże, do których środka tylko pegaz mógł się dostać przez ogromną dziurę na ich szczycie. Tam, gdzie kiedyś były prawdopodobnie drzwi, leżały porozwalane skały. Tylko jedna z wież była na tyle mocna, by można było do niej bezpiecznie wejść. Tyle tylko, że miała w sobie coś... tajemniczego, coś co was od niej odpychało. Wydawało się, że w środku stoi mgła... Co oczywiście nie było możliwe. Wieża miała dwa piętra, a na jej szczycie trzepotała żółta flaga z namalowanym księżycem i słońcem. Na środku placu znajdowała się mała ławka, otoczona mchem i innymi porostami. Całość wskazywała na to, że ktoś tutaj mieszkał. A flaga była tylko dowodem, że nadal jesteście w Equestrii.
  25. Light przez chwilę patrzyła na ciebie ze zdziwieniem, po czym odparła: - Moi mówili tak samo... Coś tam o... "kochaniu się". - Wystawiła język. - No nic. Skoro jesteśmy jeszcze za małe, to się później tego dowiemy, nie? - dodała wesoło. Odwróciła się w kierunku sadu, prowadząc cię w jego głąb. - To co robimy? - spytała. - Mamy mało czasu, więc musi to być jakaś konkretna zabawa...
×
×
  • Utwórz nowe...