Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Wszyscy spaliście jak zabici, kompletnie zapominając o całej sytuacji. To jednak było wam potrzebne - taki relaks był niezmiernie przydatny po tych dziwnych wydarzeniach. Jednakże sen nie był taki błogi... Każdemu z was śniły się jęki i krzyki. Nie wiadomo czy było to złudzenie, ale wydawało wam się, że te głosy należały do waszych najbliższych... Talkavia słyszała krzyki swojego wujka. Grey Tear słyszał krzyki swojego mistrza, Eona. Flame Storm słyszała krzyk swojej matki, Fire Wind. Er słyszała krzyk swojego przyjaciela, Mista. Ponadto prześladowały was inne koszmary. Rozmazane kształty na tle ciemnego nieba, krew... A wszystko to przerwał kolejny, mglisty poranek. Znów ledwo co było widać czubek własnego nosa - mgła otaczała wszystko. Słychać było jedynie plusk wody w jeziorze i kumkanie żab.
  2. - Tak - odpowiedziałam z niechęcią. - Nie mam zamiaru tutaj zostawać. Mam swój cel, który pragnę jak najszybciej osiągnąć. A zostanie tutaj mi w niczym nie pomoże - dodałam. - Więc, jeśli to wszystko, co chciałaś już powiedzieć, to możesz wracać.
  3. Ja, wszystko się usunęło... ------------------------------ Lecąc tak, rozmyślałam. Ta grupa jest jakaś nienormalna. Chcą się stąd wydostać - to pewne. Więc dlaczego idą do jakiś chatek i nie chcą się zebrać do kupy i działać? W przeciwieństwie do mnie, miałam jakiś plan. Chciałam uciec stąd jak najprędzej - oczywiście wiedziałam, że mi się to uda. No bo... co może być strasznego w zebrach? Wiem o nich dużo. Nie będzie żadnego problemu. Po chwili mój jakże spokojny lot nad wioską zakłóciła ta dziwna klacz. Z niechęcią odwróciłam ku niej głowę, nie zwalniając tempa. - Co chcesz? - powiedziałam. - Nie mam czasu.
  4. Niklasie, dla niektórych osób jest to dużo Dla mnie jest idealnie.
  5. - No... - odpowiedziała niechętnie Light - było kilku pacjentów z różnymi dolegliwościami, ale nic specjalnego. Umilkłyście, czekając na Apple Bloom. Light coraz bardziej się niecierpliwiła. - No gdzie jest ta moja ciocia?! - wykrzyknęła. - Nie chce mi się tu siedzieć...
  6. Co za egoiści. Zostawiać klacz samą na pastwę losu? Phi! - Dobra - powiedziałam dumnie. - Skoro wy zamierzacie siedzieć tutaj, to proszę bardzo. Ja lecę się stąd wydostać bez waszej pomocy. Specjalnie wyprostowałam swoje skrzydła przed nimi. Ostatnio sporo trenowałam. A niech patrzą, jaki ratunek stracili! Uniosłam się z gracją i zrobiłam salto w powietrzu, po czym poleciałam rozejrzeć się po okolicy, zostawiając tą... dziwną grupę.
  7. FFQ, uważaj, żebyś nie napisał za wiele ------------------- - Fuj - odpowiedziała Light. - Też tego nie rozumiem. No, mama mi nic nie mówiła. Może spytamy się o to naszych rodziców, jak już wrócimy do domu, co? - zaproponowała.
  8. - Egoistką? - powtórzył Mist. - Nie byłaś egoistką. Po prostu byłaś zbyt długo samotna. Nie chcąc dalej ciągnąć tematu, odpowiedział na twoje pytanie: - Nie mam pojęcia. Tory znikają za horyzontem. Może będziemy musieli iść w nocy. Zaczął rozglądać się po okolicy, lekko unosząc się w powietrze. - Hm - mruknął - chyba pozostaje nam spać pod gołymi gwiazdami na ziemi. Ale kawałek jeszcze możemy przejść. Do nocy daleko. - Wylądował i znów zaczął iść wolnym marszem.
  9. Klaczka słuchała twojej wypowiedzi ze smutną miną. Jednak kiedy doszłaś do fragmentu ze snem, natychmiast się ożywiła. - Hm? - mruknęła. - Co? Co ci się śniło? No mów! - marudziła.
  10. - No... tak - odpowiedział pegaz. - Ale nie sądziłem, że sprawy przyjmą taki obrót. Uśmiechnął się smutno i spojrzał w twoje oczy. - To zależy od ciebie - rzekł. - Spróbuję się dostosować do twoich potrzeb. Nawet jeżeli będzie to trudne - dodał.
  11. Boziu. Załóżmy, że to Hoofingtom jest tak zatrute, że aż słońce ucieka :O I to się więcej już nie powtórzy ^^ ------------------- - Nie wiem - odparł Mist, lekko smutny. - Nic im o tym nie mówiłem. Ale może ktoś zobaczył, jak lecę... Znów nastała niezręczna cisza. Szliście już długo - mgły już nie było, a teraz znajdowaliście się pomiędzy dwoma niekończącymi się pastwiskami, na którym pasły się krowy. Przed wami znajdowało się słońce, duże i czerwone. Oglądając się za siebie można było dostrzec jedynie szarość. - Nie chcę cię opuszczać - powiedział cicho pegaz.
  12. Bloom westchnęła ciężko i otarła jedną z twoich łez. - Widzisz - zaczęła - trzeba iść do Zecory. To, że widziałaś w Lesie Everfree szkielet nie jest normalne. Nawet jak na Las Everfree - dodała szybko. - Trzeba jednak poczekać, aż noga ci się wyleczy. O - powiedziała, przechodząc obok jednego ze sklepów. - Cutie Mark Crusaders są w środku. Poczekajcie tu, dziewczynki. Apple Bloom ze śmiechem weszła do sklepu, witając się ze swoimi przyjaciółkami. Light opadła na pobliską ławkę i powiedziała: - Martwię się. Tu się dzieje coś niedobrego...
  13. - No nic - powiedziała urażona Bloom. - Idziemy do domu. Żegnam pana, doktorze. - Do widzenia - odpowiedział ogier i zniknął w innym korytarzu, wołany przez siostrę. Wyszliście do miasta, krocząc ku farmie rodziny Apple, gdzie czekała na ciebie twoja mama oraz reszta przyjaciół. - Flame - rzekła surowo Apple Bloom. - Ostatnio zachowujesz się nieodpowiednio. Nie powiem o tym incydencie twojej mamie, bo już i tak na sto procent szykuje dla ciebie jakąś karę, ale... uważaj.
  14. - Creamy Delight - odparłam ze zdumieniem. Wow. Wioska zebr i do tego klaczka ziejąca ogniem. Supcio. - A wy? - zwróciłam się do reszty. - Jak mniemam, podróżujecie razem, tak?
  15. Ból przeszył mi czaszkę. Czułam się okropnie, a ból stawał się coraz silniejszy - aż tak, by dobrze oślepić moje oczy. Zaraz. Co się w ogóle stało...? Dopiero po dłuższej chwili uświadomiłam sobie, że leżę na łóżku w jakiejś chatce. Otaczały mnie dziwne przedmioty - maski, kotły, mikstury... Zebry. Czytałam o nich. Nie czekając dłużej, z ciężkim westchnięciem wstałam z łóżka i wyszłam na zewnątrz. Byłam w wiosce - zebr, jak się okazało. Ale skąd się tu wzięłam? I gdzie, do jasnej anielki, jest mój flet? Bez niego długo nie pociągnę... Wyprostowałam skrzydła i rozejrzałam się po okolicy. Dostrzegłam zarys kilku postaci. Z nadzieją poleciałam w ich kierunku, chcąc uzyskać trochę informacji. Znalazłam się przed trzema ogierami i jedną klaczką - ona wzbudziła we mnie dziwne emocje. Wyglądem w ogóle nie przypominała kucyka. - Hej! - powiedziałam dziarsko, ignorując ich zdziwione miny. - Może mi ktoś łaskawie wyjaśnić, skąd ja się tu wzięłam?
  16. - ...miałam zamiar do niej pójść - dobiegł do ciebie głos Apple Bloom - ale najpierw przyprowadziłam Flame do pana, doktorze. - Dobrze - odpowiedział lekarz. - Trzeba zająć się tą sprawą. Mogę na panią liczyć? - Oczywiście. Ciężko to będzie jednak ukryć przed Flame... - Nie musi pani tego ukrywać - rzekł ogier. - A jej pomoc na pewno się przyda. - No więc dobrze. Dziękuję za wszystko i do widzenia! Żółta klaczka wyszła razem z doktorem na korytarz. - Flame! - krzyknęła, widząc ciebie. - Podsłuchiwałaś?!
  17. Jack uśmiechnął się z satysfakcją. - Jak już mówiłem, to ciężkie do pojęcia, ale na pewno coś niecoś zrozumiesz - powiedział. - Ech, jak ja dawno o tym nie wspominałem... Przez chwilę pogrążył się we własnych myślach i spuścił głowę. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że ty wciąż na niego patrzysz. Potrząsnął z roztargnieniem głową. Podszedł do jednej z półek, otworzył miedzianą szkatułkę i coś z niej wyjął. - Łap! - wykrzyknął, rzucając owym czymś. Jak się okazało - był to pierścień. Taki sam jak twój. - Poznajesz? - spytał z kpiącym uśmieszkiem. - To jest pierścień Cór i Synów Nocy. Ten akurat nie jest mój, ukradłem go, ha. - Zaśmiał się. - Ciekawe, co teraz spotyka tego biedaka, do którego należał ten pierścień... Mniejsza o to. Usiadł, biorąc następną butelkę. - Ale ty i tak nadal nie wiesz, o co chodzi - zauważył. - No to słuchaj. Wziął parę dużych łyków i westchnął. - Wiele lat temu, ta ziemia była tak zwanym Wielkim Królestwem - opowiadał Jack. - Żyli tutaj prości ludzie, jednakże wiedli spokojne życie, bez wojen i głodu. Mieli tam swoich władców - no, jak każe państwo, nie? Słyszałem, że byli oni wybierani za pomocą jakiegoś Świętego Artefaktu, ale jakiego to Luna raczy wiedzieć. Mieli również swoją stolicę - Gardanię - która była najpotężniejsza. Tam mieszkały kucyki uzdolnione magiczne. Nikt jednak nie wie jak to się stało, że zwykłe kucyki ziemne i pegazy mogły posługiwać się magią. Spojrzał na ciebie z uśmieszkiem, po czym mówił dalej: - Dopiero później okazało się, że ten lud został wybrany przez księżniczkę Lunę. To ona, będąc na księżycu, mogła porozumiewać się z tymi magicznymi kucykami, bo oni jako jedyni byli tak bardzo zdolni. Umieli rozmawiać z gwiazdami, wysyłać znaki w kosmos, odczytywać przyszłość z nieba... Westchnął, patrząc na niebo, na którym słonce powoli zachodziło. - Nazwali się Córami i Synam Nocy. Nadal badali Noc, zgłębiali jej tajemnicę, ale niestety - wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć. Wstał i wziął od ciebie gwałtownie pierścień, wymachując ci nim przed nosem. - Wkrótce okazało się, że Celestia odkryła ten lud. Jej wojsko powybijało większość Cór i Synów. Nie chciała, by ktokolwiek miał kontakt z jej siostrą. Oczywiście, wszystko odbyło się potajemnie, a jakże! Ale, niestety, większość z nich zginęła w straszliwych męczarniach. A stało się to, mój drogi, dokładnie sto lat temu. Córy i Synowie Nocy nadal są jednak tropieni, a rozpoznają się właśnie po takich pierścieniach. Charakterystyczną cechą dla nich jest to, że każdy z nich ma zielone oczy - to również znak, że posiadają nadprzyrodzoną moc, są połączeni z siłą Nocy. Ponownie usiadł i spytał: - No i jak? Rozumiesz coś z tego?
  18. - Coś ty - odparł pegaz, przeżuwając kromkę chleba. - O takim miejscu chce się jak najszybciej zapomnieć. Pójdziemy wzdłuż torów. Wstał i przeciągnął się. Kiedy przeszedł obok ciebie, również posłał ci szeroki uśmiech. - No to lećmy... znaczy się, idźmy. Zwinnie zeskoczył na tory, ruszając w stronę ledwo widocznego zachodzącego słońca. Być może tylko się tobie wydawało, ale nagle mgła jakby trochę opadła, a czerwone promienie słońca nadawały Hoofingtom zupełnie nowych barw.
  19. Grey Tear ruszył więc sam, wkraczając w otchłań mgły, z której na pewno niewiele kucyków mogłoby wyjść. On jednak, wykorzystując wiele ze swoich użytecznych zaklęć, potrafił odnaleźć drogę w tym labiryncie, którą mógł kroczyć w nieznane. Nie wiedział tak naprawdę, w którym kierunku idzie - jedynie mógł określić, że idzie nadal przed siebie. Nie wiedząc, jak to się stało, pegaz znalazł się przy wysokim murze z szarej cegły. Okazało się, że to tylko cześć ogromnego zamku, z którego prawdopodobnie przybyliście. Jego szczyt ginął w chmurach. Można było jednak rozpoznać, że twierdza dzieli się na trzy wieże - jedną z nich było widać. Miała okno na suficie - czyżby to ta wieża, z której uciekliście? Może w innych również są kucyki...? Tymczasem Talkavia, Er oraz Flame Storm czekały nad brzegiem jeziora na wieści od białego pegaza. Wokoło otaczała was bardzo różnorodna roślinność. Jak na takie zwykłe jezioro, miało ono dookoła mnóstwo skarbów. A może to nie było zwykłe jezioro...?
  20. Applejuice

    Braeburn

    AAAAAAAAAAAAAAAWWWWWWWWW Plus animacja: http://ganton3.deviantart.com/art/INSTANT-BRAEBURN-Flash-213748136?q=boost%3Apopular%20braeburn&qo=0 Kurde. Dopiero teraz zauważyłam, jaki Braeburn jest fajny.
  21. - A skąd ta zmiana tematu? - zagadnął z uśmieszkiem łobuza. - Kto by przypuszczał, że ze wszystkich klaczy, twój pocałunek najbardziej mi się spodoba, co? Wydawało się, że już miał zamiar coś zrobić... Jednakże zastygł, kiedy zorientował się, że jego wargi znajdują się zbyt blisko twoich. Zarumienił się, ale zaraz szybko zmrużył oczy i uśmiechnął się ciepło. - No to co... - powiedział cicho po chwili. - To może teraz ty oceń, jak spodoba ci się mój pocałunek... Dał ci chwilkę, byś mogła się wyrwać w razie potrzeby, a po chwili delikatnie pocałował cię w usta, zanurzając prawe kopytko w twoich czerwonych, kręconych włosach. Z każdą chwilą pocałunek stawał się coraz głębszy, a on chicho wzdychał z rozkoszy. Nie wiedząc, czy ta ekscytująca chwila trwała minutę, godzinę czy też kilka dni, Mist wreszcie wyprostował się i szepnął: - Dziękuję ci, Er, za wszystko. Ogier w ogóle nie przejmował się stojącymi w okół gapiami, którzy patrzyli na tą scenę z otwartymi buziami. Prawdopodobnie w tym miejscu takie czułości były dla nich rzadkością. - A... co do twojego pytania - odpowiedział z niechęcią - to jedyną opcją jest pójście na piechotę. Nie mam zamiaru siedzieć w tej dziurze. ---------------- Yyy... Mam nadzieję, że nie przesadziłam
  22. Wychodząc z niemiłej dla oka uliczki oddałaś się rozmyślaniu. Coś tu było na pewno nie tak. Taka brudna uliczka w tak wyrafinowanym mieście? I do tego księgarnie zawierały książki z tak dziwnymi... treściami? Ciekawe - czy to miało coś wspólnego z twoją osobą? nie zastanawiając się dłużej, postanowiłaś wypytać tę dumną klacz o różne rzeczy, którą spotkałaś po drodze. Głównie o te dotyczące tej dziwnej uliczki. A może znów pójdziesz do tego domu...?
  23. - No... nie wiem - odrzekła niepewnie klaczka. - Nie chcę znowu sprawiać kłopotu, i nie chcę żeby mama na mnie krzyczała... Jak chcesz to idź, ja tu zostanę - dodała, siadając na pobliskim krześle z czarnej skóry.
  24. Hmm... Powiem tak - i tak przez większość nie byłaby lubiana. Taka osoba... no cóż, ma swoje grono przyjaciół i wielbicieli, ale również wrogów. Podstawówka, taka jak moja, daje w takich sprawach do myślenia xd Wiecie. Wyobraźcie sobie, że każdy zostaje zepchnięty na drugi plan, kiedy wkracza taka Celestia i umie wszystko, wie wszystko... Po prostu postawcie siebie w takiej sytuacji. Może osoby mądrzejsze, które nie oceniają książki po okładce, poznałyby ją bliżej i zrozumiałyby, że tak naprawdę nie jest taka zła jak ludzie o niej mówią. No ale cóż - to już od ludzi zależy.
  25. - Och, Flame! Świetnie, że już wszystko w porządku - powiedziała. - No nic... Pójdę porozmawiać z doktorem. A wy, dziewczynki, poczekajcie tu na mnie. Apple Bloom ruszyła korytarzem, po chwili znikając wam z oczu. - No i? Jak było? - spytała podekscytowana Light. - Naczekałam się tu po wsze czasy! Czemu tak długo to trwało? Myślałam, że umrzesz, no!
×
×
  • Utwórz nowe...