Uwielbiam shippingi.
Bierze się to stąd, że uwielbiam wątki romantyczne w książkach w ogóle. Kiedy szukam sobie fanfików do czytania, to zwykle wybieram właśnie romanse. Fiki wojenne? Ziew, nuda. Randomowe komedie? Od razu omijam. Przygodówki? Cóż, może zerknę. Shipping? Uwielbiam.
Lubię shipy hetero, ale czytam głównie klacz x klacz. W MLP jest mało ciekawych męskich postaci, a nie przepadam za kucami tła. Siłą rzeczy więc najbardziej do gustu przypadły mi pary z Mane 6. Tak, jestem dziewczyną i uwielbiam lesbijskie opowiadania. Też się da.
Najbardziej lubię opowiadania typu slice of life + romance. Takie, które ukazują związek w sposób realny, nie przesłodzony lub melodramatyczny. Fajnym przykładem takiego fika jest choćby "The AppleDash Project" czy "Wet Feathers", oba autorstwa bookplayer. Ta autorka ma bardzo ciekawe podejście do shippingów i potrafi je dobrze pisać, choć jest dość monotematyczna, jeśli chodzi o pary.
Moją ulubioną parą jest AppleDash, zaraz za nim RariLight, RariShy, TwiJack oraz TwiDash. Resztę shipów raczej lubię, może poza PinkieDash czy AppleShy, ale jestem w stanie ścierpieć ten ship na drugim planie, gdy opowiadanie jest fajne (np. CRISIS: Equestria czy Winningverse). Jest też jeden, jedyny ship, którego ścierpieć nie mogę i czytać z nim opowiadań nie potrafię. FlutterDash. Mam oczywiście ku temu swoje argumenty.
Jeśli chodzi o clopy, to raczej nie mam o nich zdania. W większości są raczej nudnawe i schematyczne, no i nie raz wyrwane z kontekstu i pozbawione uczuć. Ale przeczytałam dwa tego typu fiki, które mnie pozytywnie zaskoczyły. Były rozsądnej długości, a elementy clopa nie stanowiły "dodatku", a były zręcznie wplecione w fabułę i stanowiły jej istotną i integralną część.