-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Właśnie, Lucy. Ona dalej jest rozdarta. Nie może utrzymywać jednocześnie połączenia z tobą i z Galaxem. Musi zdecydować. Fire po chwili usnął, najedzony.
-
Ale najpierw... Usłyszałeś płacz Fire'a z wieży. Chyba jest głodny...
-
Uśmiechnęła się do ciebie i zamknęła oczy. AJ poszła do reszty. Czyli sprawa z Galaxem oficjalnie rozwiązana.
-
Pojękiwała z bólu, gdy nieśliście ją z AJ do komnaty. Odetchnęła z ulgą, gdy odłożyliście ją na miękkie łóżko. Spojrzała na ciebie z uśmiechem i łzami w oczach. Łzami szczęścia. - Wróciłeś... - powiedziała cicho.
-
Nie ma tam za bardzo co pomagać. Krew w ustach to tylko niegroźne krwawienie, które wkrótce minie. Klacz miała przymknięte oczy. Drgała przy każdym, nawet delikatnym dotknięciu nogi, czy zadu.
-
Deli podpełzła do ciebie i przytuliła. Uśmiechnęła się przy tym słabo. Jeszcze tylko jedna osoba jest poszkodowana w tym pomieszczeniu...
-
- Musi dużo odpoczywać i pić, by odzyskać straconą krew - powiedziała Shy. Deli skrzywiła się, gdy pegaz dała jej kolejny eliksir do wypicia.
-
Dashie poszła tam tak szybko, na ile jej pozwalał brzuch. Galax pognał za nią. Po chwili wrócili z bandażami. - To może się przydać - powiedział i podał ci pistolet, ale nie zwykły. Tego samego użył Abdul do zatamowania krwawienia Papillon. Tymczasem Deli zmuszono do wypicia gorzkiego eliksiru. Wszystko po to, by Delicate przeżyła.
-
Jakoś wypiła. Patrzyła dookoła nieprzytomnym spojrzeniem. Teraz tylko zatamować krwawienie. Deli położyła ci kopytko na twoim. - Tata... Cy ja... Umle...? - zapytała.
-
Fluttershy już stara się jej pomóc. Po pierwsze, trzeba zatamować krwawienie. Po drugie, Deli powinna wypić wodę ze specjalnym syropem, ale mała nie chce.
-
Leży obok Twi. Dookoła zebrali się wszyscy. Mała szybko traci krew. Usłyszałeś ciche "Ta... Ta..." od jej strony.
-
- Deli - wydyszał i ruszył pędem z powrotem. No, nie... Tylko nie to...
-
Wstała z twoją pomocą. Wtedy przybiegł Shining. Nie wyglądał na szczęśliwego, bardziej na wystraszonego.
-
Spojrzała na was. - Mam chyba przywidzenia po karbonicie, bo wydaje mi się, że widzę dwóch Allanów - powiedziała, łapiąc się za głowę jednym kopytem.
-
Pokiwał głową i poszedł za tobą. Po chwili już staliście wśród karbonitowych rzeźb. Galax rozejrzał się dookoła. - Kto pierwszy?
-
Deli praktycznie jeździła za tobą, przyczepiona do twojego kopyta. Twi lekko się uśmiechnęła do ciebie. - Ta... Ta... - wyszeptała Deli i położyła głowę na podłodze. Zamknęła oczy.
-
- Masz rację - powiedział cicho Galax. Podszedł do Dashie i ją przytulił. - Tata... - znowu pisnęła Deli.
-
Ogier wlepił wzrok w podłogę. Deli podpełzła do ciebie. - Tata... - pisnęła. Wtuliła się w twoje kopyto. Czułeś bicie jej serduszka. A także krew, którą przesiąkała twoja sierść.
-
Ogier milczał. Delicate odsunęła się od Twilight i podlazła między was. - Któly plawdziwy tata? - zapytała. - Tamten - rzucił Galax, pokazując ciebie. Deli zauważyła broń, którą trzymałeś.
-
Mała podpełzła do Twilight. - Mama... Taty dwa... Co robić? - zapytała. Klacz jęknęła i ją przytuliła.
-
- I co? Chcesz naprawdę zostawić swoje dzieci? Swoją... Byłą żonę? Nie zapomnij, że ja też będę i mam dzieci - powiedział i wskazał na Dashie. Delicate ześlizgnęła się z jego grzbietu i zaczęła pełznąć po podłodze, ale nie w twoją stronę. Zostawiała za sobą krwawy ślad.
-
- Nie tkniesz mnie. Jeśli we mnie strzelisz, możesz zabić, i mnie, i Delicate - powiedział. Mała poruszyła się na jego grzbiecie. Krew zaczęła kapać na podłogę.
-
Cadence powoli ruszyła w stronę Deli. Nastąpił błysk i Galax już był przy małej. Uniósł ją i położył sobie na grzbiecie.Klaczka wciąż płakała. Sierść Galaxa szybko zabarwiła się na czerwono.
-
Galax lekko się uśmiechnął. - Było nie być aż tak słabym - powiedział. Podszedł do klaczy i ją szturchnął. Obróciła się na bok i jęknęła z bólu. Delicate spróbowała wstać, ale wylądowała we krwi.
-
Deli leży w kałuży własnej krwi i płacze. Jednak nie z powodu krwi. - Mama ksycy... Tata se smeje... Tata ne kocha... - chlipała. Deli musiała zaczepić o jakiś wystający wzór na ścianie, bo ma ranę na boku.