-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Po chwili wszystkie leżały na podłodze, nieprzytomne. Zauważyłeś coś kątem oka. Coś małego. Coś fioletowego. Leżącego w czerwieni.
-
Do Galaxa podbiegła Dashie i pomogła mu wstać. Lucy stała na środku, rozdarta, na czyją stronę przejść. Tuż obok niej leżała Twi. Twi, którą Galax zgwałcił i prawie zabił.
-
Walnąłeś się w łeb mocniej niż myślałeś. Nastała cisza i biel... Otworzyłeś oczy. Zobaczyłeś po drugiej stronie sali swoją kopię z ciemniejszymi obwódkami dookoła oczu. Jak u szopa. Napłynęły do ciebie wspomnienia z ostatniego... Naprawdę, minął rok?
-
Nic nie działało. Ktoś próbował podejść do ciebie. Ktoś inny tobą potrząsnął. Ból był nie do zniesienia. Wciąż narastał.
-
Ból wciąż się nasilał. Przez niego nie widziałeś nic. Nagle nastała cisza. Trwała ułamek sekundy, ale wystarczyła byś usłyszał jeden dźwięk. Pisk Delicate.
-
Poczułeś straszny ból głowy, jakby coś rozsadzało ci czaszkę od środka. Do tego coś przewróciło cię na bok. Nie mogłeś zauważyć, co to, ból był zbyt wielki.
-
Klacz dyszała. Była cała we łzach. Korciło cię, by zabawić się jeszcze raz. By skorzystać, póki nie jest w karbonicie. Ból był trochę mocniejszy.
-
Krzyki Twi wypełniły salę. Słychać w jej głosie ból i rozpacz. Jednak przez ten krzyk przedarł się inny. Dotarł do twojego mózgu przez ból głowy. - MAMA! - był to krzyk małej, znajomej, fioletowej klaczki.
-
Twi krzyknęła o wiele głośniej. Jej mięśnie się napięły. Lucy spełniła rozkaz. AJ i Rarity trzymały Cadence i Shininga, by ci nie podbiegli do was. Zauważyłeś krew na ustach Twi. Tak mocno gryzła mackę z bólu.
-
Słyszałeś jej stłumione krzyki i jęki bólu. Lucy zaoferowała czasowe powiększenie, twojego już powiększonego członka. Co ty na to? Zaczęła cię lekko boleć głowa...
-
- Nie! - krzyknęła Twi. Odruchowo chciała się skulić, ale macki jej to uniemożliwiły. Jedna z nich wsunęła się jej w usta. Klacz zagryzła ją z bólu. Łzy wciąż płynęły na podłogę.
-
Macki rozłożyły ją w pozycji X. Klacz dalej płakała. - Nie... - rozpłakała się Cadence. - Dlaczego...
-
Twilight pisnęła, płacząc. - To nie prawda... To nie może być prawda... Nie może... - powtarzała wciąż do siebie.
-
Twilight pisnęła. Jej łzy płynęły swobodnie na podłogę. Spojrzała na ciebie. Z przerażeniem w jej oczach była też rozpacz.
-
Cadence patrzyła na ciebie w szoku. A Twilight wciąż kręciła głową do siebie. - To nie może być prawda... Nie może... - szeptała ze łzami w oczach.
-
Przyprowadziły ich. Twilight leżała na podłodze, przerażona i zszokowana. Jej ostrza rozpłynęły się, zbroja również.
-
Zamarła. Jej twarz ukazywała bezgraniczne przerażenie. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. - Nie... - szepnęła, robiąc krok w tył.
-
- Nie miałam nic do powiedzenia - powiedziała. Lucy przekazała ci, że się odwraca, by znowu na ciebie skoczyć.
-
Twilight w ostatniej chwili wzniosła się wyżej. Wykonała efektowne salto, tnąc ostrzem. Poczułeś, że nie masz hełmu. Leży niedaleko. Twilight stoi, odwrócona do ciebie tyłem.
-
Uderzyła w ścianę. Zacisnęła zęby i wstała. Wspomogła się skrzydłami by skoczyć na ciebie jeszcze raz.
-
Złapała pocisk magią. Uniosła ostrza i skoczyła w twoją stronę z okrzykiem furii.
-
- Nigdy - wypluła słowa, tnąc ziemię przed sobą. Ze środka wytrysnął strumień wody. Żywioł runął na ciebie, zabierając ze sobą błyskawicę. Zmyło cię prawie pod tron.
-
Zdążyła odskoczyć. Dookoła niej pojawił się pierścień ognia. Ruszył na ciebie, wraz z atakującą Twilight.
-
- Co się dzieje? - zapytała Deli. Fluttershy podeszła do niej i zabrała ją z pomieszczenia. Lucy, AJ, Rarcia pobiegły za Cadence i Shiningiem. Oboje uciekli. Twilight uśmiechnęła się do ciebie. Nagle przez posadzkę przebiło się coś. pnącze, które złapało cię za kopyto. Klacz ruszyła do ataku, wznosząc dwa ostrza. Jedno do obrony, a drugie do ataku.
-
Twilight ruszyła w twoją stronę. Wcześniej jej zbroja była jedynie na klatkę piersiową. Teraz rozszerzyła się na całe ciało. - Mama? - usłyszałeś od strony bocznych drzwi. Delicate.